TAKTYKA KOMPROMISU - PRAKTYKA ZDRADY - Aleksander Ścios


W 30 rocznicę śmierci


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

Smoleńsk zbudował ich przestrzeń, w taki sam sposób,
jak mord katyński uczynił miejsce dla komunistycznych "elit"
TAKTYKA KOMPROMISU - PRAKTYKA ZDRADY

Kto w obliczu agresji i kampanii nienawiści ze strony sukcesorów komunizmu mówi dziś o porozumieniu i dialogu, jest skończonym durniem lub zdrajcą sprawy polskiej.
Nie ma też groźniejszych nawoływań, od postulatu fałszywej zgody narodowej - osiągniętej za cenę naszych dążeń i prawdy o realiach III RP.

"Każdy kompromis prędzej czy później musiał się zakończyć agenturą. Po prostu dlatego, że międzynarodowy komunizm nie jest zainteresowany w kompromisie istotnym, dwustronnym. Nie zna kompromisu, bo gdyby go znał - nie byłby komunizmem... Zna tylko taktykę kompromisu" - pisał Józef Mackiewicz w "Zwycięstwie Prowokacji".
Ponieważ w komunizmie " słowa mają znaczenie odwrotne albo nie mają żadnego ", nikt lepiej od komunistów i ich spadkobierców nie opanował sztuki terroryzmu semantycznego, czyniąc z "taktyki kompromisu" skuteczną i porażającą broń.
"Powstrzymajmy wspólnym wysiłkiem widmo wojny domowej. Nie wznośmy barykad tam, gdzie jest potrzebny most. [.] Istnieje nadrzędny cel, jednoczący wszystkich myślących, odpowiedzialnych Polaków: miłość ojczyzny, konieczność umocnienia z takim trudem wywalczonej niepodległości, szacunek dla własnego państwa. To najmocniejszy fundament prawdziwego porozumienia." - głosił W.Jaruzelski w przemówieniu radiowo-telewizyjnym z 13 grudnia 1981 roku, anonsującym krwawą rozprawę z Polakami.
"Tak, nie ma nic bardziej haniebnego niż wywoływanie takiej zimnej wojny domowej, z marzeniem o gorącej wojnie domowej" [.] "Na tym polega dzisiaj ten największy polski dylemat, jak uniknąć tego, aby takie użyteczne, takie trywialne interesy polityczne nie zakłócały nam możliwości budowy wspólnoty narodowej " - perorował w Sejmie Donald Tusk 13 kwietnia 2012 roku. W tym samym czasie rząd budowniczego "wspólnoty narodowej " wysyłał hordy policyjne na Krakowskie Przedmieście, paktował z kremlowskim bandytą i szkalował pamięć Polaków zamordowanych w Smoleńsku.
Fałsz "porozumienia" i "zgody narodowej" jest naturalną bronią Obcych, podstępnym orężem okupantów i wrogów polskości. Ta załgana retoryka ujawniała intencję oszukania Polaków, ale też zamysł przymusowej integracji polskości i komunizmu. Stosując ów zabieg, Obcy chcieli wedrzeć się w strukturę polskiego społeczeństwa i zmusić je do stworzenia sztucznej wspólnoty . Wiedzieli, że ukazanie różnic dzielących My od Oni i wytyczenie ostrej granicy podziału, byłoby dla nich zabójcze. Dlatego obsesyjnym dążeniem komunistów było tworzenie rozmaitych " frontów jedności narodu", "rad narodowych " itp. fikcyjnych " wspólnot", w których czynnikiem integrującym miały stać się hasła niesione na czerwonych sztandarach. Bliźniacza obsesja, wsparta kazuistyczną retoryką towarzyszyła też grupie rządzącej III RP. Ujawniała lęk przed dychotomią My-Oni i przed wytyczeniem kanciastych podziałów , w których pojęcia "swój" i "obcy" nabierają elementarnego znaczenia i decydują o dokonywanych wyborach.
To nie przypadek, że w czasie historycznej inscenizacji z roku 1989, komuniści wycierali gęby wszystkimi odmianami "zgody" i "pojednania narodowego".
Przedwyborcze plakaty PZPR z tamtego okresu niosły treści oparte o "taktykę kompromisu" - "Nie rozmowa, nie umowa, tylko zgoda narodowa", "Głosuj na program zgody narodowej", "Koalicja zbuduje, niezgoda zrujnuje". Ten zaś, który po łokcie unurzał się w polskiej krwi, przybrał wówczas pozę " ojca narodu" i na spotkaniu egzekutywy komitetu warszawskiego PZPR w dniu 11 marca 1989 r. perorował - "Szliśmy długo i mozolnie do obecnej fazy porozumienia, a właściwie dialogu narodowego. [.] Chodzi jednakże o to, aby to, co daje szansę zbliżenia, było nadrzędne, większe, wyższe nad podziały.
"
Ponad dwie dekady kłamstw i nachalnej propagandy sprawiły, że niewielu Polaków dostrzega dziś prawdziwy kontekst wydarzeń z lat 80/90., a jeszcze mniej ma świadomość, że tzw . okrągły stół nie tylko uratował komunistów od odpowiedzialności za zbrodnie przeciwko narodowi, ale doprowadził do legalizacji PRL-u i zafałszowania naszej rzeczywistości na niewyobrażalną skalę. Dopiero III RP urzeczywistnia bermanowski postulat "nowej świadomości" i jest obrazem tragicznej w skutkach asymilacji komunizmu i polskości. Budowanie tego tworu powierzono już wrogom ulokowanym wewnątrz społeczeństwa, ukrytym za parawanem rzekomo wolnych mediów , szermujących hasłami prawa i demokracji , okrytych społecznym zaufaniem i przywłaszczonym mianem autorytetów . Prymitywna falsyfikacja języka, tworzenie symulowanych podziałów, rewizja polskiej historii, walka z pamięcią, niszczenie kultury i szkolnictwa, propagowanie zachowań antyspołecznych i amoralnych - wyznaczały drugi i znacznie groźniejszy proces dezintegracji. Dramat polegał na tym, że ten wróg działał za aprobatą ogromnej części społeczeństwa, był uznawany za "swojego", akceptowany i obdarzony demokratycznym glejtem.
Przez osiem lat doświadczaliśmy rządów regresywnej, promoskiewskiej formacji, stworzonej m.in. przez esbeków Departamentu I SB MSW według wzorca "taktyki kompromisu". Struktura ta powstała na fundamencie lęku i nienawiści - podniesionych do rangi "programu politycznego", a nie mając nic do zaoferowania Polakom, odwoływała się do kompleksów, instynktów i prymitywnych potrzeb. Wkrótce pod szyldem tej partii zgromadziło się dość wszelkiego rodzaju renegatów, frustratów i " skrzywdzonej" rządami PiS agentury, by uczynić z niej skansen twardogłowych typów, złączonych wspólnotą nienawiści i żądzą odwetu. Propagandowy mit "partii miłości", pod którym ukrywano nienawistną retorykę, doskonale wskazywał, z kim i z czym mieliśmy do czynienia. Przed wieloma laty definicję tego stanu przedstawił Mirosław Dzielski, pisząc, że " nienawiść przebrana w szaty miłości i wierząca na dodatek szczerze, że jest miłością - oto czym jest socjalizm ." Dlatego ta grupa i związani z nią ludzie nigdy nie odrzucą agresji i nie zrezygnują z języka nienawiści. To ich jedyna i podstawowa broń, maskowana zawsze komunistyczną " taktyką kompromisu ". Odrzucenie tego narzędzia prowadziłoby do unicestwienia i faktycznej samolikwidacji.
Wydawało się, że doświadczenia ostatnich lat, a w szczególności ogrom tragedii smoleńskiej i ujawnione w następnych latach zachowania tej grupy, doprowadzą do otrzeźwienia Polaków. Świat, który wyłonił się po zamachu smoleńskim, był " miejscem głupców niedostrzegających własnej marności i śmieszności " (jak Leopold Tyrmand definiował "cywilizację komunizmu"). Był też żerowiskiem najgorszych kanalii i plugawych kreatur, które przetrawiały swoje nieszczęsne "5 minut". Zbudował ich przestrzeń, w taki sam sposób, jak mord katyński uczynił miejsce dla komunistycznych "elit".
Czas ten odkrył przed nam niewyobrażalne pokłady wrogości i nienawiści, tkwiące w ludziach mieniących się "elitą" dzisiejszego państwa. Obnażył bezmiar obojętności na zło, tryumf fałszu i hipokryzji, ukazał upiorną pustkę i niewolniczą mentalność. Ujawnił też najgłębsze podziały, biegnące nie wzdłuż rzekomych różnic politycznych , lecz w głąb ludzkich sumień i systemów wartości, dotykające samych podstaw człowieczeństwa i narodowej tożsamości. Doświadczenia płynące z takich wydarzeń, mają moc wyzwalającą - decydują o ocaleniu narodu lub przyspieszają jego upadek. Jednym boleśnie otwierają oczy, innym zatrzaskują drzwi do prawdy.
To wówczas okazało się, że terytorium Polski zaludnia ogromna rzesza apatrydów - bękartów bez ojczyzny i poczucia wspólnoty narodowej, całkowicie obca naszej kulturze i tradycji. Zobaczyliśmy ludzi powtarzający rosyjskie łgarstwa, usłyszeliśmy szyderstwa ze śmierci Polaków, ujrzeliśmy watahę oddającą mocz na znicze i "stróżów prawa" kradnących krzyże i kwiaty złożone ofiarom. Ci sami ludzie czcili pamięć sowieckich najeźdźców, honorowali bandytów i kolaborantów, słali dziękczynne adresy do kremlowskich ludobójców. Nawoływali do " pojednania", "łączyli w żałobie " i załganym frazesem - " bądźmy wszyscy razem " próbowali zatrzeć nieprzekraczalne granice. Kto nie wyparł z pamięci tamtych chwil, musiał wówczas zrozumieć, że zamach smoleński nie rozbił nas na " dwie Polski " i nie przeciął linią politycznych podziałów. Obnażył tylko to, co ukrywano przez dziesięciolecia i odsłonił prawdę, której bano się wykrzyczeć.

Pytam więc tych, którzy doszli do władzy i mienią się dziś "patriotyczną reprezentacją" narodu - dlaczego oszukujecie moich rodaków? Dlaczego Obcych każecie nazywać opozycją, a komunistyczną hybrydę państwem prawa i demokracji ? Dlaczego własną słabość i koniunkturalizm okrywacie komunistycznym sloganem "spokój - dialog - kompromis" i próbujecie zamazać rzeczywistość regułami narzuconymi przez przeciwnika? To nie przypadek, że takim samym hasłem szermują dziś spadkobiercy PZPR. "Bo tam gdzie pojawia się SLD, pojawia się również spokój, dialog, kompromis" - zapewniał W. Czarzasty podczas wyborów samorządowych 2014 r.
Pytam też tych, którzy powierzyli rządy politykom PiS i okazali im zaufanie:
Mamy nazwać rodakami ludzi, którzy na kłamstwie i nienawiści oparli swój reżim, drwili z praw ludzkich i boskich i chcieli nas " jednać " z wrogami polskości?
Mamy obdarzyć tym mianem pospolitych zamordystów, siewców antypolskich zachowań i ordynarnych fałszerzy pamięci?
Mamy zapomnieć o zdradzie hierarchów i hańbie "pojednania" z kremlowskim satrapą?
Mamy przyklasnąć kłamstwom o " zasypywaniu podziałów ", których nie stworzyli Polacy i uczestniczyć w " odbudowie wspólnoty " z tymi, którzy żałobę po śmierci bliskich nazywali nekrofilią i szydzili z ludzi modlących się przed krzyżem?
I pytam siebie.
Jak mogę zaufać partyjnym "mężom stanu", którzy od lat popełniają kardynalne błędy i w roku 2007 oddali władzę za miraże parlamentaryzmu i demokracji III RP ?
Kto zagwarantuje, że za cenę tego samego mitu nie wystawią nas ponownie na hańbę i upokorzenia?
Mam polegać na politykach, którzy w 2010 roku świadomie wygasili potencjał narodowej mobilizacji i skierowali go na polityczne manowce?
Jak długo mam wierzyć partyjnym "strategom", którzy otrzymawszy od nas pełnię władzy i przywilej zaufania społecznego, dobrowolnie weszli w złowrogą pułapkę demokracji i poddali swoje działania osądowi unijnych lewaków? Ci ludzie zapomnieli już od kogo dostali wyjątkowy mandat i przed kim zdadzą rachunek?
Mam patrzeć przychylnie, gdy pozwalają Onym montować kolejną kampanię nienawiści i oczerniać mój kraj przed międzynarodową hałastrą?
Mam wierzyć, że szczytem naszych aspiracji są personalne roszady w spółkach skarbu państwa, kosmetyczne liftingi w mediach i służbach specjalnych, zaś lokowanie miernot w miejsce łajdaków to główna gwarancja "dobrych zmian"?
Mam uznać, że po ośmiu latach tragicznych rządów PO-PSL, po setkach aktów zdrady i zuchwałego bezprawia, najpilniejszą potrzebą jest " program 500 plus " i " szukanie kompromisu " z nienawistną watahą?
Kto boi się powiedzieć Polakom, że część populacji zamieszkującej nad Wisłą nie należy do narodowej wspólnoty i jest bękartem nieprawego związku komunizmu z polskością, nie powinien stroić się w patriotyczne szaty ani pozorować budowy wolnego państwa.
Komu milsze umizgi do euro-łajdaków i załgana mitologia demokracji , niech nie mami nas obroną polskości i polskiej racji stanu .
Nie da się zbudować Niepodległej na kompromisie Obcych z Polakami. Kto próbuje takiego szalbierstwa, drwi z naszych marzeń i narodowych aspiracji.
Po to, by nie dokonało się wielkie zamazanie i nie pogrzebało żywych razem z upiorami, trzeba podziału na My i Oni. Trzeba wytyczenia granicy, która położy kres rozmywaniu odpowiedzialności i relatywizowaniu postaw. Trzeba przywódców i siły politycznej, która nie cofnie się przed wrzaskiem Obcych i nie ulegnie szantażom zachodnich łajdaków. Trzeba też woli autentycznej dekomunizacji i zamysłu osądzenia zbrodniarzy i zdrajców.
Na niekonsekwencji i pomieszaniu pojęć - tak charakterystycznych dla środowiska Prawa i Sprawiedliwości, nie da się zbudować nic trwałego. Dlatego w tym środowisku nie ma dziś miejsca na ozdrowieńczą dychotomię My-Oni ani przyzwolenia na obalenie truchła III RP. Jest za to miejsce na wspieranie kandydatur komunistycznych aparatczyków, uległość wobec medialnych terrorystów i uprawianie mazgajowatej pseudo polityki.
Tym zaś, którzy zastanawiają się, jak w " demokratycznej " III RP można dzielić Polaków na "swoich" i "obcych" i odmawiać polskości sukcesorom komunizmu, odpowiadam - nie można, jeśli wyznaje się antypolską " taktykę kompromisu " i sankcjonuje sowiecką rzeczywistość PRL. Nie można, jeśli kultywuje się zabobon o "śmierci komunizmu ", odrzuca wiedzę o genezie III RP i fundamentach tego państwa. Nie można, jeśli ponad logikę i doświadczenie dziejowe przedkłada się partyjną dogmatykę i własne interesy.

Józef Mackiewicz, pisarz wyklęty przez komunistów i magdalenkowe "elity", w swoim ostatnim wywiadzie (wyemitowanym w Redakcji Polskiej Deutschlandfunk 1 lutego 1985 roku) wypowiedział słowa, które już wówczas wywołały wściekłość emigracyjnych cenzorów i zostały usunięte z treści audycji. Dedykuję je ludziom, którzy tkwiąc w oparach dzisiejszych łgarstw i absurdów nie zatracili jeszcze zdrowego rozsądku:
"Dość tego bratania się z komunistami, tej zabawy we wzajemne porozumienie i partykularne solidarności narodowe w imię interesu "państwowego"! Okrzyk, który zerwie się jak wicher, przeskoczy granice, obejmie wszystkich - nie dla "pojednania narodowego", "pojednania społecznego", ale dla wyrzucenia ze społeczeństwa zarazy komunistycznej. Okrzyk, który przywróci rozsądek uciemiężonym i wolnym jeszcze ludziom na świecie. Miejmy nadzieję, że tak stać się może".

Aleksander Ścios
Blog autora

Z komentarzy na blogu Autora:

Bemol 14 marca 2016 19:05

Piękny tekst. Ale cóż robić, jeśli apatrydów jest 80-85 procent?

Bemol,

Dziękuję. Jestem przekonany, że proporcje są odwrotne. Onych jest, co najwyżej 10-15 procent.

***

Alicja Kluz 14 marca 2016 19:54

Kimkolwiek Pan jest, Panie Aleksandrze, jedno jest pewne, jest Pan Wielkim Człowiekiem i ponad wszystko Wielkim Polakiem. Bez kategorycznego podziału na My i Oni nigdy nie pójdziemy dalej. Doskonały tekst, dziękuję.

Alicja Kluz,

Pani słowa są dla mnie wielką nagrodą.
Serdecznie za nie dziękuję.

***

Jeremiasz Późny 14 marca 2016 20:18

Szanowny Autorze,

stawia Pan, jak zwykle, pytania proste i zasadnicze:

"- dlaczego oszukujecie moich rodaków? Dlaczego Obcych każecie nazywać opozycją, a komunistyczną hybrydę państwem prawa i demokracji? Dlaczego własną słabość i koniunkturalizm okrywacie komunistycznym sloganem "spokój -dialog - kompromis" i próbujecie zamazać rzeczywistość regułami narzuconymi przez przeciwnika?".

Odpowiedź na nie jest równie prosta i zasadnicza:
- dlatego, że dla ugrupowania i środowiska, które obecnie sprawuje w Polsce władzę polityczną (ustawodawczą i wykonawczą), nie są to żadni "Obcy". To są "swoi", od których wspomniane ugrupowanie odróżnia się jedynie w sposób kosmetyczny i retoryczny, a nie w sposób zasadniczy.

Przesłanek, że tak właśnie jest w istocie, nie brakuje. Wymienię kilka:

1) Traktat Lizboński. W powszechnej świadomości podpisał go śp. Lech Kaczyński, jednak w rzeczywistości uczynili to ustanowieni przezeń pełnomocnicy: Sikorski i Tusk. Działo się to w czasie, kiedy media zajmowały się rzekomą "walką o krzesło" między premierem a prezydentem.

2) Nieobecność tematu zamachu smoleńskiego w kampaniach wyborczych PiS, zarówno przegranych jak wygranych. Wygrana była jedna ale w każdej przestrzegano głuchej ciszy o Smoleńsku, z żelazną konsekwencją. Dopiero niemal 100 dni po przejęciu władzy w państwie coś zaczyna się dziać, z wolna i ospale, a przypuszczamy, że gdyby nie min. Macierewicz nadal nie działoby się nic.

3) Brak realnych (a nawet medialnych) zarzutów wobec osób, które zajmowały najwyższe stanowiska państwowe i odpowiadają za rabunkową "prywatyzację", Mierosławiec, Smoleńsk, "wygaszanie" Polski i inne działania bądź zaniechania, które na kilometr trącą zdradą stanu. Czy ktokolwiek słyszał o planach rozliczenia choćby Tuska i Komorowskiego? Zamiast tego padały wielokrotne zapewnienia bezkarności, przytaczane i komentowane na tym blogu.

4) Polityka informacyjna realizowana wg koncepcji "Obcych". Potwierdził to casus Rachonia - jedyny, który naprawdę chciał zasadniczych zmian (a nie tylko "dobrej zmiany"; "dobrej" dla kogo?), musiał natychmiast opuścić TVP Info.

Wymieniać można długo, chyba już wystarczy. Sapienti sat.

Jeremiasz Późny,

Przedstawił Pan wielce istotne przesłanki. Sądzę jednak, że powody tego oszustwa są dość złożone.
Z jednej strony mamy do czynienia z pewnym "modelem" polityki uprawianej przez wszystkie ekipy III RP. Zakłada on, że wyborcom nie wolno mówić rzeczy trudnych i niepopularnych, że należy dopasować przekaz do średniego (przeciętnego) poziomu i formułować go w sposób nader "koncyliacyjny".
Mistrzynią takiego przekazu jest np. pani premier Beata Szydło, od której nigdy nie udało mi się usłyszeć żadnej twardej lub konkretnej wypowiedzi.
Co więcej - przyjęło się uważać, że wyborcom nie wolno mówić "całej prawdy", bo to polityk (mędrzec i strateg) ma decydować o tym, co i ile dowie się obywatel. Ta "doktryna Geremka" święci dziś wyjątkowe tryumfy.
Jest wreszcie i trzecia przesłanka, a mianowicie zabobonny, głęboko utrwalony lęk przed wprowadzaniem "podziałów społecznych". W większości z nas tkwi zakodowana myśl, jakoby wszelkie podziały, dychotomie i różnice, były czymś zasadniczo złym i generowały najpoważniejsze konflikty. Jest to pokłosie sowieckiej strategii podstępu i dezinformacji, która w całym "wolnym świecie" utrwaliła przekonanie, że nie wolność i prawda, lecz pokój i spokój są najwyższą wartością.
W III RP ten dogmat jest uznawany za niepodważalny i głoszony szczególnie przez tych, którzy z nienawiści uczynili jedyną broń polityczną.
Ponieważ partia pana Kaczyńskiego jest zakładnikiem mitologii demokracji i wszelkich innych mitów funkcjonujących w III RP, nie ma najmniejszych szans, byśmy z ust polityków tej formacji mogli usłyszeć tak niepoprawne i kontrowersyjne sformułowania.

***

Stanisław 14 marca 2016 21:25

Tekst piękny, patriotyczny, tylko iść na barykady. Zapomnieć, jaka to część narodu zagłosowała na ten obóz, że większość - to nie obcy, tylko ogłupiały medialnie Polak. Trzeba dużo cierpliwości, wyrozumiałości i dyplomacji, żeby robić swoje.

Stanisław,

Nie ma potrzeby "iść na barykady". Wystarczy zastosować najprostszą i najskuteczniejszą broń wobec Onych - odwrócić się od nich plecami.
Zignorować, nazwać Obcymi, odmówić im uwagi, zainteresowania, polemiki.

Tego boją się najbardziej. To zachowanie jest dla nich zabójcze.
W przypadku "środowiska patriotycznego" nie ma mowy o "pójściu na barykady". Społeczność, która nie potrafi zrozumieć rzeczy tak oczywistej - "nie warto się nimi zajmować, najlepiej jest uznać, że ich nie ma. Trzeba wychodzić, kiedy wchodzą, odwracać się, kiedy do nas podchodzą. Polska należy do nas, a oni niech sobie gadają w swoich postkolonialnych telewizjach, co chcą, niech sobie piszą w swoich postkolonialnych gazetach, co im się podoba. Nas to nie dotyczy" - nie jest zdolna do żadnej ofiary ani wysiłku.

***

Anna Spama 14 marca 2016 22:28

Wieszanie na latarniach faktycznie byłoby realną przesłanką do interwencji "bratniej pomocy". Wojna domowa jest kiepskim rozwiązaniem. Jeśli rozliczać to w majestacie prawa, a do oceny przewin musi być Temida, ta prawdziwa, która zważy i wyda sprawiedliwy wyrok. Ustawa emerytalna dla 55plus może być "niekonstytucyjna", stąd walka o TS.
Wołanie o twardy podział jest na miejscu pytanie czy sia ie wiatru ma sens jeśli nie ma siły na zbieranie burzy.

Anna Spama,

Nie wiem, kogo chciałaby Pani "wieszać na latarniach" i podejrzewam, że takie skojarzenia uzyskała Pani z lektury innych tekstów i innych autorów.
Proponuję również uściślić termin "wojna domowa", bo według klasycznej definicji jest ona konfliktem, którego stronami są obywatele jednego państwa lub jednej grupy etnicznej. To oznacza, że z Obcymi i apatrydami (ludźmi pozbawionymi ojczyzny) nie można prowadzić "wojny domowej".

Użycie tego określenia do obecnej sytuacji, jest równie prawdziwe, jak nazwanie walki Żołnierzy Niezłomnych "uczestnictwem w wojnie domowej". Nie była to żadna "wojna domowa" lecz obrona przed sowieckim okupantem i walka z kolaborantami.

Żądanie odtrąbienia "do ataku" bez pewności, że szarża będzie udana jest niczym innym jak skazaniem siebie na zagładę. Kolejne 70 lat bez przyszłości jest bezcelowe. Uchwalać prawo jeśli TK jest w stanie wszystko uznać za niekonstytucyjne? Nie da się, a tylko pokojowe rozwiązanie jest realne. Jeśli program gospodarczy postawi kraj na nogi, "Nasze" nogi nie będą tuptać w rytm KODu. Tuptać będą tylko "ich" nogi. Niech tupią, tupią tak głośno jak tylko mogą, mają prawo, demokracja.
Otóż termin "wojna domowa" jest jak najbardziej na miejscu. O nic innego nie chodzi jak o podgrzewanie atmosfery, podgrzewanie i znowu podgrzewanie....aż się zagotuje.
O ile "wieszanie na latarni" to skrót myślowy, jednak przekonanie niezaangażowanych, nieświadomych, do "ich" optyki przy kryterium ulicznym będzie tą prawdziwą wojną domową.

Proszę się zastanowić nad ekonomią, jak może się zmienić dla niezaangażowanego Kowalskiego jeśli zagranica im pomoże. Przecież wszystko jest przygotowane łącznie z ustawami. To wystarczy żeby winny ignorancji zaczął "tupać"... Ilu pożytecznych idiotów nosi ta ziemia pokazały nam ostatnie lata.

Niech Rząd pracuje w spokoju a "oni" niech tupią. Nie dajmy się sprowokować. Gorące serce jest piękne niech nie będzie jednak podszyte pragnieniem rewanżu. Niech gorące serce będzie wytrwałe w pracy organicznej,tego teraz nam trzeba.

Panie Aleksandrze spokoju, spokoju Panu i "Nam" życzę.

***

jan kowalski 14 marca 2016 22:54

"Jak mogę zaufać partyjnym "mężom stanu", którzy od lat popełniają kardynalne błędy i w roku 2007 oddali władzę za miraże parlamentaryzmu i demokracji III RP? Kto zagwarantuje, że za cenę tego samego mitu nie wystawią nas ponownie na hańbę i upokorzenia?"

Blog Ściosa jest miejscem , gdzie pisać warto tylko wtedy, gdy pisze się od siebie samego.

Któż zapomni tę zdumiewającą spolegliwość wobec fetyszu demokracji w 2007 roku, gdy Bracia pospołu oddawali władzę komunistycznej hydrze?
Miał pan Jarosław napisać książkę o powodach tej wiekopomnej decyzji i.... jak dotąd milczy. I może lepiej, jak już tak zostanie.
Przeskakując w czasie... w piątek po medytacji wielkopostnej w konkatedrze seminaryjnej szliśmy z kolegą obok Pałacu Namiestnikowskiego, gdzie po trzech kwartałach urzędowania PAD, po publicznych zapowiedziach Pana Prezesa, że krzyż, że tablica będzie - nie zmieniło się nic, jakby lokator był wciąż ten sam.
Moim, jakże nieważnym zdaniem, prosty, jodłowy krzyż, nawet bez katolickiej pasyjki, bo ekumenizm nadto modny... taki krzyż ( żadna tablica !!!!) będzie harmonijnym artystycznie, najpiękniejszym hołdem Poległym i krynicą patriotyzmu dla współczesnych oraz potomnych jednocześnie.

Co temu gestowi przeszkadza, gdy równocześnie z takim pietyzmem i ministrancką czułością ratuje się Corpus Christi przed profanacją ?? Czego brakuje??

Pytałem zaraz po wyborach osobę z pierwszych stron...
- nie spaprzą ???
- nie mają wyboru, oparcie tylko w Narodzie - brzmiała ufna odpowiedz.
A teraz już nie wiem : infantylny tylko czy sobie zakpił ze mnie ???

Ukłony niskie P.T. Autorowi.

jan kowalski,

Wspomniałem o wydarzeniach z 2007 roku, bo tak wówczas, jak i dziś istnieje wspólny mianownik, którym można zbadać intencje pana Kaczyńskiego. Tym mianownikiem jest mitologia demokracji - potężna pułapka, w którą ta partia została dawno wciągnięta i to samo czyni ze swoimi wyborcami.
Dlatego politycy PiS prędzej potępią antysystemowych krytyków lub wyklną autora bloga niż przyznają, że komunistyczna hybryda nie ma nic wspólnego z państwem prawa i demokracji.
Od kilku miesięcy możemy się przekonać, że wystarczy krzyk byle idioty - "PiS niszczy demokrację", by zewsząd rozległy się zapewnienia o jej poszanowaniu, a partyjne i medialne pajacyki podskakiwały w rytm prostackiego wrzasku.

W roku 2007 pan Kaczyński był przekonany, że decyzja o wcześniejszych wyborach tak spodoba się kochającym demokrację Polakom, że ponownie zagłosują na PiS. Co więcej, chciał tym udowodnić, że partia "najwyższych standardów" dobrowolnie zrezygnuje z władzy, byle uczcić bożka demokracji.
Jak skończyło się to szaleństwo, wiemy i przez kolejne osiem lat doświadczaliśmy skutków tego kardynalnego błędu.

Można go porównać do decyzji człowieka, który mając do czynienia z atakiem brutalnego i uzbrojonego chama, oddaje mu swoją żonę, portfel i samochód, w nadziei, że ten "akt kultury i dobrej woli" zostanie doceniony przez przeciwnika.
Nikt nam nie zagwarantuje, że partia pana Kaczyńskiego pozostająca nadal w mrokach mitologii demokracji, nie zechce powtórzyć tego wspaniałego gestu skończonych demokratów.

Dziękuję Panu i pozdrawiam

***

tj 14 marca 2016 23:11

PiS jaki jest, każdy widzi, tylko ma przewagę nad całą resztą, polegającą na tym, że stanowi realną siłę polityczną. Wszelkie autentycznie antysystemowe organizacje, o ile takie gdzieś są, mają zasięg kanapy.

Aleksander Ścios 15 marca 2016 14:41

tj,

O tym, że PiS stanowi dziś jedyną i realną siłę polityczną, przekonywałem na tym blogu przez ostatnie osiem lat.
Nie oznacza to jednak, że nie mamy prawa stawiać żądań politykom tej partii, a gdy je odrzucą lub zignorują, stworzyć lub szukać innej reprezentacji politycznej.

***

Antek R 15 marca 2016 11:15

Szanowny Autorze,
Amen. Dodam od siebie, iż nie tylko ogłupienie propagandowe spowodowało, iż nie ma podglebia do przeprowadzenia podziału, o którym Pan mówi, ale też "tradycja" nasza polegająca na zaniechaniu, od czasów Jana Kazimierza, jak pisał J.M. Rymkiewicz, wieszania zdrajców...

Aleksander Ścios 15 marca 2016 14:55

Antek R,

Kultywowaliśmy "tradycję wieszania zdrajców" wówczas, gdy Polacy mieli odwagę wskazywania wrogów i obcych.
Ta odwaga umarła wraz antykomunizmem II Rzeczpospolitej i śmiercią Żołnierzy Wyklętych.
"Nowa świadomość", zaszczepiana według receptury bandyty Bermana zabraniała dokonywania takich osądów i tworzyła nowe, socjalistyczne "wspólnoty", w których następowało wymieszanie kanalii z ludźmi honoru, obywateli z kapusiami, a Polaków z Obcymi.
Dziś nie jesteśmy zdolni do takiej ochrony tożsamości narodowej, bo kto i jak miałby wskazać nam zdrajców i obcych?
Te słowa zostały zastąpione określeniami "opozycja", "przeciwnik polityczny", "trudny partner" itp. pustosłowiem.

***

Piotr K 15 marca 2016 11:16

Aleksander Ścios

"Tym zaś, którzy zastanawiają się, jak w "demokratycznej" III RP można dzielić Polaków na "swoich" i "obcych" i odmawiać polskości sukcesorom komunizmu, odpowiadam - nie można, jeśli wyznaje się antypolską "taktykę kompromisu" i sankcjonuje sowiecką rzeczywistość PRL."
====================================

Panie Aleksandrze - tekst piękny, ale jakże porażający, bo jak nie teraz to kiedy? Jak długo mam jeszcze czekać na prawdę, na rozliczenie tych bandytów? Po tym tekście bardzo trudno mi znaleźć w sobie jakieś pokłady nadziei, ale chciałbym zacytować Pana słowa napisane kilka lat temu:
"Ja także nie tracę nadziei, że przyjdzie czas, gdy ten najważniejszy - przywoływany przez sąd III RP świadek - jakim jest polska historia, okaże się bezlitosnym sędzią dla wszystkich, którzy chcą z niej uczynić narzędzie skrywające prawdę."

W ramach przypomnienia sobie historii i tego co było chlebem powszednim tych morderców i ich mocodawców proponuję:
https://youtu.be/GH8VWahFx7U
Jeszcze czas, ale jak już powiedziano, postępowanie Prezydenta Dudy, ministra Ziobry będzie papierkiem lakmusowym. Z tego co widać po tym co zrobił PAD to, odczyn jest toksyczny...

Na razie musimy przygotować się do widoku niemieckiego munduru w Polsce.
http://www.iswinoujscie.pl/artykuly/41604/

Piotr K,

Dość dawno, bo w czasie ogłoszenia kandydatury prezydenckiej pana Dudy pisałem, że od tego człowieka nie oczekuję żadnych realnych działań.
To ma być ornamentowa, "pijarowska" prezydentura, obliczona na zapewnienie sobie drugiej kadencji.

Ale chcę też podkreślić, że po sześciu miesiącach tej prezydentury nie znam żadnej sytuacji, w której pan Andrzej Duda zachowałby się zgodnie ze złożoną przed wyborami obietnicą - "Będę prezydentem, który nie unika trudnych sytuacji".
Przeciwnie, pan prezydent wyjątkowo skrupulatnie unika trudnych sytuacji i ani mu w głowie zajęcie się rzeczywistymi problemami. Mamy do czynienia z polityczną mistyfikacją i praktyką zastępowania ważnych tematów sprawami drugorzędnymi.
Jak pisałem w listopadzie ubiegłego roku:
W efekcie - zamiast informacji o losach aneksu z Weryfikacji WSI i publikacji tego dokumentu, otrzymujemy uniki i mętne dywagacje prezydenckiego urzędnika, A.Dorsza (w KP od czasów Jaruzelskiego) oraz demagogiczne zapewnienia pana prezydenta, że "ta sprawa nie jest w tej chwili najważniejsza. Mam znacznie poważniejsze sprawy, co do których zobowiązałem się względem wyborców".
Zamiast realnych działań zmierzających do wyjaśnienie tajemnicy śmierci księdza Jerzego, degradacji Kiszczaka oraz uhonorowania pułkownika Kuklińskiego, dostajemy miłe dla oka "widowiska patriotyczne" z udziałem pana prezydenta i jesteśmy zasypywani lawiną gładkich słówek i efekciarskich przemówień.
W miejsce dogłębnej oceny prezydentury B. Komorowskiego oraz rzetelnej weryfikacji i analizy zeznań Krzysztofa Winiarskiego, funduje się nam cząstkowy "raport otwarcia" i epatuje wyborców sprawą kradzieży sokowirówek.
Zamiast rzetelnego audytu bezpieczeństwa i stanowiska prezydenta wobec tzw. doktryny Komorowskiego, dostajemy bezczynnego nieudacznika w roli szefa BBN i akceptację dokonań poprzedników.
Dziś tę listę potrafiłbym znacznie wydłużyć. Pytanie tylko - po co? Istnieje tak mocna osłona medialna pana Dudy i tak zabobonne przeświadczenie o wyjątkowości tego słabiutkiego, miałkiego polityka, że żadne racjonalne argumenty i fakty nie trafią do wyborców. Nawet jego haniebne milczenie (bo nie potrafię tego inaczej nazwać) w sprawie petycji i apelów dotyczących śmierci księdza Jerzego i honorów dla płk. Kuklińskiego (a było ich wiele) nie wywołuje refleksji "środowisk patriotycznych". Nie pomylę się, jeśli ten stan amoku porównam do zachowań wyborców PO wobec B.Komorowskiego.

Jeśli zatem mógłbym powtórzyć słowa sprzed kilku lat, to tylko w odniesieniu do praw logiki historycznej. Nadal jestem przekonany, że kolejne pokolenia Polaków będą potrafiły dokonać prawidłowej oceny obecnego okresu. Nasza perspektywa jest zbyt ułomna i zafałszowana.

15.03.2016r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet