GDYBY PAN COGITO NIE BAŁ SIĘ POTWORA - Aleksander Ścios


W 30 rocznicę śmierci


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

(kliknij)

Wszyscy, którzy mienią się Polakami mają obowiązek
(podkreślam) dążyć do prawdy o śmierci księdza Jerzego
GDYBY PAN COGITO NIE BAŁ SIĘ POTWORA

Rozsądni mówią, że można współżyć z potworem, należy tylko unikać gwałtownych ruchów, gwałtownej mowy. Rozsądni wierzą w mechanizmy demokracji, deliberują uczenie o potrzebie konsensusu i próbują omijać potwora szerokim łukiem, zapewniając siebie i innych o potędze karty wyborczej i potrzebie konstruktywnych działań. Ich strach nie ma twarzy umarłego, umarli są dla nich łagodni.

Rozsądni uznali, że ocaleli aby żyć, a ich świadectwo ma być dane w warunkach "demokracji", w czasie politycznych debat i rzeczowej polemiki. Już dziś cyzelują przyszłe wystąpienia i z kilku sofizmatów próbują sklecić parcianą logikę - nie mieliśmy dokąd odejść, zostaliśmy na śmietniku, zrobiliśmy porządek, kości i blachę oddaliśmy do archiwum.

Rozsądni "chcą łączyć nie dzielić", głoszą dogmaty "dobrych zmian" i zapewniają o odrzuceniu "zemsty i odwetu". Wprawdzie dialektyka oprawców nadal brzmi złowrogo i nie da się dostrzec żadnej dystynkcji w rozumowaniu , rozsądni ufają w cywilizowane normy i pokładają nadzieję w formie kamienia albo liścia Wierzą w mądrość Polaków, a nawet w to, że polskość jest zaledwie "wartością dodaną" do miejsca urodzenia i tam, gdzie przez mgłę widać tylko ogromny pysk nicości trzeba wypatrywać twarzy rodaka, brata, przyjaciela. Wystarczy wierzyć. Jak wtedy, gdy futrzana czapka spada na baranie oczy.

Rozsądni odrzucają zgubne podziały i każą słuchać mądrej Natury, która zaleca mimetyzm. Uwielbiają prowadzić strategiczną grę Kropotkin , która ma wiele zalet, wyzwala wyobraźnię historyczną i poczucie solidarności. Jeśli nawet obfituje w dramatyczne epizod y, to jej reguły są szlachetne. Dlatego rozsądni rozstawiają figury na wielkiej tablicy imaginacji , na której nie ma miejsca na niewdzięczne role bękartów ani dialektykę My i Oni.

Nie zrobią tego nawet wówczas, gdy opadnie groza, pogasną reflektory i odkryjemy że jesteśmy na śmietniku w bardzo dziwnych pozach, jedni z wyciągniętą szyją, drudzy z otwartymi ustami z których sączyła się jeszcze ojczyzna . W ucieczce przed potworem - tak bardzo chcieliby ocalić życie na niby , że na końcu swoich dni ponieść zwyczajną śmierć, bez glorii, powaleni bezwładem .

Czas, w którym zbrodnia będzie nazwana, nadejdzie nieuchronnie. Jak chwila, by zrozumieć, że dowodem istnienia potwora są jego ofiary i zmierzyć się nie tylko z prawdą o zbrodni, ale stokroć straszniejszą - prawdą o istnieniu potwora.

Ci, którzy są winni zbrodni już budzą się z krzykiem, gdy nawiedza ich sen cesarza szukającego szpary, w którą mógłby się wcisnąć . Z obawy, że podłoga jest gładka i śliska wciąż posyłają kolejnych żołnierzy, by chodzili wokół sypialni z obnażonymi mieczami .

To już niczego nie zmieni.

Czas, w którym zbrodnia zostanie nazwana postawi nas twarzą w twarz z potworem. Nie takim, jakiego widzieliśmy dotąd na ekranach telewizorów, ubranym w drogie garnitury i służbowe grymasy, namaszczonym na miano "opozycji" i "partnerów w dialogu". Do końca nie wiadomo - czy będzie miał wtedy spoconą gębę i przyspieszony ze strachu oddech czy tylko przywdzieje kolejną maskę i śmiejąc się z gapiów regulaminowo zastuka kopytami.

O jego twarzy zdecydują rozsądni, wybierając jedną ze ścieżek - na prawo ( gdzie) było źródło lub na lewo ( gdzie ) było wzgórze . Oni wiedzą, że nie można mieć zarazem źródła i wzgórza idei i liścia i przelać wielość bez szatańskich pieców ciemnej alchemii zbyt jasnej abstrakcji.
Oni zrozumieli, że obywatele szyją nowe sztandary niewinnie białe i nie wypada postępować wbrew radom stoików.

Drogę na wprost - gdzie niewola niewolą, nóż jest nożem a śmierć śmiercią - wskażą tylko poeci i kilku nieuleczalnych marzycieli.

Kiedykolwiek nadejdzie ten czas, na krótką chwilę przywróci nam prawa utracone przed laty. Pierwsze - do czerpania ze śmierci tych, których dosięgła nienawiść. Przed siedemdziesięcioma laty i dziś.

Drugie - do semantycznego ładu i prostoty wyboru: tak lub nie.

Ten czas rozstrzygnie - czy dołączymy do grona przodków czy staniemy się potworem.

..........

Nie można zrozumieć naszego wczoraj i dziś bez słów Zbigniewa Herberta. Nie można zobaczyć jutra , jeśli odrzuci się myśl Poety. Na czas narodowych rekolekcji -10 kwietnia warto sięgnąć po tych kilka wierszy - Potwór Pana Cogito, Potęga smaku, Gra Pana Cogito, Raport z oblężonego miasta, Nasz strach, Przebudzenie, Pan Cogito i wyobraźnia, Sen cesarza, Ścieżka, Przepaść Pana Cogito, Pan Cogito o postawie wyprostowanej.

Aleksander Ścios
Blog autora

Z komentarzy na blogu Autora:
wsojtek 9 kwietnia 2016 19:47

Witam.To bardzo prawdziwy artykuł,a jednocześnie ma w sobie coś z Apokalipsy. Czytając zaś jeden z Pana TT będę bronił: otóż nie ma nic do przeoczenia,gdyż żadnej ekspiacji nie było.I tylko zwykła złość bierze,gdy obłudę >Salus Populi Romani< eskortuje wojskowy Hercules "dobrej zmiany".Pozdrawiam.

wsojtek,

Będzie "coś z Apokalipsy" jeśli powali nas lęk przed potworem.
Co zaś tyczy słów pana Kaczyńskiego z lipca 2010, to nikomu nie wolno ich rozgrzeszać:
"Nie będę współpracował z nikim, kto był nie w porządku wobec mojego brata i innych poległych. Bo zachowania wobec nich były haniebne, one politycznie i moralnie wykluczają współpracę. Absolutnie wykluczam mój udział we współpracy do czasu daleko posuniętej ekspiacji z ich strony".

Nie wolno - nie dlatego, że polityk nie ma prawa zmieniać ocen ani "pragmatyzmu" stawiać ponad honorem. Ma prawo.
Ale jeśli to robi musi liczyć się z tym, że zostanie nazwany kłamcą. Nawet, gdy inni zwą go "mężem stanu".


Pozdrawiam Pana

***

Antek R 10 kwietnia 2016 21:31

Włączyłem na chwilę przemówienie Kaczyńskiego przed Pałacem.... Było coś w rodzaju: winni muszą zostać ukarani, ale nie chodzi o kodeks karny, bo to okresy przedawnienia...a potem podziękowania dla KK... Szlag mnie trafił od tego bełkotu. Nie chcę takich rocznic. Nie wybaczam.

Po prawdzie to (za niezależna.pl): "... Wybaczenie, ale po przyznaniu się do winy i wymierzeniu kary." [...] "
Dziękuję ludziom Kościoła, którzy przyczyniają się do kultywowania pamięci o ofiarach katastrofy smoleńskiej. Dziękuję każdemu, kto nie poddaje się i wciąż walczy o prawdę - mówił Jarosław Kaczyński."

Antek R / Kazimierz B.

Pan Kaczyński może dziękować hierarchom za co tylko zechce.
Traktuję to, jako jego prywatną opinię oraz opinie partyjnych kolegów prezesa Kaczyńskiego.
Przyznaję też, że Polacy - a przynajmniej ci, których pamięć nie kończy się na bieżącej relacji tv, mają za co dziękować hierarchom.

Powinni im podziękować za to, że chwilę po narodowej tragedii nawoływali do "pojednania" i podążając za retoryką płk SB T.Turowskiego "z krwi naszych rodaków" chcieli budować fundamenty "nowych relacji z Rosją".
Powinni dziękować za słowa prymasa Muszyńskiego, który wołał, że "niewinnie przelana krew ofiar tego samego, nieludzkiego systemu, która wsiąkła w tę samą ziemię i dzieliła nas przez pokolenia, nie musi koniecznie dzielić, a może także łączyć", za występ abp. Życińskiego, gdy życzył, by "Krew naszych rodaków, która wsiąkła w ziemię rosyjską, na tym terenie, gdzie przedtem wsiąkała krew bohaterów rozstrzelanych za miłość do ojczyzny - niech z tej gleby wyrosną dojrzałe kłosy rodzące chleb pojednania", za słowa kard. Dziwisza, który perorował iż - "ukrywanie prawdy o niewinnie przelanej krwi nie pozwalało zabliźnić się bolesnym ranom. Tragedia sprzed ośmiu dni wyzwoliła wiele pokładów dobra, tkwiących w osobach i narodach".
Podziękowania należą się za list hierarchów do Putina, w którym dziękowali ludobójcy -"za życzliwość i wrażliwość rosyjskiego ludu", za deklaracje sekretarza Konferencji Episkopatu Polski bp Budzika - "wspólne przeżywanie katastrofy, jaka wydarzyła się pod Smoleńskiem będzie nowym otwarciem, kamieniem milowym na drodze porozumienia i pojednania polsko-rosyjskiego" i przypomnienie, że pasterze polskiego Kościoła "zinterpretowali tragiczne wydarzenia pod Smoleńskiem jako okazję do pogłębienia dialogu polsko-rosyjskiego".

Polacy winni podziękować Konferencji Episkopatu Polski za wystosowanie homagium do prezydenta-elekta B.Komorowskiego, w którym napisano -"Wyrażając uznanie dla odniesionego sukcesu, pragniemy życzyć, aby podjęta odpowiedzialność owocowała działaniami realizowanymi w duchu najwyższych wartości. Niech dobry Bóg daje Panu Prezydentowi potrzebne siły i konieczne łaski dla owocnego wypełnienia tego zaszczytnego zadania. Polecamy Bogu osobę Pana Prezydenta, Jego Rodzinę i wszystkich współpracowników, życząc obfitości Bożych darów na lata szczególnej odpowiedzialności za Ojczyznę i wszystkich jej obywateli."
Powinni dziękować za to, że w sierpniu 2010 roku, podczas belwederskiej wojny z krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, hierarchowie potępiali "fanatyczną sektę broniącą krzyża", mówili o szkodach "wyrządzanych przez tych którzy podawali się za obrońców Kościoła", zaś wiernych atakowanych i bitych przez sforę degeneratów nazywali "zadymionymi PiS-em".
Winni im podziękować za "list pasterski" z 12.08.2010 r., w którym hierarchowie twierdzili, że Krakowskie Przedmieście "stało się terenem gorszących manifestacji, wywołujących niepokój w całym kraju i zdumienie międzynarodowej opinii publicznej" i zgodnie z przekazem reżimowych ośrodków utrzymywali, że "to nie jest spór religijny, tylko polityczny", w którym obrońcy krzyża "są politycznym punktem przetargowym stron konfliktu".
Trzeba im podziękować za wielokrotne deklaracje, iż -"współpraca rządu i Kościoła układa się znakomicie", za wywody o "wzajemnej autonomii i oparciu współpracy na zasadach demokracji".

Szczególne podziękowania należą się hierarchom za peany na cześć Cyryla- Gundiajewa i nazywanie wysłannika Putina - "mężem opatrznościowym dla świata, Kościoła prawosławnego i naszych wspólnych kontaktów" oraz "świadkiem i prorokiem", z którym "Kościół podejmie wspólne dzieło ewangelizacji Europy".
Powinniśmy im podziękować za to, że 17 sierpnia 2012 roku na Zamku Królewskim w Warszawie wysłannik Putina Cyryl - Gundiajew oraz przewodniczący KEP abp Józef Michalik podpisali akt inspirowany przez środowisko Belwederu pt- "Wspólne Przesłanie do Narodów Polski i Rosji", nazwane następnie przez Episkopat "najważniejszym wydarzeniem 2012 roku".
Abp. Michalikowi należą się zaś specjalne podziękowania za nazwanie "marginesem" przeciwników "pojednania polsko-rosyjskiego".

Trzeba dziękować polskim hierarchom za "wspólne stanowisko" Episkopatu i Belwederu w sprawie ludobójstwa na Wołyniu, które nazwano "czystką etniczną" oraz za podpisaną w czerwcu 2013 roku "polsko - ukraińską deklarację o pojednaniu", w której zawarto prośby o wybaczenie "za postawy tych Polaków, którzy wyrządzali zło Ukraińcom i odpowiadali przemocą na przemoc".
Podziękowania należą się też za akt dokonany w przededniu agresji Putina na Ukrainę, gdy polscy hierarchowie w porozumieniu z Komorowskim zorganizowali wielodniowy spektakl propagandowy pod nazwą - "Katolicko-prawosławna konferencja o roli Kościołów z Polski i Rosji w budowaniu przyszłości chrześcijaństwa w Europie". W tym samym czasie Cyryl I odznaczał przywódcę Kremla za "bezprzykładne zasługi w odbudowie mocarstwowości Rosji".
Powinniśmy być wdzięczni hierarchom, że otwierali wówczas "nowy etap dialogu polsko-rosyjskiego i katolicko-prawosławnego" i domagali się, by "przenieść go z oficjalnego hierarchicznego szczebla na poziom wspólnot kościelnych i społeczeństw".
Powinniśmy im dziękować,że twierdzili, iż "przyszłość chrześcijaństwa zależy od narodów oraz Kościołów polskiego i rosyjskiego" i wespół z wysłannikami Putina chcieli prowadzić "misję ewangelizacyjną" i "dawać wspólne świadectwo wartości chrześcijańskich w Europie i na świecie".
Mamy też obowiązek dziękować naszym pasterzom za naukę, iż postać sowieckiego agenta i prześladowcy Polaków była "dramatyczną, czasami tragiczną", wezwania do modlitwy za Jaruzelskiego oraz zalecenia okazywania "ducha współczucia". Była to tym cenniejsza nauka, że ludzie, którzy nigdy nie upomnieli się o godne pochówki rodaków zamordowanych w Smoleńsku, o cześć dla zbezczeszczonych i pozamienianych ciał - w obliczu śmierci sowieckiego arcyłotra kazali nam okazywać "szacunek dla śmierci i dla pogrzebu".

Nie sądzę, by pan Kaczyński lub prezydent Duda kiedykolwiek podziękowali polskim hierarchom za to "kultywowanie pamięci o ofiarach Smoleńska".
Mam natomiast nadzieję, że kiedyś podziękują im Polacy.

***

Aleksander Ścios 10 kwietnia 2016 22:05

Szanowni Państwo,

11 kwietnia 2010 roku B.Komorowski w tzw. orędziu do narodu powiedział:

"Dzisiaj w obliczu naszego narodowego dramatu jesteśmy razem. Dziś nie ma podziału na lewicę i prawicę. Różnice poglądów i wyznania nie mają znaczenia. Dziś jesteśmy razem, stojąc wobec wielkiego dramatu, w obliczu śmierci wielu ludzi. Łączymy się w bólu z rodzinami ofiar i w trosce o dalsze losy osieroconej przez nich Ojczyzny.(...)W tych trudnych dniach dla naszej Ojczyzny bądźmy wszyscy razem".

10 kwietnia 2016 roku A.Duda stwierdził:

"Spłaćmy ten dług, zjednoczmy się, bądźmy razem w sprawach najważniejszych. Pamiętajcie - oni mieli różne poglądy, ale byli razem. Razem w ważnej, narodowej sprawie. Polska dzisiaj tej jedności i spokoju ogromnie potrzebuje. Dokonajmy wszyscy refleksji pamięci, bądźmy razem!".

Można udawać, że te wystąpienia dzieli czas, postaci, intencje. Ale nie sposób zaprzeczyć, że łączy je ta sama, a nawet w ten sam sposób wyrażona, myśl.
Ta myśl jest najważniejszym dogmatem "rozsądnych" polityków i sprowadza się do koncepcji, w której pokój i spokój społeczny są wartością nadrzędną - ponad prawdą i wolnością.
W tej koncepcji buduje się bezimienną i bezwartościową "wspólnotę" - z pomieszania ludzi prawych z kanaliami, zdrajców z patriotami, Polaków z apatrydami.
Po tym, co dziś usłyszałem z ust Andrzeja Dudy, nigdy nie potrafię powiedzieć, że jest to "mój" prezydent.
Było to załgane wystąpienie, w którym nie tylko brzmiał najmocniejszy akcent komorowszczyzny, ale fałszywa "egzegeza" zamachu smoleńskiego - jako "świadectwa bylejakości naszego państwa, złego rządzenia, błędów, wszystkiego tego, co w Polsce nigdy zdarzyć się nie powinno".

***

tobiasz11 10 kwietnia 2016 22:46

Panie Aleksandrze,

po dzisiejszym wystapieniu A.Dudy stracilem resztki nadziei przede wszystkim

na wyjasnienie okolicznosci smierci Ks.Popieluszki
.Oni tego nie

przeprowadza,znow mnie oszukano.Pozdrawiem Pana.

tobiasz11,

Dla mnie, nie jest to kwestia nadziei lub jej braku, a dzisiejszym wystąpieniem A.Dudy nie jestem zaskoczony.
Tym ludziom powinniśmy postawić żądanie wyjaśnienia zbrodni założycielskiej. Oraz każde inne, zgodne z naszymi interesami i aspiracjami.
Jeśli je odrzucą, my powinniśmy ich odrzucić i skazać na infamię.
To prosta, uczciwa reakcja ludzi wolnych.


Pozdrawiam

***

meewroo 10 kwietnia 2016 22:18

Panie Aleksandrze.
Kiedy wygrywał Duda, muszę przyznać straciłem pewność, co do tego czy maja ocena rzeczywistości była prawidłowa. Przecież zgodnie z logiką i trzeźwą oceną rzeczywistości czekałem ze ściśniętym sercem na wygraną Bronisława.
Cud? Boża ingerencja? Tak to się zakończy. Po prostu ktoś zapalił światło?
No i zapaliło sie... To znaczy pan zapalił :-)

Panie Meewroo,

Przyznaję, że przez kilka pierwszych tygodni zastanawiałem się - jak to się stało i czemu przypisać fakt, że prezydentem został A.Duda?
Dziś nie mam wątpliwości, jaka jest logika tej prezydentury i dlaczego to ten człowiek musiał zostać prezydentem.
Sądzę, że większość naszych rodaków zrozumie to pod koniec kadencji pana Dudy.

Pozdrawiam

***

Wojciech Miara 10 kwietnia 2016 21:59

Aleksander Ścios,

dobry wieczór,
Pańskie przywołanie wezwań Herberta do okazania odwagi i konsekwencji w odrzuceniu okupacyjnego brudu (trudno inaczej nazwać komunizm) wywołuje we mnie chęć podzielenia się pewnym doświadczeniem z ostatniego miesiąca, a być może będzie to przyczynek do odpowiedzi o popularność takich haseł wśród polityków PiS. I o realność podjęcia wyzwania.

Na obchodach Dnia Żołnierzy Wyklętych gościłem w Słupsku - jest to obszar działania Pani Jolanty Szczypińskiej z PiSu. Z tego co wiem, a wiem dobrze, obchody zostały przygotowane przez około 10 osób, głównie młodzieży z środowisk kibiców albo RN, ponadto kilka osób starszych zapłaciło niewielkie składki (musiało kilkaset złotych starczyć na plakaty). Nikt z PiSu, ani Pani Szczypińska, ani radni PiSu nawet nie zaproponowali , że można skorzystać z ksero w biurze poselskim (jest ,,za darmo", Sejm finansuje), oczywiście nawet 100 zł nikt z nich nie dał na żadne głupie plakaty. Natomiast w kościele podczas mszy tłoczyli się w pierwszych ławach, a gdy tylko z Gdańska dojechał PiSowki wicewojewoda i przedstawiciele gdyńskich parlamentarzystów, rzucono sie zbiorowo do zakrystii ustalać rzecz najważniejszą: kogo ksiądz wymieni podczas mszy. Dodam że rzeczywiści organizatorzy stali ze sztandarami kibiców i MW daleko z tyłu i nikt o nich nawet nie wspomniał - nie zabiegali o to. W samym Marszu oczywiście nikt z PiSu już udziału nie wziął (nie lubią młodzieży, albo może raczej: nie opłaca się, bo nie ma dla nich przemowy na koniec).
Żeby było ciekawiej, Pani Szczypińska załatwiła, że Kancelaria prezydenta Andrzeja Dudy wycofała patronat nad słupskim Marszem (choć kilka mniejszych miejscowosci wokół uzyskało ten patronat, był standardowo udzielany marszom w Poslce, których organizatorzy zgłosili sie). Jak sądzę, chodzi o wyzerowanie srodowisk organizatorskich, zbyt aktywnych społecznie, co kontrastuje z postawą miejscowego PiSu.
W czasie imprezy zapytałem starego działaza "S", który stał obok mnie, czy nie sądzi, że podstawą zmian powinno być rozwalenie bezpieki komunistycznej, zwłaszcza WSi, odparł: ,,Panie Wojtku, kto - oni to mają zrobić? Walczyć z WSI?" Patrzył na Panią Szczypińską i wicewojewodę, którzy nawet w strukturach administracji wojewódzkiej nie zwolnili dyrektorów PO.

Słowem, widzę uderzający kontrast między ideologiczną młodzieżą i jej starszym nieco ,,supportem", a starą partyjną nomenklaturą, która opanowała jedynie do perfekcji żerowanie na patriotycznych lub prawicowych emocjach. Nie wiem, czym się to skończy, ale u mnie budzi odruchy wymiotne.
Oni na pewno nie nazwą potwora, a co mówić o walce z nim!


Pozostaję z szacunkiem, i zaznaczam, ze wśród Pańskich postulatów politycznych dekomunizacja w moim przekonaniu będzie z każdym kolejnym miesiacem tych rządów stawać się coraz bardziej palącym problemem, bo nie da się posmarowac bezkarnie gangreny kremem nivea i pójść spać.

Aleksander Ścios 10 kwietnia 2016 23:09

Wojciech Miara,

Dziękuję Panu za cenną relację z tzw. terenu. Rzeczy, jakie dzieją się w takich miejscach mówią więcej o kondycji PiS-u niż chcieliby wiedzieć wyborcy tej partii.
Proszę zauważyć, że sprawę dekomunizacji już odbębniono i nie należy spodziewać się innych działań. Przypomnę, że żałosną ustawę o zmianie nazw ulic, placów itp., której koszty obciążą i tak ponad miarę obciążone samorządy, nazwano "ustawą dekomunizacyjną".
Sądzę, że na tym zakończy się "walka" PiS-u.

Pozdrawiam Pana

***

kazef 11 kwietnia 2016 01:08

Szanowny Panie Aleksandrze

ks. Jerzy Popiełuszko mówił:

"Są więzienia niewidzial­ne, jest ich bar­dzo wiele. Są więzienia, w których ludzie rodzą się, rosną i umierają. Są więzienia sys­temów i us­trojów. Te więzienia nie tyl­ko niszczą ciała, ale sięgają da­lej, sięgają duszy, sięgają głębo­ko praw­dzi­wej wolności".

Słuchając słów prezydenta Dudy mam silne przeświadczenie, że jego gładkie i wyszlifowane zdania, w których wciąż padają słowa bliskoznaczne takie jak: "jedność", "solidarność", "wzajemny szacunek" a zaraz potem: "spokój" i "wybaczenie", prowadzą Polaków wprost do klatki, w której żyją ci, którym zmodyfikowano duszę i zdewaluowano poczucie wolności. Tej jednostkowej i tej wspólnotowej. Że semantyczne przewartościowanie pojęć to bilet wstępu do DUDAbusu, który jakiś czas będzie jeszcze kursował, a gdy już z niego wysiądziemy, nie będziemy już wiedzieć, jak pamiętać o Smoleńsku, czy i po co rozliczać winnych katastrofy, w jakim celu dochodzić do prawdy o katastrofie.
Oni prowadzą wyrafinowaną grę. Dobrali się do języka pojęć i wartości. Manipulują naszymi emocjami.
To jest praca nad podstawowymi komponentami ludzkich postaw. Po to by doprowadzić do zmiany tych postaw.
Po pierwsze: język przemówienia Dudy (nie tylko tego ostatniego) studzi emocje (określa kierunek działania: lepsze jest unikanie zamiast dążenia); po drugie: rodzaj użytych pojęć warunkuje formę działania (zachowania bardziej skrajne są gorsze niż te bardziej umiarkowane).

Język Dudy w gruncie rzeczy nazywa określone dążenia nieodpowiednimi i niewłaściwymi. Prowadzi do tego, że pewne postawy opatrzone są niezgodnym ładunkiem emocjonalnym. Tj. twarde poszukiwanie prawdy, dynamiczne śledztwo, domaganie się zgodnego z poczuciem sprawiedliwości rozliczenia winnych, postawienie zarzutów i nazwanie przewinień - to są wszystko dążenia niezgodne z obowiązującym i narzucanym w przestrzeni publicznej przekazem.

Oni(nie tylko prezydent)nie przygotowują nas do poznania prawdy. Przygotowują klatkę.

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za tekst.

Aleksander Ścios 11 kwietnia 2016 17:19

Szanowny Panie Kazefie,

Przyznaję, przedstawił Pan intelektualnie ponętną koncepcję - "Oni prowadzą wyrafinowaną grę. Dobrali się do języka pojęć i wartości. Manipulują naszymi emocjami".
Bez wątpienia, tak właśnie się dzieje i tyradom polityków PiS trudno odmówić logiki i celowości.
Uparcie zwracałem uwagę na przedwyborcze deklaracje pana Kaczyńskiego, w których padały słowa o "braku zemsty i odwetu" oraz zapewnienia o "szacunku dla praw opozycji". Te i wiele innych słów, niosły zapowiedź rzeczywistych intencji partii rządzącej, lecz przez wyborców PiS zostały uznane za element wyborczej gry i retorykę służącą pozyskaniu "centrowego" elektoratu.
Podobnie dziś, zdecydowana większość zwolenników PiS chce dopatrywać się w wystąpieniach liderów tej partii cech "politycznej strategii" lub wybiera interpretację opartą na wierze w geniusz prezesa Kaczyńskiego. Stwierdzenia Andrzeja Dudy ocenia się natomiast na gruncie dogmatu - "nie wszystko prezydent może powiedzieć" (dziś przypomniał o tym rzecznik Magierowski) lub rozgrzesza frazesem o "byciu prezydentem wszystkich Polaków".
Tę skłonność wyborców PiS - do nadinterpretacji i alogicznego bałwochwalstwa, uważam za jedno z największych zagrożeń. Kto nie rozumie znaczenia słów i w kwestiach politycznych przedkłada wiarę ponad wiedzę, jest łatwym obiektem manipulacji.
Jestem przekonany, że dokonał Pan głęboko trafnej oceny procesu semantycznego fałszerstwa, z jakim mamy dziś do czynienia. Nie jest to proces nowy, bo w stopniu doskonałym został opanowany przez komunistów i ich sukcesorów.

"Odbierz ludziom pierwotny sens słów, a otrzymasz właśnie ten stopień paraliżu psychicznego, którego dziś jesteśmy świadkami. To jest w swej prostocie tak genialne, jak to zrobił Pan Bóg, gdy chciał sparaliżować akcję zbuntowanych ludzi, budujących wieżę Babel: pomieszał im języki " - napisał przed laty Józef Mackiewicz. I dodał - "Słowa mają w komunizmie znaczenie odwrotne albo nie mają żadnego".
To - jak Pan napisał - "semantyczne przewartościowanie pojęć" dokonuje się poprzez słowa, dobierane tak, by ich sens służył kreowaniu postaw zasadniczo odmiennych od kontekstu, w jakim zostały użyte.
Doskonale obrazuje to wczorajsze wystąpienie A.Dudy, w którym wykorzystał on rocznicę Smoleńska i emocjonalne zaangażowanie uczestników uroczystości do zaszczepienia (zaproponowania) im "postawy wybaczenia" i ducha "zgody budującej". W istocie - czego nikt przecież nie powie, pan prezydent dokonał zabiegu identycznego, jak uczynił to B.Komorowski 11 kwietnia 2010 roku.
Jeśli nawet większość słuchaczy przyszła na te uroczystości w zgoła innym nastroju i z innymi oczekiwaniami, to dokonany wobec nich "zabieg semantyczny", wsparty (co bardzo istotne) na fałszywie kreowanym autorytecie prezydenta Dudy, mógł wpłynąć na "przewartościowanie pojęć" i przyczynić się do zamierzonego "paraliżu psychicznego".
W społeczeństwie, które żyje w przeświadczeniu, że pokój i spokój są wartościami nadrzędnymi, jest to łatwe zadanie.


Juliusz Mieroszewski, na którego słowa "by polityka była skuteczna musi być najpierw moralnie słuszna" chętnie powoływał się J.Kaczyński, napisał kiedyś w emigracyjnej "Kulturze" - "Polscy politycy nie doceniają słowa jako instrumentu oddziaływania politycznego. Domorośli 'realiści' pouczają nas ustawicznie, że w polityce liczą się tylko fakty. Zapominają natomiast, że w polityce początkiem z którego kiełkuje i wyrasta fakt, jest zawsze słowo."
Pańska ocena dowodzi, że politycy PiS doceniają jednak słowo i traktują je jako najbardziej użyteczne narzędzie sprawowania "rządu dusz".
Problem w tym, że jest to narzędzie kuglarzy, zaś słowo nie służy opisywaniu prawdy i nie odkrywa zasłony III RP.


Tu jednak dochodzimy do pytania - czy rzeczywiście mamy do czynienia z "wyrafinowaną grą", czy raczej z rezultatem postawy właściwej dla środowiska PiS?
Sądzę, że co najmniej od kwietnia 2010 roku ludzie tej formacji zostali całkowicie obezwładnieni i zdezintegrowani ówczesnymi wydarzeniami, a politykę tej partii cechuje lęk i bezwolność. W latach ubiegłych wielokrotnie wskazywałem na słabość i asekuranctwo PiS-u, szczególnie widoczne w kompromitujących wypowiedziach J. Kaczyńskiego.
Była to mizerna, nieudolna opozycja i te same cechy reprezentuje dziś, jako partia rządząca.

Ale ci ludzie, nie tylko utracili wolę prowadzenia realnej walki politycznej, dokonywania rzeczywistych zmian i przezwyciężania patologii III RP, ale ze słabości tej i związanych z nią ograniczeń postanowili uczynić postawę, którą zaszczepią/narzucą swoim wyborcom.
To jest jak "dzielenie się dżumą".
"Czy zapomniałeś o tym, że człowiek ceni sobie więcej spokój, nawet śmierć, niż swobodę wyboru w poznawaniu dobra i zła? Nie ma dlań nic bardziej kuszącego, pociągającego niż wolność sumienia, ale nie ma też nic tak męczącego, trudnego jak ona" - przypominał Dostojewski w "Braciach Karamazow".
I politycy PiS doskonale zrozumieli trudność tego wyboru.
Stąd retoryka, którą nazwał Pan "studzeniem emocji" (robiono to już w 2010 roku) oraz próba narzucenia partyjnych dogmatów jako jedynie słusznych ocen i poglądów.
Uważam, że u podstaw takich zachowań leży strach, cynizm i koniunkturalizm - podniesione dziś do miana "wartości patriotycznych".

Ponieważ większość Polaków jest przekonana, że ma do czynienia z ideowymi "wojownikami" i ludźmi prawych zasad, PiS chętnie podtrzymuje i kultywuje bogoojczyźnianą retorykę i nie stroni od taniej demagogii. Może to robić tym łatwiej, że pod nazwą "wolnych i niezależnych" mediów dysponuje partyjnymi przekaźnikami, które gotowe są do każdej manipulacji lub przemilczenia niewygodnych faktów.

Prawdą jest zatem, że oni "przygotowują klatkę". Jest to klatka, w której sami od dawna się znajdują i do której próbują "przyzwyczaić" miliony swoich wyborców.
Pytanie - jak wyrwać się z tej klatki, jak przestrzec przed nią Polaków, jest jednym z najważniejszych zadań na drodze długiego marszu.

Pozdrawiam Pana i bardzo dziękuję za komentarz

kazef 12 kwietnia 2016 19:42

Szanowny Panie Aleksandrze,

bardzo dziękuję za tak obszerne ustosunkowanie się mojego komentarza. W dużej mierze odbieram to jako rozwinięcie tezy, którą postawiłem. Niewiele na ten moment mogę dodać. Dzięki Panu, dysponujemy już bardzo dobrym rozeznaniem tego, co się dzieje.

Clou ujmują, moim zdaniem, następujące Pańskie słowa:

"Doskonale obrazuje to wczorajsze wystąpienie A.Dudy, w którym wykorzystał on rocznicę Smoleńska i emocjonalne zaangażowanie uczestników uroczystości do zaszczepienia (zaproponowania) im "postawy wybaczenia" i ducha "zgody budującej". W istocie - czego nikt przecież nie powie, pan prezydent dokonał zabiegu identycznego, jak uczynił to B.Komorowski 11 kwietnia 2010 roku."

Przypomniał mi się przy okazji tych fatalnych słów Dudy, jego wywiad tuż po tragedii smoleńskiej, gdy opowiedział, w jaki sposób marszałek Komorowski przejmował władzę 10 kwietnia. Młody prawnik kancelarii Lecha Kaczyńskiego był wówczas zdumiony tempem wkroczenia namiestnika do kancelarii i brakiem podstaw prawnych, w tym wiarygodnej informacji o śmierci Prezydenta (aktu zgonu), bez której dokonano przejęcia Pałacu Prezydenckiego.

Dziś Duda tamte emocje, emocje milionów Polaków, przekuwa w otępiającą jedność, rozpoczyna przemówienie od wspominania tragedii z 10 kwietnia ("widok ścisnął nasze dusze i serca"), by zamknąć je klamrą "wybaczenia" ("Apeluję o wybaczenie, bo to Polsce jest ogromnie potrzebne. Dziś przecież tak bardzo pragniemy - chyba wszyscy, i państwo tutaj zgromadzeni, i wszyscy nasi rodacy, także ci, którzy słuchają nas za pośrednictwem mediów - by zabliźniła się także rana smoleńska.(...)Dokonajmy wszyscy refleksji pamięci, bądźmy razem!)."
Pod całością przemówienia mógłby się podpisać gen. Koziej, a końcówkę żywcem wzięto z komorowszczyzny, zasiewanej nad Wisłą tuż po Smoleńsku i w kampanii wyborczej namiestnika, widocznej w procesie pojednania epikospatu z Cyrylem-Gundiajewem. Wszystko to zresztą Pan od lat opisuje.

Jeszcze jedno zdanie z przemówienia: "Jesteśmy winni ofiarom katastrofy smoleńskiej jedność, wybaczenie i uczciwe wyjaśnienie tego, co się w Smoleńsku stało". Na jednym oddechu, w jednym zdaniu "jedność", potem "wybaczenie" i na końcu "uczciwe wyjaśnienie". Zwracam uwagę na kolejność: najważniejsza jest "jedność", za nią "wybaczenie", i dołożone w grupie rzeczowników, miękko sformułowane "uczciwe wyjaśnienie".
I jeszcze słowa o Lechu Kaczyńskim, który miał wygłosić przemówienie w Katyniu: "Mówił, że przyszłość trzeba budować na prawdzie. I dlatego tak ważna jest prawda o Katyniu. Bo ona niesie w sobie sprawiedliwość, ona niesie w sobie ukojenie serca, ona niesie w sobie to, co ważne. Właśnie możliwość budowy dobrej przyszłości poprzez zabliźnienie się rany katyńskiej, oparte na prawdzie".

Przypomnijmy: ile lat czekaliśmy na prawdę o Katyniu? ile lat na jakiekolwiek sowieckie dokumenty? czy ktoś z winnych jeszcze żył? czy ktoś z morderców poniósł karę? czy winni ukrywania prawdy ją ponieśli? Teraz też tak ma być? Takie wspomnienie, taką korelację wbudowuje nam w umysły Andrzej Duda?
Duda używa słowa "prawda" tylko w kontekście Katynia, o Smoleńsku mówi już tylko jako o "uczciwym wyjaśnieniu"? A gdzie prawda o Smoleńsku, gdzie winni, gdzie ukarani, gdzie wyciągnięcie prawnych i moralnych konsekwencji? Czy pan Duda już zapomniał, co robił w pałacu 10 kwietnia? Dlaczego tego nie przypomniał?

Czytając to przemówienie można się pogubić. Nie przypadkiem. Najważniejsze jest to, by zabliźniła się rana smoleńska, a także "uczciwe i spokojne, rzetelne zbadanie tego, co wtedy się stało, ale bez politycznej przepychanki! Bez kłótni!"
Spójnik "ale" osłabia, a nawet unieważnia wagę tego, co powiemy przed tym spójnikiem i wzmacnia to, co idzie po nim. Zwłaszcza że po nim mamy tę cześć zdania, która kończy się wykrzyknikiem i jest wzmocniona następnym.


Mamy zatem pogubienie, o którym pisałem w poprzednim komentarzu, a raczej celowo zasiany zgubny przekaz: "uczciwe wyjaśnienie" jest mniej ważne niż "jedność" i "wybaczenie".

Gdyby to przemówienie wyrwać z naszego polskiego kontekstu, przetłumaczyć i pokazać komuś gdzieś na Antypodach, rzekłby: tu chodzi o wybaczenie i jedność, a jakieś wydarzenie wymaga zabliźnienia, bo przeszkadza w pojednaniu.

Pozdrawiam serdecznie

PS. pojawiają się oczywiście pytania do szefa PiS: co pan na to, panie Jarosławie? Pan się jakoś podzielił rolami z panem Dudą? "Jarosławie! Pan jeszcze coś jest winien Bratu! Dokąd idziecie? Z Polską co się będzie działo?"

Aleksander Ścios 13 kwietnia 2016 12:17

Panie Kazefie,

Bardzo dziękuję za to wyśmienite uzupełnienie i analizę wystąpienia prezydenta Dudy.
Przeczytałem to wystąpienie wielokrotnie i choć nie dostrzegłem w nim ukrytego przekazu (do przeciwników politycznych), znajdowałem tam najgłębszy, najdobitniejszy rys komorowszczyzny - fałszywe wezwanie do jedności, zgody i przebaczenia.
Fałszywe, bo zacierało granicę między dobrem a złem, ignorowało nakaz dotarcia do prawdy, zrównywało katów z ofiarami i opierało na cynicznym przemilczeniu nierównego rachunku krzywd. Było fałszywe, bo nie poprzedzało go wskazanie winnych, wezwanie do skruchy i do dokonania rachunku krzywd.

Jan Paweł II w Adhortacji Apostolskiej RECONCILIATIO ET PAENITENTIA przypominał, że "pojednanie nie może być mniej głębokie niż sam rozłam. Tęsknota za pojednaniem i ono samo będą w takiej mierze pełne i skuteczne, w jakiej zdołają uleczyć ową pierwotną ranę, będącą źródłem wszystkich innych, czyli grzech".
Przez ostatnie sześć lat z Belwederu i z ust polskich hierarchów płynął przekaz, który nie tylko nie leczył "pierwotnej rany", ale świadomie ją ukrywał, przemilczał i ignorował.
Nie przypadkiem, to wystąpienie prezydenta Dudy zostało poprzedzone apelem abp. Gądeckiego "o narodowe pojednanie" i wezwaniem kard. Dziwisza o "zakończcie polemiki, bo sprawa ojczyzny ważniejsza od interesów partii". Tym ludziom niezwykle łatwo przychodzi posługiwanie się językiem "przebaczenia", bo nigdy nie odważyli się nazwać zła po imieniu ani wezwać sprawców do skruchy.
Dlatego wystąpienie prezydenta postrzegam w jego najgroźniejszym kontekście - bezpośrednim nawiązaniu do ówczesnej, załganej retoryki i próby narzucenia Polakom zabójczego "dogmatu pojednania". Jest to tym groźniejsze, że wygłasza je człowiek uznawany za "naszego", obdarzony ogromnym kredytem zaufania i wiary w dobrą wolę.
Zwrócił Pan uwagę na passus dotyczący Katynia i ostatniego (niewygłoszonego) przemówienia prezydenta Kaczyńskiego. Nie chcę nadmiernie rozwijać tego tematu, ale trzeba pamiętać, że identycznie były konstruowane wystąpienia polskich hierarchów tuż po zamachu smoleńskim.

"Nasz kraj potrzebuje rozliczenia z przeszłością - mówił Pan Prezydent Kaczyński w przemówieniu inauguracyjnym - bo bez tego nie może być porządku moralnego. Potrzebuje też zgody, jedności w sprawach najważniejszych. Jestem przekonany, że możemy to osiągnąć.(.)Dramat, który rozegrał się na rosyjskiej ziemi - jak nigdy dotąd - połączył Polaków i Rosjan. Zbrodnia na polskich oficerach, dokonana w 1940 roku przez stalinowskich oprawców, przemilczana i systemowo zakłamywana, dzieliła Polaków i Rosjan przez dziesiątki lat. Obecnie, w tragicznych dniach doświadczamy, że przelana przed 70 laty krew potrafi łączyć zarówno polityków, jak i zwykłych szarych ludzi. Przyjmujemy z wdzięcznością wszystkie oznaki szczerego współczucia i międzyludzkiej solidarności. Odczytujemy je jako znak nadziei po latach rozdzielenia, i szansę na zbliżenie i pojednanie naszych narodów, dla dobra Polski, Rosji, Europy i świata." - głosił prymas Polski podczas homilii wygłoszonej w archikatedrze warszawskiej w dniu 17 kwietnia 2010 r.

"Pod Smoleńskiem zginęli wybitni synowie Ojczyzny, którzy swoim życiem oddali hołd i najwymowniej uczcili pamięć oficerów i elit II Rzeczypospolitej zamordowanych w Katyniu. I może trzeba było, aby świat na nowo dowiedział się o tym fakcie, ukrywanym przez dziesiątki lat, i aby próbował odczytać to bolesne wydarzenie w innym, już nowym świetle.
Pierwszymi, którzy udali się po tej tragedii do Smoleńska byli Premierzy Polski i Rosji i ujawnili tam szczere, ludzkie współczucie, w geście modlitwy godnie pochylili się przed ś.p. ofiarami wypadku. Życzliwość i wrażliwość rosyjskiego ludu znaliśmy od zawsze, ale w Smoleńsku we wzruszający sposób współbrzmiała z nią serdeczność i pomoc najwyższych przywódców Rosji. Oni tam pierwsi pospieszyli z pomocą. Dziękujemy także za wielką życzliwość i pomoc, o której słyszymy, rodzinom zmarłych okazywaną w Moskwie.
A może jesteśmy świadkami, że to ostatnie, samą śmiercią wygłoszone przemówienie Prezydenta Lecha Kaczyńskiego staje się ziarnem wrzuconym w ziemię, aby wydać nowy, zdrowy owoc?" - pytał przewodniczący Episkopatu Polski na zakończenie żałobnej Mszy św. na Placu Piłsudskiego w Warszawie.
Wprawdzie Andrzej Duda nie dziękował Rosjanom za "życzliwość i pomoc", ale te słowa mocno nawiązują do retoryki z roku 2010:
"Pan prezydent prof. Lech Kaczyński miał wygłosić w Katyniu wystąpienie - wspaniałe wystąpienie, którego treść w przybliżeniu udało się odtworzyć. Ale było tam niezwykle znamienne zdanie, które można odnieść także do naszego dzisiejszego czasu. Mówił, że przyszłość trzeba budować na prawdzie. I dlatego tak ważna jest prawda o Katyniu. Bo ona niesie w sobie sprawiedliwość, ona niesie w sobie ukojenie serca, ona niesie w sobie to, co ważne. Właśnie możliwość budowy dobrej przyszłości poprzez zabliźnienie się rany katyńskiej, oparte na prawdzie.
Dziś przecież tak bardzo pragniemy - chyba wszyscy, i państwo tutaj zgromadzeni, i wszyscy nasi rodacy, także ci, którzy słuchają nas za pośrednictwem mediów - by zabliźniła się także rana smoleńska."

Znajduję w tym wystąpieniu jeszcze jeden, niezwykle groźny motyw - narzucenie odbiorcy fałszywej interpretacji wydarzeń, które doprowadziły do zastawienia pułapki smoleńskiej i do zamachu - "Tragedia smoleńska i to, co się przed i po niej działo, była wielkim dramatem świadectwem bylejakości naszego państwa. Złego rządzenia, błędów, wszystkiego tego, co w Polsce nigdy zdarzyć się nie powinno."
To stwierdzenie dowodzi, że zdaniem pana prezydenta przyczyn tragedii smoleńskiej powinniśmy dopatrywać się w kategoriach zwykłych błędów (urzędniczych, politycznych) oraz w granicach ludzkich ułomności, nie zaś w zakresie działań wynikających ze złej woli lub z premedytacji.
Trzeba pamiętać, że już następnego dnia urzędnicy prezydenccy przystąpili do "glancowania" słów pryncypała i z ust rzecznika Magierowskiego usłyszeliśmy zapewnienie -"prezydent mówił nie do polityków czy partii, ale do współobywateli, mówiąc o potrzebie odbudowy wspólnoty" oraz ważną przestrogę - "Im delikatniej będziemy podchodzić do katastrofy smoleńskiej, tym lepiej. (.) Powinniśmy poczekać na wyniki prac, im mniej będzie deklaracji i stanowczych zdań, tym lepiej, a ostateczne wyniki prac podkomisji będą wiarygodne".
Z kolei minister Sadurska zapytana - "czy Donald Tusk powinien stanąć za katastrofę smoleńską przed Trybunałem Stanu" (co jest oczywistym nonsensem), udzieliła błyskotliwej odpowiedzi -"Najpierw musimy poznać prawdę smoleńską. Musimy poznać to, co się wydarzyło w Smoleńsku, a dopiero potem zastanawiać się nad innymi ruchami".
O ile w tej kwestii pani minister nie miała pewności, to nie zabrakło jej w sprawie określenia stopnia odpowiedzialności Tuska i jego ekipy. Zdaniem prezydenckiej urzędniczki - "rząd Donalda Tuska popełnił wiele nieprawidłowości", zaś "śledztwo było prowadzone w sposób niewłaściwy".
Ponieważ "nieprawidłowości" i "niewłaściwości" nie są kategoriami z zakresu prawa karnego, można się spodziewać, że żadna "prawda smoleńska" nie sprawi, by Tusk i jego kamaryla odpowiadali karnie za przestępstwo zdrady głównej.

Pozdrawiam serdecznie

***

Urszula Domyślna 11 kwietnia 2016 12:16

Panie Aleksandrze, Panie Kazefie

Przez pięć lat NIE ZŁAMALI, więc zmieniają taktykę. Będą nas usypiać. Anestezjologów - w osobie pana prezydenta i jemu podobnych - "zabezpieczyli".

Nie pierwsza w naszej historii woszczennaja kukła...

A pan Kaczyński? On już tylko "zabezpiecza" dolce vita swojej nomenklaturze i jej potomstwu.

Ci, którzy "nie należą" i nigdy się nie pojednają z ruskim katem (bo o to rzeczywiście chodzi w narracyji z recyklingu ) staropolskim obyczajem "pójdą we dwa kije".

Amen.

Pani Urszulo,

Naszym obowiązkiem jest więc zadbać, by w te "dwa kije" poszli ludzie chcący dziś usypiać Polaków po stokroć skompromitowaną pieśnią o "zgodzie budującej".
Pan Duda może sobie wybaczać - komu i co tylko zechce. Ale jeśli ze swoich lęków i ograniczeń chciałby uczynić "program dla Polski", nie znajduję powodu, bym miał wspierać takie działania.
Na milę cuchną komorowszczyzną. Tak jak dzisiejszy BBN i towarzystwo zgromadzone wokół Belwederu.
Żaden z tych ludzi nie uczynił kroku, by przybliżyć nas do prawdy o Smoleńsku, by ustalić sprawców, wskazać zdrajców i pomagierów.
Żaden nie zadbał o oczyszczenie życia publicznego z agentury i rozlicznych kanalii.
Żaden nie wspomniał o ludziach skrzywdzonych rządami reżimu PO-PSL,nie domagał się naprawienia krzywd i ukarania winnych.
Tylko wówczas mieliby moralne prawo nawoływać do przebaczania.
Bycie "malowanym prezydentem" - nie daje jeszcze takiego prawa.

Pozdrawiam Panią

***

Marcin Ís 12 kwietnia 2016 23:48

Kluczem jest Kościół.
Jakiś czas temu nastąpiło coś co nazwałem "wrogim przejęciem" Kościoła. Kościół można rozbić tylko z wewnątrz (próby z zewnątrz zawsze go tylko wzmacniały). Kościół był obiektem szczególnego zainteresowania sowietów i podchody trwały przez dziesięciolecia ale teraz chyba zbiera się żniwo tej kreciej roboty. Kościół jest obecnie w sprawach istotnych politycznie głównym nośnikiem moralnego zamazania, wymieszania prawdy i kłamstwa, szczególnie po 10.04.2010. Nie znalazł się ani jeden sprawiedliwy [sic!] wśród hierarchów.

Hasło sezonu to "miłosierdzie". A konkretnie fałszywe miłosierdzie. Fałszywe głównie z tego względu, że pomija: "grzesznych upominać, nieumiejętnych pouczać", a nawet "wątpiącym dobrze radzić".
Nacisk położono na "krzywdy cierpliwie znosić, urazy chętnie darować". Z tym, że (fałszywie) serwowane jest to jako zrzeczenie się sprawiedliwości. A przecież darować karę można dopiero po jej zasądzeniu. Na tym polega miłosierdzie.

PAD i JK podkreślają, że nie ma innej nauki moralnej niż KK, ale nie wymyślili sobie sami, że będą wykrzykiwać na wiecach o wybaczaniu i rezygnacji z odwetu. Wpoił im to, mniej lub bardziej zamulony spowiednik lub biskup.

Nie uważam, że mityczne "90% Polaków to katolicy" ale w związku z 1050-leciem chrztu i wizytą papieża polityczna rola Kościoła teraz wzrosła.

Całkowita rezygnacja przez Kościół z cnoty męstwa skutkuje tym, że ulubioną i jedyną promowaną (od dawna!) postawą jest boża owieczka a właściwie baran. Nasi pasterze najbardziej lubią pasać właśnie takie osobniki.

P.S.
Jak każdy, za Kasprowiczem, wadzę się z Bogiem. Gdyby nie to, że jestem pewny istnienia Boga to byłbym tzw. słomianym ateistą. Bliska mi jest taka postawa. Natomiast KK w pewnej mierze jest dla mnie folklorem i nośnikiem polskości. Ale ostatnio więcej mądrości można znaleźć w ludowych przyśpiewkach niż w kazaniach i homiliach.

Mój starszy koment: 10 października 2010

Panie Marcin Ís,

Prawda - kluczem jest Kościół.
I nie tylko w wymiarze eschatologicznym (religijnym) ale również w wymiarze historycznym, dotyczącym naszej przyszłości i bytu narodu.
To - jak Pan zechciał nazwać "wrogie przejęcie", dokonuje się również w sferze semantyki i jest właśnie wyrazem rezygnacji z "cnoty męstwa"
Proszę zwrócić uwagę, że w modlitwach Kościoła dominuje prośba o "pokój nad narodami", ale próżno szukać równie gorących próśb o prawdę i wolność.
Ta cecha - jakże widoczna w posoborowym nauczaniu Kościoła, doskonale koresponduje z zamysłem sowieckiej strategii podstępu i dezinformacji, w której "walka o pokój" miała wyznaczać kardynalny dogmat światowej polityki, ale też główny kierunek ludzkich aspiracji i dążeń. Stąd "fałszywe miłosierdzie", bo nie wymaga ono walki o prawdę i nie pyta o dobro i zło. Jest łatwe, jeśli karmi się "pragnieniem pokoju" za wszelką cenę.

Przed kilkoma laty pisałem, że Kościół był zawsze głównymi gwarantem polskości. To dzięki postawom ludzi Kościoła przeżyliśmy najtrudniejsze lata nie tracąc więzi narodowych i miana Polaków.
Bez prymasa Wyszyńskiego, Karola Wojtyły, księdza Jerzego, Stanisława i setek innych niezłomnych kapłanów - sowieccy najeźdźcy uczyniliby z nas stado posłusznych niewolników, a polskość byłaby od dawna "rajem utraconym".
Świadomość, że nasze dążenia do niepodległości znajdują wsparcie w ludziach Kościoła, dodawała Polakom sił i nadziei.
Dlatego najpoważniejszym zagrożeniem, przed którym stanęliśmy po roku 1989 nie były rządy agentury i miernot okrzykniętych "elitami", ale zaangażowanie ludzi Kościoła w proces tworzenia III RP.
Rozmawialiśmy o tym pod poprzednim tekstem.
Za milczącym przyzwoleniem hierarchów ukryto wówczas zbrodnie komunistów i nie dopuszczono do rozliczenia okresu okupacji sowieckiej.
To ludzie Kościoła stali się akuszerami fałszywego "pojednania" i "historycznego kompromisu", uwierzytelniając państwo powstałe na niegodziwym i niemożliwym do akceptacji przymierzu katów i ofiar.

W istocie - był to akt zdrady i stanięcia po stronie sił, które zadrwiły z naszych marzeń o Niepodległej.
W ostatnich ośmiu latach ten proces wkroczył na szczególnie niebezpieczną drogę - nakłaniania nas do "pojednania" z kremlowskimi ludobójcami i uczestnictwa w fałszowaniu prawdy o zbrodni smoleńskiej.
Pojednanie" podpisane przez Kościół z wysłannikiem Putina skazywało nas na przerażającą samotność. I skazuje nadal, bo hierarchowie nigdy nie przeprosili za to zgorszenie i nie zdobyli na odwagę głoszenia prawdy.

Pozdrawiam Pana

***

Iwona 13 kwietnia 2016 20:05

Z "elektoratem PiS" nie jest tak źle. Czytałam dziś wpisy w prywatnej przestrzeni blogowej oraz liczne komentarze pod artykułami o rocznicy smoleńskiej w wPolityce.pl i miażdżąca większość z nich zdecydowanie krytycznie odnosi się do rocznicowego przemówienia Dudy na Krakowskim Przedmieściu.

Choćby tu:
http://wpolityce.pl/smolensk/288274-andrzej-duda-na-krakowskim-przedmiesciu-apeluje-do-wszystkich-wybaczmy-sobie-wzajemnie-przeczytaj-cale-przemowienie-prezydenta-tresc

czy tu:
niepoprawni.pl

Pozdrawiam

@Iwona

Z "elektoratem PiS" nie jest tak źle.
====================

Na pewno nie jest źle - to widać również na tym blogu. :)

Mnie nachodzą pewne refleksje - PiS często szafuje stwierdzeniem, że cokolwiek robi, to robi to za pozwoleniem i z woli suwerena. Zapomnieli jakoś wyjątkowo szybko, że część głosów, które otrzymali pochodziła również od tych niezadowolonych z rządów PO i PSL z Komorowskim na czele. 'Ten suweren' oddał na nich głos tylko dlatego, że chciał aby PiS rozliczył wszystkie afery zamiecione pod dywan, głosował na PiS bo chciał wyjaśnienia i ukarania winnych w kwestii katastrofy smoleńskiej, głosował bo chciał 'zlikwidować' zapisy antypolskiej ustawy 1066 i wiele więcej. Wołając wybierzmy zgodę spowodują bardzo szybkie odsunięcie od siebie tych wyborców. Może i dobrze, skoro mają kłamać i nic nie robić w tym kierunku - szkoda głosów tych wyborców.

Kolejny temat, który mnie frapuje, to kwestia zmian w 'ustawie aborcyjnej'. W pierwszej chwili myślałem, że to akcja kierowana przez PiS, żeby trochę zamglić, czy ukryć nieporadność w działaniach, a przede wszystkim w mediach, bo przecież łatwo zauważyć, iż dali zapędzić się w kozi róg tłumacząc na każdym polu o swym patriotyzmie, działaniu z woli suwerena, a tak po prawdzie nie robiąc nic. Choćby w kwestii afer i rozliczeń, czy poczynań z TK. Nadużycia tu, nadużycia tam, mafijne układy, gdzieś tam sobie wkracza CBA i co? Nic, przez pół roku żadnych konkretów - zewsząd słychać żądania o zintensyfikowanie działań w ściganiu łajdaków, więc mogłaby być to dobra zasłona dymna...

Jednakże - z drugiej strony może to być wbijany nóż w plecy ręką hierarchów nieprzychylnym temu ruchowi (PiS) - taki cichy zamach na rząd - bo być może przyjdzie im do głowy lustracja, chęć do życia w prawdzie - przecież wielu takich jest w PiS-ie, nie mam wątpliwości - przynajmniej w tej chwili...

Pozdrawiam wszystkich.

Iwona 14 kwietnia 2016 11:13

Nie sądzę aby był to "wbijany nóż w plecy ręką hierarchów nieprzychylnym temu ruchowi (PiS)". Ta partia jest nader gorliwa w zapewnianiu polskiemu kościołowi dobrych warunków do robienia złotych interesów - dzięki szybko przyjętej ustawie przez ten rząd kościół będzie, oprócz rolników, jedynym beneficjentem handlu ziemią (a ma czym obracać biorąc pod uwagę owoce komisji majątkowej).

PiS po prostu tak miał i tak ma - nie skąpił nigdy kościołowi niczego.

O takich iluzjach jak lustracja czy dekomunizacja w wykonaniu tej partii można zapomnieć.


Pozdrawiam

Aleksander Ścios 14 kwietnia 2016 14:32

Piotr K,

Uważam, że temat ustawy aborcyjnej został świadomie wyciągnięty przez hierarchów i narzucony politykom PiS.
Komentując rzecz na tt napisałem, że gdyby ktoś zechciał wyznaczyć zadanie dla wszelkiej maści agentury,dzisiejsze brzmiałoby- grajcie na tematykę aborcji i "ochrony życia".

Ponieważ pierwsze półrocze rządów PiS upłynęło na pogoni za sztucznymi "konfliktami" z TK i KOD-ami, na kolejne miesiące trzeba wymyślić równie doniosłe dylematy.
Obawiam się też, że już rysuje się kolejny konflikt - a to w sprawie lokalizacji miejsca głównych uroczystości ŚDM.
Hierarchowie nie przyjmują do wiadomości zastrzeżeń ze strony służb i wyraźnie powołują na uzgodnienia z poprzednią ekipą.

Pozdrawiam

***

Warszawa 1920 14 kwietnia 2016 12:53

Witam Wszystkich,

O wybaczaniu.

Wczoraj otrzymałem odpowiedź z Prokuratury Krajowej na moje - zadane w trybie dostępu do informacji publicznej - następujące pytania dotyczące sprawy zamordowania ks. Jerzego:

"1) czy rząd Prawa i Sprawiedliwości, oraz Pan Minister - Prokurator Generalny osobiście, w ogóle macie wolę podjęcia się całkowitego wyjaśnienia wszystkich okoliczności tego mordu i jego następstw, także politycznych, aż do dnia dzisiejszego?;

2) dlaczego od wygrania wyborów jesienią 2015 r., a szczególnie od 4 marca br., rząd Prawa i Sprawiedliwości, oraz Pan Minister - Prokurator Generalny osobiście, nie mówicie nic na temat Państwa oceny tego, co należy w tej sprawie zrobić?".

Odpowiedź (i tu jest o tym "wybaczaniu" ...):

"(...) organem właściwym do prowadzenia ewentualnego postępowania karnego w przedstawionej przez Pana sprawie jest (...) pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej, tj. Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu lub jedna z komisji oddziałowych. W związku z tym o te informacje może się Pan zwrócić do tego właśnie organu.".

Nie mam nic do dodania.

Wierząc, że Polska doczeka prawdy - życzę Wszystkim trwania w uporze,

Aleksander Ścios 14 kwietnia 2016 14:24

Warszawa 1920,

Dziękuję Panu za tą informację. Nie jest zaskakująca. Dowodzi natomiast ogromnego cynizmu i tchórzostwa ekipy PiS.
Jak pamiętamy - do 4 marca br. urzędnicy prezydenta Dudy i minister Ziobro spychali sprawę zabójstwa księdza Jerzego do prokuratora Seremeta.
Gdy ten unik stał się niedostępny, wymyślono kolejny i pytający odsyłani są do IPN.
Pod poprzednim tekstem napisałem:
Jeśli rządzący odrzucą nasze żądania i uciekną od obowiązku wyjaśnienia okoliczności zabójstwa księdza Jerzego - niech zostaną odrzuceni przez Polaków i skazani na infamię.
Osądzi ich Bóg, gdy staną przed Jego obliczem.


Pozdrawiam Pana

***

wsojtek 14 kwietnia 2016 23:06

Witam.W sprawie przywrócenia skuteczności śledztwu ws. zbrodni założycielskiej IIIRP przez przywrócenie śledztwa panu prok.A.Witkowskiemu (ale nie tylko wobec tego priorytetu)środowisko PAD & PiS zachowuje się granicznie źle. Ulega bowiem mrzonkom nadrzędności dobra "szczytu krakowskiego" i myli wiarę w Boga z "wiarą" w hierarchię.To wyraźna zdrada prawdy o zamordowaniu bł.ks.J.Popiełuszko na rzecz fałszywego sojuszu kolejnego tronu z ołtarzem.Stąd również,jak sądzę,różne gry obliczone na kompromitację lustracji,której przeciwnikiem było i jest niezlustrowane środowisko hierarchów.To środowisko,które w swej decyzyjnej większości lansowało i lansuje mit "pojednania ze zbrodnią"-na przykład z rosyjską cerkwią prawosławną Cyryla/Gundiajewa/Michajłowa popierającą reżim terrorystów państwowych Putina. Stąd wynika gra rządzących "na swięty nigdy" wokół przywrócenia śledztwa prok.Witkowskiemu,przy czym bierze w niej udział również IPN. Przekonuje mnie o tym treść pkt.2. komunikatu IPN "Śledztwo ws. funkcjonowania w okresie od 28.11.1956r do 21.12.1989r w strukturach MSW w Warszawie związku,w skład którego wchodzili funkcjonariusze b.SB,kierowana przez osoby zajmujące najwyższe stanowiska państwowe,który miał na celu dokonywanie przestępstw,a w szczególności zabójstw osób-działaczy opozycji politycznej i duchowieństwa"(sygn S-17/06/Zk).Widać z tego dokumentu IPN,że pomimo uznania "długotrwałości śledztwa wynikającego z jego zakresu przedmiotowego",o uznaniu tej sprawy jako sprawy "o znacznym ciężarze gatunkowym",o "konieczności wykonania wielu czynności tj. analizy akt wcześniej prowadzonych postępowań,przesłuchania nowych świadków" na koniec obiecuje się enigmatycznie,że "w dalszym ciągu będą kontynuowane czynności zmierzające do procesowego kończenia poszczególnych wątków tejże sprawy". Jakie piękne i okrągłe sformułowania,nieprawdaż. Nie jest możliwe,aby nie wiedział o nich MSPG Z.Ziobro i inni funkcjonariusze partyjno-medialno-rządowi środowiska PAD & PiS,a zatem razem i łącznie z IPN reprezentują odwrócenie tego właśnie priorytetu,bo ważniejszy dla nich zamiast prawdy jest jakikolwiek,nawet oparty na fałszu założycielskim IIIRP i równie fałszywym "światowym pojednaniu Z RCP" sojuszu ich "magdalenkowego tronu" z ich "odzyskanym ołtarzem". Zresztą komentarze (szczególnie pana @Warszawa1920),potwierdzają ten stan odwrócenia rządzących.

wsojtek,

Nawiązując do treści Pańskiego komentarza, chciałbym zwrócić uwagę na rzecz wielce charakterystyczną.
Przez kilka lat, na stronie internetowej Episkopatu Polski figurowały ważne dokumenty z roku 2010. Ważne, bo ukazywały ówczesne postawy członków EP i ich zachowania w posmoleńskiej rzeczywistości.
Obecnie dokumenty te oraz liczne wypowiedzi członków Episkopatu zostały usunięte ze strony internetowej.
Gdy uważny czytelnik przejrzy dział archiwalny zauważy, że od kwietnia 2010 roku istnieje ogromna luka w zasobach tej szacownej instytucji.Tak, jakby w tym czasie nie ukazywały się żadne dokumenty na temat Smoleńska.
Usunięto np. oświadczenie Prezydium z 15.04.2010, Słowo Przewodniczącego Episkopatu na zakończenie żałobnej Mszy św. na Placu Piłsudskiego w Warszawie w intencji ofiar katastrofy pod Smoleńskiem z 17.04, List Prezydium do Prezydenta elekta (owo homagium złożone BK) z 7.07. czy oświadczenie Prezydium Konferencji Episkopatu Polski i Arcybiskupa Metropolity Warszawskiego z 12.08. dotyczące krzyża na Krakowskim Przedmieściu i wiele innych.
Dziś te dokumenty i wypowiedzi są dostępne wyłącznie poprzez narzędzia archive.web:
http://web.archive.org/web/20100815094321/http://www.episkopat.pl/?a=dokumentyKEP&doc=2010812_0
http://web.archive.org/web/20100725021038/http://www.episkopat.pl/?a=dokumentyKEP&doc=201077_0
http://web.archive.org/web/20101122030747/http://episkopat.pl/?a=dokumentyKEP&doc=2010417_3

Może to świadczyć, że w "nowej" rzeczywistości, w warunkach "nowego" sojuszu tronu i ołtarza, postanowiono zasypać pamięć o tamtych, haniebnych zachowaniach, gdy polscy hierarchowie stali w awangardzie środowisk nawołujących do "pojednania" z Putinem i z całych sił wspierali politykę B.Komorowskiego i reżimu PO-PSL.
Polacy mają o tym nie pamiętać ani nawet nie wiedzieć.

Nie ma też i z pewnością nigdy nie będzie, woli przeproszenia nas za tamte gorszące i groźne zachowania. Pycha tych ludzi jest tak ogromna, że prędzej usuną wszystkie informacje z lat 2010-2013 ("pojednanie" z Cerkwią) niż przyznają, że popełnili błąd i wiedli nas na manowce.
Pozdrawiam

11.04.2016r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet