IN MEMORIAM - Aleksander Ścios


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

IN MEMORIAM

Niezdolność do skutecznych działań od dawna jest dowodem postępującej słabości opozycji. Dla tych, którzy trzeźwo oceniają rzeczywistość posmoleńską, nie jest to zaskoczeniem. Od 2010 roku partia Jarosława Kaczyńskiego nie stworzyła sytuacji, która mogłaby zagrozić reżimowi, nie przeprowadziła ani jednej efektywnej kampanii politycznej, nie odebrała skrawka władzy i nie wykreowała wydarzeń, które uderzałyby w grupę rządzącą. Jednym pozytywnym przykładem jest zespół parlamentarny ds. zbadania przyczyn tragedii smoleńskiej, przy czym efekty jego pracy są przede wszystkim osobistą zasługą ministra Macierewicza i zebranej przezeń grupy ekspertów i współpracowników.

Ujawnienie największych afer oraz informacji dyskredytujących polityków reżimu, odbywało się zwykle bez udziału środowisk opozycyjnych i było wynikiem wewnętrznych rozgrywek, w których jedna wataha wykorzystywała służby i ośrodki propagandy do rozprawy z drugą watahą. Począwszy do tzw. afery Amber Gold, po obecne audycje belwederskie, mamy do czynienia z klasycznymi kombinacjami operacyjnymi, w których opozycji i tzw. naszym mediom przewidziano rolę komentatorów lub użytecznych rezonatorów. Nagrodą za udział w tych inscenizacjach są sondażowe "marchewki" oraz możliwość występów polityków PiS w reżimowych gadzinówkach.

Na przestrzeni ostatnich lat nie potrafiłbym wskazać jakiejkolwiek sytuacji samodzielnie wykreowanej przez opozycję; ani jednego epizodu, w którym narzuciłaby własny temat i narrację, zmusiła reżim do spektakularnych reakcji lub znaczących ustępstw.

Nie chcę zanudzać czytelników sięganiem po sprawy sprzed dwóch czy trzech lat. Dla uświadomienia skali zjawiska wystarczy wspomnieć o wydarzeniach najnowszych, w których błędy i zaniechania opozycji wytyczają miarę jej bezsilności.

Partia Jarosława Kaczyńskiego w najmniejszym stopniu nie wykorzystała sytuacji związanej z wojną na Ukrainie. Politycy unijni i opinia państw "wolnego świata", nigdy nie usłyszała, że rządzący III RP reżim jest najwierniejszym sojusznikiem i wykonawcą woli Moskwy. Nie skorzystano z naturalnego prawa opozycji do odcięcia się od złej, wasalnej polityki zagranicznej. Nie przeprowadzono kompleksowej kampanii informacyjnej, w której "system Tuska" i polityka lokatora Belwederu zostałyby zdemaskowane i przedstawione jako zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski i Europy. Nie przypomniano przywódcom Zachodu o roli wspólników kłamstwa smoleńskiego, nie wypunktowano bezgranicznego podporządkowania "elit" III RP kremlowskiemu watażce.

Opozycja nie dopilnowała i kompletnie zbagatelizowała wybory do PE. Oficjalne deklaracje o "pilnowaniu wyborów" i tworzeniu "korpusów ochrony" trzeba włożyć między bajki i uznać za przejaw niebywałej arogancji lub cynizmu przedstawicieli PiS. Jedynym efektem szumnie zapowiadanej akcji "Uczciwe wybory" był kilkustronicowy "raport", o wyglądzie wypracowania gimnazjalisty. Zawierający liczne błędy i przemilczenia, napisany w sposób niechlujny i nieprofesjonalny. Nie tylko nie wymieniono w nim wielu istotnych nieprawidłowości, nie dostrzeżono specyfiki przedwyborczych przetargów oraz treści dokumentów produkowanych przez PKW, ale nie odpowiedziano na najważniejsze pytanie: z jakiego oprogramowania i czyich serwerów korzystała PKW w trakcie tych wyborów? Gdy kilka dni później Sąd Najwyższy odrzucił protesty PiS przeciwko ważności wyborów, informacja nie została nawet ujawniona przez "nasze" media i została przemilczana przez opozycję.

Partia Kaczyńskiego nie osiągnęła najmniejszych korzyści z kombinacji operacyjnej pod nazwą "afera nagraniowa". Wyborcom zafundowano farsę "konstruktywnego wotum nieufności" i bełkot o "zagrożeniach demokracji", a po postraszeniu reżimu "pakietem demokratycznym" odtrąbiono sukces, zadowalając się wysypem sondażowych "marchewek". Rozmiar kompromitacji jest szczególnie widoczny w bezmyślnym podążaniu za wrzutkami i dezinformacjami pojawiającymi się w przestrzeni medialnej. Z jednej strony mieliśmy zatem dywagacje red. Gadowskiego o "ruskiej grze" i "walce o Azoty", z drugiej, narrację o potężnych majorach BOR i wszechmocnych biznesmenach, którzy wspólnie z kelnerami rzucili wyzwanie "systemowi Tuska". Nikt nie zwrócił uwagi, że pomysły na "ruską grę" idealnie pracują na rzecz grupy rządzącej. Gdy D.Tusk skorzystał z tej hipotezy i wykreował na tego, co się Ruskim nie kłania, nie zapytano już pana Gadowskiego o samopoczucie, a wspomagających go kolegów o wiarygodność. Wyjątkowym dowodem tępoty "naszych" publicystów, było zaś uczynienie z ludzi WPROST "rzeczników interesu publicznego" oraz wspólna "obrona demokracji" podczas spektaklu rozegranego w siedzibie tygodnika.
PiS, który od początku kombinacji nie był zdolny zrozumieć jej celów, tym bardziej, nie potrafił wykorzystać tej wewnętrznej rozgrywki dla obalenia układu rządzącego.

Partia Kaczyńskiego nie skorzystała również na wizycie prezydenta Obamy. Nie dotarto do przedstawicieli administracji USA i nie sformułowano własnego przekazu o sprawach polskich. Co najważniejsze, nie zablokowano propagandowej kampanii "wspólnego świętowania" narodzin III RP, podczas której Obama udzielił "namaszczenia" reżimowi Komorowskiego.

Od początku wojny na Ukrainie, opozycja zaprzepaszcza historyczną szansę "wykorzystania" tragedii smoleńskiej. Jeśli za kilka dni politycy PiS będą brylowali podczas kolejnej miesięcznicy, może znajdą się odważni wyborcy, by zadać proste pytanie: co konkretnie uczynili w ostatnich tygodniach, by sprawą śmierci naszych rodaków zainteresować przywódców Zachodu i światowe media?

Temat jest praktycznie nieobecny w wypowiedziach czołowych polityków PiS, nie pojawił się nawet w miałkim "apelu" delegacji Prawa i Sprawiedliwości w Parlamencie Europejskim, w którym wyrażono " najwyższe potępienie aktu bezprzykładnej agresji, jakim było zestrzelenie cywilnego samolotu w okolicach Doniecka we Wschodniej Ukrainie."

Po zamordowaniu przez Rosjan 300 obywateli "wolnego świata", polska opozycja nie skorzystała z prawa do zestawienia tej zbrodni z zamachem smoleńskim. Nie przeprowadzono kampanii informacyjnej w mediach zachodnich, nie poruszono tematu na forum międzynarodowym, nie zażądano powołania komisji, zwrotu wraku ani potępienia Rosji za wieloletnie matactwa.

Za te zaniechania, partia Kaczyńskiego poniesie polityczne konsekwencje.
Ponieważ sprawa Smoleńska nie jest kwestią "strategii" politycznej lecz polskich powinności i naszej racji stanu, partia, która chce uchodzić za reprezentację narodową ma obowiązek nieustannego przypominania o tej zbrodni. Szczególnie zaś wtedy, gdy uwaga opinii światowej skoncentrowana jest na Rosji i zbrodniach kremlowskiego reżimu. Jeśli - z jakikolwiek powodów opozycja tego nie czyni - popełnia więcej niż błąd i nie zasługuje na poparcie Polaków.

Nie zasługuje tym bardziej, jeśli do nieskuteczności i rażących zaniechań, dodaje zachowania bezrozumne i niegodne opozycji. Nawet "konstruktywnej".
Wyborcom PiS nigdy nie wyjaśniono, dlaczego partia Jarosława Kaczyńskiego wspierała " wysiłki rządu w sprawie Ukrainy " oraz wyciągała " rękę do tych, którzy w nowych okolicznościach są gotowi zmienić zdanie, są gotowi stanąć po stronie prawdy" ? Nie dowiedzieli się - jak to możliwe, że po siedmiu latach rządów PO-PSL, prezes PiS nadal liczył, " iż kryzys na Ukrainie wpłynie na zmianę polityki polskich władz, w tym premiera Donalda Tuska, wobec Rosji " i wyznawał w reżimowej tv - " liczyłem na zmianę i znów się zawiodłem "? W zderzeniu z realiami III RP, takich słów nie powstydziły się człowiek święty lub. pacjent szpitala dla obłąkanych. W ustach doświadczonego polityka - oznaczają totalną kompromitację.

Nie wytłumaczono wyborcom, co w partii opozycyjnej robi desantowiec z Samoobrony, deklarujący trzymanie kciuków " za wszystkich Polaków, którzy ubiegają się o stanowiska w strukturach PE. Od Anny Fotygi po kolegów z PO " i jakim cudem bryluje tam telewizyjny goguś, każąc wypatrywać "trupa Tuska płynącego Wisłą"?

Elektorat PiS pewnie chciałby zrozumieć, dlaczego politycy tej partii ostrzegają przed przejęciem przez Rosjan grupy Azoty, gdy w tym samym czasie "opozycyjny" prezydent Wilk z Elbląga, w towarzystwie konsula generalnego z Sankt Petersburga odwiedza fabrykę spółki Akron w Nowogrodzie Wielkim i "w przyjacielskiej atmosferze" umacnia kontakty z przedsiębiorstwem Wiaczesława Kantora? Należałoby też wytłumaczyć wyborcom: co sprawia, że opozycja przyklaskuje " staraniom Prezydenta Bronisława Komorowskiego dotyczącym wzmocnienia bezpieczeństwa Polski w obliczu zmian w naszym otoczeniu strategicznym ", popiera belwederskie "projekty zbrojeniowe " i uczestniczy w posiedzeniach tamtejszych gremiów? Gdyby ktoś nie rozumiał, na czym polega rażąca głupota i niestosowność tego typu zachowań - służę wyjaśnieniami.

Słowo wyjaśnienia jestem winien również tym czytelnikom, którzy zadadzą przytomne pytanie: po co pisać tekst o błędach i zaniechaniach opozycji, skoro nadal będą popełniane, a głos z tego bloga nie przedrze się przez zasłonę "naszych" mediów i odmęty partyjniackiej demagogii? Odpowiedź: bo tak trzeba, zadowoliłaby tylko stałych czytelników. Wyjaśnię więc, że jestem głęboko przekonany, iż działająca jak dotychczas partia opozycyjna nie ma szans na wygranie wyborów 2015 roku. Tej opinii (której podstawy wielokrotnie tłumaczyłem), nie podważą tony sondażowych śmieci ani zalew przaśnego hurraoptymizmu.

Gdy na początku roku zamieściłem tekst "Przed Prawem", był on formą ostrzeżenia przed wyborem złudzeń zamiast prawdy. Nawiązywał do "Długiego marszu" z października 2011 roku. Tekstu, którego nie chciano przyjąć. Każdy kolejny, z tagiem "opozycja", precyzował zagrożenia.

Napisałem też otwarcie, że nie obchodzi mnie przyszłość polityków Prawa i Sprawiedliwości ani los tej partii po przegranych wyborach. Ludzie, którzy z taką tępotą trwają w przeświadczeniu o własnej nieomylności i szermując hasłem " Służyć Polsce, słuchać Polaków ", wsłuchują w głos sondażowni i bełkot ćwierćinteligentów - nie zasługują na wyrozumiałość. Nie zastanawiam się też, co wywołuje ten stan i nie muszę wybierać między strachem, wyrachowaniem lub arogancją. Zakładam, że wyborca PiS potrafi zrozumieć, iż skutki przegranych wyborów nie dotkną panów Lipińskiego, Czarneckiego czy Hofmana, lecz tych, którzy im zaufali. Klęska wyborcza nie będzie tragedią dla prezesów "patriotycznych" mediów i udziałowców "niezależnych" telewizji, lecz dla tych, którzy dają wiarę zamieszczanym tam "analizom".

Piszę o karygodnych błędach opozycji, bo tego wymaga szacunek dla czytelników i własnej publicystyki. Oparty na przekonaniu, że zaglądają tu ludzie zdolni do samodzielnej refleksji i pamięci dłuższej niż trzeba na lekturę "bieżączki". Odbiorca, który nie potrafi zapamiętać, co polityk mówił przed miesiącem lub jaką diagnozę stawiał publicysta - nie powinien zaglądać na mój blog. Na ludziach dotkniętych tą ułomnością pasożytuje dziś aparat propagandy, oni są podporą najgłupszych hipotez i żerowiskiem medialnych szarlatanów. Niestety, również po stronie "naszych" mediów, którym niezależności kojarzy się z krytyką Tuska i wypocin TVN-u, a wolność przekazu z propagowaniem "linii redakcyjnej". Coraz częściej też, jedynym atutem "uznanych" publicystów i polityków opozycji, staje się amnezja czytelników.

Odpowiedzialność za słowa nie pozwala sięgać do prostackiej kazuistyki, używać narzędzi manipulacji lub pisać "ku pokrzepieniu". Każe stawiać najtrudniejsze diagnozy i najtwardsze pytania. Jeśli nie zostaną zrozumiane teraz, przypomnę je, gdy nadejdzie czas budowania prawdziwej opozycji.

Aleksander Ścios
Blog autora

Od redakcji RODAKpress:
Nadal Mobilizujemy PiS i ten tekst doskonale wpisuje się w tą akcję.
Dziękujemy Autorowi. Musimy stawiać trudne pytania. Nie żałować razów. Na komfort muszą zasłużyć. Wygodnie żyją już przez "25 lat wolności". Czas na zdecydowanie i bój, albo do lamusa.
Dlaczego nie idą linią wytyczaną przez Antoniego Macierewicza?

ŚCIOS ODPYTUJE KOMOROWSKIEGO

03.08.2014r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet