Stanisław Kasznica - prawnik, polityk, patriota
Ostatni komendant NSZ-etu wpadł w ręce komunistów 15 lutego 1947 r. w Zakopanem. Brutalne śledztwo w katowni przy ul. Rakowieckiej w Warszawie trwało prawie rok. Proces Stanisława Kasznicy, w którym krzywoprzysiężni sędziowie skazali go na karę śmierci, rozpoczął się 11 lutego 1948 r. przed stołecznym Wojskowym Sądem Rejonowym. Przez dziesięciolecia ten kawaler Orderu Virtuti Militari i Krzyża Walecznych spoczywał w bezimiennym dole śmierci na Łączce. 20 lutego 2013 r. poinformowano o identyfikacji jego szczątków.
Urodził się 25 lipca 1908 r. we Lwowie w rodzinie prawniczej. Jego ojciec Stanisław Wincenty Kasznica, potomek posła na Sejm Czteroletni Antoniego Trębickiego, był doktorem prawa, członkiem Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego, senatorem II RP.
Po przeprowadzce rodziny do Poznania, gdzie jego ojciec został następnie rektorem Uniwersytetu Poznańskiego, młody Stanisław ukończył tamtejsze Gimnazjum im. Karola Marcinkowskiego, a następnie prawo na Uniwersytecie Poznańskim. W czasie studiów związał się z akademickimi strukturami ruchu narodowego: został członkiem i jednym z liderów Młodzieży Wszechpolskiej. Należał również do studenckiej organizacji samorządowej "Bratnia Pomoc", Korporacji Akademickiej "Helionia" (której prezesem został w 1938 r.), a także Poznańskiego Aeroklubu Akademickiego.
Zaangażowany w politykę
Po ukończeniu studiów w 1933 r. Kasznica jeszcze bardziej zaangażował się w politykę. Od 1934 r. należał do Obozu Narodowo-Radykalnego. Ponieważ partia została zdelegalizowana, należał do tajnej wielostopniowej struktury kierowniczej o nazwie Organizacja Polska. Tak o tym pisał po latach: "Praca moja ograniczała się do udziału w referatach i dyskusjach, które postawiły sobie za cel opracowanie pełnego programu politycznego, gospodarczego, społecznego itp. ruchu politycznego. Pozatem miałem pod opieką legalną Młodzież narodowo-radykalną".
Służbę wojskową odbył w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim, w stopniu porucznika rezerwy służył w 7. Wielkopolskim Dywizjonie Artylerii Konnej (DAK) w Poznaniu.
Do wybuchu wojny pracował w kancelarii adwokata Ignacego Weinfelda w Warszawie i jako radca prawny w Gnieźnie.
Rok 1939
W wojnie obronnej 1939 r. dowodził plutonem baterii w 7. Dywizji Artylerii Konnej podporządkowanej Wielkopolskiej Brygadzie Kawalerii w składzie Armii "Poznań". Walczył w bitwie nad Bzurą, pod Laskami i Sierakowem, bronił Warszawy. Za męstwo odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V klasy, dostał awans na porucznika. W tym samym dywizjonie służył jego młodszy brat, Jan, który zginął w bitwie nad Bzurą.
Po klęsce wrześniowej skupił się na działalności niepodległościowej w tajnej Organizacji Polskiej, która pozostawała władzą zwierzchnią nad innymi podmiotami: nowo powstałą organizacją wojskową - Związkiem Jaszczurczym, Komisariatem Cywilnym i grupą skupioną wokół podziemnego pisma "Szaniec" (wywodzące się z przedwojennego ONR-u). Zadaniem Grupy "Szańca" była walka zarówno z Niemcami, jak i Sowietami, zwalczanie wpływów komunistów, a także powstanie po wojnie Polski jako kraju narodowo-katolickiego. Zgodnie z tą wizją Rzeczpospolita miała zachować granice wschodnie, natomiast na północy do Polski miały być włączone Prusy Wschodnie z Gdańskiem i Królewcem, a na zachodzie granicą miały się stać Odra i Nysa Łużycka. Z kolei organizowaniem administracji na wyzwolonych spod okupacji terenach Polski miał się zająć Komisariat Cywilny - kadrowa organizacja obozu narodowego.
Przeciwnik scalenia z AK
W 1942 r. uczestniczył w powołaniu nowej organizacji wojskowej - Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ), złożonej z Grupy "Szaniec", Związku Jaszczurczego oraz części Narodowej Organizacji Wojskowej podległej Stronnictwu Narodowemu. Powstała również nowa struktura cywilna - Służba Cywilna Narodu (SCN), w której Kasznica zajmował się przede wszystkim sprawami prawno-administracyjnymi. Odpowiadał za plany konstrukcji przyszłego państwa polskiego, jego administracji, ustroju. Owocem tej pracy była m.in. broszura "Polska po wojnie".
Jesienią 1943 r. współtworzył organ zwierzchni Narodowych Sił Zbrojnych - Tymczasową Narodową Radę Polityczną.
7 marca 1944 r. doszło do umowy scaleniowej między Narodowymi Siłami Zbrojnymi a Armią Krajową. Miesiąc później nastąpił jednak rozłam. Kasznica był jednym z tych, którzy nie uznali scalenia z AK. W lipcu 1944 r. został szefem Oddziału I Komendy Głównej Narodowych Sił Zbrojnych.
NIE jak Niepodległość
Mimo że był przeciwnikiem wybuchu Powstania Warszawskiego, wziął w nim udział, dowodząc grupą żołnierzy NSZ walczącą na Ochocie. Ze stolicy wyszedł razem z ludnością cywilną, przedostając się do Częstochowy, gdzie we wrześniu 1944 r. został komendantem Okręgu VIII NSZ. Tam też, w listopadzie 1944 r., rozpoczął współpracę z mjr. Janem Kamieńskim, cichociemnym, oficerem KG AK, którego gen. Emil Fieldorf "Nil" mianował komendantem Obszaru Zachód organizacji NIE ("Niepodległość"). Ta poakowska organizacja miała być odpowiedzią na zbliżającą się Armię Czerwoną i przewidywaną okupację sowiecką Polski. Kasznica został zastępcą komendanta Obszaru Zachód NIE. Działając od pewnego czasu w Poznaniu, powołał tam trzy nowe struktury konspiracyjne: wojskową - Armia Polska, polityczną - Obóz Narodowy, i studencką - Pokolenie Polski Niepodległej.
Od stycznia do sierpnia 1945 r. z ramienia Komendy Głównej Narodowych Sił Zbrojnych pełnił funkcję komendanta Inspektoratu "Zachód" NSZ-Organizacja Polska. Podlegały mu okręgi pomorski i poznański.
Poszukiwany
W Poznaniu zamieszkał razem z rodziną pod przybranym nazwiskiem Borowski. Już wówczas był rozpracowywany przez UB. W kwietniu 1945 r. jeden z agentów tak o nim napisał: "Mjr Wąsowski [Kasznica był nazywany tak prawdopodobnie ze względu na wąsy, które zapuścił; ukrywał się pod fałszywym nazwiskiem Stanisław Piotrowski - TMP] pełni obecnie w Poznaniu funkcję komendanta NSZ na woj. poznańskie. Opracowuje instrukcje i rozkazy. Z Częstochowy przyjechało mnóstwo ludzi z AK. Na terenie Poznania powstało AP. W kraju trzonem tej organizacji jest NSZ". Kasznica nie wiedział o tym, że jest inwigilowany, ale zdawał sobie sprawę z konsekwencji prowadzenia dalszej działalności. "To ja już wolę rozbić głowę o ten mur, niż godzić się z obecną rzeczywistością w Polsce" - tak określił swoją antykomunistyczną pracę.
W lipcu 1945 r., po rozbiciu wojskowych struktur okręgu poznańskiego NSZ, Kasznica omal nie został aresztowany. Jeszcze wielokrotnie później wymykał się Sowietom i ich polskim kolaborantom. Został szefem Rady Inspektorów przy Dowództwie NSZ, a w sierpniu 1945 r., p.o. komendanta głównego NSZ - po wyjeździe na Zachód komendanta głównego NSZ mjr. Zygmunta Broniewskiego ps. Bogucki. Razem z kolegami ze studiów na Uniwersytecie Poznańskim, a zarazem korporantami "Helionii" - Lechem Neymanem i Mieczysławem Paszkiewiczem - objął kierownictwo Organizacji Polskiej, której działanie polegało przede wszystkim na tworzeniu siatek wywiadowczych.
Jolanta Drużyńska i Stanisław Jankowski w książce "Wyklęte życiorysy" napisali: "Podlegały mu struktury terenowe oraz grupy i oddziały zbrojne na terenie trzech obszarów i jedenastu okręgów NSZ, od Białostocczyzny aż pod rzeszowskie".
Na przełomie 1945 i 1946 r. wraz z częścią ocalałej kadry NSZ-OP wstąpił do Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Był jednym z najbardziej poszukiwanych przez UB i NKWD Żołnierzy Wyklętych. Za jego ujęcie wyznaczono wysoką nagrodę. Jak bardzo Sowietom zależało na schwytaniu Kasznicy niech świadczy fakt, że raportów na temat jego ścigania domagał się ludowy komisarz spraw wewnętrznych ZSRS Ławrientij Beria.
Tortury na Rakowieckiej
Ostatni komendant NSZ ostatecznie wpadł w ręce komunistów 15 lutego 1947 r. w Zakopanem, gdzie przebywał wraz z rodziną. Aresztowali go funkcjonariusze Departamentu III Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Jego siostra, Eleonora Kasznica, wspominała: "Został aresztowany pod obcym, zakonspirowanym nazwiskiem Piotrowski. Wydał go jeden z jego najbliższych przyjaciół, pan Prorok [Leszek Prorok, przedwojenny działacz ONR-u z Poznania, w czasie okupacji niemieckiej w konspiracji, późniejszy pisarz, eseista, dramaturg, pochowany na Powązkach Wojskowych w Warszawie - TMP]. Gdy byłam na widzeniu, powiedziałam mu w ostrych słowach o Proroku. Ale Stach tylko stwierdził: "Słuchaj, siostro, jedni mogą wytrzymać, a inni nie. Tobie nie wolno nikogo krytykować". Wcześniej ojciec bardzo namawiał Stacha, aby uciekł z Polski. Jeżeli się nie mylę, to nawet organizowano transport lotniczy, by przerzucić go na Zachód. Brat jednak kategorycznie odmówił. Uzasadniał, że nie może się sam ratować i zostawić w Polsce podkomendnych".
Po zatrzymaniu został przewieziony do Warszawy, do aresztu MBP przy ul. Koszykowej, a następnie osadzony w więzieniu przy ul. Rakowieckiej. Brutalne śledztwo trwało prawie rok. Współwięźniowie zapamiętali potworne odgłosy dochodzące z pokoju, w którym ubecy przesłuchiwali Kasznicę. Mimo tortur nie załamał się. Eleonora Kasznica opowiadała dalej o widzeniu z bratem: "Miał pokiereszowaną twarz i nie tylko. Widoczne były liczne blizny. Był bardzo wyniszczony. Jak wiadomo, poddawano go torturom. Do tego nabawił się wówczas gruźlicy, ponieważ zimą był przetrzymywany w piwnicy z wodą. Tam przez cały czas stał lub siedział w zimnej wodzie".
"Nienawiść"
Proces Stanisława Kasznicy, Lecha Neymana oraz czterech innych oskarżonych: Mieczysława Paszkiewicza, Andrzeja Jastrzębskiego, Wandy Marii Salskiej i Stefanii Żelazowskiej, rozpoczął się 11 lutego 1948 r. przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie. Rozprawy odbywały się w sali rozpraw Departamentu Służby Sprawiedliwości Ministerstwa Obrony Narodowej przy ul. Koszykowej.
Proces był pokazowy, starannie nagłośniony przez reżimowe media. Kasznicę przedstawiono jako przestępcę, szpiega, i co było bodaj najbardziej perfidne: niemieckiego kolaboranta.
12 lutego 1948 r. "Życie Warszawy" napisało: "Proces Kasznicy i innych [.] ukazuje równię pochyłą, po której żywioły ONR-owskie i endeckie spychała nienawiść do obozu postępu, spychał strach przed przebudową społeczną kraju".
13 lutego ten komunistyczny dziennik relacjonował słowa Kasznicy: "Zeznaje równym, spokojnym głosem, okresami potoczystymi, czyściutko wymuskanymi. Nigdy w głosie nie zadrży wzruszenie. Jakiekolwiek. Jest w tym człowieku jakaś gładka, wytworna i obłudna układność, za którą czai się dobrze opanowany strach - i coś ponadto. Nienawiść".
Kasznicę uznano winnym m.in. działania na szkodę państwa polskiego, dążenia do obalenia ustroju przemocą, zamachów na władzę ludową, współdziałania z gestapo, posiadania broni i radiowego aparatu nadawczo-odbiorczego bez zezwolenia. Zarzucono mu również, że jako oficer WP nie zgłosił się do służby w "odrodzonej" armii polskiej i posługiwał się podrobionymi dokumentami.
Nad wszystkim czuwa Moskwa
Oskarżał prokurator Czesław Szpądrowski. Eleonora Kasznica wspomina: "Przyjechałam na ostatnią rozprawę. Prokurator był bardzo słaby i słabo mówił po polsku, z rosyjskim akcentem. Obrona była również fasadowa".
2 marca 1948 r. sąd w składzie: Alfred Janowski (przewodniczący), Henryk Szczepański i Stanisław Chojnacki wydał wyrok. Stanisław Kasznica został skazany na czterokrotną karę śmierci, utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze, a także przepadek całego mienia na rzecz skarbu państwa. Tego samego 2 marca, Alfred Janowski i Henryk Szczepański wydali dodatkową opinię dotyczącą ewentualnego ułaskawienia oskarżonych: "Wobec rodzaju i wagi popełnionych przestępstw, mimo wykazanej skruchy i częściowo zaprzestania na kilka tygodni przed aresztowaniem aktywnej działalności przestępczej, skazani Kasznica Stanisław i Neyman Lech na łaskę nie zasługują".
Eleonora Kasznica: "Nasz ojciec zabiegał za pośrednictwem księcia Adama kardynała Sapiehy, by wyrok śmierci zamieniono na karę więzienia. Wówczas byłyby jakiekolwiek szanse wydostania go z więzienia. Pojechał do Krakowa. Z tego, co wiem, to kardynał za pośrednictwem swoich kanałów uzyskał informację, że zamiana wyroku nie jest możliwa m.in. ze względu na to, że nad wszystkim czuwa Moskwa i nie dopuści do jakiejkolwiek ulgi".
Strzał w tył głowy
Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Stanisław Kasznica i Lech Neyman zostali zamordowani 12 maja 1948 r. w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. W tył głowy strzelił im Piotr Śmietański, kat Mokotowa.
Eleonora Kasznica: "To była chyba poczta pantoflowa. Ktoś nam tę informację przekazał. Nie przyszło do nas żadne oficjalne pismo. Jeden z kolegów brata, który był wtedy w szpitalu w więzieniu mokotowskim, widział przez okno, jak Staszka prowadzono przez dziedziniec pod ścianę, gdzie rozstrzeliwano skazanych. Według jego relacji, brat był prowadzony przez strażników pod ręce, ale w pewnej chwili strząsnął ich ręce i szedł raźno oficerskim krokiem, wiedząc, że idzie na egzekucję. Doszedł do ściany, odwrócił się i wtedy miał dostać strzał w głowę".
Odnaleziony
W 1992 r., dzięki staraniom rodziny, Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego uznał wyrok byłego WSR w Warszawie za nieważny. W uzasadnieniu czyny dowódcy NSZ uznano za działalność "na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego".
20 sierpnia 2009 r. postanowieniem prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Stanisław Kasznica za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej otrzymał pośmiertnie Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski.
Eleonora Kasznica: "Nie wiedzieliśmy również przez wiele lat, gdzie został pochowany. Po latach dowiedziałam się, że miejscem spoczynku m.in. mojego brata są zbiorowe mogiły na Powązkach. Gdy usłyszałam o przeprowadzanych tam ekshumacjach, zgłosiłam się do IPN u, a dokładnie do pana prof. Szwagrzyka, który nadzoruje ekshumacje, by pobrano ode mnie DNA. Chodziło o identyfikację brata".
Ekipa prof. Krzysztofa Szwagrzyka, pełnomocnika prezesa Instytutu Pamięci Narodowej ds. poszukiwań nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego, ekshumowała szczątki ostatniego komendanta Narodowych Sił Zbrojnych w 2012 r. na Łączce Powązek Wojskowych. 20 lutego 2013 r. poinformowano o identyfikacji dokonanej przez specjalistów z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Szczątki Stanisława Kasznicy przestały być anonimowe.
Tadeusz Płużański
13.02.2016r.
RODAKpress