POLITYCY I "WŁADCY TAJEMNIC" - Aleksander Ścios


W 30 rocznicę śmierci


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

Beata Szydło niemal tuż po przejęciu rządów:
"Polacy mogą się czuć bezpiecznie". Co za nonszalancja wobec wyborców
POLITYCY I "WŁADCY TAJEMNIC"

Urzędowy optymizm rządzących w sprawach związanych z bezpieczeństwem, rażąco koliduje z oceną wydarzeń z ostatnich miesięcy i dowodzi raczej prymatu partyjnej demagogii niż troski o stan państwa.

Wprawdzie partia Jarosława Kaczyńskiego nigdy nie przywiązywała nadmiernej uwagi do tematyki bezpieczeństwa, to po objęciu rządów wykazuje w tym zakresie niepokojącą bierność i indolencję. Może sobie na to pozwolić, ponieważ większość elektoratu PiS jest całkowicie obojętna na sprawy zagrożeń i podporządkowuje swoje aspiracje staraniom o dobre samopoczucie polityków i powodzenie partyjnych geszeftów.
Już ubiegłoroczne wystąpienie premier Beaty Szydło i deklaracje szefa MSWiA Błaszaka dowodziły lekceważenia kwestii bezpieczeństwa i nonszalancji wobec wyborców. W listopadzie 2015 roku, na zakończenie odprawy służb specjalnych w sprawie zagrożenia terrorystycznego, pani premier zapewniła publicznie - " Polacy mogą się czuć bezpiecznie" , zaś nowy szef MSWiA oświadczył, iż " polskie służby są przygotowane do tego, by sprostać wyzwaniom i zapewnić bezpieczeństwo Polakom".
Nikt wówczas nie zapytał - jak to możliwe, że w trakcie jednego tygodnia od objęcia rządów przez PiS, dokonała się tak znacząca sanacja służb specjalnych? Kto i jakimi metodami sprawił, że funkcjonariusze tych służb, obciążeni nieudolnością, hańbą Smoleńska i wieloletnią rolą "zbrojnego ramienia" reżimu PO-PSL, stali się nagle gwarantami naszego bezpieczeństwa? W kontekście ocen, jakie na temat służb III RP formułowali politycy PiS w czasie kampanii wyborczej, to oświadczenie raziło wyjątkową demagogią i fałszem.
Kolejne miesiące przyniosły wydarzenia, które powinny wstrząsnąć opinią publiczną i wywołać uzasadnione obawy o stan bezpieczeństwa państwa. Powinny też prowokować do pytań - o realne reformy w służbach specjalnych, o kierowanie i zarządzanie działaniami tych służb, o skuteczność nadzoru ze strony grupy rządzącej oraz ochronę interesów państwa i obywateli.
Kombinacja związana z odwołaniem komendanta głównego policji, incydent z uszkodzoną oponą w samochodzie prezydenckim, samobójstwo płk. Berdychowskiego, próby organizowania zamachów terrorystycznych, cyberataki na polskie banki i urzędy, policyjna prowokacja podczas manifestacji w Gdańsku, podłożenie ładunku wybuchowego we Wrocławiu, liczne alarmy bombowe w ministerstwach i instytucjach państwowych, samobójstwo wysokiego oficera SKW - by wymienić tylko najbardziej spektakularne sytuacje z ostatnich miesięcy.
Choć wspominam o wydarzeniach o różnym ciężarze i właściwościach, nietrudno dostrzec, że ich nagła kumulacja może prowadzić do wytworzenia atmosfery zagrożenia, a nawet sugerować, że mamy do czynienia z celowym i konsekwentnie realizowanym scenariuszem. Wielu obserwatorów trafnie wskazuje, że kontekst takich epizodów można oceniać w perspektywie warszawskiego szczytu NATO i przykładać doń miarę wzrostu aktywności obcej agentury.
Nie przypominam sobie, by w ciągu ostatnich lat dochodziło do takiego nagromadzenia rozmaitych zagrożeń, nowych niebezpieczeństw i zagadkowych sytuacji. Jeśli nawet część z nich można wyjaśnić bez sięgania po "teorie spiskowe" i odwołania do wiedzy o ukrytych mechanizmach życia publicznego III RP, nie sposób zbagatelizować skali zjawiska.
Komu i dlaczego może zależeć na wywołaniu atmosfery zagrożenia i jaki ma to związek z negatywną oceną działań obecnej władzy? Proste wskazanie - stoją za tym Rosjanie i ich agentura, nie rozwiązuje problemu. Taką relację można bowiem nakreślić w większości "przypadków" związanych z zagrożeniem bezpieczeństwa III RP - bez ryzyka popełnienia zasadniczego błędu.
Sprowokowanie niepokojów społecznych i rozniecanie lęków leży też w interesie środowisk reprezentujących poprzedni reżim, jest naturalnym żerowiskiem rozmaitych apatrydów i zaspokaja potrzeby współczesnej Targowicy. Ale i ta konstatacja nie prowadzi do zadowalających wniosków, bo należałoby wskazać konkretne możliwości oddziaływania tych grup na poszczególne wydarzenia.

Ponieważ w większości przypadków mamy do czynienia z incydentami niewyjaśnionymi (ataki hakerskie, alarmy bombowe), należałoby zwrócić uwagę na jedyne środowisko zdolne do przeprowadzenia podobnych akcji.
W realiach III RP tylko ludzie tajnych służb mają możliwość decydowania o tak spektakularnych wydarzeniach. Mogą typować wykonawcę i miejsce akcji, określić jej czas i sposób przeprowadzenia. Są zwykle pierwsi na miejscu zdarzenia- a zatem mogą zacierać ślady i preparować nowe, tworzyć fałszywe tropy lub naprowadzać na rzekomych sprawców. Potrafią inspirować i dezinformować, wyciszać lub nagłaśniać akcje propagandowe, wzmacniać lub ukrywać określone wątki. Mają wpływ na decyzje prokuratury, sądów i polityków. Mogą kierować głosem ekspertów, naukowców i dziennikarzy.
Przypomnę, że przed kilkoma laty mieliśmy do czynienia z sekwencją wydarzeń, które wyglądały na kontrakcję ze strony służb. Były też próbą wykazania ich sprawności i profesjonalizmu oraz sposobem na uwiarygodnienie w oczach decydentów i opinii publicznej.
W roku 2013 doszło do sytuacji, w których funkcjonariusze ABW występowali w roli rozgrywanych i rozgrywających. Ujawnienie afery Amber Gold, kreowanej i wzmacnianej przez niektóre ośrodki medialne, przypominało kombinację operacyjną inspirowaną przez środowisko konkurencyjne wobec Agencji. To ABW miało odpowiadać za to, że szef rządu nie posiadał pełnej wiedzy o Amber Gold i nie wiedział o uwikłaniu syna w niejasne interesy. Rozgrywanie tego wątku (m.in. sprawy notatki ABW) miało podważyć zaufanie Tuska do Bondaryka i sprawić, by szef rządu zaakceptował propozycje Belwederu w zakresie tzw. reformy służb. Od tego momentu następowały wydarzenia, których konkluzja wydawała się czytelna - tylko ABW jest sprawną i niezastąpioną służbą zdolną chronić interesy układu rządzącego.
Taki wniosek można było wyprowadzić ze sprawy Brunona K., w związku z którą miało pojawić się zagrożenie terrorystyczne ze strony " osoby motywowanej względami narodowościowymi, nacjonalistycznymi i ksenofobicznymi ". Ta kombinacja, rozegrana zgodnie z zasadami klasycznej dezinformacji manipulacyjnej (stosowanej chętnie przez SB) wyglądała niczym próba uwiarygodnienia w oczach decydentów i wykazania, że operacje ABW służą rządzącym i są niezbędne w walce z opozycją. W podobnym kontekście trzeba widzieć sprawę anonimowych listów kierowanych do premiera, w których grożono mu śmiercią. Kilka dni później premier i jego koledzy mogli ponownie poczuć zagrożenie - tym razem ze strony hakera-altruisty włamującego się do sieci Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Wykazał on przy tym wielce propaństwową postawę, bo nie tylko nie wykradł żadnych wrażliwych danych (m.in. z konta Tomasza Arabskiego) ale w wydanym oświadczeniu zapewnił, że " celem ataku było sprawdzenie, jaki jest stan zabezpieczeń najważniejszych sieci w państwie . " Poza Kancelarią Premiera, hakerowi udało się włamać do sieci MON, MSZ i Kancelarii Prezydenta. Wobec takiego dictum, organom państwa nie pozostało nic innego, jak oprzeć się na działaniach ABW i zapewnić tej służbie odpowiednie narzędzia do " walki z cyberterrorystami ".
Po co jednak ludzie służb mieliby dziś inspirować wydarzenia o takim charakterze lub dążyć do wywołania atmosfery zagrożenia? Odpowiedzi poszukiwałbym w trzech obszarach - wykazania przydatność i profesjonalizm oraz zagwarantowania sobie wysokiej pozycji i równie wysokiego budżetu. Trzecim i niemniej ważnym powodem, może być intencja skompromitowania ekipy rządzącej.
Informacje o podniesieniu wydatków na służby mundurowe i BOR (w związku z ustawą o modernizacji służb mundurowych w latach 2017-2020) oraz o podwyżkach dla funkcjonariuszy CBA i żołnierzy służb wojskowych, mocno korespondują z taką hipotezą.

W państwach prawa i demokracji, w których działają sprawne, propaństwowe służby, obowiązuje też zasada - im ciszej nad tym tematem, tym lepiej. Cisza oznacza, że formacje specjalne dobrze wykonują swoją robotę. W realach III RP, gdzie służby są spuścizną PRL-u, funkcjonują jako "zbrojne ramię" grupy rządzącej, dbają głównie o własny interes i zadania na rzecz decydentów, ta zasada nie ma żadnego zastosowania.
Choć od przejęcia władzy przez PiS upłynęło ponad pół roku, nadal nic nie wiemy o dokonywanych reformach i zmianach.
A skoro nie wiemy, nie musi to oznaczać "dobrej zmiany" lecz raczej sugeruje, że poza wymianą szefostwa nie nastąpiły istotne reformy i przekształcenia. Jedynie w przypadku SKW wiadomo o skutecznym udaremnieniu projektu "Centrum Eksperckiego NATO" i szybkiej reakcji na związane z tym zagrożenia.
Wprawdzie pod koniec ubiegłego roku pojawiały się doniesienia o planach "wielkiej reformy służb cywilnych" (wzmocnienie roli CBA i ograniczenia zadań ABW), to do tej chwili panuje cisza i nie ma żadnych informacji o przeprowadzeniu jakichkolwiek zmian strukturalnych.
Zaprezentowany niedawno przez ministra Kamińskiego audyt, również nie przynosi wiedzy o działaniach nowej ekipy. Można się domyślać, że wskazane w nim patologie są raczej wierzchołkiem góry lodowej i bardziej służą zaspokojeniu ciekawości wyborców PiS niż opisują stan odziedziczonych po reżimie PO-PSL.
Znamienne natomiast, że nawet po ujawnieniu tych informacji, nie pojawiła się jedynie trafna konkluzja - tylko opcja zerowa w służbach specjalnych może zagwarantować odbudowę polskiego systemu bezpieczeństwa. Lepiej bowiem, by nad bezpieczeństwem Polaków czuwały zastępy obśmianych "harcerzy" niźli "fachowcy" od Bondaryka, Pytla i Wojtunika.
W kontekście tego audytu, nikt nie poważył się zadać najważniejszego pytania - jak można dojść do prawdy o zamachu smoleńskim, posługując się narzędziami pozostawionymi przez wspólników Putina? Jaką pomoc w tym zakresie mogą świadczyć służby, które przed i po Smoleńsku wywiesiły białą flagę i stały się gwarantem rosyjskich łgarstw?
Jeśli nawet niektóre z zachowań można tłumaczyć brakiem profesjonalizmu, niemocą bądź lękiem przed konfrontacją z Rosją - nie sposób w tych kategoriach interpretować całego toku wydarzeń mających miejsce przed i po 10 kwietnia. Wcześniej czy później muszą paść pytania, jakie wielokrotnie zadawałem na tym blogu - czy ludzie służb III RP współdziałali z Rosjanami w zastawienia pułapki smoleńskiej i zabójstwie naszych rodaków? Jaki rodzaj odpowiedzialności ponoszą szefowie ABW, BOR, SKW czy SW, w związku z tym zamachem i jak dalece ich podwładni byli zaangażowani w przestępczy proceder?
Kierowanie poszczególnych spraw do prokuratury, nie jest żadnym sposobem na walkę z patologiami służb. Nie chodzi bowiem o usunięcie kilku (czy kilkudziesięciu) osób lecz o zmianę generalną - uwolnienie całego obszaru bezpieczeństwa od związków z peerelowską bezpieką i przecięcie więzów łączących służby III RP z okresem komunistycznej okupacji.
Jeśli przyjmiemy, że tajne służby winny być sprawnym i wszechstronnym instrumentem zapewniającym bezpieczeństwo państwa i obywateli - ta teoria nie ma zastosowania do praktyki III RP. Powstałe po 1989 roku służby nigdy nie pełniły i nie mogły pełnić takiej roli. Z dwóch, podstawowych powodów. Pierwszy wynikał z wyboru drogi "ustrojowej transformacji", która oznaczała przejęcie całej spuścizny PRL, w tym kadry policji politycznej i modelu jej funkcjonowania. Ponieważ (za sprawą Moskwy) na początku lat 80 powierzono ludziom bezpieki rolę wykonawców procesu "transformacji", (szczególna rola Kiszczaka i wojskowego wywiadu) wyłączając ich spod ideologicznej władzy partii komunistycznej, zachowali oni również swoje przywileje w III RP, stając się siłą wokół której zbudowano patologiczny układ dzisiejszego państwa Drugi powód wynika z faktu, że tzw. służby specjalne PRL stanowiły integralny element megasłużb sowieckich i nigdy nie posiadały autonomii działania. Były zaledwie ekspozyturą służb sowieckich, realizując w całości interesy okupanta i strzegąc władzy namiestników na obszarze Polski. Ta niesamodzielność i podległość, już z zasady wykluczała powierzenie esbekom spraw dotyczących bezpieczeństwa narodowego. Działania ludzi policji politycznej nie miały bowiem nic wspólnego z zadaniami wywiadów wolnego świata i nie wolno było oczekiwać, że peerelowska kadra stanie się gwarantem interesów suwerennego państwa.
Istnieje jeszcze jedna przesłanka. Jeśli w państwach prawa i demokracji, tajemnicą staje się tylko ta wiedza, której ujawnienie może wyrządzić poważne szkody państwu i jego obywatelom, to w III RP za tajemnicę uznawana jest każda informacja, która byłaby niewygodna dla służb specjalnych lub niebezpieczna dla interesów grupy rządzącej.
Jeśli w państwie demokracji obywatelowi przysługuje szeroki dostęp do informacji - po to, by posiadał narzędzie skutecznej kontroli władzy - w III RP prawo to zostało celowo ograniczone, zaś dostęp do informacji jest wykorzystywany przez władzę do sprawowania kontroli nad obywatelem lub ukrycia niewygodnych faktów.
Ten schemat, przeniesiony wprost z czasów PRL-u, pozwala służbom specjalnym na budowanie groźnej mitologii, w której funkcjonariusze poszczególnych formacji wcielają się w postaci "władców tajemnic" - tylko dlatego by chronić własne, ciemne interesy.
Chcąc zatem zerwać patologiczną więź służb III RP z okresem komuny, trzeba sięgnąć po środki stokroć mocniejsze niż proponuje obecny układ rządzący. Realne zmiany powinny przede wszystkim obejmować proces formacji i szkolenia funkcjonariuszy i rozpoczynać od systemu naboru kandydatów do służby oraz selekcji kadr szkoleniowych. Wymaga to całkowitej przebudowy instytucji zajmujących się sprawami bezpieczeństwa. Póki na tych stanowiskach są ludzie z esbecką przeszłością- nie ma mowy o budowaniu służb wolnego państwa.
Kolejne obszary to likwidacja wszelkich "zbiorów zastrzeżonych" oraz odebranie szefom służb prawa do decydowania o tym, które informacje należy ukryć przed obywatelami. Odstąpienie przez PiS od tego obowiązku, uważam za jedno z największych zagrożeń.
Następny krok winien obejmować delegalizację lub pozbawienie uprawnień do zajmowania się sprawami bezpieczeństwa szeregu stowarzyszeń i organizacjach, skupiających byłych esbeków, a reprezentujących tzw. "czynniki społeczne". Ci ludzie niemal całkowicie zawłaszczyli obszar ochrony informacji i mają ogromny wpływ na procesy legislacyjne. Gdy przyjrzymy się, kto uczestniczy w konsultacjach rządowych i współtworzy prawo dotyczące służb i ochrony informacji, dostrzeżemy obecność ludzi bezpośrednio związanych z policją polityczną PRL, a także dobrych znajomych Bondaryka czy Dukaczewskiego. Sytuacja, w której o kształcie ustaw związanych z dostępem do informacji niejawnych decydują ludzie byłych WSW/WSI (tu: Krajowe Stowarzyszenie Ochrony Informacji Niejawnych -KSOIN), a sprawami bezpieczeństwa narodowego zajmują "fachowcy" z fundacji i uczelni związanych z S.Koziejem, byłaby niedopuszczalna w wolnej Rzeczpospolitej.
Zmiany kosmetyczne (a do takich zaliczam m.in. wymianę szefostwa służb) pozorują jedynie naprawę systemu bezpieczeństwa i tworzą złudne wrażenie odzyskania wpływów. Na ile złudne, przekonują ciągłe prowokacje policyjne, gry i kombinacje medialne oraz puste deklaracje składane przez ludzi odpowiedzialnych za bezpieczeństwo Polaków.
Wiadomo, że koronnym argumentem rozmaitych objaśniaczy intencji władzy, jest ten o konieczności zachowania obecnego status quo do czasu ŚDM i warszawskiego szczytu NATO. Podobno zbyt radykalne zmiany w służbach, przeprowadzone na początku rządów PiS, miałyby negatywny wpływ i zagroziły bezpieczeństwu tych wydarzeń. Trudno o większy nonsens.
Dopiero powierzenie ochrony tak ważnych imprez służbom odziedziczonym po poprzednim reżimie, stwarza poważne zagrożenie. Nie tylko ze względu na nieudolność i słabość tych formacji, ale z obawy przed celowymi zaniechaniami lub wytworzeniem sytuacji mających skompromitować układ PiS. Nic bardzie nie ośmiela ludzi przyzwyczajonych do roli "władców tajemnic", jak niemoc i ignorancja polityków. Jeśli doświadczamy dziś wielu groźnych i niewyjaśnionych zjawisk, szeregu prowokacji i gier operacyjnych, nie można wykluczyć, że staną się one stałym elementem nacisku na rządzących i będą decydowały o planach związanych ze służbami.
Poważny niepokój powinna budzić sytuacja, w której polityczni decydenci ignorują ostrzeżenia ze strony wiarygodnych służb. Już w marcu br. CIA przekazała polskim służbom informacje, według których Polska jest jednym z krajów, które w ciągu najbliższych miesięcy mogą stać się celem ataku terrorystów. Agencja zaproponowała służbom pomoc i szkolenia przez amerykańskich oficerów. Kolejne ostrzeżenia ze strony USA napłynęły na początku tego miesiąca i dotyczyły ataków terrorystycznych, jakie mogą mieć miejsce w Europie. W tym kontekście Departament Stanu USA wymienił m.in. organizowane w Polsce Światowe Dni Młodzieży, ale też " atrakcje turystyczne, centra handlowe, restauracje i środki transportu."
Reakcja polskich władz jest co najmniej zdumiewająca. Rządzący nie tylko próbują bagatelizować te ostrzeżenia, ale zapewniają, że " polskie służby nie wskazują na zagrożenie takimi atakami w naszym kraju" (min. Błaszczak). Mając na uwadze kondycje tych służb oraz wiedzę o tym, co zdziałały one w związku z ostatnimi incydentami (alarmy bombowe, cyberataki), nawet kompletny laik ma prawo bardziej ufać ostrzeżeniom CIA niż pokładać wiarę w pustosłowie pana ministra.

Jest dla mnie oczywiste, że po zakończeniu ŚDM i finale warszawskiego szczytu NATO, ten rząd nie zastosuje opcji zerowej i nie przystąpi do budowy służb wolnego państwa. Nie ma takiej woli politycznej. Nie po to też następuje konserwacja agenturalno-esbeckich układów w dyplomacji i nie po to ukrywa się przed Polakami prawdę o życiorysach "władców tajemnic", by podjęto rozprawę z największą patologią III RP.


Aleksander Ścios
Blog autora

Czytelnikom Aleksandra Ściosa i jego komentatorom na blogu oraz TT:
Aleksander Ścios 19 maja 2016 21:43

Szanowni Państwo,

Najmocniej przepraszam stałych Czytelników bezdekretu za dyskomfort związany z lekturą niektórych "komentarzy" i za obecność treści, które nie powinny znaleźć się w tym miejscu.
Od wielu lat staram się prowadzić blog w ten sposób,by nie pojawiały się tu dezinformacje, łgarstwa lub esbeckie "wrzutki". Dość ich w tzw.wolnych mediach i na "prawicowych" forach internetowych.
Nie dopuszczam również do głosu klasycznych idiotów, ćwierćinteligentów ani zadaniowanych funkcjonariuszy.
Nie ma tu miejsca dla teoretyków spisku żydo-masońskiego, wyznawców endokomuny i narodowych bolszewików, dla sierot po Urbanie, esbeckich prowokatorów lub zwolenników "trzeciej drogi".
Nie mam czasu ani ochoty, by prowadzić polemiki na poziomie uwłaczającym ludziom rozumnym. Nie uważam też za konieczne objaśniania rzeczy oczywistych.
To kwestia zasad, higieny psychicznej oraz szacunku wobec gości i przyjaciół bezdekretu.

Chcę więc wyraźnie podkreślić, że od tej chwili wszelkie brednie o "wspólnych posiedzeniach rządów polskiego i izraelskiego z ojcowskim nadzorem Amerykanów" itp. rewelacje, których autorzy węszą spiski żydowsko-amerykańskie, będą stąd natychmiast usuwane i nie doczekają się odpowiedzi.
Będę również kasował "komentarze" w stylu zaprezentowanym przez pana "Kowalski Jaroslaw". Nie ma tu miejsca na niewybredne insynuacje ani na łgarstwa powielane na forach Związku Byłych Funkcjonariuszy Służb Ochrony Państwa itp. organizacji.
Nie interesuje mnie - co o takich praktykach pomyślą autorzy takich wypowiedzi. Będę ich usilnie zniechęcał do odwiedzania mojego bloga i dbał, by nie zaśmiecali tego miejsca.

Z komentarzy na blogu Autora:
andrzej 6 czerwca 2016 06:10

Przeczytałem większość Pana wpisów. Zasadniczo większość z nich krąży wokół pytań:
1. Po co? (osoby decyzyjne mają zmieniać to co jest)
2. Komu na tym zależy? (w odniesieniu do rządzących)

My jesteśmy tłem, który się karmi jakimiś 'duperelami' a od czasu do czasu przygotowuje się 'szoł' (jak opisane w tym artykule działania ABW), żeby pokazać, że 'państwo' działa.

Do tego należy wyzbyć się złudzeń, że Służby pozwoliły na wyrośnięcie 'wolnościowej' partii PiS tuż pod swoim bokiem i nadzorem.
PiS jest partią z inwigilowaną, i rządzi teraz, bo akurat teraz podjęto taką decyzję - jest tam tylu agentów, że można nią swobodnie sterować, bez obawy, że 'odbije' tam komuś i zechce wolności i sprawiedliwości.

Co do ataków terrorystycznych w czasie ŚDM - 'ten papież' jest wodą na młyn przeciwników Kościoła i jego pozbycie się jest 'najzwyklejszym strzałem w kolano'.

Pozdrawiam,
Andrzej

andrzej,

Nie bardzo wiem, gdzie Pan wyczytał takie pytania, ale nie odpowiadam za sposób rozumienia moich tekstów.
Służby nie muszą pozwalać na żadne "wyrośniecie", bo nie one są w III RP decydentem. Wielokrotnie podkreślałem, że odrzucam tezę o "wszechmocy" służb.
Ich jedyna siła wynika z uzurpowania pozycji "władców tajemnic", a zatem jest zależna od słabości, głupoty lub uwikłania agenturalnego polityków.

Ani mi w głowie dywagować nad zamachem na papieża. Nie o tym traktuje mój tekst. Nie znam też powodów, dla których światowa stolica terroryzmu chciałaby usunąć postać tak przydatną dla interesów tej stolicy.

Pozdrawiam Pana

***

wsojtek 6 czerwca 2016 12:36

Witam.Coś wielu zaskoczonych,zszokowanych albo jeszcze celebrują "wolność" i "demokrację".Były tłity pana A.Ściosa dotyczące na przykład zjawiska "znikających informacji przetargowych".Były i są publikacje pana A.Ściosa i pana W.Sumlińskiego dotyczące komorry,niebezpiecznych koneksji,układów nieformalnych i dużych nakładów,które będą przeznaczane na dozbrojenie polskiej armii. Nie ma publikacji aneksu,nie ma ujawnienia zbioru zastrzeżonego i nie ma wdrażania tego,przed czym ostrzegali.A co jest? - ustawiona komorra na "pozycjach przetargowych". Pytanie do podsekretarza stanu w MON B.Kownackiego:czy mam uwierzyć w "dobrą zmianę" bezpieczeństwa państwa pod jego patronackimi ekspertami z "klubu wiarusów" komorry [http://wwwwojsko.media.pl/iv-edycja-konkursu-lider-bezpieczeństwa-państwa-patronat-honorowy-sekretarza-stanu-w-ministerstwie-obrony-narodowej-bartosza-kownackiego] ? A może mam uwierzyć w "dobrą zmianę" w IPNbis,skoro "potencjalny kandydat" na szefa tej potrzebnej instytucji J.Draus tak niedawno przyjął z rąk komorry wysokie odznaczenie państwowe ? A może mam uwierzyć w odejście zdymisjonowanego pactrepa przed 18.04.2016r [http://www.youtube.com/watch?v=TMCpTsl_7gw] albo w krytykę ustawy antyterrorystycznej ze strony "ksoina"? Pozdrawiam pana A.Ściosa i jednego komentatora @sailor; stopy wody pod kilem.

wsojtek,

Rezygnacja PiS-u z ujawnienia zbioru zastrzeżonego jest oczywiście decyzją polityczną. Sądzę, że zaskakującą nawet dla szefa MON, który wyznaczył już datę odtajnienia dokumentów.
Jak wiemy, przyjęta właśnie nowela ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej nie rozwiązuje tej kwestii. Dokumenty miały zostać w całości odtajnione, tymczasem przyjęte zapisy umożliwiają ukrycie dowolnej części zbioru.
Można się domyślać, dlaczego PiS prowadzi tak kiepską grę.
Po pierwsze - otrzymał solidne ostrzeżenie ze strony "starej" esbecji, czyli efektowną kombinację pt."teczki Kiszczaka".
Po drugie -uświadomiono sobie, że w zasobach zz mogą znajdować się materiały, które uderzą w samo środowisko PiS i skompromitują niektórych koncesjonowanych "patriotów".


Pozdrawiam Pana

***

Urszula Domyślna 6 czerwca 2016 15:08

Panie Aleksandrze,

Powoli staje się oczywiste, że żadnej opcji zerowej, ani istotnych zmian w służbach nie będzie, choć od tego należałoby zacząć prawdziwe, nie - jak dotąd - pozorowane, oczyszczanie państwa z komunistycznej "czapy".

A wnioski z tekstu? Klasyka. Służby, jak zwykle, dokonają samooczyszczenia ("się" przegrupują), a Władcy Tajemnic pozostaną u steru III RP. W końcu nawet wyleniałe wilki poradzą sobie ze stadem owiec wypasanych przez Makiawela z Żoliborza. Zresztą wiele wskazuje, że JK dawno się z tym pogodził.

Pozdrowienia

Aleksander Ścios 6 czerwca 2016 17:51

Pani Urszulo,

Wnioski są niestety bardziej ponure. Bo jeśli nie możemy liczyć na opcję zerową w służbach, nie będzie też jakiejkolwiek (podkreślam)"dobrej zmiany".
Nawet tej, o której pisałem przed wieloma miesiącami, przewidując, że podczas rządów PiS pojawi się autentyczna opozycja antysystemowa.
Ta kwestia jest kluczem do obalenia patologii III RP i bez rozwiązania problemu esbeckiej spuścizny, nie ma mowy o odzyskaniu Polski.

Jeśli bełkot małych demiurgów nie mija się z prawdą, to nominacja J.Drausa byłaby fatalną wiadomością. Z drugiej strony - zrozumiałą, zważywszy na pozycję jaką PiS przewidział dla IPN. "Władcy tajemnic" mogą spać spokojnie.
Doskonale Pani zauważyła, że do większości publikacji tego pana jest dopisany R.Terlecki. Sądzę, że to podstawowy powód, dla którego dokonano takiego wyboru.

Pozdrawiam

***

Urszula Domyślna 6 czerwca 2016 17:32



Ależ cacuszko Pan wynalazł i podaje na tt :)

Aleksander Ścios ?@SciosBezdekretu

Ot "dobra zmiana". Zamiast likwidacji TPPR-bis (Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia) mamy reaktywację - http://www.mkidn.gov.pl/pages/posts/nowa-rada-centrum-polsko-rosyjskiego-dialogu-i-porozumienia-6336.php


====

Teraz profesor Nowak będzie dialogował i się porozumiewał???

Cóż, okazuje się, że to kolejny prof. zaczynający dzień od lektury GW, ostatnio nawet z nią polemizujący! Niedawno polemizował też z historykiem Normanem Daviesem, równie życzliwym niepodległej Polsce jak inny "historyk" - Gross.


http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/295589-marsz-kod-stadnie-i-fajnie-to-jest-grozba-chlosty-smiechu-jak-to-ujal-niegdys-zbigniew-herbert

Aleksander Ścios 6 czerwca 2016 18:23

Pani Urszulo,

O powołaniu TPPR-bis pisałem w roku 2011, w artykule zamieszczonym w miesięczniku "Nowe Państwo" -
http://bezdekretu.blogspot.com/2011/04/przyjazn-z-mocy-ustawy.html
oraz w tekście "Pojednanie ze szczególnym błogosławieństwem" - http://bezdekretu.blogspot.com/2011/09/pojednanie-ze-szczegolnym.html
Później wielokrotnie wspominałem o złowrogiej roli tej instytucji. Warto przypomnieć sobie - kto i dlaczego ją powołał i jak zapisała się w okresie posmoleńskim.
Przyznaję, że jestem szczególnie zniesmaczony reaktywacją tego tworu, a jeszcze mocniej, przyjęciem przewodnictwa "nowej rady" przez prof. Andrzeja Nowaka. Do tego w "takim" towarzystwie.
Obserwując działalność tego pana po wyborach parlamentarnych,odczuwam wielki zawód. Mam też uzasadnione pretensje do siebie. Jak Pani zapewne pamięta,był czas, gdy prof. Nowaka uważałem za dobrego kandydata w wyborach prezydenckich. Okazało się, że byłaby to fatalna kandydatura.

Pozdrawiam

Mirosław Rymar

Pani Urszulo, Panie Aleksanderze Ścios,
Swoje zniesmaczenie postawą prof. Nowaka, "mojego" kandydata na prezydenta wyraziłem ...tutaj
w nieco szerszym kontekscie "małych filarów" wspierających wielkie przekręty. Równocześnie spotykając się już z reakcjami "broniącymi" autorytetu profesora zapytuję jak się ma podnoszenie nierozwiązanej kwestii dekomunizacji jeżeli tolerowane są takie postawy - wchodzenie w antypolskie struktury które ewidentnie powinny być rozwiązane. Nie przyjmuję argumentów, że dialog jest potrzebny a zatem... Jeżeli dialog jest potrzebny, to na polskich warunkach w polskich organizacjach i w/g polskich potrzeb, a nie w organizacji zbudowanej na tragedii smolenskiej przez tutejszych zaprzanców umocowanej na "manifeście lipcowym".

***

wsojtek 6 czerwca 2016 19:45

To się po prostu nie mieści w głowie,co wyprawiają,gdy prześlizgnie się na przykład po portalu Karnowskich.Pamiętam,jak swego czasu prof.A.Nowak aż wyszedł ze studia w trakcie wywiadu z jakimś sowieckim propagandystą; wtedy jeszcze nie było "dobrej zmiany".Przypomina się artykuł pana A.Ściosa >>Projekt Prusy Wschodnie<< z 2011r oraz tworzenie korytarzy Rail Baltica,a teraz Via Baltica...Zapewne pod sojuszniczym bezpieczenstwem.

Aleksander Ścios 6 czerwca 2016 21:04

wsojtek,

Przez wiele lat byliśmy "bombardowani" wyziewami propagandy, zalewem głupoty i podłości.
Z każdego miejsca w sieci internetowej wyzierały fizjonomie Komorowskiego,Tuska,Schetyny itp.postaci.
Ich i tylko ich wypowiedzi stanowiły tło polityki III RP i przyprawiały ludzi rozumnych o mdłości lub wściekłość.
Wydawało się zatem, że wraz z końcem (?) tamtego reżimu "odzyskane" media oraz przekaźniki partii pana Kaczyńskiego będą dążyły do oczyszczenia życia publicznego z wyziewów propagandystów. Nawet nie z powodów politycznych, ale z uwagi na troskę o zdrowie psychiczne naszych rodaków i względy estetyczne.
Wydawało się również, że wraz z końcem tamtego reżimu "elita patriotyczna" zdobędzie się na artykułowanie własnego przekazu, na dyskusje i rozmowy o sprawach ważnych dla Polski.


Tymczasem to, co robią tzw. media publiczne praz przekaźniki w rodzaju wPolityce, niezalezna.pl czy TV Republika jest rzeczą skandaliczną i policzkiem wymierzonym wyborcom PiS. Tam nagłaśnia się i rezonuje każdy wytwór byłych reżimowców, zaprasza do wypowiedzi rozmaitych nieszczęśników, piewców komuny, szemranych "ekspertów", zidiociałych pseudointelektualistów. Tylko z tych miejsc wyborca PiS może natychmiast dowiedzieć się- co powiedział Michnik, jak łżą w TVN, o czym bełkocze Petru, itp. rewelacji.
Te miejsca są dziś klasycznym ściekiem, w którym płyną wszelkie odpadki III RP. Są największymi tubami antypolskiej propagandy, rezonatorami kłamstw i bredni.
Jeśli to nie oburza, nie obraża wyborców PiS - ich sprawa.
Ludzie rozumni nie powinni zaglądać w takie miejsca i traktować je jak strefy zadżumione. To nie są "wolne" ani "nasze" media.
Na takie musimy jeszcze długo pracować.


Projekt, o którym Pan wspomina ma oczywiście rangę "paneuropejskiego korytarza". Ponieważ łączy Niemcy z Rosją jest szczególnie pożądany i wspierany przez naszych wrogów.
W Polsce natomiast szereg politycznych analfabetów chce w nim widzieć sposób na "wsparcie dla Polski Wschodniej". Ci ludzie uważają, że wybudowanie drogi, którą Niemcy będą jeździli na wycieczki do Sankt Petersburga, a Rosjanie przemycali mafijne przesyłki, stanie się "oknem na świat" dla tzw.Polski B.
To jest ten sam sposób myślenia, który przyświecał projektowi Ławrowa o otwarciu granicy z obwodem kaliningradzkim.
Tacy ludzie najwyraźniej uważają, że rola "europejskiej wycieraczki" jest największym zaszczytem dla naszego kraju.

Obibok na własny koszt 7 czerwca 2016 00:35

Z otwarcia granicy z obwodem kaliningradzkim w początkowym okresie korzyść mieli wyłącznie okoliczni przemytnicy.
Dziś jest to zmierzchła przeszłość.
Projekt Via Baltica jest kontynuacją odgrzanego projektu Berlin - Prusy Wschodnie z rozszerzeniem na nadbałtyckie kraje nordyckie, bo dzisiejsi Litwini nie mają nic wspólnego z Litwinami z czasów I RP.
Tym bardziej nie mają nic wspólnego Łotysze i Estończycy.
Via Balticas nie przyczyni się do jakiegokolwiek rozwoju Podlasia, bo takie nadzieje skutecznie uniemożliwią ekrany przeciwhałasowe, które już dziś zabijają istniejącą dotychczasową małą przedsiębiorczość przy trasach szybkiego ruchu.
Via Baltica przyniesie więcej szkód niż korzyści zarówno ekonomicznych jak i w każdej dziedzinie bezpieczeństwa Polski.
Zasadnym wydaje się postawienie pytania:
- Czy oddziały NATO mają strzec przyszłej eksterytorialności Via Baltica - kolejnego projektu niemiecko-rosyjskiego? Pierwszym było otwarcie granicy z obwodem kaliningradzkim, który stanowił i stanowi dla Polski po dziś dzień śmiertelne zagrożenie?

Czy "dobra zmiana" ma polegać na jeszcze mniej Polski w Polsce?

***

Urszula Domyślna 7 czerwca 2016 20:13

Panie Aleksandrze!

Przypuszczałam, że musi być nieciekawie, ale do głowy by mi nie przyszło, że jest aż tak źle. Bo i skąd? Skoro Pan - w przeciwieństwie do małych rozbitych dusz z wielkim żalem nad sobą , których tyle przewinęło się przez ten blog - słowem się nie poskarżył! A przecież musi to Panu zajmować niewiarygodną ilość czasu oraz narażać na uszkodzenie, nawet utratę, kolejnego (już trzeciego?) komputera.

Pańska sytuacja materialna jest nam - stałym czytelnikom i komentatorom - znana aż za dobrze. Dlatego po raz kolejny gorąco do wszystkich apeluję o systematyczne - ile kto może - wspieranie tego wspaniałego bloga.

Jeżeli jeszcze w jakiś sposób moglibyśmy pomóc - bo myślę, że nie piszę tylko w swoim imieniu - proszę dać znać. Tak wiele Panu zawdzięczamy!

Wolny Internet! Pusty śmiech ogarnia. Można napisać dowolną brednię, każde plugastwo, wszystko - byle nie prawdę! Pan pisze prawdę, a tego współczesny, skomunizowany świat, także "wolny internet", znieść nie może. Boją się prawdy, wolą fałszywe, załgane ciepełko, w którym chronią się przed własnymi sumieniami. Ale tak żyć się nie da. Bo kłamstwo zabija duszę - i tylko prawda ją wyzwala.

Pozdrawiam Pana serdecznie

PRZYPOMINAM O PAYPALU - I PRZEKAZANIU DAROWIZNY.

Aleksander Ścios 7 czerwca 2016 23:03

Pani Urszulo,

Skarżyć się jest rzeczą niemęską, zatem nie ma takiej możliwości :)
Nie ma też powodu, bo tego rodzaju problemy są sprawą autora bloga i nie muszą zaprzątać głowy czytelników.
Wie Pani doskonale, że nie o wszystkich przypadkach możemy rozmawiać publicznie. Bardzo się cieszę, że ten blog może nadal funkcjonować.

Z serca Pani dziękuję za tyle dobrych słów, ogromną życzliwość i przypomnienie o PayPalu. Bogu dziękuję, że są ludzie udzielający mi stałej pomocy i wsparcia.
To dla mnie niezwykle ważne.


Pozdrawiam serdecznie

***

Stefan Król 8 czerwca 2016 09:21

Bardzo dziękuję za ten wpis o "Władcach Tajemnic". Przyznam, że moje pojęcie o polityce jest żadne w porównaniu do Pana. Ten tekst w kontekście całości Pana wpisu napełnia mnie nadzieją: "W roku 2013 doszło do sytuacji, w których funkcjonariusze ABW występowali w roli rozgrywanych i rozgrywających.(.)" Bo świadczy o ignorancji i miałkości polityków, a nie że ktoś trzyma ich pod bronią i zmusza do podejmowania decyzji. Świadczy o tym, że oni naprawdę myślą tylko o sobie i chcą mieć święty spokój. Dla tego spokoju starają się nic nie robić (utrzymywać status quo istniejących zależności) i jednocześnie ulegać różnorakim manipulacjom. Same służby też nie są wszechmocne i wewnątrz nich również trwają walki na teczki i tajemnice. Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta - więc jest nadzieja na siłę która zniszczy obecny układ. Doskonale punktuje Pan zaniechania obecnego rządu, jego obłudę i jasno ukazuje stosunek polityków do wyborców.
Ponieważ nie jestem Pana wieloletnim czytelnikiem, to zapoznaję się również z archiwalnymi wpisami. Zauważyłem wcześniejsze ataki na Pana u innych blogerów i po latach widać, że to Pan miał i ma rację - oni (nieliczni) się dopiero budzą i pytają: "Gdzie są wolne media" "Dlaczego nikt nie porusza tego czy tamtego tematu - przecież to bardzo ważne" sami tworząc do tej pory propagandowe tuby, zajmując się sprawami błahymi, a wręcz ogłupiającymi czytelników (często pewnie nieświadomie), a Panu zarzucali, że oczernia wolne media... Przyznam, że na początku nie rozumiałem dlaczego domaga się Pan moderowania komentarzy, ostro odcinana się od niektórych wypowiedzi na blogu i utrzymuje ścisły porządek. Faktycznie propaganda tak działa, ktoś napiszę A, inny doda że A+B=C, jeszcze ktoś potwierdzi, że na pewno B=C, potem połowa komentarzy skupia się na wysnutym z powyższych, że w takim razie A musi się równać B co jest absurdem, dla przeciwwagi inni udowadniają, że A=C co jest tak samo absurdalne - ale właśnie do takich głupot często prowadzą komentarze. Rozmywają treść, którą komentują, kierują emocje i zainteresowanie czytelników na kompletnie inne tory będąc faktyczną manipulacją i dezinformacją. Dlatego popieram Pana działania w 100%.

Aleksander Ścios 8 czerwca 2016 14:32

Stefan Król,

Poruszył Pan bardzo ważną kwestię.W państwach dojrzałej, autentycznej demokracji, rządy starają się (acz nie zawsze skutecznie)sprawować realną kontrolę nad służbami specjalnymi.
One mają być tylko narzędziem w walce z zagrożeniami, zaś ich wewnętrzne priorytety są podporządkowane interesom państwa i obywateli.
Teza o wszechmocy służb ma swój początek w obserwacji realiów III RP - państwa, w którym relacje służby-politycy zostały ustanowione w Magdalence i oparte o podległość agenturalną.
To państwo stworzyli sami esbecy i pozwoli nim zarządzać swojej agenturze.
Jest zatem oczywiste, że odzyskanie Polski (cokolwiek byśmy nie rozumieli pod tym terminem) należy rozpoczynać od uporządkowania tych relacji i przywrócenia prymatu państwa (polityki) nad służbami.

W tekście wskazuję tylko niektóre konieczne kroki. Ponieważ ten rząd nie zamierza ich podjąć, byłoby nonsensem nazywanie obecnych roszad "dobrą zmianą". Bezsilność tej władzy jest widocznym dowodem, że politycy PiS zamierzają skapitulować wobec dyktatu relacji magdalenkowych i chcą utrzymywać fikcję III RP. Można więc powiedzieć, że to nie ludzie służb są dziś silni i wszechmocni lecz politycy (po raz kolejny) okazują tradycyjną słabość, głupotę i serwilizm.

Bardzo Panu dziękuję za życzliwą ocenę tego tekstu i słowa na temat "wolnych mediów". Przed wieloma laty pisałem, że jesteśmy dopiero na etapie wstępnym budowania takiej wartości.
Dziś napisałbym, że cofnęliśmy się o kilka kroków i wizja wolnych mediów staje się dla Polaków niedostępna.
Mamy bowiem do czynienia z mediami stricte partyjnymi, podporządkowanymi interesom określonych partii i środowisk. Nie ma mediów reprezentujących interes społeczny i dbających o dobro wyborcy.
Pójście "w ministry" wielu przedstawicieli tzw.mediów prawicowych oraz źródła i sposób finansowania szeregu przekaźników, doskonale obrazują tą patologię.
Taki stan wyklucza samodzielność i niezależność przekazu. Również dlatego, że cechą tego środowiska medialnego jest hermetyczność i koniunkturalizm. Od wielu lat są w nim te same osoby, występujące jedynie w różnych konfiguracjach. Osoby o znanych, przewidywalnych ocenach, ograniczone do powielania tych samych projekcji i myśli.
Dostęp ludzi nowych, młodych, o szerszych horyzontach i wyrazistych poglądach jest wręcz niemożliwy. Muszą one podporządkować swój przekaz "linii głównej" lub będą skazane na odrzucenie.
Tak uśmierca się wolną myśl i dba o zachowanie partyjnego rządu dusz. Jest to postawa zależna od rozmaitych kompleksów środowiskowych. Wypływa z obaw przed konkurencją, utratą wpływów i dochodów oraz przed podniesieniem poprzeczki obecnych standardów intelektualnych.

Dziękuję też Panu za uwagi związane z moderowaniem komentarzy i za zrozumienie dla moich decyzji. Warto odwiedzić inne miejsca w "prawicowej" sieci i poczytać zamieszczane tam wypowiedzi, by dostrzec zasadniczą różnicę. To również kwestia odpowiedzialności za przekaz (słowo)oraz szacunku wobec czytelników. Jeśli ktoś to poczytuje za akt cenzury, nie ma bladego pojęcia, czym jest ta czynność.
Ponieważ od wielu miesięcy dostrzegam w tej sieci celowe działania dezinformacyjne i propagandowe,nie mam żadnych obiekcji przed usuwaniem takich treści. Tak robię od ponad 9 lat i również dziś nie zamierzam ulegać różnym małym terrorystom.

Pozdrawiam Pana

***

Urszula Domyślna 8 czerwca 2016 15:04

Olaboga!

Po Pańskiej publikacji Niezależna.pl odkryła alarmy bombowe. Postawiła też niezwykle śmiałą hipotezę, że "prawdopodobnie mamy do czynienia ze zorganizowaną akcją".

I tu niestety ugrzęzła. Bo napisać, kto te alarmy "prawdopodobnie" organizuje - straaach! Przecież mamy "dobrą zmianę" i nic takiego zdarzyć się nie ma prawa. :)

Nieszczęśnicy popisujący się "pod kreską" oskarżają unisono KOD oraz tego pajaca z kitką i ufnie pokładają nadzieję - nie uwierzy Pan! - w policji. :))

Pozdrawiam serdecznie

Aleksander Ścios 8 czerwca 2016 16:00

Pani Urszulo,

No jakże mamy do czynienia ze "zorganizowaną akcją", skoro posiadamy sprawne, profesjonalne służby, zdolne zapewnić nam bezpieczeństwo? Szkoda, że mędrcy z tego portalu nie zdefiniowali -kto, jak i dlaczego organizuje takie akcje.
Na domiar dobrego, mamy też świetną Policję i wzorcowego polityka PiS na jej czele. Od tej chwili nie wolno powiedzieć złego słowa o pracy policjantów i - broń Boże, dopatrywać się w ich działaniach cech nieróbstwa lub prowokacji.
"Nieszczęśników pod kreską" nie czytuję, bo szkoda czasu. Tresura i agentura robi swoje. Chcę natomiast zauważyć, że od kilku miesięcy otrzymuję sygnały od osób, które nieopatrznie próbowały zamieścić na niezalezna.pl komentarz zawierający linki lub cytaty do moich tekstów. Tak nieodpowiedzialne zachowanie zostało natychmiast dostrzeżone przez czujnych administratorów i komentarze te nie miały szans objawić się oczom czytelników.

Pozdrawiam serdecznie

***

10.06.2016r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet