GRA NA "WYBUDZONEGO" PREZYDENTA - Aleksander Ścios


W 30 rocznicę śmierci


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

Uczestnictwo prezydenta Dudy doskonale wzmocni szanse "esbeckiego gambitu"
GRA NA "WYBUDZONEGO" PREZYDENTA

List Andrzeja Dudy do szefa MON wpisuje się w cele kombinacji operacyjnej wymierzonej w Antoniego Macierewicza i może zapowiadać eskalację konfliktu na linii Belweder-MON. Nie wykluczam, że świadome uczestnictwo ośrodka prezydenckiego w "esbeckim gambicie" stanowi preludium przed próbą odwołania ministra obrony narodowej. Za taką interpretacją intencji prezydenta przemawia forma i treść listu oraz sposób i miejsce upublicznienia tej informacji.
Jako zwierzchnik Sił Zbrojnych Andrzej Duda ma oczywiste prawo wyrażania opinii na temat funkcjonowania resortu obrony, a tym bardziej, do troski o stan armii i sprawy dotyczące bezpieczeństwa. Nie dziwi zatem sam list, lecz to, w jakich okolicznościach powstał, jakich spraw dotyczy oraz kiedy i jak został upubliczniony.
Wskaże tylko najważniejsze okoliczności związane z tym wydarzeniem. Jeśli list pana prezydenta został wysłany w ubiegły czwartek, tj. 16 marca br., należałoby wyjaśnić zachowanie prezydenckiego rzecznika M. Magierowskiego, który dwa dni po wystosowaniu listy, 18 marca, podczas audycji w radiowej Trójce zapewniał, że "wszystkie nominacje w armii są w pełni uzgodnione z panem prezydentem ", a zdaniem Andrzeja Dudy - " wymiana kadr w armii postępuje w sposób spokojny, nie ma zagrożenia destabilizacją na szczytach hierarchii wojskowej". Magierowski podkreślał również, że " pan prezydent spotyka się bardzo regularnie z szefem MON". Z wypowiedzi prezydenckiego ministra w żaden sposób nie wynikało, by Andrzej Duda miał być zaniepokojony sprawami obsady stanowisk lub chciał wyrażać jakieś "oczekiwania" wobec szefa MON - co dobitnie sformułował w liście. Zasadnym jest pytanie - jeśli dochodziło do "bardzo regularnych" spotkań obu polityków, po co potrzebna była nadzwyczajna i spektakularna forma listowego wystąpienia? Czy tego rodzaju spraw nie można było uzgodnić podczas osobistego spotkania?
Poważne podejrzenia powinien budzić sposób ujawnienia informacji. Choć list prezydenta nie był dokumentem tajnym, to należałoby wyjaśnić - w jakich okolicznościach doszło do przecieku i kto tego dokonał? Byłoby to tym łatwiejsze, że taka korespondencja nie trafia do rąk podrzędnych urzędników, a zatem krąg potencjalnych donosicieli jest stosunkowo niewielki.
Do listu miał rzekomo dotrzeć reporter "Faktów" TVN Krzysztof Skórzyński i właśnie w tym medium ujawniono treść korespondencji. To zaskakujące, że przeciek pojawił się w stacji, która od wielu miesięcy nagłaśniała dokładnie te same sprawy i tematy, jakie zawarto w prezydenckim wystąpieniu. Ów "reporter śledczy" TVN był autorem programów, w których atakowano Antoniego Macierewicza za zwolnienia dotychczasowych attaché wojskowych i stawiano mu zarzuty opieszałości w obsadzie tych stanowisk.
Czytając teksty publikowane na TVN24 i prezentowane tam głosy żarliwych obrońców oficerów zwolnionych z ataszatów, można dojść do wniosku, że autor prezydenckiego listu został wręcz zainspirowany tematyką rozgrywaną przez tą stację. Jeśli w liście Andrzeja Dudy wyrażano "zaniepokojenie" brakiem obsady ataszatów w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Bułgarii czy na Ukrainie - dokładnie tych samych kwestii dotyczyła troska organu TVN. Nie jest to przypadkowa tematyka.
Sprawa obsady ataszatów leży bowiem w centrum zainteresowania środowiska b. WSI, a na forum internetowym Stowarzyszenia Sowa łatwo znajdziemy teksty, w których powiela się ataki funkcjonariuszy medialnych na Antoniego Macierewicza, zarzucając ministrowi usuwanie ludzi związanych z b.WSI.
W obronie attache wojskowego w Waszyngtonie, gen. Jarosława Stróżyka (od 1996 w WSI, powołanego na stanowisko attache 29 kwietnia 2010) wystąpił nawet wybitny znawca obyczajów anglosaskich M. Dukaczewski, perorując -" W kulturze anglosaskiej czterogwiazdkowy generał rozmawia ze swoim odpowiednikiem. Ponadto brak generała na tym stanowisku, to brak szacunku dla Stanów Zjednoczonych".
Wściekłość ludzi PO i funkcjonariuszy propagandy wywołało również odwołanie gen. Janusza Bojarskiego. Ten absolwent Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego, od 1997 roku był szefem Oddziału Kontaktów Zagranicznych WSI, a następnie szefem Biura Ataszatów Wojskowych WSI. W roku 2000 został mianowany polskim attaché wojskowym, morskim i lotniczym przy ambasadzie RP w Waszyngtonie. Od 5 listopada 2004 do 6 grudnia 2004 oraz od 14 grudnia 2005 do 1 stycznia 2006 pełnił funkcję szefa Wojskowych Służb Informacyjnych. Troska PO o pana Bojarskiego jest uzasadniona, bo w listopadzie 2007, tuż po objęciu rządów przez koalicję PO-PSL, został on mianowany dyrektorem Departamentu Kadr MON. Jedną z pierwszych decyzji Bojarskiego, podjętą w imieniu ministra obrony narodowej, była odmowa pośmiertnego mianowania na stopień generała brygady kpt Stanisława Sojczyńskiego ps. Warszyc - zamordowanego przez UB w 1947 roku..
Awans generalski Bojarski otrzymał z rąk B.Komorowskiego i od września 2010 roku zajmował stanowisko polskiego przedstawiciela wojskowego przy Komitetach Wojskowych NATO i UE w Brukseli. Odwołanie go (w październiku 2016) ze stanowiska zapoczątkowało szereg dobrych decyzji szefa MON, zmierzających do oczyszczenia polskich ataszatów z ludzi związanymi z byłymi WSI.
Przez szereg lat, oficerowie tej służby zajmowali stanowiska polskich attache na placówkach zagranicznych. Lista 90 oficerów WSI - attache wojskowych, opublikowana na str.35-39 Raportu z Weryfikacji WSI pokazuje skalę zjawiska i dowodzi, że ten obszar znajdował się w wyłącznej dyspozycji "wojskówki". Kariery J.Bojarskiego, J.Stróżyka i wielu innych oficerów kierowanych na ataszaty po roku 2007 świadczą natomiast, że likwidacja WSI nie pozbawiała wpływów tego środowiska. Obsada ambasad oraz placówek NATO nadal pozostawała domeną środowiska WSI, a ludzie tej formacji potrafili zadbać o swoje interesy. Przypomnę jedno, charakterystyczne wydarzenie. 7 lutego 2007 roku z rządu PiS został odwołany minister obrony narodowej Radosław Sikorski. Powodem dymisji, najmocniej akcentowanym przez media, miał być konflikt szefa MON z Antonim Macierewiczem. Czego naprawdę mógł dotyczyć ten konflikt? Sikorski nie zaprzeczał, że miał plany personalne wobec b. szefa WSI, gen. M. Dukaczewskiego i w jednej z wypowiedzi dla "Wprost" mówił - " W krajach NATO szefowie służb specjalnych, którzy popadają w niełaskę, trafiają na prestiżowe, acz mało wpływowe stanowiska, najlepiej poza granicami kraju. W tym duchu głośno myślałem o oferowaniu gen. Dukaczewskiemu dowództwa jednego ze szczątkowych dzisiaj okręgów wojskowych. Poważnie też rozważałem wysłanie go w tradycyjne miejsce odpoczynku byłych szefów WSI, to znaczy do attachatu RP w Chinach".
Na przeszkodzie tym planom stanął sprzeciw ówczesnego wiceministra ON i szefa SKW, Antoniego Macierewicza. Już po przejściu do Platformy, Sikorski przyznawał - " Rzeczywiście chciałem go (Dukaczewskiego -dop.mój) wysłać do Pekinu. Dzisiaj Dukaczewski mówiłby jak wielkim przyjacielem Chin jest Kaczyński i jak wizjonerskie są reformy ministra obrony narodowej, Aleksandra Szczygło."
Problem z nominacją Dukaczewskiego ( o czym Sikorski nigdy nie wspomniał) polegał na tym, że w czasie prac Komisji Weryfikacyjnej WSI, nowe służby wojskowe (SKW) poznały tajną instrukcję sowieckiego GRU, w której nakazywano kierowanie absolwentów szkoleń GRU (Dukaczewski był jednym z nich) na "kierunek pekiński" oraz do ataszatów wojskowych.
Jeśli nawet Sikorski nie wiedział o takiej instrukcji, to pomysł skierowania Dukaczewskiego do Pekinu świadczył co najmniej, że ówczesny szef MON mógł być niezwykle podatny na sugestie ze strony oficerów WSI.

Lektura dziesiątków wystąpień funkcjonariuszy ośrodków medialnych, wrzeszczących dziś w obronie dymisjonowanych attasze wojskowych oraz tyrady tych polityków PO, którzy wysyłali na placówki oficerów b. WSI, powinna skłaniać do stawiania pytań o inspiracje listu pana prezydenta oraz o sugestie, jakimi kierował się, domagając od szefa MON -"podjęcia stosownych działań w sprawie obsady stanowisk attache".
W takie przypadki, w których publikacje ośrodków medialnych, powołanych przez tajnych współpracowników służb wojskowych PRL, poprzedzają "dyscyplinujący" list prezydenta i w tychże ośrodkach list zostaje ujawniony - nie jestem w stanie uwierzyć. Podobnie, nie wierzę, by temat wakatów na stanowiskach attasze wojskowych na tyle zaprzątał uwagę pana prezydenta, by decydował się na listowne pouczenia Antoniego Macierewicza. Temat ten jest natomiast od wielu miesięcy obecny w stacji TVN, na portalu Stowarzyszenia Sowa oraz w wypowiedziach ludzi związanych ze środowiskiem b.WSI.
Tym trudniej przyjąć troskę prezydenta za dobrą monetę, że do czasu, gdy szef MON nie zaczął robić porządku na placówkach zagranicznych, panu Dudzie nie przeszkadzało, że interesy polskich Sił Zbrojnych reprezentują tam byli oficerowie z nadania "długiego ramienia Moskwy". Dopiero usunięcie tych ludzi wywołało zainteresowanie ośrodka belwederskiego.
Zasadne jest też pytanie o prawdziwą motywację pana prezydenta. Stosunek Andrzeja Dudy do spraw obronności i bezpieczeństwa narodowego, najpełniej podkreśla nominacja Pawła Solocha na stanowisko szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Kto w czasie wyzwań i zagrożeń, z jakimi mamy dziś do czynienia, powierza tak ważne stanowisko "mistrzowi niekompetencji i nic nierobienia", udowadnia tym samym, jak lekce sobie waży kwestie bezpieczeństwa. Przez blisko dwa lata ośrodek prezydencki nie przywiązywał wagi do tych spraw - nie podjęto tam żadnych prac ani inicjatyw służących obronności, zaś BBN nadal jest skansenem późnej "komorowszczyzny", a "doktryna Komorowskiego" obowiązującą strategią.
Pytania - ile pan prezydent zgłosił projektów ustaw służących bezpieczeństwu Polaków, ile pracy poświęcili jego eksperci planom rozwoju i modernizacji Sił Zbrojnych lub doktrynie bezpieczeństwa narodowego - pozostaną bez odpowiedzi. Troska pana prezydenta o bezpieczeństwo Polaków (pojmowana w dość przedziwny sposób), ujawniła się tylko w jednym obszarze - utajnienia i całkowitego zamilczenia Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI.
To z woli Andrzeja Dudy Polacy nie mogą się dowiedzieć - jak dalece gangrena "długiego ramienia Moskwy" przeżarła życie publiczne III RP. To obecny prezydent zdecydował, że wiedza o patologicznych więzach łączących polityków, biznesmenów i ludzi służb sowieckich, jest Polakom zbędna. Pisałem już dawno, że każdy dzień ukrywania tych informacji oznacza kontynuację mafijnych związków i pozbawia nas prawa do wiedzy kształtującej świadomość społeczną, a ten, kto nadal ukrywa Aneks wyrządza Polakom ogromną krzywdę i podtrzymuje patologiczne układy.
Co zatem kieruje politykiem, który odmawiając nam informacji zawartych w Aneksie, próbuje dziś "dyscyplinować" Antoniego Macierewicza i swoimi pytaniami -ściśle związanymi z "troską" TVN i środowiska WSI, przyłącza się do kombinacji "esbeckiego gambitu"?
List pana prezydenta już wywołał radosne rechotanie w ośrodkach propagandy i sprowokował kolejną falę ataków na szefa MON. Wypowiedź jednego z liderów PO: " Bardzo się cieszę, że pan prezydent się obudził" powinna natomiast przypomnieć, że w czasie ostatnich miesięcy Andrzej Duda był poddawany stałej, propagandowej "obróbce", zaś wielu rzeczników poprzedniego reżimu zarzucało mu słabość i uległość wobec decyzji Antoniego Macierewicza.
Czy nie jest zatem tak, że pan prezydent, którego główna troska dotyczy własnego wizerunku i spraw tzw. "pijaru", postanowił "pokazać zęby" i w sposób medialnie widowiskowy "dać odpór" nazbyt silnemu ministrowi obrony narodowej? Może tak umiejętnie poruszono jego ambicje i chęć brylowania w "rankingach zaufania", że uwierzył, iż dalsze przyzwalanie na sukcesy Antoniego Macierewicza, będzie groźne dla sztucznie wykreowanej pozycji "lidera bezpieczeństwa"?
Radość z "obudzenia" prezydenta pokazuje, że środowisko tzw. "opozycji" odczytało ten list jako zapowiedź narastania konfliktu na linii Belweder -MON. Jest pewne, że to rozpoznanie zostanie wykorzystane do generowania kolejnych nacisków na Andrzeja Dudę i będzie pomocne w kontynuowaniu "esbeckiego gambitu". W tekście pod tym tytułem pisałem, że - " wymuszenie decyzji o "załatwieniu sprawy Misiewicza" zostanie odebrane jako sukces środowiska "opozycji" i potraktowane jako zachęta do eskalacji dalszych prowokacji, dywersji i aktów wojny hybrydowej. "Wyłuskanie" Misiewicza oznacza, że metodami pracy operacyjnej SB można dziś pozbyć się każdej osoby z otoczenia ministra, można pozbawić go zaufanych współpracowników, wprowadzić w przestrzeń publiczną dowolną dezinformację i wywołać destrukcję instytucji rządowej. Oznacza też, że warto nadal uderzać w Macierewicza i szukać dróg dojścia do głównego "figuranta".
Ten etap zakończył się już sukcesem.
Wystąpienie prezydenta Dudy - czy sobie tego życzył, czy nie, doskonale wpisuje się w schemat operacji, a jego list, ogłoszony w raczej nieprzypadkowym momencie, będzie mocną bronią wymierzoną w ministra Macierewicza. Treść listu ujawniono bowiem w przeddzień ogłoszenia informacji, iż szef MON złożył zawiadomienie do prokuratury, w którym zawarł zarzut popełnienia zdrady dyplomatycznej przez D.Tuska.
Nad tą arcyważną wiadomością unosi się jednak odium wczorajszego listu, zaś temat "przewinień" Macierewicza pozwala szybko zwekslować problem odpowiedzialności karnej "króla Europy". "Opozycja" będzie tu miała o tyle ułatwione zadanie, że ośrodek prezydencki postanowił kontynuować szkodliwą grę. Wypowiedź rzecznika Magierowskiego: "Prezydent Andrzej Duda nie jest usatysfakcjonowany odpowiedziami ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza na skierowane do niego listy " oraz zapowiedź " prowadzenia dalszej korespondencji " (być może również ujawnionej w TVN) - dowodzi, że pan prezydent będzie się coraz intensywniej "wybudzał".

Ponieważ celem kombinacji jest pozbawienie stanowiska szefa MON, uczestnictwo prezydenta Dudy doskonale wzmocni szanse "esbeckiego gambitu".

Aleksander ŒŚcios
Blog autora

ŚŒCIOS PYTAŁ KOMOROWSKIEGO, a TERAZ PYTA NASZYCH WYBRAŃCÓW

Czytelnikom Aleksandra ŒŚciosa i jego komentatorom na blogu oraz TT:
Aleksander ŒŚcios 19 maja 2016 21:43

Szanowni Państwo,

Najmocniej przepraszam stałych Czytelników bezdekretu za dyskomfort związany z lekturą niektórych "komentarzy" i za obecnoć treści, które nie powinny znaleść się w tym miejscu.

Od wielu lat staram się prowadzić blog w ten sposób, by nie pojawiały się tu dezinformacje, łgarstwa lub esbeckie "wrzutki". Dość ich w tzw. wolnych mediach i na "prawicowych" forach internetowych.

Nie dopuszczam również do głosu klasycznych idiotów, ćwierćinteligentów ani zadaniowanych funkcjonariuszy.

Nie ma tu miejsca dla teoretyków spisku żydo-masońskiego, wyznawców endokomuny i narodowych bolszewików, dla sierot po Urbanie, esbeckich prowokatorów lub zwolenników "trzeciej drogi".

Nie mam czasu ani ochoty, by prowadzić polemiki na poziomie uwłaczającym ludziom rozumnym. Nie uważam też za konieczne objaśniania rzeczy oczywistych.

To kwestia zasad, higieny psychicznej oraz szacunku wobec gości i przyjaciół bezdekretu.

Chcę więc wyraźnie podkreślić, że od tej chwili wszelkie brednie o "wspólnych posiedzeniach rządów polskiego i izraelskiego z ojcowskim nadzorem Amerykanów" itp. rewelacje, których autorzy węszą spiski żydowsko-amerykańskie, będą stąd natychmiast usuwane i nie doczekają się odpowiedzi.

Będę również kasował "komentarze" w stylu zaprezentowanym przez pana "Kowalski Jaroslaw". Nie ma tu miejsca na niewybredne insynuacje ani na łgarstwa powielane na forach Związku Byłych Funkcjonariuszy Służb Ochrony Państwa itp. organizacji.

Nie interesuje mnie - co o takich praktykach pomyślą autorzy takich wypowiedzi. Będę ich usilnie zniechęcał do odwiedzania mojego bloga i dbał, by nie zaśmiecali tego miejsca.

Z komentarzy na blogu Autora:

sailor
28 lutego 2017 11:50

Więc co Pan dalej przewiduje? Czy z obecnego etapu destabilizacji przejdziemy do kryzysu, przesilenia i tzw. normalizacji gdzie Oni podyktują warunki. Czy jest szansa na odwrócenie złego trendu?

sailor,

Oni zawsze dyktują warunki słabym. Cofają się tylko przed siłą.
Dlatego,jak napisałem - nadzieja w "rusofobach" i "antydemokratach".

***

Urszula Domyślna 28 lutego 2017 20:15

Dziękuję, Panie Aleksandrze,

Długo kazał Pan czekać, ale było warto. Po 20 dniach ślizgania się po tytułach (tekstów pisanych i mówionych zarówno dziennikarzy jak i polityków już nie trawię), czytam w końcu coś interesującego, wartościowego, pisanego bez ozdobników, mizdrzenia się, chęci podobania się wszystkim i za wszelką cenę, zaklinania rzeczywistości, etc. A przede wszystkim - prawdziwego.

Postawione przez Pana pytania są rzeczywiście fundamentalne i pewnie dlatego pozostaną bez odpowiedzi. Doszliśmy do takiego etapu absurdu, że władzy mieniącej się arcypolską i arcypatriotyczną nikt takich pytań nie zadaje, obserwujemy za to postępującą infantylizację, skupianie uwagi (swojej i "elektoratu") na rzeczach błahych, nieistotnych, często aż żenujących.

Pozdrawiam serdecznie

PS. Komentarz, wraz z pytaniami do Autora napiszę jutro, dziś tylko podziękowanie.

Urszula Domyślna 28 lutego 2017 20:18



Jakiś czas temu wyrażałam na blogu przekonanie, że niegodne zachowania władzy związane z Aneksem doprowadzą do tego, że ludzie przestaną wierzyć w jego istnienie, a kto wie czy nie zapomną o istnieniu WSI i zagrożeniach ze strony tej "nieistniejącej" służby, podległej bezpośrednio KGB. Pierwszy sygnał odnotowuję z ... Pańskiego Twittera. :))

KLIK

Pani Urszulo,

To, co obserwujemy, nie nazwałbym tylko "postępującą infantylizacją", ale świadomym i celowym procesem propagandowym.
Ponieważ partia rządząca nie ma żadnego pomysłu na Polskę ani wizji naszej przyszłości, karmi się Polaków breją tzw. bieżączki, epatuje sprawami trzeciorzędnymi, zwodzi pustą retoryką i emocjonalnym pseudo patriotyzmem.
Jest coś niebywale podłego i uwłaczającego w ciągłym nagłaśnianiu i rezonowaniu wypowiedzi ludzi "opozycji", w narzucaniu nam przekazu opartego wyłącznie na tym, co powiedzieli, napisali lub zrobili Oni. To jest dowód, że ta władza i jej medialni akolici, nie mają nam nic do powiedzenia i muszą (podkreślam) posiłkować się zatrutym źródłem.
Dlatego nie doczekamy się poważnych projektów politycznych, nie będzie rozmowy o sprawach polskich, dyskusji o bezpieczeństwie, spuściźnie komunizmu, agenturze i wielu innych, kluczowych tematach. Przez osiem lat byliśmy zmuszani do obcowania z myślą i czynami pospolitych kanalii, zdrajców i szalbierzy. Dzięki uczynności rządowych "wolnych mediów", nadal jesteśmy skazani na taki obszar zainteresowań.

Dziękuję Pani i pozdrawiam

***

Wood 1 marca 2017 09:00

Celne pytania pytania Pan stawia. Bez odpowiedzi pozostaje kwestia czy PiS z Jk na czele to zwyczajni głupcy będący zaledwie niewolnikami mitologii demokracji, których głowy zaprzątają jedynie kwestie wizerunkowe,czy też stanowią drugą stronę tej samej,antypolskiej monety, która funkcjonowała w obiegu przez ostatnie osiem lat? Pozdrawiam i dziękuję za tekst.

Wood,

Na to pytanie udzieliłem odpowiedzi w wielu tekstach. Jeszcze przed dwoma laty posądzałbym PiS wyłącznie o głupotę i słabość.
Dziś jest to niemożliwe.
Za podstawową uważam kwestię poruszoną w tekście "TAKTYKA KOMPROMISU - PRAKTYKA ZDRADY". Napisałem tam, że nie ma dziś groźniejszych nawoływań od postulatu fałszywej zgody narodowej - osiągniętej za cenę naszych dążeń i prawdy o realiach III RP. Prezydent Duda i partia rządzącą wyrządzają nam historyczną krzywdę, nawołując do do mezaliansu Polaków z apatrydami.
Drugim tematem jest bezpieczeństwo wewnętrzne i tu również dostrzegam celowe zaniechania. Przykładem jest tzw."sprawa Misiewicza" - czyli esbeckiej kombinacji operacyjnej. Jeśli słyszę, że prezes Kaczyński zaczyna widzieć w Misiewiczu "wizerunkowy problem" i publicznie wyraża wiarę, że "minister Macierewicz tę sprawę załatwi" - zdecydowanie odrzucam posądzanie prezesa o głupotę lub nieświadome uleganie dezinformacji. Ten pan, jak i jego partyjni koledzy są gotowi do każdego ustępstwa i uległości, byle nie narazić się na zarzuty "działań niedemokratycznych", "rusofobii", "kontrowersyjności". To ich świadomy wybór i nie sądzę, by zakładnicy mitologii demokracji byli zdolni zrzucić to brzemię.

Dziękuję Panu i pozdrawiam

***

Staszek Z 1 marca 2017 21:29

Czy Pan ma możliwość przesłania tego tekstu do Jarosława Kaczyńskiego? To sposób, by przejrzał na oczy,a może i odniosł się merytorycznie.

Staszek Z
A czy Pan, jako wyborca ma taką możliwość? Jeżeli nie, to fatalnie świadczy o demokracji i... aktywnych wyborcach, bo takie teksty powinny zalewać decydentów i wybrańców.
Autor zrobił swoje. Jak zawsze napisał wyśmienity tekst. Reszta - co by to nie było - w rękach i klawiaturach Czytelników. "Akt wyborczy" to stanowczo za mało. Trzeba ich pilnować i rozliczać od pierwszego dnia po objęciu władzy.

Pozdrawiam

Staszek Z,

Jeszcze raz podkreślę - nie posądzam prezesa PiS o głupotę lub niewiedzę. Nie oczekuję zatem, by "przejrzał na oczy", bo ten pan doskonale wie, co i dlaczego robi. Dlatego ten tekst, nie przyda mu wiedzy o rzeczywistości. Tym bardziej, gdy dotyczy perspektywy całkowicie obcej politykom PiS.
Z tego, co mi wiadomo, ani osoba autora ani moja publicystyka, nie należą do ulubionych przez pana Kaczyńskiego. Wiele lat temu, ten pan hołubił natomiast pewną blogerkę, związaną ze środowiskiem GW. I tak chyba zostało.
W mojej ocenie nie jest to człowiek zdolny do głębszej refleksji, a tym bardziej do przyjęcia rzeczowej krytyki. Powód jest prosty. Otaczanie się przez lata gronem klakierów i wazeliniarzy, jest zabójcze dla każdego intelektu. Niestety, nie każdy to rozumie.
Uważam więc, że im częściej i gorliwiej rządowi propagandyści muszą nas zapewniać o wybitnych zdolnościach tego "męża stanu", tym większą należy zachować rezerwę wobec kwalifikacji intelektualnych prezesa PiS i jego chęci prowadzania "merytorycznego dialogu".

***

Urszula Domyślna 3 marca 2017 16:39

ALEKSANDER ŚCIOS

Ależ tu u Pana tłoczno od tytułowych rusofobów, no, no..

Z drugiej strony: u tych Polaków, którzy chcą widzieć, rośnie świadomość, że wszystkie partie polityczne III RP, z rządzącą włącznie, to awers i rewers tej samej fałszywej monety.

Mentorka "solidarnościowych mężów stanu" (z J.K. włącznie), napisała kiedyś książkę o I Solidarności pt. "Samoograniczająca się rewolucja".

To, co jest teraz, można by nazwać "Samoograniczającą się niepodległością".

Jak za króla Stasia:

Władałeś, mości panie
Lecz kto inny rządził


Pakt z przedstawicielami Moskwy: Kiszczakiem i Jaruzelskim nie przestaje obowiązywać. Grzechem śmiertelnym, gorszym od antysemityzmu, staje się rusofobia. A polskiej niemożności winni są żydo-masono-reptilianie ze Stanami Zjednoczonymi na czele. Żadne tam ruskie, żadna komuna!

Narodowi, którego nie zmogły zabory, dwie wojny światowe i Sowiety - dwadzieścia osiem lat III RP (Trzeciej Fazy?) przerobiło mózgi i amputowało pamięć.

Narody tracąc pamięć, tracą życie

Unknown 8 marca 2017 08:09

Myślę, że zbyt szybko Pan przeskoczył okres sowietyzacji 1944-1989 i skutek tak ostrej krytyki okresu 1989 do teraz jest przyczyną. W okresie po 1989 doszło wiele elementów rozwarstwiających i obezwładniających społeczeństwo : strach przed utratą pracy i co za tym idzie dochodu, z dalej sięgającymi skutkami. Nie obwiniałbym aż tak mocno okresu po 1989 o, jak to Pan określił : przerobienie mózgów i amputowanie pamięci" Wydaje mi się, że ta część nas, świadoma obciążenia komunizmem z jego rozległymi skutkami, albo wyjechała, albo w inny sposób poradziła sobie. Pozdrawiam. Zbigniew A.

Urszula Domyślna 3 marca 2017 16:58

...

Andrzej Friszke, członek kolegium IPN - w Dzień Żołnierzy Wyklętych:

"To był ślepy bunt - opór garstki ludzi przeciwko sowieckiej armii i istniejącym porozumieniom międzynarodowym."

Splunąć nie warto...

Urszula Domyślna 3 marca 2017 17:03



Zrobiłam zestawienie linków do "III RP - Trzeciej Fazy". Przed chwilą tu było, teraz go nie widzę? Czy Pan to skasował?

Dlaczego?

Aleksander Ścios 3 marca 2017 19:56

Pani Urszulo,

Szczerze mówiąc, byłbym zdziwiony, gdyby pod tym tekstem ukazało się dużo komentarzy.Temat bezpieczeństwa jest kompletnie obojętny wyborcom PiS, a sądzę też, że większość z nich podziela obawy przed tytułowymi "epitetami".
Jako zadeklarowany rusofob, wiem coś o tym :)
Bardzo podoba mi się użyta przez Panią nazwa -"samoograniczającą się niepodległość". Dodałbym tylko, że wbrew pseudointelektualnym łamańcom przedstawicieli "elit patriotycznych" uważam, że z niepodległością jest jak z demokracją - jest lub jej nie ma. Stany pośrednie - pół lub ćwierć niepodległości, nie wchodzą w rachubę. Nie znam też sytuacji, którą można określić mianem pół lub ćwierć demokracji. Tam, gdzie się kończy, mówimy o dyktaturze lub totalitaryzmie.
Jeśli zatem przyjmiemy stan "samoograniczenia" jako naturalny dla państwowości III RP, konsekwentnie należałoby powiedzieć, że ograniczona niepodległość to nic innego jak brak niepodległości.
Tymczasem partia pana Kaczyńskiego mówiła nam, że w III RP istnieje demokracja, ale (i tu dodawano kilka przymiotników)jest ona: ułomna, zagrożona, zła, wadliwa itp. Takie twierdzenie samo w sobie jest nonsensowne, bo (biorąc pod uwagę status demokracji)przymiotniki te nie opisują rzeczywistości lecz służą jej zamazaniu.
W przypadku niepodległości sytuacja jest identyczna, ale na tym polu ludzie PiS stosują jeszcze bardziej ordynarne kłamstwo i zapewniają nas, że III RP jest państwem w pełni niepodległym i suwerennym.
Tu zawsze pojawia się pytanie,na które żaden namaszczony przez "elity" mędrzec nie waży się odpowiedzieć: kiedyż to doszło do konwalidacji sukcesji komunistycznej w polską państwowość? Jakie wydarzenie, sytuacja, fakt sprawił, że ze stanu okupacji sowieckiej (PRL) powstało wolne i niepodległe państwo polskie? Jako człowiek żywo zainteresowany historią i współczesnością, nie potrafiłbym wskazać takiej cezury.

Niestety, nie mam pojęcia jak znikł Pani komentarz i bardzo żałuję straconej pracy. Również mnie zdarzało się wysyłać komentarze "w niebyt", dlatego zawsze zapisuję kopię tekstu i zachęcam do takiej praktyki.

Pozdrawiam serdecznie

Urszula Domyślna 3 marca 2017 20:37

Panie Aleksandrze,

Jako zadeklarowana rusofobka mogę się tylko w pełni zgodzić z Pańską odpowiedzią. :)

Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam

PS. Skoro moje zestawienie porwali kosmici, za chwilę wpiszę je ponownie. Niestety, dotąd nie zapisywałam kopii, ale chyba będę się musiała nauczyć. :)

***

Ryszard X 3 marca 2017 21:17

Witam,

Polakom nie chce się wysilać i dbać o własne bezpieczeństwo - tu upatruję przyczyny takiego traktowania spraw bezpieczeństwa. Proszę zauważyć, co dzieje się na drogach - do pracy mam 60 km i nie było dnia, żebym nie musiał gwałtownie hamować lub szukać pobocza przed debilem jadącym na czołówkę.

Tak jest nie tylko na drodze - tak jest odnośnie przepisów bhp w zakładach pracy (szczególnie budowy), kolejnictwo, podatność na phishing, siła haseł stosowanych przez Polaków (login: admin ; hasło: admin - by wspomnieć tylko o firmie, której śpiewana reklama "love" ostatnio doprowadza mnie do szału); ochrona danych osobowych - i tak można bez końca.

To o czym napisał Nasz Aleksander (imię Aleksander pochodzi od greckiego słowa aleksandros, składającego się z dwóch członów: alekso (bronię się, odpieram atak) i andros (mężczyzna, mąż). Imię to oznacza: obrońca ludzi, troszczący się o mężów lub odpierający wrogów. - http://www.ksiegaimion.com/aleksander ) jest nie tyle smutną i tragiczną konsekwencją, co przerażającą rzeczywistością jaką fundują Nam nieudacznicy, którym powierzyliśmy władzę i Nasze bezpieczeństwo.

Jak to zmienić? Ad hoc się nie da - nie wierzę w wyjście ludzi na ulice - choćby regularnie 0,5 mln co weekend w stolicy, Krakowie i Katowicach.

Proces budowy realne bezpieczeństwa Polski i Polaków będzie długi, będą ofiary śmiertelne aby wybić Nam to z głowy, będzie wściekły atak medialny na całym świecie, będzie szantaż, będą tortury metodami NKWD, będą procesy rodem z lat 50. ; będzie mnóstwo cierpienia i fizycznego bólu - ilu się zgodzi podjąć walkę z ludźmi, którzy nie znają litości a w ich łapach są sądy, policja, prokuratura, mafia, media i miliardy złotych?

Ilu się zgodzi?

Ryszard

Aleksander Ścios 4 marca 2017 21:01

Ryszard X,

Przedstawił Pan w komentarzu wizję, z którą trudno mi się zgodzić.
Nie rozumiem bowiem, skąd czerpie Pan przeświadczenie, jakoby próba odbudowy wolnej i bezpiecznej Polski musiała być poprzedzona "ofiarami śmiertelnymi, szantażem, torturami metodami NKWD, procesami rodem z lat 50., mnóstwem cierpienia i fizycznego bólu"? To głęboko nieprawdziwy obraz.
Sugeruje bowiem, że wewnętrzny przeciwnik jest niebywale silny i gotowy na fizyczną rozprawę z Polakami. Nie uważam, by tak było i nie dostrzegam żadnych oznak wyjątkowej determinacji apatrydów. To tchórzliwe środowisko robi tylko tyle, na ile sami im pozwalamy.
Jeśli zechciałby Pan policzyć grupę sterującą antypolskimi działaniami, okaże się, że mówimy o 100, góra 200 osobach, ulokowanych w polityce, mediach i biznesie. Wraz z bezpośrednimi wykonawcami, różnymi "słupami" i pomniejszymi pomagierami, będzie to grupa ok.2000 osób. Ta grupa nie ma dziś armii, policji, służb. Dysponuje natomiast pieniędzmi i narzędziami propagandy.
Problem nie polega jednak na ich wyjątkowych zdolnościach, potencjale bądź sile, lecz na naszej bezmiernej słabości i przyzwoleniu na zawłaszczenie naszego kraju. Problemem jest brak determinacji i odwagi w odzyskaniu Polski. Cofamy się, gdy jakakolwiek kanalia zakrzyknie o "niszczeniu demokracji", "rusofobii" czy "polskim nacjonalizmie". A robimy tak, nie z uwagi na siłę tego środowiska, na racje moralne bądź polityczne, ale z powodu zaszczepionych nam antypolskich "paralizatorów", fałszywych mitologii i niszczycielskich dogmatów. Nie obawiamy się represji z ich strony, ale prymitywnego wrzasku i pospolitego chamstwa. "Konstruktywne" obawy przed tym - co powiedzą Oni, jak to ocenią, jak zareagują oraz wsłuchiwanie się w bełkot bezczelnej zgrai i przydawanie mu uwagi, jest najgłębszą cechą naszego zniewolenia i upodlenia. To nie jest polska postawa, bo ta brzmiałaby dobitnie - "nas to nie dotyczy".
Bo nie my powinniśmy obawiać się "mnóstwa cierpienia i fizycznego bólu" lecz ci, którzy z nienawiści do Polski paktowali z rosyjskim bandytą i wystawili na śmierć 96 Polaków.
Rozprawa z grupą Onych to wyłącznie kwestia woli politycznej i zastosowania odpowiednich narzędzi. Z takimi ludźmi nie rozmawia się na sali sejmowej lub w studiu telewizyjnym, ale w więziennym pokoju przesłuchań. Nie nazywa się ich "opozycją" i nie przyznaje praw do stanowienia o polskich powinnościach, ale piętnuje - jako wrogów, zdrajców i Obcych.
A że będą krzyczeli, grozili i miotali obelgi- ich problem.
Nas to nie dotyczy.
Sądzę, że gdyby nasi rodacy zrozumieli, jaka siła tkwi w takiej postawie, dni Onych byłyby policzone.

Ryszard X 5 marca 2017 19:28

Panie Aleksandrze,

nie oczekuję od Pana zgody na moją wizję.

Przeświadczenie czerpię z bezwzględności ludzi będących u władzy. Tej samej władzy, która zabijała Żołnierzy Niezłomnych, Świętego Jerzego Popiełuszko, ofiary w Smoleńsku i tysiące kolejnych.

"Ta grupa nie ma dziś armii, policji, służb" - a skąd ta pewność? Na jakich dowodach się Pan opiera? Wystarczy 3 ludzi: policjant, prokurator i sędzia żeby zniszczyć człowiekowi życie. Są jeszcze usługi mafii na zlecenia polityczne: casus Olewnika.

"Cofamy się, gdy jakakolwiek kanalia zakrzyknie o "niszczeniu demokracji", "rusofobii" czy "polskim nacjonalizmie" - my się cofamy? czy ci pseudopolitycy, pseudożurnaliści ? to, że medialnie brylują wystraszone karły, nie znaczy że wszyscy Polacy boją się takiej czy innej etykiety.

"Sądzę, że gdyby nasi rodacy zrozumieli, jaka siła tkwi w takiej postawie, dni Onych byłyby policzone" - liczba rozumiejących jest wciąż za mała.


Zależy Nam wszystkim, którzy tu przychodzimy, aby Polska była Wolna i Niepodległa, by Oni się bali i zostali wypędzeni za granicę, by reprezentanci Narodu mówili językiem wolnych ludzi bez obawy o takie czy inne epitety. Nie ma jednej drogi, aby osiągnąć ten cel. Wiemy na pewno, że to będzie "długi marsz".

Panie Aleksandrze, naprawdę ciężko mi uwierzyć, że zmiana postawy może przynieść tak wiele korzyści. Wiem, że moja wiara Pana nie obchodzi. I nie tylko wiara.

Czy może Pan podać przykłady, kiedy zmiana postawy w ważnych sprawach powodowała że Oni się cofali?


Pozdrawiam

Ryszard

Aleksander Ścios 6 marca 2017 14:19

Ryszard X,

Zadziwiające są Pańskie pytanie, ale spróbuję powściągnąć zdumienie. Nie chcę bowiem przypuszczać, że stawia Pan jakiś znak równości, między będącą dziś u władzy partią pana Kaczyńskiego ,a tymi, którzy "zabijali Żołnierzy Niezłomnych". Taki wniosek można by podejrzewać po przeczytaniu zdania -"Przeświadczenie czerpię z bezwzględności ludzi będących u władzy".
Pyta Pan - na jakich dowodach opieram się pisząc, że "ta grupa nie ma dziś armii, policji, służb". Odpowiadam - na wyniku tzw. wyborów powszechnych 2015 roku, po których to wyborach partia Jarosława Kaczyńskiego przejęła pełnię władzy wykonawczej i ustanowiła własne kierownictwo nad armią, policją i służbami.
Jeśli moje stwierdzenie stoi w sprzeczności ze stanem faktycznym ( a Pan tego dowiedzie) uznam się za ignoranta w zakresie logiki i analiz politycznych. Dywagacje z zakresu "usług mafii" czy "zabójczych trójek" (policjant, prokurator, sędzia) nie mają nic do rzeczy.
Kwestia druga - wniosek: "Cofamy się, gdy jakakolwiek kanalia zakrzyknie o "niszczeniu demokracji", "rusofobii" czy "polskim nacjonalizmie", jest w prawidłowy i uzasadniony.
Odruch "cofania" dotyczy bowiem tych wszystkich wyborców PiS, którzy bez cienia sprzeciwu godzą się na odstąpienie przez tą partię od egzekwowania prawa (casus prezesa TK, puczystów), bo "nie należy otwierać nowych frontów walki", lub bez szemrania akceptują tłumaczenia się przed zgrają eurołajdaków, tylko dlatego, że ludzie PiS ponad narodowe interesy i powinności wobec Polaków wynoszą obawę przed posądzeniem o "niedemokratyczność".
W styczniu 2016 w tekście " SAMOBÓJSTWO W OBRONIE DEMOKRACJI" napisałem:
"Jeśli od kilku tygodni ten rząd zapewnia wszem i wobec, że jest miłośnikiem demokracji i ponad wszystko szanuje prawa opozycji, a III RP to kraj kwitnących praw obywatelskich - jakże może podjąć twardą rozprawę z patologiami tego państwa lub postawić przed sądem zdrajców - obecnych "opozycjonistów"?
Nietrudno zrozumieć, że każda, najmniejsza próba rozliczenia reżimu PO-PSL zostanie natychmiast okrzyknięta "polityczną zemstą" i "pogwałceniem zasad demokracji". Przyjdzie to tym łatwiej, że obecny rząd przyjął reguły narzucone przez przeciwnika i głosząc pochwałę "demokracji III RP" zamyka sobie drogę do wyjawienia prawdy o ostatnich ośmiu latach.
Pułapka demokracji okaże się tym bardziej skuteczna, że zastawiono ją na arenie międzynarodowej, w środowisku wrogim i dalekim od znajomości spraw polskich. To nieprzypadkowa okoliczność. Odtąd każdy łajdak, któremu chciano by postawić zarzuty, będzie mógł wylewać żale na forum PE i udowadniać, że stał się ofiarą "nagonki politycznej". Gdyby komuś przyszło do głowy stawiać przed sądem polityków PO-PSL - niechybnie usłyszymy o okrutnym "prześladowaniu opozycji" i "zamachu na demokrację". Tym kontroskarżeniem można zablokować wszelkie działania w sprawie Smoleńska, ale też sprawy dotyczące afer i pospolitych przestępstw."

Dziś spełnia się ta diagnoza, zaś skutki ulegania mitologii demokracji, będą jeszcze bardziej dotkliwe. PiS nie dostrzega w tym własnych błędów, ale (przy wsparciu swoich wyborców) chętnie stroi się w szaty "ofiary" i "atakowanego".
I nie ma nic do rzeczy, że tak zachowują się politycy czy żurnaliści "wolnych mediów". To my powierzyliśmy tym ludziom pełnię władzy, kupujemy ich gazety, czytamy ich teksty. Działają za naszym wsparciem i za nasze pieniądze.
Jeśli wyborcy PiS akceptują takie zachowania (a nieznane mi są żadne objawy sprzeciwu), mam prawo napisać, że podnosimy za to całkowitą odpowiedzialność. Kto z wyborców tej partii ma dziś odwagę głośno zakomunikować swoich wybrańcom: nie dostaliście władzy po to, by zapewniać eurołajdaków, że w III RP "demokracja ma się dobrze" lub mizdrzyć się do zgrai zamordystów, nie przejęliście rządów pod hasłem celebrowania "praw opozycji" i budowania wspólnoty z apatrydami, nie po to was wybraliśmy, byście uciekali przed ujadaniem propagandystów lub podejmowali "dialogi" z terrorystami medialnymi?

Kwestia trzecia - "czy może Pan podać przykłady, kiedy zmiana postawy w ważnych sprawach powodowała że Oni się cofali?"
Nie mogę, bo taka zmiana nigdy nie nastąpiła. W ostatnich trzech dekadach nigdy nie zachowaliśmy się tak, by zmusić Onych do odwrotu. Wymagałoby to bowiem akceptacji podstawowej dychotomii My-Oni oraz zrozumienia, że III RP jest zaledwie komunistyczną sukcesją.
Jeśli zaś chce Pan poznać przykład, w którym racjonalna i konsekwentna postawa może wywołać korzystne skutki, proszę dokonać eksperymentu myślowego na podstawie mojego tekstu z 2015 roku -"Trzy kroki", w którym przedstawiłem tani i bezbolesny sposób rozprawy z ośrodkami propagandy i dezinformacji:
https://bezdekretu.blogspot.com/2015/11/trzy-kroki.html
Opisany tam "krok trzeci" jest właśnie odpowiednikiem postawy - "nas to nie dotyczy". Proponowałem ją już w roku 2010. Proszę odpowiedzieć sobie na pytanie - jakie byłoby oddziaływanie (zagrożenie) ze strony tych ośrodków, gdyby partia rządząca i jej wyborcy zechcieli przyjąć taką postawę?

Pozdrawiam

***

przemek łośko 3 marca 2017 21:42

Keep your faith in God, but keep your powder dry - ta potężna w swej prostocie myśl, wyrażona przez Cromwella w czasie inwazji na zbuntowana Irlandię nie tylko jest wyznacznikiem prawidłowego myślenia przywódców o bezpieczeństwie państwa, ale także jest reprezentacją prawidłowego działania - oddzielenia sił bezpieczeństwa, wojska, od uzależnienia od koterii politycznych i dezintegrujących wpływów. Żołnierze New Model Army nie mogli zasiadać ani w Izbie Lordów, ani w Izbie Gmin.

To, co Anglicy wiedzieli 400 lat temu teraźniejszym polskim "politykom" wydaje się być czymś niesłychanym, nie do wyobrażenia. Trudno nie czuć pogardy dla ich sposobu myślenia: tchórzliwego, małostkowego i nacechowanego przede wszystkim żądzą zachowania świeżo zdobytych przywilejów.

Gęby pełne bogoojczyźnianych frazesów, Bóg, w którego jakoby wierzą przywoływany dziesiątki razy dziennie do najprostszych, retorycznych posług. I mierne lub samowolne lub wreszcie niesprawiedliwe działanie. Z największym obrzydzeniem odkryłem, iż prezydent - doktor prawa - podpisał ustawę zanim weszła w życie. Z gorzką pewnością zupełnej moralnej degrengolady oglądam nikczemne zabiegi "wymiaru sprawiedliwości" zdążające do pozbawienia ochrony "sprawcy wypadku" z udziałem p. Szydło i wmanewrowania w odpowiedzialność karną gołowąsa.

Nie dziwi mnie to. Już wcześniej, nawet w trakcie kampanii wyborczej, zgłaszałem swoje obiekcje do PiS. Swoją dalece niepełną wiarę w ich intencje. Obawy potwierdziły się.

Inna sprawa, że nie mieliśmy wtedy wyboru. PO-PSL to była jawnie nikczemna banda, w szeregach której roiło się i roi od pospolitych zdrajców. PiS to żywioł głupi, chciwy i plugawy, strategicznie niewyszukany, taktycznie złośliwy i mściwy. Ale znakomicie znający knajacki światopogląd swojego większościowego elektoratu spod znaku "Boga", schabu i husarii.

Nie zawiodłem się na Kaczyńskim. On już nie ma energii. I od zawsze otaczał się znacznie gorszymi od siebie. Wazeliniarzami. To musiało wpłynąć na morale.

Aleksander Ścios 4 marca 2017 21:12

Panie Przemku,

Dziękuję za wyśmienity komentarz.
Napisał Pan - "Inna sprawa, że nie mieliśmy wtedy wyboru. PO-PSL to była jawnie nikczemna banda, w szeregach której roiło się i roi od pospolitych zdrajców. PiS to żywioł głupi, chciwy i plugawy, strategicznie niewyszukany, taktycznie złośliwy i mściwy. Ale znakomicie znający knajacki światopogląd swojego większościowego elektoratu spod znaku "Boga", schabu i husarii."

Fakt - nie mieliśmy wyboru, ale też nie wolno nam powtarzać tego błędu i stawiać się w pozycji "skazanych na PiS".Wielu przyzwoitych ludzi, zrażonych dziś do "dobrej zmiany" powtarza - nie mamy alternatywy, musimy wybierać "mniejsze zło".
Zapytałbym ich - dlaczego sami nie próbujecie stworzyć tej alternatywy i godzicie się na rolę zakładników partyjnych hochsztaplerów i cwaniaków?
Kto i jakim prawem przesądził, że "patriotyczną reprezentacją" Polaków ma być grupa politycznych koniunkturalistów i dogmatyków III RP? Nawet w warunkach tego państwa istnieje możliwość tworzenia nowych środowisk politycznych, organizacji i stowarzyszeń, z których może wyłonić się realna antysystemowa formacja.
Jeśli czytelnikom tego bloga proponowałem perspektywę szerszą niż partyjne konotacje i dalszą niż sięga wzrok małych demiurgów, to dlatego, że długi marsz jest drogą dla ludzi odważnych, niepoddających się powszechnym nastrojom i utartym schematom.
Na tej drodze musi dziś powstać "oferta dla radykałów" i wizja prawdziwej, antysystemowej opozycji. Ta zaś, może zaistnieć tylko wówczas, gdy mądra krytyka środowisk politycznych uchroni nas od kolejnego "zakrętu historii" i zrujnowania marzeń o Niepodległej.

***

sailor 4 marca 2017 23:40

93% osadzonych w więzieniach (posiadających prawo do głosowania) głosowało na PO. Tak więc mówienie o knajackim światopoglądzie wyborców PiSu to zwykłe chamstwo. Ci zwolennicy PiSu których znam to na ogół ludzie raczej "zepchnięci na margines", tacy którzy dostają po uszach od szefów w pracy a na wsparcie u proboszcza też nie zawsze mogą liczyć.

Proszę zwrócić uwagę, że wszelkie nowe ruchy polityczne w Polsce zmierzają do jednego, do rozbicia PiSu. Poczynając od PJN i Solidarnej Polski, po powołanie partii Kukiza i obecność Grzegorza Brauna w wyborach prezydenckich. Jaką mamy gwarancję, że ta "nasza" inicjatywa nie wpiszę się w ten sam scenariusz.
Jaką mamy gwarancję, że pana apele o nową siłę polityczną nie mają na celu tylko i wyłącznie rozbicia Pisu i są tak na prawdę inspirowane przez Onych.

sailor,

Nie ma Pan żadnej gwarancji. Co więcej - nie zamierzam zabiegać, by uwierzył Pan w moje intencje.
Pański komentarz dowodzi, że nie tylko nie zna Pan moich tekstów z ostatnich lat(a publikuję od lat 10) ale nie ma Pan pojęcia, o czym piszę.
Nie pomylę się chyba, jeśli uznam, że dla Pana, wartością nadrzędną wydaje się być samo istnienie partii Jarosława Kaczyńskiego.
Zapytam więc -w czym tkwi ta wartość, jeśli politycy PiS nie dążą do obalenia komunistycznej sukcesji III RP i ani im w głowie budowanie fundamentów wolnej Rzeczpospolitej? Czy istnienie PiS jest lub ma być ważniejsze od rzeczywistych aspiracji Polaków i woli odzyskania Polski? Jeśli ta partia nie spełnia takich aspiracji i nie wykazuje takiej woli, dlaczego miałbym wiązać z nią nadzieję?
Musi Pan wiedzieć, że przez te dziesięć lat ( by ograniczyć się tylko do okresu działalności blogerskiej) w miarę sił i predyspozycji wspierałem ludzi spod znaku Prawa i Sprawiedliwości. Nie z sympatii, więzów towarzyskich ani dla korzyści. Byli jedyną alternatywą dla antypolskiej zbieraniny pustoszącej mój kraj. Reprezentowali moje interesy i niektóre poglądy.
Trzy lata przed wyborami parlamentarnymi 2015 przestrzegałem przed "drogą donikąd" i przekroczeniem cienkiej "granicy przyzwoitości". Rok później pisałem o zastawionej "pułapce demokracji" i potrzebie "obalenia republiki". Przed dwoma laty - o braku "oferty dla radykałów" i "aksamitnej zdradzie". Dziś już tylko o "cyrografie".
I nic więcej nie mogę zrobić, bo formułowanie oczekiwań i postulatów pod adresem PiS, byłoby aktem głupoty i straty czasu.
Można było to robić w latach 2005-2007, gdy PiS rządził w niezwykle trudnych warunkach i stracił rządy na skutek kardynalnego błędu J.Kaczyńskiego.
Należało to robić po roku 2010, gdy partia ta była jedyną, choć słabą tarczą przeciwko antypolskiej agresji.
Dziś, gdy PiS ma pełnię władzy i przez półtora roku nie zrobił z niej żadnego użytku i nawet na krok nie przybliżył nas do Niepodległej, byłbym skończonym durniem, gdybym nadal próbował burzyć ten mur ślepoty, zaprzaństwa i interesowności.
Jeśli odrzucam PiS, to nie z powodu antypatii lub osobistych urazów, ale dlatego, że dla mnie ważniejsza jest Polska. Stokroć ważniejsza niźli "wybitne strategie" pana Kaczyńskiego, posady jego partyjnych kolegów, czy dobre samopoczucie żurnalistów.
Partie mogą być zaledwie nosicielami naszych idei, dążeń lub interesów. Mają tak działać, by owe idee, dążenia i interesy zaistniały w przestrzeni publicznej i miały wpływ na przyszłość kraju. Gdy partie same próbują stać się ideą lub chcą zastąpić dążenia narodu własnym interesem, mam obowiązek je odrzucić.
Gdy nie chcą słuchać mojego głosu i potrzebują go tylko w dniu wyborców, mam obowiązek je odrzucić.
Gdy nie spełniają moich oczekiwań i prowadzą Polaków na kolejne manowce, muszę je odrzucić.
Bo nie partie i ich działacze decydują o przyszłości narodu. To nasza domena.
I jeszcze jedna uwaga. Obawia się Pan, że chciałbym "rozbicia" PiS-u. Otóż, w czasach, gdy rzeczywiście pojawiały się tzw."trzecie siły", których jedynym celem była dezintegracja i uszczuplenie elektoratu PiS, to na tym blogu opisywałem i "demontowałem" takie przedsięwzięcia.
Nie robili tego żurnaliści "wolnych mediów", bo albo nie dostrzegali takich zagrożeń, albo nie mieli w tym własnego interesu. Nie robili tego inni blogerzy, bo bali się "rozbijania prawicy". Nie robił tego sam PiS, bo nadto był zajęty "demokracją parlamentarną" i gonieniem królików.
Stawianie mi takiego zarzutu, jest nie tylko wyrazem jakiejś nadgorliwości, ale niezrozumienia moich intencji. Nie zależy mi na "rozbiciu" PiS-u, bo ta partia sama zniknie z polskiej rzeczywistości. Zdecydują o tym zastępy oszukanych i zawiedzionych wyborców.
Zależy mi natomiast na budowaniu wspólnoty ludzi podobnie myślących o Polsce, na tworzeniu środowiska zdolnego do przyjęcia dychotomii My-Oni i odrzucenia tworu zwanego III RP. Ponieważ PiS nie chce i nie potrafi tego zrobić, musi powstać reprezentacja polityczna, która podejmie takie wyzwanie.

Bardzo dziękuję za długą i wyczerpującą odpowiedź. Wiele tekstów pana znam, ale przyznaję sięgnę do nich ponownie.
Dziękuję raz jeszcze.

przemek łośko 5 marca 2017 21:01

Sailor, to, co napisał powyżej Gospodarz jest również moim punktem widzenia.

Dziewięciu na dziesięciu wyborców PiS - spośród tych, których znam - koncentruje się przede wszystkim na: atakach na styl życia lub obyczaj (nieomal palcem wskazując kto Żyd, kto pedał, kto na kocią łapę, kto weganin - jak gdyby styl życia lub obyczaj miały decydować o patriotyzmie, pracowitości, pożyteczności społecznej jednostki), wyszydzaniu politycznych przeciwników-słupów, porównywaniu siebie i rządów PiS z poprzednimi rządami i wyborcami PO - szczególnie, kiedy PiS spotyka krytyka (często zasłużona), wreszcie na nieznośnej bigoterii, która w mojej ocenie nie ma wiele wspólnego z prawdziwym życiem duchowym (głęboko wierzący nie manifestują swojej wiary do kotleta i na zawołanie - robią to z całą siłą, kiedy istnieje realna potrzeba takiej manifestacji). Zbiór wyżej wyszczególnionych zachowań nie jest pełny, ale ten właśnie zbiór nazywam światopoglądem knajackim, właściwym osobnikom wyróżniającym się cechą "intellectual disgrace".

sailor 5 marca 2017 21:43

Trudno jest teraz licytować się na temat subiektywnych odczuć wobec kogoś lub czegoś. Powiem tylko tyle, w moim środowisku tam gdzie żyję i pracuję mam zupełnie odmienne spostrzeżenia. Dlatego uważam, że użyte przez pana porównanie jest eufemistycznie mówiąc bardzo przesadzone i zupełnie nie trafione.

Kazimierz B. 6 marca 2017 10:39

Do przemka łośko.

A ja parafrazując napiszę tak:

Dziewięciu na dziesięciu wyborców PO - spośród tych, których znam - koncentruje się przede wszystkim na: atakach na styl życia lub obyczaj (nieomal palcem wskazując kto Żyd, kto pedał, kto na kocią łapę, kto weganin - jak gdyby styl życia lub obyczaj miały decydować o patriotyzmie, pracowitości, pożyteczności społecznej jednostki), wyszydzaniu politycznych przeciwników-słupów, porównywaniu siebie i rządów PO z poprzednimi rządami i wyborcami PiS - szczególnie, kiedy PO spotyka krytyka (często zasłużona), wreszcie na nieznośnej bigoterii, która w mojej ocenie nie ma wiele wspólnego z prawdziwym życiem duchowym (głęboko wierzący nie manifestują swojej wiary do kotleta i na zawołanie - robią to z całą siłą, kiedy istnieje realna potrzeba takiej manifestacji). Zbiór wyżej wyszczególnionych zachowań nie jest pełny, ale ten właśnie zbiór nazywam światopoglądem knajackim, właściwym osobnikom wyróżniającym się cechą "intellectual disgrace".

I zapewniam Pana, że jest to w 100% zgodne z prawdą.

Czego o znanych mi wyborcach PiS napisać nie mogę.

***

jan kowalski 6 marca 2017 11:19

"w latach 2005-2007, gdy PiS rządził w niezwykle trudnych warunkach i stracił rządy na skutek kardynalnego błędu J.Kaczyńskiego
"
Moim nieważnym zdaniem w latach 2005-7 PIS miał niewiele gorsze warunki od dzisiejszych. Bo jeśli inaczej to czemu i dzisiaj Pan zamieszcza swoje obawy przed powtórką błędu oddania władzy ?
Nikt rozsądny nie ratuje róż podpalając las.
Taka wątpliwość mnie trawi: gdzie mieści się prawdziwa stolica Polski? I czemu ma rację obywatelstwa ta obłuda, która np. Jackowskiemu każe twierdzić, że podpisanie współpracy nie oznacza jej podjęcia i jest środkiem obrony złej nominacji ambasadorskiej w Berlinie?
Czy to atrakcyjność etyki relatywistycznej czy może chorobliwa inwolucja polskiej tożsamości?
Podobnie ma się zabagnienie relacji z banderowska Ukraina- ciężkim , śmiertelnym grzechem jest brak empatii wobec umęczonych i pomordowanych Rodaków, że o antycywilizacyjnym skandalicznym braku upamiętnienia ich szczątków nie wspomnę.

jan kowalski,

Pańskie stwierdzenie - "w latach 2005-7 PIS miał niewiele gorsze warunki od dzisiejszych", jest nie tyle "nieważne", ile nieprawdziwe.
W roku 2005 PiS wygrał wynikiem 26,99 proc, co zapewniało mu zaledwie 33,70 proc. miejsc w Sejmie i zmuszało do poszukiwań koalicjantów.
W roku 2015, wyniki były odpowiednio - 37,58 i 51,09 proc., co oznaczało, że nie musi wchodzić w żadne egzotyczne koalicje, posiada większość sejmową i możliwość uchwalania dowolnych ustaw.
Nie są to warunki, które można określić mianem "niewiele gorsze", ponieważ umożliwiają samodzielne rządy i przeprowadzenie realnych zmian.
Jeśli zaś ostrzegam "przed powtórką błędu oddania władzy", to dlatego, że tak wówczas, jak dziś J.Kaczyński jest wyznawcą mitologii demokracji i ponad wszystko boi się posądzenia o naruszanie tej "świętości". Ten kompleks polityków PiS był już znany w roku 2007 i został bezwzględnie wykorzystany. Ponieważ dziś rozgrywa się identyczną kombinację i w sposób równie głupi Kaczyński daje się ogrywać antypolskiej zgrai, istnieje uzasadniona obawa przed powtórzeniem "samobójstwa w obronie demokracji".
Jak pisałem przed dwoma laty:
"Ten, kto wymyślił obecną kombinację, uderzył niezwykle celnie. Wiedział bowiem, że najsłabszym punktem PiS-u jest mitologia demokracji, a zarzut pogwałcenia tej świętości wywoła natychmiastową reakcję "obozu patriotycznego". Politycy partii pana Kaczyńskiego prędzej potępią antysystemowych krytyków niż przyznają, że komunistyczna hybryda nie ma nic wspólnego z państwem prawa i demokracji. Wystarczyło krzyknąć - "PiS niszczy demokrację", by zewsząd rozległy się zapewnienia o jej poszanowaniu, a partyjne i medialne pajacyki podskoczyły w rytm prostackiego wrzasku. Punktem honoru każdego polityka PiS i żurnalistów "wolnych mediów", stała się uroczysta deklaracja o wierności ideom demokracji oraz "polemika" z zarzutami atakujących."

Końcowa uwaga. Nie znam i nie akceptuję określenia "banderowska Ukraina", bo na moim blogu nie dopuszczam do szerzenia rosyjskiej propagandy.
Nie pamiętam też, by dzisiejsi zwolennicy "empatii wobec umęczonych i pomordowanych Rodaków, że o antycywilizacyjnym skandalicznym braku upamiętnienia ich szczątków nie wspomnę" protestowali w roku 2013, gdy hierarchowie polskiego Kościoła wespół z B.Komorowskim fałszowali prawdę o ludobójstwie wołyńskim i podpisywali haniebną "polsko - ukraińską deklarację o pojednaniu". Wtedy należało rozdzierać szaty nad "ciężkim , śmiertelnym grzechem".

***

Urszula Domyślna 6 marca 2017 14:38

Pan Kazimierz B.

Podczas weekendu miałam do czynienia z oboma "elektoratami" i to w stosunkowo szerokim spektrum. I wie Pan, co zaobserwowałam?

Otóż opowiedziawszy się za jednymi czy drugimi, niemal wszyscy wyborcy marzą przede wszystkim o tym, żeby tamci na górze odciążyli ich od myślenia, wszystko, jak należy, załatwili i nie zawracali "narodowi" głowy polityką. Albowiem naród odwykł od politycznego myślenia i radośnie uprawia zachowania plemienne!

Taką to mamy demokrację! :))

_________________________


Dopisek dla Pana Aleksandra:

Czy historykowi filozofii znany jest termin "demokracja plemienna"? Bo a nuż wymyśliłam coś nowego??? :))

Pozdrawiam serdecznie obu Panów

Pani Urszulo,

Historykowi jest znany, bo dotyczy jego ulubionego Średniowiecza.
A dodatkowo bliski, bo opisuje jedną prawdziwą formę demokracji.

Pozdrawiam serdecznie

Kazimierz B. 6 marca 2017 16:07

Pani Urszulo.

Co prawda ze smutkiem, ale wypada zgodzić się z Panią.

A to, że przyczyna "świadomości" narodu leży m.in. w chronicznym braku autentycznych elit, jest "oczywistą oczywistością", że użyję określenia "klasyka ułomnej demokracji").

Pozdrawiam serdecznie.

Urszula Domyślna 6 marca 2017 18:43

Ma Pan rację, Panie Kazimierzu. Polskie elity zostały zdziesiątkowane przez wojny i zaborców, a dobite przez komunę. Rozprawiająca się z "niedobitkami" III RP wypromowała niemal wyłącznie łże-elity (w opakowaniu zastępczym).

Pozdrawiam serdecznie

Panie Aleksandrze,

A nie żartuje Pan sobie z tym Średniowieczem? Przecież wtedy panował bez ly tosny feudalizm, gdzie Pan tam widzi demokrację?

Zapytałam Google. Kręcą! Ale za to w WIKI znalazłam prawdziwą perełkę.

Cytuję:

Dobrymi formami państwa, zdaniem Arystotelesa, są: monarchia, arystokracja, politeja. Złymi zaś: tyrania, oligarchia oraz demokracja. (pokr. red.Rp)

:)

Urszula Domyślna 6 marca 2017 18:55

PS.

Zajrzałam na Pańskiego Twittera => link

Bardzo mnie zaciekawili Pańscy "alter ego", a jeszcze bardziej ta Pani na zdjęciach - klik. Czy to aby nie "trzecia twarz" Ściosa? :))

Prawdziwy "embarras de richesse" :)

Urszula Domyślna 7 marca 2017 18:47

Panie Aleksandrze,

Jeżeli prawdą jest, że zwolniono "obcokrajowców", którzy kierowali dronem latającym nad Belwederem, to znaczy że ruscy obywatele mają w III RP większe prawa od Polaków.

Jak słusznie przypomniał na TT pan ONWK - dr. Brunona Kwietnia, człowieka najprawdopodobniej niewinnego, wrobionego przez służby, bez cienia dowodu skazano w "teoretycznym" państwie PO na 13 lat więzienia, i od ponad 5 lat przebywa w areszcie śledczym (!). Siedzi tam nadal, choć od 1,5 roku mamy "realne" państwo PiS.

Pozdrawiam

PS. Notka w WIKI o dr. BK przypominałaby opowiadanie typu sci-fi, gdyby nie fakt, że w III RP przez 5 lat można ludzi przetrzymywać w "areszcie śledczym".

Tylko kogo to obchodzi?

przemek łośko 7 marca 2017 20:01

To jest bardzo ważne, że Pani to przypomniała.

Nieomal wszyscy zapomnieli o tym człowieku. PiS traktuje go znacznie surowiej niż potraktował Zygmunta Miernika, a przecież p. Miernika potraktował naprawdę w sposób podły, całkowicie niesprawiedliwy i pozbawiający Państwo Polskie godności.

Aleksander Ścios 8 marca 2017 10:31

Pani Urszulo,

To prawda. Zwolniono kierującego dronem Łotysza, a dwie towarzyszące mu Rosjanki przesłuchano jako świadków zdarzenia. Postąpiono identycznie, jak we wrzesień 2016 r., gdy dron sterowany przez obywatela Rosji latał w okolicach kancelarii premiera.
Najwyraźniej służby uważają, że puszczanie dronów nad obiektami państwowymi III RP należy do narodowych sportów rosyjskich.
To wydarzenie doskonale obrazuje stosunek rządów PiS do kwestii bezpieczeństwa. Bez obawy większej pomyłki można uznać, że takie incydenty służą Rosjanom do testowania reakcji ochrony obiektów państwowych i są rodzajem prowokacji.
Niemal każdy dzień przynosi potwierdzenie tezy zawartej w moim tekście, iż lista zaniechań PiS w obszarze bezpieczeństwa jest imponująca i równie obszerna, jak wykaz kłamliwych wypowiedzi, obietnic i deklaracji składanych przez polityków tej partii.

Wskaże jeszcze jeden, charakterystyczny przykład.
W marcu 2014 roku zwróciłem uwagę na Twitterze na przetargi związane z nowym systemem informatycznym do obsługi PKW. Pojawiały się tam niezwykle ciekawe firmy. W maju napisałem na TT -"W ramach akcji 'Pilnujemy wyborów' opozycja (już tradycyjnie) przeoczyła wszystkie najważniejsze przetargi PKW. Bez komentarza." Kilka dni później informowałem, że PKW korzysta z certyfikatów bezpieczeństwa firmy Unizeto, której prezesem był konsul honorowy Rosji w Polsce Andrzej Bendig-Wielowiejski.
Zaniedbania PiS w zakresie zabezpieczenia przebiegu wyborów samorządowych 2014 (przypomnę, że ewidentnie sfałszowanych) opisałem w tekście -"RUSKIE SERWERY" I SWOJSKA GŁUPOTA" z października 2014.
Informacje przekazywane przed wyborami zostały kompletnie zignorowane przez środowisko PiS. Dopiero, gdy tematem zainteresowała się GP i opisała przetargi wygrywane przez Unizeto, PiS złożyło wniosek, by premier Kopacz przedstawiła dane o przetargach na informatyzację urzędów i instytucji. Przypomnę, że firma konsula honorowego Rosji w Polsce wygrała m.in. przetarg na obsługę systemów informatycznych KRUS, informatyzowała ZUS, Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia i Rządowe Centrum Bezpieczeństwa.
Jarosław Kaczyński nie wykluczał wówczas złożenia wniosku o powołanie komisji śledczej i twierdził:
"Mamy do czynienia z takimi mechanizmami, które mogą prowadzić do bardzo głębokiej ingerencji obcego państwa w polskie sprawy. Normalne mechanizmy funkcjonowania państwa najwyraźniej tu zawodzą. A to jest sytuacja, która uzasadnia powołanie komisji śledczej. Ludzie związani z Rosją nie mogą w Polsce wypełniać żadnych ról".
Tak wyglądała reakcja PiS przed trzema laty.

Nie byłem zaskoczony, gdy wczoraj napotkałem informację, że kancelaria Sejmu podpisała właśnie umowę na wdrożenie nowoczesnego systemu informatycznego obsługi głosowań w Sali Posiedzeń. Wartość projektu to 4,7 mln zł. Umowę podpisano z firmą Asseco Data System.
Ta sama firma podpisała też umowę o współpracy z gdyńską Akademią Marynarki Wojennej w zakresie "wspólnych projektów informatycznych, również tych finansowanych ze środków Unii Europejskiej".
Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że 1 marca 2016 roku Zgromadzenie Akcjonariuszy Asseco Data Systems oraz Unizeto Technologies podjęło decyzję o połączeniu obu spółek. Zgodnie z wydanym wówczas komunikatem - "Asseco Data Systems S.A. jest następcą prawnym Unizeto Technologies S.A".
Prezesem Asseco Data Systems jest dziś Andrzej Dopierała, który w momencie połączenia spółek był prezesem zarządu Unizeto. Do lipca 2016 w radzie nadzorczej Asseco zasiadał też Andrzej Bendig-Wielowiejski.
Oznacza to, że pod rządami PiS, instytucje państwowe nadal współpracują z firmą Unizeto Technologies - dziś występującą pod nazwą Asseco Data Systems.
Rosyjski konsul honorowy w Polsce A. Bendig-Wielowiejski jest zaś założycielem tzw. Europejskiego Forum Podpisu Elektronicznego i Usług Zaufania (EFPE).
https://www.efpe.pl
To bardzo interesująca organizacja, której "radzie programowej" warto byłoby poświęcić osobny artykuł. Otóż EFPE, pod przewodnictwem pana konsula (absolwenta Leningradzkiego Instytutu Elektrotechnicznego) organizuje co roku "największą w Europie międzynarodową konferencję poświęcona elektronicznym usługom zaufania".
Konferencji tej patronuje zaś Ministerstwo Cyfryzacji. Gdy po moich twettach na ten temat, pan "Obiboknawlasnykoszt?" zadał pytanie szefowej tego resortu Annie Strężyńskiej - "Czy Pani posiadała, posiada wiedzę o Unizeto-firmie rosyjskiego konsula i Asseco?", pani minister udzieliła następującej odpowiedzi - "Nie, a powinnam? nie zajmuję się wywiadem gosp. a od bezpieczeństwa narod. też są właściwe organy". W kolejnej odpowiedzi, A. Strężyńska oświadczyła - "to nie są moje kompetencje", co oznacza, że pani minister patronuje przedsięwzięciu, nie mając zielonego pojęcia o jego autorach i ich powiązaniach.
O innych drobiazgach, jak np. ożywionej działalności Krajowego Stowarzyszenia Ochrony Informacji Niejawnych (na którego czele stoi b. oficer Zarządu III WSW/WSI, uczestnik kursu KGB, płk. Mieczysław Koczkowski) nie warto nawet wspominać.
W państwie, w którym wyborcy dają wiarę pani premier, że za rządów PiS mogą czuć się bezpiecznie, fakty nie mają większego znaczenia.

Jeśli zaś chodzi o sprawę Brunona Kwietnia, znajduję tylko jedno wyjaśnienie. W III RP o odpowiedzialności za czyny lub jej braku decyduje wyłącznie jeden czynnik - tzw. "umocowanie". Osobnicy "umocowani" w określonej grupie wpływu lub współpracownicy służb specjalnych, mogą liczyć na pomoc i poczucie bezkarności. W tym gronie znajdują się rozmaici prowokatorzy, biznesmeni, dziennikarze, a nawet kelnerzy.
Wygląda na to, że pan Kwiecień znalazł się po niewłaściwej stronie i stał uczestnikiem gry, której celu nie potrafił odczytać. Gdy temat "zamachu" został ujawniony pisałem, że mamy do czynienia z kombinacją wyglądająca na próbę uwiarygodnienia ABW w oczach decydentów i wykazania, że operacje tej służby służą grupie rządzącej i są niezbędne w walce z opozycją. Gdyby "sprawca zamachu" został przez sąd uniewinniony mogłoby się okazać, że należy zamknąć tych, którzy potraktowali go jako narzędzie gdy operacyjnej. A na takie fanaberie żaden sąd III RP nie wyrazi zgody.

Pozdrawiam serdecznie

***

Marcin Ís 7 marca 2017 22:02

Zaznaczam, że miałem przerwę w kontakcie z mediami przez tydzień więc nie znam wszystkich niuansów bierzączki.

1. Zadaję sobie pytanie: czy zagrożenie ze strony Rosji jest realne czy to tylko straszak. A jeśli jest jakieś zagrożenie to jakiej natury.
Nie wiem jak oni to osiągnęli ale nawet mi zagrożenie z Rosji wydaje się na pierwszy rzut oka jakoś mgliste. Dlaczego, podczas gdy zarządzanie strachem to najważniejsze narzędzie sterowania ludźmi dlaczego nie ma poczucia zagrożenia ze strony Rosji? Bo Rosja jest tak potężna ("nie ma granic") że może nas zmiażdżyć swoimi rakietami (o których mamy pamiętać z tyłu głowy) ale nie ma potrzeby?
Zadaję sobie takie pytania bo próbuję analizować własne odczucia - ja staram się być odporny ale metody kłamstwa i manipulacji po wiekach udoskonalania są już bardzo skuteczne. Taki przykład zupełnie nie a propos ale pamiętam np. jak trudno mi było krytykować Aleksandra Kwaśniewskiego podczas kampanii wyborczej. On był po prostu fajny (mimo, że wiedziałem że nie jest fajny) i nie miałem pomysłu jak zniechęcić do niego młodych z mojego otoczenia, którzy masowo popierali tę postać.
Bardzo głęboko zakorzenione kłamstwo, brak świadomości o tym czym było zniewolenie PRLowskie, to tylko częściowe odpowiedzi. Pamiętam jak moi duńscy przyjaciele dziwili się, iż Polacy wybrali komunistę na prezydenta a mnie raziło nazywanie Kwaśniewskiego komunistą. To kwestia różnic językowych, myślałem, oni tam na Zachodzie na wszystko tutaj mówią "communism" a komunizm był przecież tylko w ZSRR a u nas to nasi, swojscy, zaledwie socjaliści a nie żaden beton.
Dziś, gdy już wiedza o tym czym był PRL i jego funkcjonariusze, wiedza o systemie kradzieży i kłamstwa już w samej IIIRP jest coraz szersza, prezydentura Kwaśniewskiego jawi się rzeczywiście jako upodlenie Polaków, którzy po 50 latach komunistycznej biedy wybrali Komunistę na prezydenta. Zdziwienie (podszyte drwiną) zachodniej opinii publicznej było uzasadnione.

I co do Rosji. Trudno na co dzień uświadamiać sobie zagrożenie ze strony Rosji. Gdzieżby tam oni na nas napadali, Ukraina to co innego.
Ale czym po 100410 zajmuje się Rosja? Czy ktoś zadaje sobie takie pytanie
Tak samo jak jedynym zadaniem Kwaśniewskiego była obrona po wielkim (udanym) oszustwie roku 1989 nadrzędnego statusu wszystkich PRLowskich ku*w i złodziei tak jedynym zadaniem Rosji po 100410 wobec Polski jest jej niszczenie. Niedorzeczne? Bo analogia zawiera również nieświadomość milionów frajerów, którzy w rytm dico polo głosowali na komunistę.
Jeśli ktoś bez prawdy o 100410 chce się jednać albo dialogować z Rosją też jest głupim i niebezpiecznym frajerem. Albo, oczywiście, świadomym zdrajcą.
Rosja dnia 100410 osiągnęła tak wiele, że przez długi czas może iść na fali kraju, któremu wszystko wolno i któremu nikt nie podskoczy. Podobnie komuniści w Polsce po zabójstwie ks. Popiełuszki mogą spijać śmietankę cały czas. I nadal to robią. Nie ma etosu Prawdy. Jest etos dialogu.
Należy sobie tylko uświadomić metody jakimi może się posługiwać Rosja po 100410. Ja mam wrażenie pewnej kwarantanny, wyciszenia agresywnych gestów wobec Polski by usypiać czujność. I jednocześnie kreciej roboty na froncie informatycznym, informacyjnym i ideologicznym.

Przyznam, że od dawna obserwuję trochę tzw. narodowców. Mam nawet pewną teorię, wg której kilka lat temu poszedł do PiSu komunikat: "narodowców" nie ruszacie, oni są nasi. PiS wyraźnie zignorował i odrzucił rodzący się spontaniczny zapał młodych ludzi na rzecz konserwowania własnego, "oazowego" grajdołka. Dziś prorosyjskość narodowców jest faktem wręcz groteskowym. Tylko, że jest bardziej haniebna niż otwarta targowica spod znaku PO.

2. Kluczem do podbicia Polaków (i każdego innego narodu) jest pozbawienie ich dumy. Polacy są podbici i mają mentalność niewolników (ja również nie potrafię się jej wyzbyć).
Polacy byli kiedyś, dumnym narodem. Byli a nie są. Byłoby gorzej gdyby nigdy nie byli, ale przynajmniej są wzorce, do których można się odwoływać. Można np. wyobrażać sobie jak w danej sytuacji zachowaliby się nasi dumni przodkowie (nie koniecznie w sensie genetycznym ale wspólnotowym) albo przynajmniej jak nam się wydaje, że by się zachowali. Gdy przyłoży się taką miarę to wiele działań PiSu można nazwać tylko zdradą.

Po najbardziej prawdopodobnym zabójstwie polskiego przywódcy i jego otoczenia PiS popiera posła ze stronnictwa współpracującego z wrogiem? Czym ten cwaniak różni się od Tuska i każdego innego cwaniaka z tej bandy? Że jest bardziej cwany? Bo "prawicowcy" retwitują jego patriotyczne wpisy? Jaka jest prawda o tym człowieku? - Jest po prostu jeszcze bardziej zakłamany.
To taki R.Czarnecki z PO.

3. Gdy dowiedziałem się, że nie wpuszczono pana Międlara do Wielkiej Brytanii przyszło mi do głowy, że Brytyjczycy mogli go zatrzymać bynajmniej nie za "mowę nienawiści" ale za ukrytą propagandę rosyjską. Dokładnie tak pomyślałem, ale zanim to napisałem sprawdziłem jakie są informacje z różnych źródeł i voila:
http://niezalezna.pl/94508-jacek-miedlar-zatrzymany-za-kontakty-z-proputinowska-britain-first

Że Międlar by straszył Brytyjczyków żydami, masonami + aktualnie islamistami to byłoby śmieszne ale metoda polega na konsekwentnym odwracaniu uwagi od prawdziwych zagrożeń podczepiając się pod inne tematy często też istotne ale jednak zastępcze. Muszę przyznać, że rozgryzienie na bardzo wczesnym etapie tego cwaniaczka dało mi pewną satysfakcję a szkoda, że tylu zwodził. Przemilczanie Smoleńska wśród "patriotów" albo ich takie pensjonarskie podejście, jak już się mają wypowiedzieć, to jest charakterystyczne i tak bezdennie głupie u podstaw, że trzeba to widzieć.

Aleksander Ścios 8 marca 2017 11:08

Marcin Ís,

Kluczem do poruszonych przez Pana spraw jest stan wiedzy, stan świadomości polskiego społeczeństwa.
To ten czynnik decyduje o dokonywanych wyborach, głoszonych opiniach i wyznawanych poglądach.
Nie przypadkiem, twórcy III RP trudzili się nad zbudowaniem stabilnego systemu nadzorowania i kierowania społeczeństwem, stawiając szczególnie na rozwój ośrodków propagandy, zwanych tu mediami.
Stworzony u zarania III RP system został oparty na prymitywnej, pseudo-ideowej indoktrynacji (środowisko GW) oraz narzuceniu wzorców "nowokulturowych"(TVN,Polsat itp.) i zmierzał do tego, by Polacy całą wiedzę o rzeczywistości czerpali wyłącznie z zatrutych źródeł.
Jeśli pisze Pan o niemożności rozeznania zagrożeń ze strony Rosji, jest to bezpośredni efekt oddziaływania tych ośrodków propagandy, wzmocnionych dziś wytężoną pracą agentury.
Łatwiej bowiem rządzić społeczeństwem, które nie zna i nie potrafi nazwać swoich wrogów. Wskazywanie ich w Żydach, Amerykanach czy masonach, opiera się na starym mechanizmie sowieckiej propagandy, która bezustannie mnożyła "wrogów ludu", by ukryć przed tubylcami rzeczywiste zagrożenia.
A jeśli - "kluczem do podbicia Polaków (i każdego innego narodu) jest pozbawienie ich dumy" - zabija się ją antypolską retoryką, szarganiem narodowych świętości i zamianą autentycznych elit na grono kanalii i ćwierćinteligentów.
Ten proces nigdy nie został powstrzymany, a za rządów PiS nabrał dodatkowego "waloru". Wmawia się nam bowiem kłamstwo najbardziej ordynarne - jakoby III RP była państwem prawa i demokracji oraz imputuje, że apatrydzi i ludzie kompletnie obcy naszej kulturze, należą do narodu polskiego.
To zbrodnia równa tej, jaką popełniono w 1989 roku, drwiąc z naszych marzeń o Niepodległej.

***

sailor 8 marca 2017 11:25

Jak w takim razie wytłumaczyć ciągły jazgot w mediach i ujadanie na PiS i Kaczyńskiego? Czy to może być próba uwiarygodnienia wygodnego przeciwnika w oczach elektoratu.
Ponadto czy po tym wszystkim co miało miejsce od 2007 roku szczególnie od 2010, Kaczyński byłby tak głupi aby mieć jakiekolwiek złudzenia co do PO ( i całego tego środowiska)?
A jeśli jednak jest tak głupi, to z czego to wynika?

Dla wielu z Was to pewnie pytania banalne ale chyba trzeba je sobie zadać.

Sailor,

Po pierwsze: proszę zauważyć, że ten "ciągły jazgot w mediach i ujadanie na PiS i Kaczyńskiego", jest bronią o małym stopniu rażenia i niespecjalnie szkodzi PiS-owi. Zakres argumentacji używanej podczas tego ujadania oraz cele ataku, pozwalają raczej dostrzegać w tym medialną mistyfikację niż realną walkę o władzę. Gdyby w III RP była prawdziwa opozycja, nie zaś grupa sfrustrowanych słupów, którym oficerowie prowadzący nagle skrócili smycze, pole do rzeczowej krytyki rządzących byłoby ogromne.
Tymczasem zarzuty o "braku demokracji", "totalitaryzmie", "państwie wyznaniowym" itp. brednie, nie tylko nie przekonują wyborców, ale stają się już ciężkostrawne i nie wywołują większego wrażenia.
Z kolei jazgot o "stawianiu przed TS" czy miotanie oskarżeń o rozmaite przestępstwa, należy do stałego repertuaru tzw. klasy politycznej i bywa równie chętnie wykorzystywany przez PO, jak PiS czy PSL. Oni wiedzą, że takie słowa (jeszcze) wywołują ożywienie wyborców, zatem chętnie ubarwiają nam życie niespełnionymi obietnicami. Mogą to robić bezpiecznie, bo za tymi słowami nigdy nie idą czyny.
Jest to zatem rodzaj umownej gry, w której Polacy występują w roli widzów teatru cieni. Gry korzystnej dla obu stron, ponieważ jedną uwiarygadnia jako "opozycję", drugą zaś stawia w roli ofiary, co pozwala jej tłumaczyć przed elektoratem własne błędy i zaniechania. Warto przy tym zwrócić uwagę, że z "pola rażenia" wyłączony jest w zasadzie prezydent Duda - co też znakomicie podkreśla jego rolę "stabilizatora układu" i "głównego hamulcowego".
Po drugie: w opublikowanym w styczniu br. tekście "MY NIE WIEMY - RZECZ O GRANICACH" pozwoliłem sobie nakreślić obraz obecnego konfliktu i wskazać jego głównych graczy. Napisałem tam, że przyjęcie proponowanej w tekście perspektywy - "pozwalałoby ocenić akcje "opozycji" jako próbę odzyskania wpływów przez środowisko cywilnej bezpieki i widzieć w nich frondę skierowaną przeciwko "nowemu rozdaniu". Analiza narzędzi wykorzystywanych przez "opozycję": akcji propagandowych i dezinformacyjnych, prowokacji, szantażu i dywersji politycznej, prób destabilizacji i dezorganizacji instytucji państwa, wskazuje natomiast na silne inspiracje metodologią i technikami operacyjnymi służb specjalnych."
Mocnym argumentem będzie tu analiza ataków i kombinacji kierowanych przeciwko rządowi B.Szydło. Można uznać, że większość ministrów tego rządu wraz z panią premier jest atakowana dość sporadycznie i anemicznie. W tym zakresie, raczej wykorzystuje się błędy popełniane przez polityków PiS, niż tworzy nowe i własne "pola operacyjne". Może to świadczyć, że autorami owych ataków jest jedno i to samo środowisko - związane z funkcjonariuszami Departamentu I SB MSW.
Tylko w przypadku jednego ministra, można powiedzieć o zgoła innej "jakości" i częstotliwości ataków. Tylko szef MON i jego otoczenie znajduje się w centrum uwagi rozmaitej agentury i obcych ośrodków, a stosowane wobec niego operacje solidnie wykraczają poza zakres "pijarowskich" zarzutów kierowanych wobec innych członków rządu. Można założyć, że obecność Antoniego Macierewicza na stanowisku ministra obrony narodowej jest niewygodna dla wszystkich graczy i generuje kombinacje o znacznie wyższym stopniu zagrożenia, ale też skuteczności. To z kolei, może prowadzić do wniosku, że tylko w tym przypadku "inni szatani są czynni" i każe poszukiwać inspiracji wśród towarzystwa w brązowych butach.

Po trzecie: moja wiara w "głupotę" pana Kaczyńskiego została ostatnio mocno osłabiona, o czym otwarcie informowałem w kilku komentarzach pod tym tekstem. Nie chciałbym powielać tych odpowiedzi.
Inną rzeczą jest natomiast problem, którego wyborcy PiS najwyraźniej nie chcą dostrzegać w swoim idolu. Można to nazwać naiwnością polityczną, ale ja wolałbym termin "infantylizm strategiczny".
Wskażę znaczący przykład. W roku 2014, gdy zaczęły się wydarzenia na Majdanie, PiS ochoczo poparł politykę Platformy wobec Ukrainy. Kaczyński wyznał wówczas w studiu TVN, jak oceniał politykę Tuska - "Gdyby mi nie zależało na Polsce, to bym nie klaskał (w trakcie debaty sejmowej na temat sytuacji na Ukrainie dop.mój ), nie poszedłbym na spotkanie (z Tuskiem dop.mój). Liczyłem na zmianę i znów się zawiodłem".
Warto się zastanowić - czy można nazwać poważnym politykiem człowieka, który widząc zachowania Tuska przed i po Smoleńsku oraz doświadczając czterech (wówczas) lat posmoleńskiej rzeczywistości, wyznaje publicznie, że "znów się zawiódł"? Moim zdaniem, taki człowiek nie tylko nie zasługuje na miano męża stanu, ale w ogóle nie powinien sobie zawracać głowy poważną polityką.

23.03.2017r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet