PRZECIWKO MITOLOGOM DEMOKRACJI - Aleksander Ścios


W 30 rocznicę śmierci


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

NIEDYSKRETNY UROK REŻIMU PREZYDENCKIEGO

Jedno z największych nieszczęść tzw. środowiska patriotycznego polega na rozpaczliwym kreowaniu autorytetów , których wypowiedzi i płynące z nich konkluzje miałyby prowadzić do umocnienia wiary w mechanizmy demokracji , a w konsekwencji do "pokrzepienia ducha " i " wzbudzenia nadziei ".
To wartości same w sobie dobre i potrzebne. Prowadzą do mobilizacji społecznej, budują pozytywne myślenie, dają poczucie bezpieczeństwa. Są niezbędne na czas walki i historycznych doświadczeń.
Dla tych jednak, którzy stoją w obliczu zagłady i ze wszystkich sił nie chcą dostrzec grozy własnego położenia - stają się zabójcze i prowadzą w przepaść całkowitego zniewolenia.
Dążność do poszukiwania podobnych impulsów, dotyczy bowiem społeczności słabej i zdezorientowanej, która nie doczekała się autentycznej elity i próbuje znaleźć jej namiastkę w ludziach mówiących to, co większość chciałaby usłyszeć. W realiach III RP - w ten sposób koi się lęki i uspokaja sumienia. Znosi wymóg własnej aktywności i usprawiedliwia łaskę niewiedzy. Tworzy złudne poczucie spokoju lub oddala myśl o rzeczywistych zagrożeniach.
Wielu z nas ulepiło sobie medialnych "cielców" i na granitowych piedestałach postawiło rozmaitych polityków, publicystów, ludzi nauki i pióra. Z ich wypowiedziami utożsamiamy własne przekonania, na ich ocenach budujemy obraz polskiej rzeczywistości. Oni są politycznym drogowskazem lub punktem odniesienia w kwestiach historycznych, stanowią moralny wzorzec i powszechnie akceptowane źródło mądrości.

Nie byłoby w tym nic złego, gdyby owa mądrość nie została sprowadzona do jakiejś pokracznej "narracji sienkiewiczowskiej" i zastąpiona kuracją uśmierzającą, w której przekaz pozytywny pełni rolę uspokajającego medykamentu.
Pytanie - jak to możliwe, że tylko opowieści o rychłym zwycięstwie, wsparte na rachubach demokracji i wynikach tzw. sondaży, mogą dziś liczyć na akceptację i poklask większości - nie zostanie nigdy zadane. Również dlatego, że tam gdzie odmienna narracja odkrywa niewygodne prawdy lub wymaga rewizji postaw - jest ona odrzucana i powszechnie przemilczana.
Niezrównany logik, ojciec Józef Bocheński w "Lewica, religia, sowietologia" napisał: " Zwalczając komunizm trzeba najpierw pobudzić ludzi do myślenia, aby widzieli rzeczywistość, a tym samym wyzwolić ich spod władzy emocji. Jest to jednak często zadanie trudne, zwłaszcza w wypadku ludzi prymitywnych, powodujących się uczuciem i nie wprawionych w myśleniu krytycznym ".
Bocheński pisał o tych, którzy brali komunizm " nie za to, czym jest, ale za coś zgodnego z ich własnymi poglądami ", a ta przypadłość dotyczyła niemal wszystkich intelektualistów, którzy zetknęli się z owym tworem i jego mutacjami.
O ile więc trudniejsze musi być pobudzanie ludzi do myślenia, gdy mamy do czynienia z rzeczywistością, w której większość Polaków wyznaje wiarę, że komunizm umarł bezpotomnie, a III RP jest wolnym państwem prawa i demokracji.

Pytając - "jak jest możliwe, że ludzie wykształceni i myślący stali są zwolennikami ruchu opartego na tak prymitywnym uproszczeniu ? - Bocheński odpowiadał - " jest tak albo dlatego, że nieświadomi są, czym naprawdę jest komunizm, albo też dlatego, że powodują nimi emocje wykluczające wszelki rozsądek" .
Wprawdzie wielu arbitrów środowiska patriotycznego dostrzega wyjątkowy prymitywizm "elit" III RP oraz patologiczne uproszczenie, jakim podawane są wszelkie obszary życia publicznego, wprawdzie mówią oni o "powrocie do PRL-u" i dywagują nad "pensum postkomunizmu", w żaden sposób refleksja ta nie prowadzi do konkluzji, w której dostrzega się nierozerwalną więź łączącą komunizm z dzisiejszym państwem.
Ten poznawczy dysonans rozwiązano w sposób prosty, acz niewybredny, wymyślając na potrzeby obecnej państwowości termin "postkomunizm" - jako definicję przejściowego okresu, który nastąpił po upadku komunizmu i nie ma bezpośredniego związku z niechlubnej pamięci tworem Marksa i Stalina. Mówiąc o rzeczywistości postkomunistycznej , zakłada się bowiem, że komunizm w istocie umarł, a obecnie doświadczamy jego niektórych, zmodyfikowanych oznak. Wywodzą się one z komunizmu, mogą mieć związek z jego "ideologią" lub tradycją, są jednak tylko rodzajem aberracji, rysy, powstałej na zdrowym fundamencie państwowości.
Jarosław Marek Rymkiewicz doskonale dostrzegał ten problem, gdy pisał - " Kiedy mówimy: postkomuna, postkolonializm, państwo postnarodowe czy posteuropejskie, a społeczeństwo posthistoryczne - w tym miejscu wychodzi też na jaw nasza rozpaczliwa bezradność językowa (a zatem i duchowa) wobec tego, co stało się w ostatnich trzech dziesięcioleciach i co teraz dzieje się w Polsce. Nie potrafimy nazwać obecnej Polski, ustalić, co to jest za twór, opowiedzieć, jaka jest nasza tutejsza sytuacja ."

Nie potrafimy zaś, bo mitologia demokracji i powiązana z nią pokrzepiająca narracja, wykluczają myśl o siostrzanej więzi PRL i III RP i każą nam pokładać wiarę w mirażach i niedorzecznościach. Podobnie jak komunizm był kompletną niedorzecznością - nawet w swojej strukturze formalnej, tak jego hybryda, zwana III RP, jest niedorzecznością w obszarze zjawisk politycznych, etycznych bądź prawnych. Nie da się ich zdefiniować przy pomocy racjonalnej metodologii, bo przedstawiciele tego państwa traktują demokrację, moralność i prawo w identyczny sposób, jak złodziej używa wytrychu do otwarcia zamkniętych drzwi, zaś morderca korzysta z noża do zadźgania ofiary. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie jednak twierdził, że sięgając po wytrych złodziej staje się ślusarzem, a posługujący się nożem bandyta wykonuje zawód kucharza.
Tym większa wina owych mitologów , którzy zgraję cwaniaków ubrali w szaty demokratów, a agresywnych, twardogłowych typów obdarzają przymiotami rozumu.
To, co środowiskom patriotycznym proponują ludzie korzystający dziś z miana autorytetów , sprowadza się w istocie do uwierzytelnienia owych niedorzeczności miarą własnych wyobrażeń: na temat demokracji, moralności i prawa, a w konsekwencji musi prowadzić do fałszowania i manipulowania rzeczywistością.
W efekcie, mamy do czynienia z fuzją postawy, której nawet Józef Bocheński nie mógł przewidzieć: nieświadomością, czym naprawdę jest komunizm i emocjami wykluczającymi zdrowy rozsądek.
Ponieważ "zarządzanie" emocjami należy do najbardziej skutecznych technik komunistycznej indoktrynacji, ta grupa mitologów demokracji, nigdy nie będzie postrzegana jako przeciwnicy reżimu, za to zawsze może liczyć na upowszechnianie swoich myśli.

Wielokrotnie podkreślałem, że moje teksty nie są i nie będą pisane " ku pokrzepieniu" i kto poszukuje takiej narracji, nie powinien zaglądać w to miejsce. Odpowiedzialność za słowa nie pozwala mi sięgać do prostackiej kazuistyki ani opisywać spraw polskich według jedynie słusznych dogmatów.
Kto chce budować gmach nadziei na wywodach mitologów demokracji lub prognozować z fusów i słów polityków opozycji - jego sprawa i nie do mnie należy prostowanie ścieżek wiodących na manowce. Kto jednak chciałby odmówić moim poglądom cech racjonalności lub sprowadzić je do epitetu "mieszania ludziom w głowach" - niech ma odwagę zmierzyć się z logiką prezentowanych tu ocen i stawić w szranki rzeczowej dyskusji.
To bowiem, co proponują dziś autorytety środowiska opozycyjnego, nie może być dłużej okrywane płaszczem patriotycznych haseł, chronione tytułem naukowym lub pustym przymiotnikiem "nasze". Każdy dzień przedstawiania realiów III RP poprzez projekcję niedorzecznych bredni na temat demokracji, jest nie tylko stracony, ale przybliża nas do nieuchronnej klęski.
Być może są tacy, w których moje pisanie " zabija nadzieję" . Jeśli ma być to nadzieja oparta na regułach owej mitologii i wyobrażeniach o rzeczywistości - niech zginie. Nie jest nic warta i nie przybliży nas do wolnej Polski. Wystarczy, że pozostaną ludzie, którzy nadziei nie muszą szukać w słowach polityków i mętnych wywodach autorytetów .
Wystarczy, że będą tacy, których nie przeraża diagnoza, lecz złe lekarstwo, nie przygniata ich prawda, lecz jej brak.

Aleksander Ścios
Blog autora

ŚCIOS ODPYTUJE KOMOROWSKIEGO

05.10.2014r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet