ZBRODNIA ZAŁOŻYCIELSKA III RP - Aleksander Ścios


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

ZBRODNIA ZAŁOŻYCIELSKA III RP - Zabójstwo Księdza Jerzego Popiełuszki

Już od dnia zabójstwa księdza Jerzego, komunistyczna propaganda uruchomiła dwie podstawowe dezinformacje: o politycznym charakterze mordu oraz o prowokacji wymierzonej w ekipę Jaruzelskiego. Nietrudno zauważyć, że kłamstwa te przetrwały do czasów współczesnych i w dużej mierze decydują o stosunku Polaków do zbrodni założycielskiej III RP.

Wskazywałem już, że w oświadczeniu episkopatu Polski z 1984 roku powtórzono tezę PRL-owskiej propagandy, jakoby ksiądz Jerzy tak naprawdę był działaczem politycznym, a jego porwanie stanowiło element walki politycznej. Do takiej opinii skłaniał się prymas Glemp i wielu innych hierarchów polskiego Kościoła.

Dopiero papieski dekret o męczeństwie księdza Jerzego, przeciął tę nić komunistycznego łgarstwa. Benedykt XVI, postanawiając o wyniesieniu na ołtarze Kapelana Solidarności, stwierdził, iż został On - ucciso in odio alla Fede - zabity z nienawiści do wiary. To niezwykle ważne sformułowanie zadawało kłam wielokrotnie podnoszonej i przez lata powielanej tezie o politycznym podłożu morderstwa.

Od czasu propagandowych seansów Urbana, postać księdza Jerzego przedstawiano jako człowieka zaangażowanego w sprawy polityczne. Koncepcja taka wynikała z założeń systemowej walki z Kościołem katolickim, prowadzonej pod sztandarem zwalczania "rozpolitykowanego" kleru. I choć komuniści starali się przekonać społeczeństwo, że nie walczą z całym Kościołem, religią czy Bogiem, działalność duchowieństwa stanowiła dla nich zagrożenie ideologiczne, na tyle ważne, że w jednym z dokumentów SB księży nazwano wprost "nosicielami obcej nam ideologii".

Gdy zabiegając o pozory legalizmu, władza komunistyczna stawiała duchownych przed sądami, starała się zawsze pokazać społeczeństwu, że nie represjonuje księży za głoszone przez nich prawdy wiary, za wierność Ewangelii czy za pomoc prześladowanym, lecz rozprawia się z rzekomymi przestępcami, winnymi szpiegostwa, nadużyć finansowych, działalności antysocjalistycznej. Wyraźnie można tu dostrzec analogię do metody stosowanej w latach 30. przez hitlerowców, którzy walkę z Kościołem prowadzili w myśl hasła "Nie męczennicy, lecz przestępcy". Tym celom służyło nagłośnienie pokazowych procesów duchownych-przestępców. Obraz księdza - rozpolitykowanego agitatora, zaangażowanego w polityczne spory i podziały, służył komunistom jako doskonały pretekst do zwalczania Kościoła, do walki z wiarą i przesłaniem Ewangelii.

Ten obraz miał się wyłonić z akt śledztwa, prowadzonego przez Prokuraturę Wojewódzką w Warszawie w roku 1983. Gdy w grudniu 1983 r. ks. Jerzy został aresztowany, bezpośrednim powodem zastosowania tej sankcji były "antysocjalistyczne" i "wybuchowe" materiały znalezione w mieszkaniu przy ul. Chłodnej. Gdy 12 lipca 1984 r. skierowano przeciwko Niemu akt oskarżenia, posłużono się artykułem 194 kodeksu karnego, który mówił o działaniu przeciwko porządkowi publicznemu.

Włączone do akt donosy tajnych współpracowników bezpieki, przedstawiały księdza jako kapłana zaangażowanego politycznie, karierowicza, żądnego politycznego przywództwa, podkreślały jego antykomunizm, mówiły o "krnąbrności" wobec władz kościelnych i państwowych, wskazywały na wypowiedzi i działania o rzekomo politycznym kontekście. Ten wizerunek, wyłaniający się z meldunków TW i KO nie był tworzony na potrzeby propagandy komunistycznej, nie stanowił projekcji życzeń esbeków. Sądzę, że tak naprawdę myśleli, tak postrzegali księdza Jerzego ludzie współpracujący z policją polityczną, w tych kategoriach widzieli rzeczywistość i dzieło Kapelana Solidarności.

"Z donosów wynika, że wielu duchownych nie było w stanie go zaakceptować, był dla nich chodzącym wyrzutem sumienia" - stwierdzał Jan Żaryn we wstępie książki "Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1982-1984", tom 1.

Według wizji powielanej przez komunistów i uznawanej przez niektórych ludzi polskiego Kościoła, ksiądz Jerzy zginął, bo: "politykował", "nie zachował ostrożności" i "był nieposłusznym mitomanem", który "konspirował dowartościowując jakiś manieryzm, który zawsze reprezentował". Tak widzieli tę śmierć esbeccy donosiciele, tak postrzegali liczni biskupi, tym również uzasadniała propaganda PRL.

Za najgroźniejszą uznano prawdę, że ksiądz został zamordowany, ponieważ na drodze swojej świętości spotkał ludzi, którzy postawę wierności Ewangelii odebrali jako osobiste zagrożenie. Wielu z nich, w tym ludzie tego samego Kościoła, któremu służył Kapłan z Żoliborza, nie potrafiło zaakceptować takiej postawy. Była ponad ich siły. Woleli widzieć w Nim zaangażowanego politycznie duchownego, niż dostrzec prawdziwą, przerastającą wielkość. Zbyt mocno obnażała ich własną ułomność, zbyt wyraziście kontrastowała z załganą, ograniczoną wizją świata.

Wszystko, zatem - byle nie męczeństwo, byle nie stwierdzenie, że zginął świadek prawdy, a polem bitwy było starcie dobra ze złem.

Druga z hipotez dezinformacyjnych miała znacznie poważniejsze konsekwencje. Dotyczyła bezpośrednich mocodawców tej zbrodni i miała ich chronić przed odpowiedzialnością karną i polityczną.

Chcąc zrozumieć, skąd wzięła się teza o prowokacji wymierzonej w Jaruzelskiego i jego rzekomo "liberalne skrzydło", trzeba cofnąć się w odległą acz niezamkniętą przeszłość PRL.

Przez kilkadziesiąt lat funkcjonowały bowiem mity o tzw. frakcjach partyjnych w łonie partii komunistycznej. W latach 50. wyodrębniano sztuczne podziały na "puławian" i "natolińczyków", dziesięć lat później, na "grupę śląską" i "partyzantów", w latach 80. słyszeliśmy zaś o rozbiciu na "skrzydło liberalno - "postępowe" i konserwatywny "partyjny beton". U podłoża tych podziałów miały leżeć "różnice ideologiczne" członków PPR i PZPR, sprzeciw wobec Moskwy, chęć "wybicia na niezależność" lub "dążenia do "przeprowadzenia reform". W rzeczywistości, chodziło zawsze o wykreowanie "nowego rozdania" (zgodnie z wolą Kremla) lub o podział łupów i likwidację jednej bandy przez drugą.

Warto natomiast pamiętać, że dzięki stosowaniu tej kłamliwej retoryki mogła wyłonić się tzw. lewicowa opozycja (zwana też rewizjonistyczną), w ramach której, członkowie PZPR,Kuroń i Modzelewski, podjęli w pewnym momencie krytykę partii za "odejście od prawdziwego socjalizmu". Z tego nurtu zbudowano później środowisko "komandosów", by po latach arcymistrzowskiej gry dezinformacyjnej przekonać Polaków, że ludzie, którzy byli zaledwie schizmatykami wiary komunistycznej, stali się nagle "demokratyczną opozycją" i wspólnie z robotnikami obalili ustrój komunistyczny.

Rozgrywanie rzekomych antynomii w interesie grupy rządzącej, nie jest niczym nowym w strategii sprawowania władzy. W ten sposób stworzono mitologię "twardogłowych" i "liberalnych" komunistów, by po zamordowaniu księdza Jerzego posłużyć się tezą o prowokacji tych pierwszych wobec "liberałów" Jaruzelskiego i Kiszczaka i otworzyć drogę do "historycznego kompromisu" z wyselekcjonowaną opozycją. [.]

Depozyt wiedzy o zabójstwie Kapłana, mógł stanowić jeden z najważniejszych powodów, dla których służby wojskowe nie poddano żadnej weryfikacji. Przez cały okres III RP były one nienaruszalną enklawą wpływów sowieckich i mogły liczyć na przychylność kolejnych rządów. W tym depozycie, musiała być również zawarta wiedza o agenturze ulokowanej w otoczeniu księdza Jerzego i jej udziału w doprowadzeniu do porwania i zabójstwa Kapelana "Solidarności".

"Nie ma takich służb, które hasło "zabić księdza" wpisują do planów rocznych" - te słowa gen. Ciastonia z procesu w roku 2002 sugerują, że znalezienie dziś jednoznacznych dowodów winy oraz precyzyjne ustalenie przebiegu zdarzeń, może okazać się niezwykle trudne lub niemożliwe.

Matactwa wokół tej sprawy nie skończyły się wraz z upadkiem PRL-u. Przez ostatnie dwie dekady, wykonawcy i zakładnicy zbrodni nadal strzegli swoich tajemnic, mając do dyspozycji ogromny arsenał środków; poczynając od fizycznej eliminacji i zastraszania niewygodnych świadków, poprzez polityczne naciski, tworzenie fałszywych tropów i medialne manipulacje.

O tym, że sprawa jest nadal pilnie monitorowana, świadczą m.in. działania prokuratury podjęte wobec Wojciecha Sumlińskiego, w związku z aferą marszałkową. W dniu 15 maja 2008 roku, podczas przeszukania dokonanego w domu dziennikarza, ABW zabrało dokumenty związane ze śledztwem w sprawie zabójstwa księdza Jerzego. Mówiąc o tym w wypowiedzi dla regionalnego Radia Podlasie, Sumliński przyznał, że " w mieszkaniu zarekwirowano trzy tysiące tajnych, poufnych i niejawnych dokumentów. Były to dokumenty dotyczące sprawy ks. Popiełuszki, którą zajmuję się od kilku lat." Zbierano również dokumenty związane z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Materiały związane ze sprawą zabójstwa, były również przedmiotem zainteresowania ABW podczas przeszukań dokonanych w mieszkaniach Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka.

W artykule "Kto stoi za śmiercią księdza?" ("Dziennik Wschodni" z 3 listopada 2006r.) Sumliński napisał: "W zaciemnianiu tej prawdy bierze udział wiele osób: ci, którzy brali udział w zamordowaniu księdza Jerzego bądź w wydarzeniach z nią związanych; ci, którzy później zacierali ślady tej jednej z najgłośniejszych zbrodni PRL; ci, którzy obawiają się, że w toku wyjaśniania tej zbrodni wyjdzie na światło dzienne prawda o ich ponurej przeszłości. Niestety - również ludzie dobrej woli, którzy - często z jak najbardziej uczciwych, ale mylnych pobudek - obawiają się, że odkrywanie prawdy o morderstwie na księdzu Jerzym może opóźnić Jego beatyfikację. Również te środowiska, które sądzą, że postawa niektórych osób na przełomie lat 80. i 90. może zmazać ich wcześniejsze winy, czyli przyzwolenie na zbrodnie dokonywane prze komunistyczny aparat bezpieczeństwa. Wreszcie - nieudolni oficerowie śledczy i prokuratorzy, z winy których w ostatnich latach śledztwo w sprawie morderstwa na ks. Jerzym ugrzęzło w martwym punkcie".

Wszystko, co wiemy na temat zabójstwa księdza Jerzego, o czym przekonują zachowania ludzi bezpieki, opozycji i Kościoła, uprawnia do sformułowania wniosku o zbrodni założycielskiej III RP. Tę śmierć od początku próbowano wykorzystać instrumentalnie, obciążyć nią opozycję, a następnie się z nią rozprawić. Ostatecznie jednak inspiratorzy zbrodni doszli do wniosku, że zabójstwo Kapłana stanie się fundamentem, na którym zbudują porozumienie z przedstawicielami wyselekcjonowanej opozycji i hierarchami Kościoła. Taki proces można obserwować już od roku 1985, a jego dynamika jest w sposób oczywisty związana z zabójstwem księdza Jerzego. Spotkania w Magdalence i okrągły stół - finalizowały jedynie to porozumienie. Zaniechanie dalszego śledztwa, dwukrotne odebranie sprawy prokuratorowi Witkowskiemu, rozliczne matactwa i próby kierowania sprawy w ślepe zaułki, tworzą kolejne przesłanki wskazujące, jak bardzo temat zabójstwa księdza Jerzego jest osadzony w realiach obecnego państwa, jak wciąż jest żywy i aktualny.

Prawda o męczeństwie Kapelana Solidarności nie jest nam potrzebna, by szukać sensacji. Nawet nie po to, by stawiać sprawców przed sądem, wznawiać procesy, oskarżać i ferować wyroki. Potrzebujemy jej dlatego, by z tej śmierci wyrosło dobro - takie, którego chciał ksiądz Jerzy dla Polski i dla Polaków.
Ludzie, którzy utrzymują nas w fałszywym przeświadczeniu o przesłaniu księdza Jerzego, podkreślają często słowa: zło dobrem zwyciężaj - i nie chcą pamiętać, że poprzedza je równie ważna dyspozycja: nie daj się zwyciężyć złu.
Nie doświadczymy owoców tego męczeństwa ani darów tej świętości, jeśli nie złamiemy zmowy milczenia i fałszu ustaleń toruńskich. Nie z pragnienia zemsty i dochodzenia ludzkiej sprawiedliwości, ale po to, by nie dać się zwyciężyć złu, które zatruwa dziś życie naszej Ojczyzny.
III RP, która zaczęła się nad grobem księdza Jerzego, nadal strzeże zbrodniczej tajemnicy. Ludziom uczestniczącym w ukrywaniu prawdy, na zawsze powinny brzmieć w uszach słowa księdza Jerzego, wypowiedziane do oprawców - Panowie, dlaczego mnie tak traktujecie.

**
W październiku 2014 roku upłynie 30 lat od męczeńskiej śmierci błogosławionego księdza Jerzego. Prezentowany tekst zawiera fragmenty z książki "ZBRODNIA ZAŁOŻYCIELSKA III RP - Zabójstwo Księdza Jerzego Popiełuszki". Zostanie ona wydana tuż przed rocznicą tej zbrodni, jako moje osobiste świadectwo złożone księdzu Jerzemu .

Aleksander Ścios
Blog autora

W komentarzach przemek łośko napisał:
Ludziom trudno jest się wznieść ponad ugruntowane, stereotypowe przekonania. Mają je za własne.

Dlatego tak trudno im zobaczyć w postaci księdza Jerzego przede wszystkim Człowieka. Takiego przez największe C. Takiego, który wybrał drogę Dobra, mimo, iż to najtrudniejsza z dróg.

Do tego, co napisał Autor chciałbym jeszcze dodać dwie sprawy: po pierwsze, reżim były i ten przepoczwarzony dokonał udanej - w sensie statystyki społecznej - próby strącenia księdza Jerzego w pospolitość ("politykował", "takie były czasy", "na pewno jakiś grzeszek miał, wiadomo, ksiądz, oni wszyscy tacy"), codziennymi zabiegami medialnymi, prawie zawsze przedstawiającymi księży katolickich z skrajnie negatywnym świetle (luksusy, pedofilia, inne ekscesy obyczajowe, etc). Po wtóre zarówno niewyznający religii jak i osoby religijne powinny mierzyć się z faktami. A fakty są takie, że wiara wyprzedza każde ludzkie działanie. Nie można powiedzieć, nawet pomyśleć "jeden" bez aktu wiary. Bo czy ktokolwiek widział dwie identyczne rzeczy, zdarzenia? Nie, one są tylko do siebie bardzo podobne, nawet dwie krople wody jednak się różnią pomiędzy sobą. Więc zdobycie się na powiedzenie, zauważenie "jedności" to gigantyczna metafora, wymagająca aktu wiary.

Od początku widziałem w księdzu Jerzym przede wszystkim Człowieka. Wielkiego człowieka. Nie miał i nie ma znaczenia dzielący nas światopogląd religijny. W gruncie rzeczy nie jest istotne w jaki sposób czcimy w Człowieku boską cząstkę, o ile podążamy drogą Dobra. A jaka ona jest, nie ma co opisywać, bo przecież to się czuje, to płynie z wewnątrz, to nie jest zewnętrzne.

To była najlepsza z możliwych do znalezienia ofiar. Reżim nie mógł mieć lepszej: oto ktoś niezłomny, elitarny, nieomal święty, zarazem słaby, wyizolowany, łatwy do zniszczenia. Można było pokazać, iż każdego można zniszczyć i złamać, że władza nie boi się zniszczenia nieomal absolutnego Dobra, że gotowa jest to robić nie tylko rutynowo, ale byle jak, byle gdzie, bez zachowania estetycznej rangi. To był znak dla społeczeństwa, że władza jest potężna, cyniczna, że nie musi liczyć się z Dobrem, że istnieje poza nim. A zatem także poza złem. Że Świat, że ludzie, wszyscy, którzy się na to godzą, to Byle Jak. I ludzie się na to zgodzili. I wtedy właśnie, po raz pierwszy, zaczęła się przebudowa stosunku społeczeństwa do Dobra i Zła.

Po drugie reżim dał społeczeństwu produkt, który dotąd otrzymywali w Kościele: żal za grzechy. Tak, ludzie żałowali, że są grzeszni, że nie zaprotestowali przeciwko tej śmierci. Tłumaczyli sobie, że byli bezradni. I wtedy pojawiła się możliwość odkupienia - znów zaserwowana przez reżim. Możliwość zbudowania "wolnej Polski", jako akt skruchy wobec wszystkich zamordowanych, których uosobił ksiądz Jerzy. I jeszcze bardziej szyderczo, esbectwo "dało" skruszonym mozliwość "pojednania". Z esbectwem. Jakież to chrześcijańskie.

Ta psychologiczna manipulacja miała też praktyczne, polityczne dyskonto. Pełne hipokryzji i cyniczne. Do kontredansu zgłosiło się wielu "skruszonych", którzy "przypadkowo" mieli szansę zostać "elitą" w nowym rozdaniu. Wielu z nich miało już swoich "aniołów stróżów". Obrzydliwość tego ochotniczego zaciągu mogę porównać tylko do "spontanicznego" napisania wiersza przez Szymborską w dzień po ataku na WTC. Zupełnie przypadkiem, zapewne, podwoiło to nakład wybiórczej gadzinówki.

Bardzo żałuję, że 'nasze media" koncentrują się na ukazywaniu polityczności i religijności księdza Jerzego, nie na jego człowieczeństwie, na tym, jak wielkim był kapłanem tego, co ludzkie. Kapłanem Dobrej drogi bez kalkulacji. Umrzeć za Dobro. Mało kto to potrafi.

Aleksander Ścios odpowiedział :
Na obrazku prymicyjnym księdza Jerzego widniały słowa: "Posyła mnie Bóg, abym głosił Ewangelię i leczył rany zbolałych serc."
Są to słowa, które najpełniej oddają kapłańską misję księdza Jerzego - człowieka posłanego przez Boga, do służby drugiemu człowiekowi.
Jestem Panu szczerze wdzięczny za ten wyśmienity komentarz, bo niezwykle trafnie uchwycił Pan istotę świętości księdza Jerzego. Jego człowieczeństwo wyrastało z Krzyża i czerpało siłę z człowieczeństwa Chrystusa. Był wielkim człowiekiem, bo wzorował się na Bogu-Człowieku, który wyleczył nas z największych ran zadanych przez grzech.
Jest wiele przykładów takiej postawy księdza Jerzego, ale ja wspomnę tylko o dwóch.
W roku 1984, po spotkaniu z prymasem Glempem, który oskarżył księdza Jerzego o "politykierstwo" i "karierowiczostwo", błogosławiony Jerzy napisał w swoich notatkach tę, jakże ludzką skargę: "Zarzuty mi postawione zwaliły mnie z nóg. SB na przesłuchaniach szanowała mnie bardziej". Lecz zakończył dopiskiem, na który tylko niewielu byłoby stać: "Nie jest to oskarżenie. Jest to ból, który uważam za łaskę Boga prowadzącą do lepszego oczyszczenia się".
O innym wydarzeniu wspomina pani Anna Szaniawska.W pierwszą Wigilię stanu wojennego przyszli do niej ludzie z parafii św. Stanisława Kostki, z informacją, że nigdzie nie mogą znaleźć księdza Jerzego. Okazało się, że ksiądz jeździł w tym czasie po Warszawie,by dzielić się opłatkami z żołnierzami patrolującymi ulicę.Jak podaje Szaniawska, wielu z nich klękało na śniegu, spowiadali się, płakali i dziękowali księdzu, że ich nie potępia, tylko przychodzi z dobrym słowem.

Dlatego prawdą jest to, co Pan napisał: "To była najlepsza z możliwych do znalezienia ofiar."
W osobie księdza Jerzego znajdujemy te dwa elementarne czynniki, decydujące wówczas o kształcie polskiej rzeczywistości. Jego kapłaństwo i patriotyzm, siła wiary i wierność ideałom "Solidarności" - czyniły z Kapłana postać symboliczną, a przez to najgroźniejszą dla komunistów.
Ale był również głębszy wymiar tego uderzenia: miało godzić w to, co w nas najcenniejsze- podobieństwo do Boga-Człowieka.
Napisałem kiedyś, że ksiądz Jerzy nie mógł dożyć czasów III RP. To państwo, powstałe na kłamstwie o Jego śmierci i będące zaprzeczeniem ideałów Solidarności, zabiłoby Go ponownie. Dlatego wrócił - jako święty.
Jest w tej świętości logika nie naszej, ziemskiej miary, o której Juliusz Słowacki napisał - "Panie! Bo złych inaczej pokonać nie można, Tylko w śmierci godzinie miłością anioła".

ŚCIOS ODPYTUJE KOMOROWSKIEGO

10.09.2014r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet