WARTO TO ZROBIĆ - Aleksander Ścios


Rzecz dla
Rzeczpospolitej


W 30 rocznicę śmierci


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

Z tej refleksji powinien narodzić się gniew i sprzeciw wobec rzeczywistości, aby w przyszłości marsz przeciwko mitom został zwieńczony sukcesem Wolnej
WARTO TO ZROBIĆ

Od czasu zdrady jałtańskiej i wepchnięcia Polski pod okupację sowiecką, wspomnienie o Niepodległej II Rzeczpospolitej stało się uciążliwym bagażem. Tak dalece, że w roku 1968 władze okupacyjne dokonały historycznego szalbierstwa i przypadającą wówczas 50 rocznicę odzyskania niepodległości próbowały zastąpić „świętowaniem” półwiecza rezydentury sowieckiej, organizując obchody powstania tzw. Komunistycznej Partii Polski.
Rozpoczęte 11 listopada 1968 roku obrady V Zjazdu PZPR, których gościem honorowym był Leonid Breżniew, potwierdzały okupacyjny status PRL i symbolizowały zamysł niszczenia pamięci o Niepodległej.
W III RP, ten sam zamysł musiał towarzyszyć rządom reżimu PO-PSL, gdy próbowano przekonać Polaków, że narodowe Święto Niepodległości powinno być kojarzone z atmosferą zagrożenia,  prowokacji i represji ze strony służb.
Upłynęło kolejne półwiecze i los sprawił, że 100 rocznicę odzyskania niepodległości zmuszeni są świętować „prawicowi” mitolodzy demokracji oraz wszelkiej maści „georealiści”, którzy w zachowaniu „ładu jałtańskiego” i sukcesji PRL-u, chcą widzieć fundament dzisiejszej państwowości.
Wspomnienie o tradycjach Niepodległej, o ideach nieznanych współczesnym politykom, musi być problemem dla tych, którzy z „wielkiej inscenizacji” roku 1989 wywodzą byt III RP i esbecko-agenturalną kombinację, przedstawiają jako źródło niepodległości.
Spektakl odegrany w latach 1989-1990 wprost nawiązywał do tradycji sfałszowanych wyborów z roku 1947, z których komunistyczni najeźdźcy wywodzili prawo do rządzenia Polakami. W odróżnieniu od tamtego oszustwa, koncepcja powstała przy „okrągłym stole” tworzyła jednak odrębny mit założycielski, oparty na dogmacie „porozumienia” koncesjonowanej „opozycji demokratycznej” z przedstawicielami okupacyjnego reżimu.
III RP symbolizuje więc „nową jakość” w procesie legalizacji komunizmu i nie przypadkowo żaden z namaszczonych przez "elity" mędrców, nie odważy się zmierzyć z pytaniami: kiedyż to doszło do konwalidacji sukcesji komunistycznej w polską państwowość? Jakie wydarzenia i fakty sprawiły, że okupacja, narzucona Polakom siłą i terrorem, zmieniła się w wolne i niepodległe państwo?
Brak krytycznej refleksji nad tworem zwanym III RP sprawia, że od trzech dekad jesteśmy świadkami tragicznej w skutkach asymilacji komunizmu i polskości. Obecne państwo stanowi szczytowy produkt strategii podstępu i dezinformacji, a jednocześnie jest modelowym przykładem przepoczwarzonego komunizmu, który – ku uciesze gawiedzi, przyjął maskę „europejskości” i sznyt pseudo-demokracji. To państwo mogło powstać tylko dlatego, że wmówiono Polakom, iż  komunizm „umarł” i bezpowrotnie znikł z naszej rzeczywistości, równie szybko, jak znikał alkohol z kieliszków opróżnianych w Magdalence.
Polacy mieli uwierzyć, że samozwańcza grupa „reprezentantów narodu” obaliła zbrodniczy reżim i wywalczyła autentyczną niepodległość. Ta wiara, podawana kolejnym pokoleniom jako dogmat historyczny, ma wymiar gigantycznego, antypolskiego kłamstwa.
W rzeczywistości bowiem, to komuniści i ich sukcesorzy stworzyli groźną hybrydę niby-państwowości i obrócili w ruinę nasze marzenia o Niepodległej.
A skoro nakreślona tu wizja jest całkowicie odrzucana, a wręcz zakazana przez „elity polityczne” III RP, skoro „elity” te utrzymują, że żyjemy w państwie suwerennym i demokratycznym, czy nie istnieje obawa, że obchody setnej rocznicy odzyskania niepodległości, staną się kolejnym aktem historycznego szalbierstwa i posłużą do umocnienia antypolskich mitów? 
Obawa tym mocniejsza, że „elity” tego państwa nie mają nic wspólnego z dziedzictwem II Rzeczpospolitej i walką o niepodległość.
Mitologia demokracji – całkowicie obca Józefowi Piłsudskiemu, jest najcięższym kamieniem u szyi polityków przypisujących sobie tradycje niepodległościowe. Nie tylko dlatego, że twórca Rzeczpospolitej słusznie dostrzegał w „panowaniu rozwydrzonych partyj i stronnictw” ową „cloaca maxima”, która sprawy polskie sprowadza do interesów partyjnych, zaś „zdobycze” demokracji miał w głębokim poważaniu, ale z tej przyczyny, że norma, którą wyznawcy mitologii uznają za fundamentalną, nigdy nie istniała w państwie zwanym III RP.
Jeśli mamią nią Polaków – są głupcami lub oszustami.
Z demokracją, jak z niepodległością - sprawa jest prosta: jest lub jej nie ma. Nie istnieje stan, który można określić mianem pół lub ćwierć demokracji, jak nie można mieć pół lub ćwierć niepodległości. Tam, gdzie się kończą, mówimy o jawnej lub skrywanej tyranii, dyktaturze, totalitaryzmie, anarchii.
Jakże wiec wyznawcy tej mitologii mogą utrzymywać, że w III RP istnieje demokracja, ale jest ona (tu: w zależności, która partia sprawuje rządy): ułomna, zagrożona, wadliwa, kwitnąca, fasadowa? Jak nie dostrzec nonsensu w tak fałszywej gradacji, jeśli przymiotniki te (ze względu na status demokracji) nie opisują rzeczywistości lecz służą jej zamazaniu?
Przypomnę, że przed kilkoma laty J. Kaczyński nawoływał nas do obrony owej zdobyczy, ostrzegając jednocześnie, że jeśli tego nie zrobimy "pewnego dnia obudzimy się w systemie ukraińskim".  To frapujące, bo choć demokracji wówczas nie obroniliśmy (przegrywając kolejne tzw. wybory), a przez następne cztery lata reżim PO-PSL dopuścił się kilkuset nowych draństw i "naruszeń demokracji", przekaz lidera PiS nie uległ zmianie. Myliłby się ten, kto sądziłby, że po rządach Tuska i Komorowskiego, obudziliśmy się w "systemie ukraińskim". Następnego dnia, po wygraniu wyborów przez PiS, Polacy dowiedzieli się, że „demokracja ma się dobrze”, a cały okres rządów poprzedników (razem z rokiem 2010 i jawnymi fałszerstwami z roku 2014) należy zaliczyć do stanu „ćwierć-demokracji”.
Czy nie z powodu tej obłędnej mitologii, partia, której zaufały miliony Polaków, rozgrzeszyła wówczas postępki kolegów z ław sejmowych, nazywając „zemstą i odwetem” nasze dążenie do sprawiedliwości, a tych, którzy chcieli nas wepchnąć w łapy odwiecznego wroga, kazała nazywać „opozycją”?
Być może, historycy wolnej Polski udzielą kiedyś odpowiedzi na pytania, jakich nie odważą się postawić współcześni badacze: skąd wzięła się demokracja w państwie powstałym na fundamencie tworu niesuwerennego, założonego i zarządzanego przez okupanta? Czy mogła się narodzić w społeczeństwie zniewolonym dyktatem ciemniaków, bandytów i medialnych terrorystów? Jak udało się jej przetrwać w kraju, którego władze paktowały z wrogim mocarstwem przeciwko własnemu prezydentowi i współuczestniczyły w działaniach zmierzających do zamachu? Gdzie schroniła się, podczas setek aktów zamordyzmu i nieprawości ze strony reżimowych polityków, służb, policji i sądów III RP?
Jest rzeczą wyjątkowo groźną, gdy główny piewca mitologii demokracji nazywa siebie  „kontynuatorem myśli marszałka Józefa Piłsudskiego”. Już tylko to wyznanie prezesa PiS powinno wzbudzić obawy przed szalbierczym potraktowaniem 100 rocznicy odzyskania niepodległości i zmusić ludzi rozumnych do refleksji.
Staję do walki, tak jak poprzednio, z głównym złem państwa: panowaniem rozwydrzonych partyj i stronnictw nad Polską, zapominaniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o groszu i korzyści” – oświadczył Piłsudski 11 maja 1926 roku, gdy rządy „demokraty” Witosa prowadziły Polskę w przepaść partyjniackiego piekła.
Te słowa wolno odnosić do każdego (podkreślam) okresu rządów sprawowanych w III RP, gdy różnej maści mitolodzy, spod fałszywych szyldów „lewicy” lub „prawicy”, „obroną demokracji” tłumaczyli pospolite draństwa, prywatę, partyjne geszefty, łamanie naszych praw i wolności.
Ustawiczne waśnie personalne i partyjne, jakieś dziwne rozpanoszenie się brudu i jakiejś bezczelnej, łajdackiej przewagi sprzedajnego nieraz elementu. Rozwielmożniło się w Polsce znikczemnienie ludzi. Swobody demokratyczne zostały nadużyte tak, że można było znienawidzieć całą demokrację. Interes partyjny przeważał ponad wszystko. Partie w Polsce rozmnożyły się tak licznie, iż stały się niezrozumiałe dla ogółu” – mówił Piłsudski do przedstawicieli stronnic sejmowych w roku 1926 i te słowa – bez najmniejszej zmiany, charakteryzują rządy współczesnych „demokratów”.
Trzeba więc zapytać - co wspólnego z myślą twórcy II Niepodległej, może mieć polityk, który ponad prawdę o genezie III RP i obowiązek uwolnienia Polski od zgrai zdrajców i Obcych, wynosi bełkot o „demokratycznym państwie prawa” i „poszanowaniu praw opozycji”?
Jaka „wspólnota myśli” może łączyć człowieka, który dla ratowania Rzeczpospolitej nie wahał się użyć siły i zdeptać opór „demokratów”, od polityka zniewolonego zasadami magdalenkowego szalbierstwa?
Przepaść dzieli te dwie, różne postaci i różne wizje polityczne. Przepaść nie tylko historyczna, wytyczona półwieczem okupacji i trzema dekadami sukcesji komunistycznej, które zniszczyły w nas wolę walki, odwagę i honor, ale charakterologiczna i polityczna.
Z jednej strony - mamy człowieka czynu i walki zbrojnej, który ponad miraże jakiegoś „ustroju”, wynosił wizję wolnej państwowości i „odrodzenia ducha narodowego”, z drugiej zaś, partyjnego działacza, który nigdy nie wzniósł się ponad partyjne interesy i uprawiając niewolniczy „pragmatyzm”- zawsze w ramach systemu III RP, nie odważył zerwać z fałszywą mitologią.
Po jednej stronie - jest człowiek silny, mocno dzierżący władzę, słowem i czynem piszący kartę polskiego męża stanu, po drugiej, bezwolny, „koncyliacyjny” politykier, mistrz taniej demagogii i politpoprawnego bełkotu, który skalą błędów i ilością słów rzucanych na wiatr ośmiesza siebie i tych, którzy mu zaufali.
Od takich polityków, Polacy nigdy nie usłyszą, że nie demokracja w III RP jest chora, ale państwo, które z tej wartości uczyniło oręż przeciwko obywatelom. Nie jakąś demokrację trzeba „naprawiać” i „ratować”, ale obalić system powstały przy „okrągłym stole”, który z fałszywego bożka owej pseudo-idei uczynił narzędzie zniewolenia Polaków. W terapii, która ignoruje źródło choroby i koncentruje na zwalczaniu jej objawów, nie może być mowy o zwycięstwie.
Trzeba więc dostrzegać śmieszność postaw, w których rządzący III RP politycy przypisują sobie tradycje niepodległościowe. Z miejsca, w którym dziś jesteśmy, nie możemy odwoływać się do dziedzictwa przedwojennego antykomunizmu, nie możemy chełpić „wspólnotą myśli” z Marszałkiem czy pamięcią o Żołnierzach Niezłomnych. To nadużycie – podobne roszczeniom głupców, którym wydaje się, że wystarczy przeczytać książkę o Legionach, by mienić się spadkobiercą Piłsudskiego.
Od tamtej tradycji oddziela nas nie tylko otchłań historii, ale przepaść wytyczona pułapką „nowej świadomości”, w której wzrastały kolejne okolenia Polaków. Tak sfałszowano pogląd na sprawy polskie, że ci sami politycy III RP, którzy „rusofobię” i „antyniemieckość” uznają za polityczne tabu, deklarują dziś przywiązanie do tradycji całkowicie obcych dogmatyce „georealizmu” i przyznają do dziedzictwa, z którym nie mają nic wspólnego.
Piłsudski nie szukał „konsensusu” z wrogami, komunistami i zdrajcami sprawy polskiej, ale  wsadzał ich do więzień i skazywał na hańbę. Nie „ducha demokracji” stawiał na piedestale, lecz bezpieczeństwo i dobro Rzeczpospolitej. Żołnierze Niezłomni nie prowadzili „dialogu” z Obcymi, ale bezwzględną walkę na śmierć i życie, w której nie było miejsca na żadne „kompromisy”.
Tacy ludzie nie tłumaczyli sobie i innym, że z kolaboracji ze złem wychodzi się zwycięsko lub idąc z nim na ustępstwa, można ocalić dobro. Nie próbowali odnajdywać „zgody budującej”, bo mieli świadomość, że ze śmiertelnym wrogiem rozmawia się tylko z pozycji siły.
Jest coś niewiarygodnie podłego w głoszeniu poglądu, jakoby III RP - bezpośrednia sukcesja PRL-u, zbudowana na pakcie esbeków z ich agenturą, w której zdrajcy i Obcy zachowali wszelkie przywileje, miała urzeczywistniać Wolną i Niepodległą. To łgarstwo ma w sobie znamię niewolnictwa i urąga wartościom, na jakich zbudowano II Rzeczpospolitą.
Czym naprawdę jest „demokracja III RP” i jaką rolę przypisali jej magdalenkowi szalbierze, świadczy lista największych czcicieli i obrońców tego systemu: „socjaldemokratycznych” prymitywów z PZPR, zgrai donosicieli i seksotów, wszelkiego typu esbeków i łobuzów z wojskowej bezpieki, kanalii posługujących okupantowi, beneficjentów komuny, miernot ducha i intelektu, setek renegatów i zdrajców.
Miarą tej „demokracji” jest sądowa kasta - powołana dla ochrony komunistycznych bandytów i  praw stanowionych dla właścicieli III RP.
Miarą są instytucje państwa - obce i wrogie każdemu, kto ośmiela się upominać o prawach suwerena.
To pasożytnicze towarzystwo doskonale wie, że tak dalece udało się im oszukać Polaków, iż wołanie o „obronie demokracji”, usprawiedliwi każdą podłość, głupotę i prywatę.
Obawa przed wykorzystaniem 100 rocznicy odchodów Niepodległości, powinna być tym większa, jeśli z Pałacu Prezydenckiego dobiega zapowiedź łączenia tej rocznicy z „debatą konstytucyjną” – nad ustawą zbudowaną i zatwierdzoną przez sukcesorów komuny.
Próba zestawienia tych odległych tematów, nie jest dziełem przypadku. Taka relacja ma sugerować, że pomiędzy II Rzeczpospolitą, a tworem powstałym w Magdalence- z jego tzw. prawodawstwem i dogmatami, istnieje więź historyczna.
O intencjach mitologów demokracji świadczy również sztandarowa inicjatywa lokatora Pałacu Prezydenckiego. Andrzej Duda uszczęśliwił bowiem Polaków „wspólnym świętowaniem” i wbrew własnym słowom - „Niepodległość Polski była dorobkiem pokoleń, dorobkiem tych, którzy krzyknęli "nie" wobec postawy, jaką prezentowali ludzie związani z konfederacją targowicką”, zaprosił do swoich „komitetów” polityków tzw. ”opozycji” i ludzi targowicy.
To najgroźniejszy aspekt tegorocznego spektaklu, bo nie ma rzeczy bardziej zdradzieckiej od nawoływań do „zgody narodowej” – za cenę naszych dążeń i prawdy o realiach III RP.
Fałsz takich „wspólnot” i „dialogów”, zawsze był bronią Obcych, orężem okupantów i wrogów polskości. Załgana retoryka „porozumienia ponad podziałami” ujawniała intencję oszukania Polaków, ale też zamysł przymusowej integracji polskości i komunizmu. Stosując ten zabieg, Obcy chcieli wedrzeć się w strukturę polskiego społeczeństwa i zmusić je do tworzenia sztucznej wspólnoty. Wiedzieli, że ukazanie różnic dzielących My od Oni i wytyczenie ostrej granicy podziału, byłoby dla nich zabójcze. Dlatego obsesyjnym dążeniem komunistów, było tworzenie rozmaitych „frontów jedności narodu”, „rad narodowych” itp. fikcyjnych wspólnot, w których  czynnikiem integrującym miały stać się hasła niesione na czerwonych sztandarach.
Bliźniacza obsesja, wsparta kazuistyczną retoryką, towarzyszyła też grupom rządzącym III RP. Ujawniała lęk przed dychotomią My-Oni i wytyczeniem kanciastych granic, w których pojęcia „swój” i „obcy” nabierają elementarnego znaczenia i decydują o narodowej tożsamości.
            Pamięć o Niepodległej II Rzeczpospolitej, musi być żywa i obecna. Nie odmawiam nikomu prawa do uczczenia 100 rocznicy i celebrowania jej przez środowiska polityczne. Nie wątpię nawet, że wśród postaci rządzących Polską, są ludzie autentycznego patriotyzmu, którzy szczerze potrafią ocenić „skazę pierworodną” III RP i widzą przepaść, jaka dzieli nas od autentycznej wolności.
Dlatego nie dla potępienia i pustej krytyki piszę ten tekst.
Wspomnienie o wielkim dziele narodowym i  postaciach na miarę Niepodległej, powinny budzić dumę z bycia Polakiem. Dumę konieczną i dobrą, która nie ulega mirażom fałszywych „wspólnot” i nie boi antypolskiej retoryki.
Ale liczę, że ten czas wzbudzi także refleksję – nad genezą państwa, w którym przyszło nam żyć i kondycją ludzi, którzy chcieliby uchodzić za reprezentantów narodu. Nad tym, co imituje niepodległość i tymi, którzy tej mitologii bronią.
Taka refleksja jest nam bardziej potrzebna, niż dziesiątki defilad, iluminacji, patriotycznych imprez i konwentykli. Stokroć potrzebniejsza, od setek laurek historycznych i politycznych oracji.
Z niej powinien narodzić się gniew i sprzeciw wobec rzeczywistości.
I rzecz najcenniejsza – pewność, że Niepodległa jest na miarę naszych sił i aspiracji.  
Warto to zrobić. Choćby po to, by za kolejne sto lat, w kraju nad Wisłą mieszkali jeszcze Polacy.

Aleksander ŒŚcios
Blog autora

Teraz już wiecie jaką książkę oddał w wasze ręce Aleksander ŚCIOS.Podawajcie dalej.Proszę o RT. Bądźcie też aktywni na facebook'u.https://t.co/K8IKj5BejB pic.twitter.com/SWW4yViTb1

ŚŒCIOS PYTAŁ KOMOROWSKIEGO, a TERAZ PYTA NASZYCH WYBRAŃCÓW

Czytelnikom Aleksandra ŒŚciosa i jego komentatorom na blogu oraz TT:
Aleksander ŒŚcios 19 maja 2016 21:43

Szanowni Państwo,

Najmocniej przepraszam stałych Czytelników bezdekretu za dyskomfort związany z lekturą niektórych "komentarzy" i za obecnoć treści, które nie powinny znaleść się w tym miejscu.

Od wielu lat staram się prowadzić blog w ten sposób, by nie pojawiały się tu dezinformacje, łgarstwa lub esbeckie "wrzutki". Dość ich w tzw. wolnych mediach i na "prawicowych" forach internetowych.

Nie dopuszczam również do głosu klasycznych idiotów, ćwierćinteligentów ani zadaniowanych funkcjonariuszy.

Nie ma tu miejsca dla teoretyków spisku żydo-masońskiego, wyznawców endokomuny i narodowych bolszewików, dla sierot po Urbanie, esbeckich prowokatorów lub zwolenników "trzeciej drogi".

Nie mam czasu ani ochoty, by prowadzić polemiki na poziomie uwłaczającym ludziom rozumnym. Nie uważam też za konieczne objaśniania rzeczy oczywistych.

To kwestia zasad, higieny psychicznej oraz szacunku wobec gości i przyjaciół bezdekretu.

Chcę więc wyraźnie podkreślić, że od tej chwili wszelkie brednie o "wspólnych posiedzeniach rządów polskiego i izraelskiego z ojcowskim nadzorem Amerykanów" itp. rewelacje, których autorzy węszą spiski żydowsko-amerykańskie, będą stąd natychmiast usuwane i nie doczekają się odpowiedzi.

Będę również kasował "komentarze" w stylu zaprezentowanym przez pana "Kowalski Jaroslaw". Nie ma tu miejsca na niewybredne insynuacje ani na łgarstwa powielane na forach Związku Byłych Funkcjonariuszy Służb Ochrony Państwa itp. organizacji.

Nie interesuje mnie - co o takich praktykach pomyślą autorzy takich wypowiedzi. Będę ich usilnie zniechęcał do odwiedzania mojego bloga i dbał, by nie zaśmiecali tego miejsca.

***

Z komentarzy na blogu Autora:
Rodak z Kanady 8 stycznia 2018 01:09

Choc to nie smingus dyngus, przyda sie wylac nieco wody na rozpalone czerepy...dzieki autorze

***

Panie Aleksandrze,

Stokrotne podziękowania dla Pana za ten wpis i przypomnienie nieprawego pochodzenia III RP, ogłoszonej przy Okrągłym Stole po magdalenkowym geszefcie, między wytypowaną przez bezpiekę tzw. "stroną solidarnościową" i komunistyczno-bezpieczniacką stroną rządową.

To państwo nie ma najmniejszego prawa powoływania się na zdobytą "krwią i blizną" wolną i niepodległą II RP, ani odwoływania się do jej wielkich twórców!

Podziękowania dla Autora tym większe, ponieważ wielu z nas ( szkoda, że nie wszyscy... ) dobrze sobie zdaje sprawę, z jakim (osobistym) ryzykiem, wyrzeczeniami i kosztami wiąże się dla Pana każdorazowe pojawienie się na blogu. Także z tego, że dzieje się tak od początku tzw. "dobrej zmiany" i nasila wraz z umacniającą się pozycją prezydenta Dudy.

Pańską pewność, że Niepodległa jest na miarę naszych sił i aspiracji - i że w końcu do niej dojdziemy -, podzielają czytelnicy i komentatorzy bloga "Bez Dekretu".

Inaczej: po cóż byśmy tutaj przez tyle lat pisali? :)


Serdecznie pozdrawiam i łączę najlepsze życzenia na Nowy Rok, oby był dla Pana radosny i pomyślny!

PS.

Zalogowanie się na blogu staje się (przynajmniej dla mnie) coraz trudniejsze. Dzisiaj zajęło mi ponad godzinę. Tym razem jednak się zawzięłam - i zdaje się że się udało. :)

Dodam jedynie Pani Urszulo więcej swobody dla Gospodarza, bo wolnym być to nasza decyzja, a tą On podjął już baaardzo dawno. I jeszcze najlepsze życzenia wszystkim maszerującym, wytrwałości i zdrowia w dążeniu do celu szlaku wytyczonego tutaj i w "Nudis verbis przeciwko mitom".

Aleksander Ścios 8 stycznia 2018 22:20

Pani Urszulo,

Moja pewność, że Niepodległa jest na miarę naszych sił i aspiracji, ma źródło wyłącznie w dziele Józefa Piłsudskiego.
Nie jest to myśl, którą mógłbym wyrazić na podstawie oceny współczesnego społeczeństwa. Jako społeczność, ogół, nie jesteśmy do tego zdolni.
Można pokusić się o refleksję, że dzisiejsza kondycja Polaków niewiele odbiega od stanu, w jakim znajdowaliśmy się w latach poprzedzających rok 1918.
W jednym z wystąpień, na Zjeździe Legionistów w Lublinie, w roku 1924, Piłsudski przestawił okoliczności, w jakich przyszło mu rozpocząć walkę o Niepodległą:
„Polska i olbrzymia większość Polaków wojny nie chciała, wojny nie wywołała i świadomą była tego, że ona nie o Polskę się toczy. Nie mając samodzielnego przygotowania do wypadków wojennych, Polacy uczynili przy wybuchu światowej katastrofy to, co czynili już dobre półwiecze w życiu codziennem — poddali się nakazom zaborców, wzmacniając w ten sposób siły każdego z nich.
Niewielka garść ludzi, zwanych legjonistami, zdecydowała postąpić inaczej. Chciała dać Polsce podczas wojny reprezentację w postaci polskiego żołnierza i polskich dla niego dowódców. Wskutek naturalnej niechęci i oporu ze strony zaborców, wskutek ogólnego niedowierzania, by zamiar ten mógł być zrealizowany, — próba udała się tylko w części. Stan ten musiał doprowadzić do silnych tarć, przy których my, legjoniści, walcząc nieustannie o swoje cele, staliśmy się najjaskrawszym wyrazem obrony honoru i dumy narodowej wobec systematycznego wgniatania nas w błoto przez maszynę wojenną wszystkich trzech zaborców. Dlatego też, pomimo iż ulegliśmy w walce, mamy za sobą tę wielką satysfakcję, żeśmy pierwsi w Polsce zaczęli żyć życiem wojska polskiego i przy powszechnem poniżeniu Polaków mieli spokój co do swego honoru i częste zadośćuczynienie dumy i godności narodowej”.

Zwracam uwagę na słowa – „Niewielka garść ludzi, zwanych legjonistami, zdecydowała postąpić inaczej”.
Pisałem kiedyś na blogu i były w tych słowach wspomnienia wielu legionistów, że Pierwszą Kadrową nader często witała pustka polskich wsi i miasteczek, ale też towarzyszyły im gwizdy gawiedzi, gesty pukania w czoło, obojętność, czasem wrogość.
Czyn „niewielkiej garstki ludzi” i wola wielkiego przywódcy – to główna, prawdziwa i najgłębsza przyczyna odrodzenia państwa polskiego.
W innym, (cytowanym już w tekście) wystąpieniu z roku 1926, padły słowa opisujące sytuację polityczną i społeczną, z jaką musiał zmagać się Piłsudski:
„Głównymi powodami obecnego stanu rzeczy w Polsce – to jest nędzy, słabizny wewnętrznej i zewnętrznej – były złodziejstwa, pozostające bezkarne. Ponad wszystkim w Polsce zapanował interes jednostki i partii, zapanowała bezkarność za wszelkie nadużycia i zbrodnie.
W odrodzonym państwie nie nastąpiło odrodzenie duszy narodu.
Gdy wróciłem z Magdeburga i posiadłem władzę, jakiej nikt w Polsce nie piastował, wierząc w odrodzenie narodu, nie chciałem rządzić batem i oddałem władzę w ręce zwołanego przez siebie Sejmu Ustawodawczego, którego wszak mogłem nie zwoływać.
Naród się jednak nie odrodził. Szuje i łajdaki rozpanoszyły się. Naród odrodził się w jednej tylko dziedzinie, w dziedzinie walki orężnej, tzn. pod względem odwagi osobistej i ofiarności względem państwa w czasie walki. Dzięki temu mogłem doprowadzić wojnę do zwycięskiego końca. We wszystkich innych dziedzinach odrodzenia nie znalazłem. Ustawiczne waśnie personalne i partyjne, jakieś dziwne rozpanoszenie się brudu i jakiejś bezczelnej, łajdackiej przewagi sprzedajnego nieraz elementu.”

Warto na dzieje II Rzeczpospolitej spojrzeć z perspektywy człowieka, któremu najwięcej zawdzięczamy. Nie przez pryzmat łzawego, emocjonalnego pseudo-patriotyzmu, ale twardych faktów.
Historię tworzą jednostki. Nie „masy pracujące miast i wsi” ani „czyny partyjne”. Dlatego wystarczy garstka „marzycieli i straceńców” i człowiek, który ich poprowadzi.
Tylko stąd czerpię pewność, że Niepodległa jest na miarę naszych sił.

Dziękuję Pani za życzenia i dobre słowa.
Pozdrawiam serdecznie

Panie Aleksandrze , ktoś kiedyś powiedział , że idei pojawiającej się we właściwym czasie nie może powstrzymać żadna armia świata . Słusznej idei . Lecz jak narazie to zwyciężają ideologie . Idee muszą się kryć . Jak długo ?

***

Z każdym tekstem Pana Aleksandra, za które to wszystkie serdecznie dziękuję,
rośnie przekonanie o konieczności i nieuchronności długiego marszu.
Długiego i trudnego, jak trudne jest naprawianie spustoszenia w zatrutych umysłach i sercach milionów Polaków.
Panu Panie Aleksandrze, Państwu czytającym i komentującym życzę, by ten Nowy 2018 Rok
przybliżył nas wszystkich do tak wyczekiwanej Niepodległej. By nie zabrakło nam odwagi w dawaniu świadectwa.
Szczęść Boże Wszystkim!

CT,

Napisał Pan o długim i trudnym marszu, „jak trudne jest naprawianie spustoszenia w zatrutych umysłach i sercach milionów Polaków.”
To naprawianie już się dokonuje. Przywołam jeden przykład.
Gdy przed ośmioma laty, w maju 2010 roku, napisałem tekst „My i Oni”, wielu czytelników było kompletnie zdezorientowanych takim stawianiem spraw polskich. Owszem – dostrzegano inność i obcość ludzi reżimu PO-PSL, krytykowano ich na potęgę, ale świadomość, że takich trzeba traktować jako Onych, Obcych, wydawała się nazbyt trudna. Istniała wyraźna obawa, bariera uniemożliwiająca takie myślenie.
Gdy dziś czytam komentarze na forach internetowych lub rozmawiam z ludźmi z „naszej” strony, widzę coraz mocniejszą i powszechniejszą tendencję dostrzegania tej dychotomii. Nie ma leku przed nazywaniem Onych po imieniu. Jeśli nawet jest w tym tylko wyraz emocji i takie słowa nie wynikają z racjonalnej refleksji , to i tak przebyliśmy ogromną drogę.
Proszę też zauważyć, że nawet wśród wyznawców lokatora Pałacu i prezesa PiS, niewielu jest takich, którym podoba się „zgoda budująca” i bełkot o „wspólnocie ponad podziałami”. To również ważny znak budzenia dobrej świadomości.
Bardzo dziękuję za życzenia i słowa komentarza.

Pozdrawiam Pana

***

Szanowny Panie,
przeczytałem "Nudis verbis" i powyższy tekst. Podpisuję się pod Pana tezami i nieustannie zastanawiam jak z opisanego stanu świadomości społeczeństwo wyrwać. Co zrobić by z prawdą o III Rzeczypospolitej dotrzeć do szerszego kręgu Polaków. Pana działalność publicystyczna, choć nieoceniona w dziele kształtowania świadomości rodaków, dociera do bardzo wąskiego kręgu osób specjalnie zainteresowanych.
Przyszło mi do głowy, że można wykorzystać zapowiadane referendum konstytucyjne do zorganizowania społecznej akcji na rzecz umieszczenia na liście pytań referendalnych pytania nr 1: czy jesteś za przywróceniem Konstytucji II Rzeczypospolitej? Dałoby to niebywały pretekst do dyskusji na temat naszej współczesnej państwowości. W wymiarze praktycznym, w razie pozytywnej odpowiedzi, Sejm mógłby przywrócić przedwojenne prawodawstwo, choćby symbolicznie na kilka godzin, przed uchwaleniem nie zmian w obecnej, ale nowej konstytucji!
Dziękuję za teksty i życzę wytrwałości

Szanowny panie, przeczytałem tylko pierwsze słowa, przepraszam, że nie więcej. Ale zatrzymałem sie nad słowami "...nieustannie zastanawiam jak z opisanego stanu świadomości społeczeństwo wyrwać." Otóż uważam, że wcale nie należy, ana obecnym etapie koncentrować się na społeczeństwie. Bo nie ono powinno być motorem sprawczym wyrwanania Polski z rąk ludzi "nieuprawnonych" i wrogów. Należy, stworzyć ośrodek polityczny, który będzie odporny na wpływy z zewnątrz. Jak widać na przykładzie PiS, wpływom zewnętrznym nie poddał się chyba jedynie Macierewicz. To wszystko sprowadza się do sposobu postrzegania suwerenności i wolności. Dla jednych wystarczy tego namiastka, inni dostrzegją całą głębię tych wartosci i pragną ich urzeczywistnienia w sposób dosłowny. Prwadziwy. I tylko warunki w których przychodzi działać wprwadzając w życie wartosci, powodują że mijają kolejne dni, tygodnie i lata a my nadal nie widzimy rezultatów. Albo wogóle nie podejmujemy tych działań bo jest nas zbyt mało, nasze pojmowanie rzeczywistości nie przebija się do świadomosci otoczenia, zbyt trudno pogodzić się przeciętnemu(?) człowiekowi, zerwać z powszechnie wtłaczanymi prawidłami myślenia i rozumienia. Osobiście sądziłem, że PiS będzie realizował taki model państwa, w którym mimo nawały medialnej Obcych, zarazi tym rodzajem myślenia i postrzegania. Premier Szydło była według mnie najbliższa tego rozdaju dziłaniom. Ja nie łem nic poza kolejną dozą nadziei, ale Polska straciła kolejne dziesięciolecia, możliwości rozwoju i samoedukacji Polaków w kultywowaniu patriotyzmu w każdej skali. Obecny rząd z prezydentem nie są w żadnym przypadku elementem przedkładającym polskości patriotyzm ponad wszystko inne. I to jest główna przyczyna naszych nadchodzących klęsk. Jak widać, w Polsce obecnie nie ma prawdziwie patriotycznej partii, która będzie zdolna przejąć włądzę i zerwać z przeszłoscią jaka się za nami ciągnie. Zerwać w spoób jednoznaczny i brutalny w wielu aspektach, ale konieczny. Wszystko ma swoją cenę.

Szanowny Panie,
dziękuję za opinię. Polemizując z Panem dodam, że moim zdaniem ośrodek polityczny, który nie posiada poparcia społecznego jest całkowicie pozbawiony możliwości wpływania na politykę. Gdyby nawet jakimś sposobem znalazł się u władzy, to zostałby zmieciony czymś w rodzaju nocnej zmiany. Dlatego tak dużą wagę przypisuję publicznej debacie, wpływaniu na świadomość społeczną.

Dobromir,

Znam tylko jeden sposób na „dotarcie do szerszego kręgu Polaków”. Trzeba, by każdy z tych, którzy mają świadomość, czym jest III RP i kim są ludzie nią rządzący, potrafił mówić o tym głośno.
Moje pokolenie potrafiło mówić głośno o rzeczach, za które trafiało się do więzień lub traciło za to zdrowie. Dlaczego współcześni mieliby mieć mniej odwagi, jeśli dziś nie grożą takie konsekwencje?
Wrogiem prawdy bywa nie tylko strach, ale wygodnictwo, oportunizm czy konformizm. Czasem pospolite lenistwo, którym rozgrzeszamy wiele zaniechań.
Każdy – w miarę swoich możliwości, ma obowiązek mówienia o sprawach ważnych dla Polski. Nie na wiecach partyjnych i rynkach miast, ale w gronie osób bliskich, rodziny, w miejscu pracy czy zamieszkania.
To nie wymaga wielkiej odwagi.

Pomysł, o którym Pan wspomniał, wydaje mi się mało realny. Ta „debata konstytucyjna” i tzw. referendum, nie są po to, by Pan lub ja mogli organizować „społeczne akcje” i forsować własne pytania i propozycje.
Tak (może) byłoby w demokracji, ale nie w III RP, zatem proponowanie rozwiązań kompletnie nieadekwatnych do kondycji tego tworu, byłoby nieco ryzykowne.
Ten propagandowy humbug ma służyć wyłącznie jednemu celowi – przedłużeniu sukcesji komunistycznej. Nieważne pod jaką nazwą i z jaką ustawa zasadniczą. Ważne, by z tymi samymi patologicznymi układami, instytucjami, ludźmi. Dlatego ani lokator Pałacu ani nikt z rządzących, nie mógłby dopuścić, by jakieś „pytania referendalne” mogły zagrozić III RP.

Dziękuję Panu i pozdrawiam

***

Proszę Państwa,

W grudniu "Nudis verbis przeciwko mitom" uplasowała się na liscie bestsellerów księgarni Multibook na drugim miejscu. Jak wiemy w listopadzie była pierwsza. Dziękuję Maszerującym i posiadaczom książki za jej promocję. Nie ustawajmy w tym działaniu, jakże ważnym etapie długiego marszu. Proszę rozpowszechniać ten wasz sukces i nadal promować książkę naszego Gospodarza. Celem jest bestseller, a do tego jeszcze sporo brakuje. Prawa rynku i nowości wydawnicze to nasi naturalni przeciwnicy.
Jednak rosnąca liczba posiadaczy Tej Książki zwiększa ilość ludzi świadomych konieczności jej rozpowszechniania, a To daje szanse na sukces. Dziękuję i proszę nie ustawać w marszu. Ciągle przybywa Polaków zdumionych odkrywaniem prawdziwego stanu Polski:
"Jestem pod wrażeniem po przeczytaniu tego tekstu. Mam wyrzuty sumienia bo myślałem że jestem patriotą a tak naprawdę to jestem klakierem nowej władzy. Piszę to bez ironi i jest mi smutno bo nie chcę żeby Magdalenkowy twór był siedliskiem przyszłych pokoleń". - napisał na TT pan Ryszard Kwiecinski po lekturze tekstu A.Ściosa "Warto to zrobić".
Lista bestsellerów:
https://twitter.com/RODAKvision1/status/950657220273844230

Pozdrawiam wszystkich Maszerujących.
Dziękuję i gratuluję Wam i Autorowi.

Zacny Panie Mirosławie,

To bardzo dobra wiadomość i chciałbym podziękować wszystkim, którzy zakupili moją książkę i poświęcili czas na jej lekturę.

Szczególnie zaś dziękuje za Pana pracę i zaangażowanie w projekt "długiego marszu".

Pozdrawiam serdecznie

***

PS. Prośba do pana Mirosława z "Rodaka":

Czy zechciałby Pan błazeńską czapkę ABPOPA (z okładki GP) nasadzić na właściwy łeb?

Prosze bardzo Pani Urszulo,

życzenie lady jest dla mnie rozkazem :-)
Na "Rodaku" i na TT.

Ukłony

Bardzo dziękuję, Panie Mirku! :)

Ta czapka pasuje mu idealnie. Jakby się do niej urodził. :)))

http://www.rodaknet.com/IMAGES/biezaczka/2018_01_10_matros_z_aurory.jpg

***

Szanowny Panie Aleksandrze,

czytuję namiętnie Pańskie teksty i chyba będę musiał przestać. ;)

Dzisiaj huczy o odwołaniu ministra Macierewicza, a to jest fakt o którym pisał Pan o wiele, wiele wcześniej. Szlag mnie trafia po prostu!

Zapytam wprost - czy to jest układ, zmowa tych kanalii, obecnych i poprzednich?

Nawet Sakiewicz nie wytrzymał:
"Wymuszenie dymisji Antoniego Macierewicza na stanowisku szefa MON, jest to decyzja prezydenta i prezydent musi za to ponieść odpowiedzialność. Tym bardziej, że jakoś zupełnie przeszli do porządku dziennego na temat tego, co dalej ze śledztwem smoleńskim. To była obietnica PiS, z którą doszli do władzy, również rękami naszych Czytelników i Klubów Gazety Polskiej – wskazał Tomasz Sakiewicz."

Dodałbym, że nie tylko budyniowy prezydent powinien ponieść odpowiedzialność - za nim stoi Kaczyński.

Dla mnie dzisiaj największym problemem są kolejne wybory. Na dzień dzisiejszy nie ma nikogo, kto zasłużyłby na mój głos. :(

Panie Aleksandrze i szanowni czytelnicy - wszystkiego najlepszego w Nowym Roku - zdrowia przede wszystkim, z resztą damy sobie radę.

Pozdrawiam serdecznie.

Piotr K,

Na Pańskie pytanie wprost, odpowiadam: to jest „układ, zmowa tych kanalii, obecnych i poprzednich”, które od trzech dekad zagradzają nam drogę do Niepodległej.
Dziś centrum tego układu znajduje się w Pałacu, a zasiadający tam człowieczek jest zakładnikiem własnych ograniczeń i życiorysu.
Nie będę tu przypominał rzeczy, o jakich pisałem od dwóch lat, wiec zacytuję tylko stwierdzenie z sierpnia 2017 – „Jeśli trafna jest hipoteza, że akuszerami „nowego rozdania” z roku 2015 byli ludzie związani ze środowiskiem WSI, „wybudzenie” pana prezydenta potwierdzałoby też zasadę stosowaną w latach ubiegłych – gwarantem zachowania status quo jest ośrodek prezydencki i jakiekolwiek spory w tym zakresie, będą rozstrzygane na korzyść tego ośrodka. To ważna wskazówka, w przewidywaniu reakcji PiS na prezydenckie kontry.”
Po obecnych reakcjach partii rządzącej widać, że słowo „jeśli” jest całkowicie zbędne.

I sprawa ważna. Proszę nie ufać publicystom prorządowych „wolnych mediów”. Żadnemu z nich –bez wyjątku.
Tu, doskonałą uwagę zamieściła Pani Urszula: „Proszę nie wierzyć Sakiewiczowi, Panie Piotrze! On za chwilę napisze: Na szczęście pozostał nam Jarosław! - I interes dalej się będzie turlać.”
Bo też, tylko o owo „turlanie interesu” tu chodzi.
Media Sakiewicza, Karnowskiego czy Kurskiego, mają ogromne zasługi w rozgrywaniu i rezonowaniu „esbeckiego gambitu”. Gdyby zareagowano wtedy, gdy środowisko Dudy robiło „podchody” pod otoczenie szefa MON, nie byłoby dzisiejszej hańby. Wielokrotnie zwracałem na to uwagę.
Ale nie tylko dlatego nie należy im ufać.
Znacznie groźniejsze jest utrwalanie przez te media fałszywej narracji o „złym Dudzie” i „dobrym prezesie”. Pan to dostrzegł i napisał – „nie tylko budyniowy prezydent powinien ponieść odpowiedzialność - za nim stoi Kaczyński”.
Jednak żaden z owych żurnalistów nie odważy się powiedzieć czytelnikom, że decyzję o dymisji Antoniego Macierewicza podjął J.Kaczyński. Nie mogło przecież być inaczej – chyba, że uznamy prezesa PiS za polityka ubezwłasnowolnionego.
A skoro Kaczyński podjął taką decyzję, każdy uczciwy człowiek, zadałby choćby jedno pytanie – dlaczego? Tym bardziej zapytałby o to publicysta, który docenia postawę i pracę szefa MON. A nie zapyta dlatego, że to jedno pytanie wystarczy, by otworzyć puszkę Pandory i pojąć, jakie „szatany” tu działają.

Pozdrawiam serdecznie

***

Oczywiście nie wiem czy pan Gospodarz zamieści mój komentarz ale powiem tak: jest pan wizjonerem politycznym, kimś zupełnie wyjątkowym w naszym kraju.
Tylko jedna rzecz mnie przeraża - Pan, jak dotąd, nie daje nam nadziei na lepsze! Ta banda oszustów od Torunia po Żoliborz wspomagana agenturą w żydo-biskupich myckach umocniła się w siodle na naszą Polaków dziejową traumę. Kolejną!!
Jednak powtórzę to- pozwolę sobie choć na tyle - co wołałem w grudniu, w akademiku, 35 lat temu: komuna musiiii umrzeć!!! Hańba kłamcom!

jan kowalski,

Owszem – daję Panu „nadzieję na lepsze”.
Ale pozyskanie jej wymaga wielkiej pracy, czasu i wysiłku. Nie tylko czytania moich tekstów, ale zmiany postaw, dokonywania wyborów, podejmowania decyzji.
Wielu z nas miało już swoje „nadzieje na lepsze”. Wiązało je z wyborami, z Dudą, z „dobrą zmianą” itp. Wielu nadal wiąże takie nadzieje z Kaczyńskim, bojąc się, że bez niewolniczego „zaufania do polityka”, czeka ich rozpacz.
Wszystkie okażą się nietrwałe i złudne, jak każda nadzieja -„licha, marna, co rdzeń spróchniały w wątły kwiat ubiera”.
Takiej „nadziei na lepsze” u mnie Pan nie znajdzie.
Bo też nie chodzi o to, bym ja zabawiał się w Sienkiewicza i pisywał „ku pokrzepieniu”, ale o to, by ludzie mający świadomość zła, jakie niszczy naszą Ojczyznę, odważyli się działać i samodzielnie myśleć.
To wystarczy, by pojawiła się prawdziwa nadzieja.

***

DWA TWEEETY, KTÓRE ZAPAMIĘTAM. - ICH AUTOROM BARDZO DZIĘKUJĘ.

Aleksander Ścios‏ @SciosBezdekretu

Wydarzyła się rzecz prymitywna, a skoro Herbert prosił - "o rzeczach prymitywnych mówmy językiem prymitywnym", napiszę wprost: lokator Pałacu i wykonujący jego polecenia prezes @pisorgpl sprzedali prawdę o Smoleńsku i bezpieczeństwo Polaków za michę soczewicy.

Sławomir Cenckiewicz‏ @Cenckiewicz

Z mowy pożegnalnej Pana Ministra @Macierewicz_A zapamiętam na zawsze słowa: gdybyście odmówili wyjaśnienia tragedii w Smoleńsku i okoliczności śmierci Prezydentów RP i Żołnierzy to byłoby tak jakbyście zapomnieli o tych spod Monte Cassino i Tobruku. Pamiętajmy o wszystkich!

Pani Urszulo,

Nie stało się nic, czegośmy się nie spodziewali.
Co nie znaczy, że wolno nam godzić się z tak horrendalnym draństwem. Wyrządzonym człowiekowi o ogromnych zasługach, wiedzy i potencjale. Jedynemu – nie waham się twierdzić – politykowi, który troską o sprawy polskie i zaangażowaniem w wyjaśnienie zamachu smoleńskiego, zasługuje na miano męża stanu.
Tym bardziej nie wolno, że tę krzywdę wyrządzają mu pospolite miernoty, ludzie bez kręgosłupa i zasad, którzy dla zachowania przywilejów władzy wykonują dyspozycje antypolskich środowisk.
Nie wolno też dlatego, że taka decyzja wyrządza krzywdę nam wszystkim – nawet tym kanaliom, które cieszą się z dymisji Macierewicza.
Wiąże się, nie tylko z deprecjacją i osłabieniem naszej pozycji w NATO (a szczególnie w relacjach z USA) ale z ogromnym zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa. Nie, pojmowanego abstrakcyjnie lecz konkretnie – w odniesieniu do naszych indywidualnych spraw, rodzin, naszej przyszłości.

Ta zmiana – o czym jestem całkowicie przekonany, oznacza odwrót od działań, jakie podejmował szef MON. Nie po to powierzono jego stanowisko najgorszemu ministrowi rządu PiS, by trwała jakaś „kontynuacja”. Zrobiono tak dlatego, by cały obszar bezpieczeństwa narodowego znalazł się w ręku lokatora Pałacu i jego zaplecza. Jest to wierne powtórzenie sekwencji z lat ubiegłych, gdy szefem MON był jakiś figurant, zaś realna władza należała do politycznego patrona WSI.
Ponieważ obecny lokator Pałacu jest kompletnym ignorantem w kwestiach obronności i bezpieczeństwa, a jego marionetki nie mają żadnej wiedzy na ten temat, oznacza to, że ten arcyważny obszar będzie zarządzany i kontrolowany „z tylnego siedzenia”, przez ludzi ze środowiska wojskówki.
Zagrożenie jest tym większe, że w latach ubiegłych, w czasie rządów Komorowskiego, były jeszcze miejsca, w których informowano o działaniach reżimu belwederskiego. Polacy mieli możliwość dowiedzieć się o szkodliwych wpływach tego środowiska.
Dziś takich miejsc ani takich żurnalistów już nie będzie i wszechobecna propaganda przykryje każde draństwo.

Pozdrawiam serdecznie

 

***

Stała się zwykła rzecz.

Naszym obowiązkiem nie jest teraz pomrukiwać i użalać się, tylko zrobić zjazd nowego ruchu/partii, wyznaczyć, rozdać, przyjąć zadania i je realizować.

Ten ruch nie może odwoływać się do "demokracji", gdyż w aksjologii obowiązującego systemu polityczno-społecznego - przez co rozumiem także system prawny, wyborczy oraz instytucjonalny - demokracja jest pojęciem-fantomem. Fantomem, któremu można nadać dowolny pozór, w tym również "demokracji rzeczywistej".

Ruch musi odwołać się do Republiki. Jeśli chcemy mieć Polskę, musimy wrócić do idei Jeffersona, Washingtona, ale ucieleśnionych przez Piłsudskiego. Nie ma miejsca na Dmowszczyznę, na "ralpolitik", na obyczajowe, nacjonalistyczne, socjalistyczne lub protofaszystowskie kłamstwa. Jest Polska i jej RACJA STANU. Nie mity, "odczucia", sprawy religijne, sprawy damsko-męskie, damsko-damskie, i męsko-męskie.

Jest Rosja i są jej agenci. Są zdrajcy, którzy dla Rosji pracują. Są nierozliczone kanalie, które pracowały i pracują nadal dla Rosji. I podobnie jest z Niemcami. Jest służebny wobec interesów Rosji prezydent i jest służebny wobec interesów Unii i Rosji rząd. I jest cały zaciąg polityków pazernych i pozbawionych sumienia - i to oni właśnie dominują w każdym ugrupowaniu politycznym.

Jeśli tych ludzi nie usuniemy, jeśli trzeba - siłą, nic nie zrobimy perswazją, ani naciskiem, ani "metodami politycznymi". To jest wojna. Jak w 1916.

Czekam na konkretny krok tych, którzy mają jeszcze środki i wpływy - czyli konkretnie na ruch Antoniego Macierewicza. Bardzo chciałbym, aby włączył się Jan Olszewski. Włączę się.

Już chciałam zapytać - jakiej partii zjazd? Na szczęście doczytałam ostatni akapit i nadzieja wystawiła czubek nosa. Tylko czy oni są zainteresowani???

Panie Przemku,

Zgadzam się - „naszym obowiązkiem nie jest teraz pomrukiwać i użalać się”. Podoba mi się jasne wytyczenie racji i celów.
Jak i diagnoza – „to jest wojna”. Od dwóch lat odczuwam jej skutki.
Dlatego, że „jest wojna” muszą być sprawy, o których wróg nie przeczyta.

Przypomnę, co napisałem w kwietniu 2017, w "ESBECKI GAMBIT CZY MAT MACIEREWICZA?" :

"Odejście z rządu szefa MON i chwilowa (lecz silna) fala krytyki PiS-u, to właściwy czas dla stworzenia nowej siły politycznej – autentycznej opozycji antysystemowej. Tego boją się wszyscy uczestnicy kombinacji wymierzonej w Antoniego Macierewicza, a szczególnie ci, którzy pod osłoną patriotycznej retoryki i pozorowanych zmian, chcieliby kontynuacji komunistycznej hybrydy.
Po to, by nie była to kolejna „trzecia siła”, inspirowana przez środowiska esbeckie, trzeba jednego warunku – wiarygodnego i silnego przywódcy, który z klęski zawiedzionych nadziei i traumy utraconych szans, potrafiłby zbudować potencjał ruchu politycznego. Można przypuszczać, że taki ruch zdobyłby poparcie ogromnej większości „twardego” elektoratu PiS, ale też przyciągnął wyborców z innych środowisk, wykluczonych dziś na mocy systemowych inscenizacji.
Lęk przed podobnym scenariuszem jest tym większy, że ze strony Antoniego Macierewicza nigdy nie groziły i nie grożą działania wymierzone w partię J. Kaczyńskiego, a tym bardziej, sprzeczne z interesem Polski. Żadna „partia ludu pisowskiego” nie musi być wrogiem pana Kaczyńskiego ani dążyć do marginalizacji PiS-u. To sprawia, że próba przymusowej „radykalizacji” takiej inicjatywy lub szermowanie zarzutem „ataku na PiS”, byłoby absurdalne i skazane na porażkę.
Teoria szachowa mówi, że poprawne przeprowadzenie gambitu, powinno gwarantować graczowi uzyskanie lepszej pozycji. Ponieważ „esbecki gambit” nie jest potyczką dwóch szachistów, lecz niespotykaną w teorii gier kombinacją „organizatora turnieju”, to zakończenie ma wzmocnić wyłącznie jego pozycję. Gdyby odpowiedź na pytanie – co dalej, uwzględniała zamysł powstania autentycznej opozycji, efekt fałszywego gambitu okazałby się zabójczy dla kreatorów tej gry".

Konkretny krok na dziś – ( o czym piszę od wielu miesięcy) to „zbieranie szabel”, organizowanie się. Bez struktur i głośnych nawoływań. Dajmy nieco czasu ludziom, którzy myślą podobnie.

***



=> Na gorąco, jeszcze zanim przeczytam Pańskie odpowiedzi, choć rzut oka wystarczył, żeby wiedzieć, że pisze Pan już wprost, bez żadnych zawoalowań i zahamowań!

Myślę, że pan Duda musi być teraz bardzo grzeczny i posłuszny. Inaczej naślą na niego np. "spontanicznych" hodowców drobiu i odprawią "na Mazury macać kury", jak w 2015 osłupiałego Komorowskiego. I żaden szogun, czy inny lolek5 mu nie pomoże.

Skąd wiem, że to jest sterowane z zagranicy? - Bo kpią w żywe oczy. I nie z żadnych tam Pisów, Peo, czy innych Popisów, tylko z Polski. - A tzw. PADa obstawiono taką menażerią (lolek5, facet z bombkami choinkowymi w brodzie, generały ze złotego ścieku, itepe), że dla postronnego obserwatora śmieszna staje się właśnie Polska.

Pozdrawiam, Mistrzu!

Pani Urszulo,

Dziękuję za zestawienie mojego tweeta z tekstem pana Cenckiewicza, ale nie jestem pewien, czy on życzyłby sobie takiego sąsiedztwa.
Chwilę po ogłoszeniu dymisji Antoniego Macierewicza, Cenckiewicz wystąpił na TT z nieco innym przekazem:

"Szanowni proszę nie pytać mnie o moją przyszłość i @WBH_2016 Jestem pracownikiem @MON_GOV_PL i od nowego Szefa już teraz wszystko zależy. Wszyscy czekamy na Ministra @mblaszczak! I gratulujemy nominacji! Dla chwały Polski!

Następnie mogliśmy przeczytać:

"Nie ma co już wojować. Idziemy dalej! Polska przed nami, musimy być lepsi, bardziej profesjonalni! Nie wpychajmy Pana Prezydenta w objęcia wrogów, nie porównywajmy do agentów i takich złych ludzi jak Wałęsa".

Rozumiem, że przy "dobrej zmianie" pan Cenckiewicz ma ciekawą robotę. Rozumiem też, że za absurdalną uznałby myśl,że w takiej sytuacji każdy uczciwy człowiek, który przyszedł z ministrem Macierewiczem i zawdzięcza mu posadę, opuściłby przyszłą stajnię Błaszczaka. I to z hukiem.
Ale nie rozumiem, jak można tak gładko przejść do porządku nad tym draństwem i wypisywać podobne androny.
Przyznaję natomiast, że po przeczytaniu opinii pana Cenckiewicza na temat moich dzisiejszych tweetów:
"Ścios jest interesujący i jako takiego warto czytać, czego nie należy mylić z akceptacją. Takie są prawa TT. Często i Millera z Warzechę reTT, co też znaczy tylko tyle :)" -
nie chcąc zmuszać pana doktora do uciążliwego retweetowania Ściosa zablokowałem mu dostęp do mojego konta.
Sądzę, że to rozwiązanie zadowalające obie strony.

Pozdrawiam Panią serdecznie

Widziałam niektóre późniejsze tweety dr. Cenckiewicza, Panie Aleksandrze oraz jego #dobrozmianowe mizianie się z min. Błaszczakiem. - "Dla chwały Polski!", rzecz jasna. - Także RT nowych, "optymistycznych" hasztagów, cyt.:

#MuremzaPrezesem #muremzabeataszydlo #MuremZaMacierewiczem #DobraZmiana

Chciałam od razu prosić o wykasowanie komentarza, ale nie miałam "możliwości technicznych" :) Ale teraz myślę, że może niech zostanie. Ku pamięci!

Pozdrawiam serdecznie

PS. Dobrze Pan zrobił uwalniając pana Cenckiewicza od uciążliwego hamletyzowania! :)

Szanowny Panie Aleksandrze,
Wolny Człowiek nawet ścigany przez "kamińskich" na zlecenie PADł zachowuje się jak trzeba. A Cenckiewicz? Rozsądnie, bo żyć trza, a teraz już nie Macierwicz karmi. Tak jak Dudę w pewnym momencie przestał karmić Ziobro. Zdrada nie jedno ma imię.
A propos hasztagw. Na TT do "zamurowanych" ująłem to tak: A przepraszam, a ja się pytam gdzie ten "Mur".Ile cegieł przed Pałacem on liczy? On runął zanim jeszcze powstał, bo to była tylko taka kolejna "spontaniczna" figura publicystyczna, niestety. ONI czynią. MY paplamy niczym dzieci zatkane smoczkiem propagandy. Marsz #przeciwmitom.

Jeszcze w korytarzach MON nie wywietrzał zapach polskości, a już Wojskowe Zakłady Lotnicze Nr. 1 w Łodzi - Polska Grupa Zbrojeniowa(!) opłaca dwie strony ogłoszeń w Gazecie Wyborczej. Szybcy. W przeciwieństwie do nas nie tracą na duperele czasu. Robią. Pieprzenie bzdur zostawiają swoim propagandystom. Ubieranie syfu w słowa zlecają politykom, a ONI czynią, gdy MY nawet nie w blokach.

Pozdrawiam serdecznie

Szanowny Panie Mirosławie,

Bardzo podobają mi się te słowa - „jeszcze w korytarzach MON nie wywietrzał zapach polskości”.
Dla wielu z tych, którzy przyjdą teraz do MON, będzie to zapach obcy.
Tylko patrzeć, jak zaczną powracać ludzie wyrzuceni przez Antoniego Macierewicza oraz tacy, którzy już wówczas nie mogli znieść zapachu polskości.
Ci zaś, o miedzianych czołach, którzy mężnie dziś krzyczą – „umarł król, niech żyje król”, z nadzieją pozostania na swoich stanowiskach – czyż niepodobni Wallenrodom?
Jakże my-szaraczki, moglibyśmy oceniać „dziejowe misje” największych przyjaciół ministra Macierewicza?

Pozdrawiam Pana serdecznie

***

Szanowny Panie Aleksandrze,

mnóstwo dziś zamulania tematu najważniejszego, pisowskiej propagandy z różnych stron i przekaźników. Ale to jest też dobry czas na rozeznanie, kto jest człowiekiem rozumnym, kto zwykłym oportunistą, konformistą, głupcem czy dyletantem.
Trzeba też ostrożnie podchodzić do niektórych cwanych osób - co trafnie wychwyciła Pani Urszula. Sądzę że i dzisiejsza wypowiedź red. Michalkiewicza to jedynie wyraz jego sprytu i zrozumienia, że opłaci się dziś właśnie w ten sposób odezwać.
Godna najwyższego uznania jest natomiast reakcja Pawła Piekarczyka, który postanowił zwrócić prez. Dudzie Krzyż Kawalerski Polonia Restituta, który otrzymał za niestrudzone upamiętnianie Żołnierzy Wyklętych. "Prezydent stanął po stronie ludzi WSI/WSW, a nie polityka, który z wielką odwagą od wielu lat z tym środowiskiem walczył – powiedział Piekarczyk – Teraz w wyniku uporu prezydenta Dudy Antoni Macierewicz stracił stanowisko, a tacy ludzie jak Dukaczewski czy klan byłych politruków w BBN mogą otwierać szampana".

Chciałbym jeszcze jedną rzecz napisać. Do ostatniej godziny media karmiły Polaków (w tym tzw. media niezależne) sprzecznymi informacjami, na temat tego, czy Antoni Macierewicz zachowa stanowisko.
Nie wierzę w legendy, że los szefa MON ważył się do ostatniej chwili. Uważam, że decyzja zapadła w momencie wybudzenia prezydenta czyli jeszcze w 2016 r. Decydenci przekazali następnie decyzję Dudzie i Kaczyńskiemu, a ci tryb i czas jej przeprowadzenia uzgodnili w szczegółach między sobą w październiku 2017. 20 października los Antoniego Macierewicza był już przesądzony. To wtedy rzecznik Dudy chełpliwie ogłosił, że prezes PiS wraz prezydentem uznali, że nie należy ujawniać Aneksu WSI. To było mimowolne ale twarde potwierdzenie, wokół jakich spraw krążyli rozmówcy, wskazywało na podłoże zmian i ujawniało interes rzeczywistych graczy.

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję

Znalazłam tę wypowiedź Michalkiewicza dla radia Wnet - i ma Pan rację! Na początku jak najsłuszniej, a od 3. minuty umiejętne przekierowanie na "swojską" nutę żydowską. - I od razu wiadomo, kto zawinił!

https://www.youtube.com/watch?v=UAFaFjhF9D8

Pozdrawiam serdecznie

Szanowny Panie Kazefie,

Postawa pana Pawła Piekarczyka zasługuje na najwyższy szacunek. To reakcja człowieka honoru.
Przeżywamy jedną z tych chwil, w których zdaje się egzamin z tego trudnego zadania.

Nie ma wątpliwości, że decyzja o pozbyciu się Antoniego Macierewicza zapadła w momencie wybudzenia prezydenta, czyli w 2016 r.
Czekano jedynie na dogodny moment i by taki wytworzyć doprowadzono do tzw. rekonstrukcji. Powołanie "najlepszego kandydata" Morawieckiego, w miejsce "najlepszej kandydatki" Szydło, służyło osłonięciu i uwiarygodnieniu "esbeckiego gambitu".

Dziękuję Panu i serdecznie pozdrawiam

***

Szanowni Państwo,
Powtórzę, każda garść świadomych Polaków pozyskana w marszu #przeciwmitom może się stać pięścią i/lub dłonią pracującą dla Niepodległej. Trzeba nam wyciągać do nich prawicę i zapraszać do wspólnej rozmowy, pracy i sukcesu.
Panu Aleksandrowi - poza wszystkim innym - dziękuję za zdanie uświadamiające:
"Dlatego, że „jest wojna” muszą być sprawy, o których wróg nie przeczyta.", gdyż bywa że ludzie z naszego kręgu nadal sądzą, iż to jakieś fanaberie. Trzeba nam i tę świadomość mieć i ją upowszechniać. Wszak walczymy z mitami, np. wolności, niepodległości, swobody wypowiedzi, demokracji...itp. "Gdyby odpowiedź na pytanie – co dalej, uwzględniała zamysł powstania autentycznej opozycji, efekt fałszywego gambitu okazałby się zabójczy dla kreatorów tej gry". To jest długofalowy cel marszu #przeciwmitom: stowrzyć elity potrafiące takie "gambity" wygrywać dla Polski.

Pozdrawiam

***

Szanowny Panie Aleksandrze,
Kilka miesięcy temu napisał Pan na blogu, że w 2015r nie było żadnych merytorycznych przesłanek, by AD jako „polski” kandydat mógł wygrać wybory, natomiast AD będący „śpiochem” był skazany na wygraną. Doszedłem wówczas do wniosku, że pańska analiza, o ile jest trafna, obrazuje jedynie fakt, że „układ” po raz kolejny nie popełnił żadnego błędu i swój „gambit” wykonał niezwykle precyzyjnie. Biorąc pod uwagę konieczną złożoność działań operacyjnych takiego „gambitu”, musimy niestety przyznać ogromną wytrawność graczy, ale też mamy prawo mieć nadzieję, że w końcu w którejś analizie taki błąd „układu” się znajdzie. Wlał Pan dzisiaj, myślę że we wszystkich czytelników bloga, którym leży dobro Rzeczypospolitej na sercu, ogromną dozę nadziei, pisząc, że „muszą być sprawy, o których wróg nie przeczyta”.
Życzę nam wszystkim, by Polacy różnili się statystycznie w swoich poglądach w zależności od południka, gdyż mieszkając blisko niemieckiej granicy muszę stwierdzić, że wśród rodaków, których spotykam, we wszystkich warstwach społecznych wyczuwam swego rodzaju strach przed zaprzeczeniem „prawd objawionych” w mediach i absolutną negację choćby próby twierdzenia, że Smoleńsk to nie wypadek, że komuna trwa, że układ istnieje itd. O ile głupcom można wybaczyć ich okrojony i wypaczony światopogląd, o tyle od ludzi „wykształconych i obytych w świecie” spodziewać by się mogło bardziej krytycznego spojrzenia. Tymczasem to właśnie ci „wykształceni i obyci” z jeszcze większą pasją w podobnych twierdzeniach widzą jedynie „kolejną głupią teorię spiskową”.
Ze swojej strony pragnę także dodać, że rozwój sytuacji kolejny raz wpływa na mnie ogromnie demotywująco. W swoich poglądach w życiu prywatnym czuję się potwornie osamotniony i rozumiem panią Urszulę Domyślną piszącą o „małej ojczyźnie”. Gdyby nie takie miejsca, jak ten blog, zapewne z kręgu moich zainteresowań wykluczyłbym całkowicie politykę z przekonaniem, że mamy taką Rzeczpospolitą, na jaką zasługujemy. Tym też bardziej znacząca jest owa nadzieja wspomniana w pierwszym akapicie.
Na koniec pytanie do czytelników tego bloga: w moim otoczeniu, a znam ludzi od całkowitych nizin społecznych po zamożnych prezesów czy przedsiębiorców, nie spotkałem żadnej osoby podzielającej ze mną poglądy, jakie znajduję na tym blogu; czy macie podobnie?

Panie Rafale,

Z Pana wypowiedzi i zapytań wnioskuję, że nie jest Pan dostatecznie "wyściosany". Swego czasu miałam podobny problem, ale dzięki Panu Aleksandrowi uporałam się z nim i chwała mu za to!
Szkoda czasu i życia poświęcanego Obcym.

Podział na My - Oni jest niezbędnym do ustanowienia naszej, polskiej hierarchii wartości. Dzięki niemu łapiemy pion i wyznaczamy horyzont naszych myśli i poczynań.

A jeżeli nawet nadarzą się Panu chwile zwątpienia, zapewniam, że rozwiane zostaną po wnikliwym
wysłuchaniu tego arcypięknego przemówienia Ministra Antoniego:

https://www.youtube.com/watch?time_continue=3&v=OhsGJrqP0xk

W mojej ocenie jest to przesłanie nie tylko do żołnierzy Wojska Polskiego, ale również, a może
przede wszystkim do Polaków.


Pozdrawiam

Alicja Kluz,

Bardzo Pani dziękuję za te słowa i link do przemówienia pana ministra.

Pozdrawiam serdecznie

Rafał Stańczyk,

Można, oczywiście w takich kategoriach oceniać precyzję i sprawność akuszerów nowego rozdania, ale ja przychylam się do innej opinii.
Rzecz bowiem nie polega na ich sile, lecz na naszej nieprzemijającej słabości. To nie figura retoryczna.
Każdy, kto poważnie traktuje swoją robotę, nim podejmie nowe zadanie, dokonuje analizy sytuacyjnej, oblicza koszty, zbiera potrzebne narzędzia, szacuje środki.
Tam, gdzie analiza wykazuje wielki stopień trudności, komplikacji i ryzyka, gdzie można spodziewać się „oporu materii”, ogromnej pracy i kosztów, robotę wykona tylko mistrz i najwyższej klasy fachowiec.
Tam zaś, gdzie jest ona zaledwie rutyną i pozwala wykonać dzieło nędznymi narzędziami i skromnymi środkami, otwiera się pole dla zwykłych rzemieślników, „złotych rączek” i różnych majster-klepek.
Tak też widzę stopień trudności, z jakimi mają do czynienia „rodzime szatany”.
Wykorzystano przecież po stokroć sprawdzony mechanizm – łatwowierności, niewiedzy i ufności elektoratu PiS, wsparcia „małych demiurgów” z tzw. wolnych mediów (tu: łatwość ulegania propagandzie) oraz lokowania ludzi „umoczonych” i zależnych w środowisku owej „prawicy”.
Większość wyborców pana Kaczyńskiego jest przecież święcie przekonana, że takie persony oraz klasyczną agenturę, lokuje się wyłącznie w obozie wroga, w jakichś lewackich i platformianych tworach. Gdzieżby w samym PiS-ie?!
„Wyciągnięty z kapelusza” prezesa kandydat – to już osobna kwestia.
Ale równie prymitywna, bo zależna od znanych, wadliwych wyborów personalnych dokonywanych przez Kaczyńskiego, od grona jego zauszników, wśród których wolno typować kilku „kretów” oraz od „sformatowania” samego prezesa, który po latach chudych i traumie bycia w opozycji, rwał się do władzy i zapewnienia fruktów swoim przybocznym.
Reszty dokonali sami wyborcy – zapatrzeni w fałszywy wizerunek A.Dudy, niesłuchający tego, co mówi i o czym nie wspomina, niezwracający uwagi na jego rzeczywistą pozycję i dorobek polityczny, niezainteresowani decyzjami, otoczeniem, przeszłością kandydata.
Dołóżmy do tego nasycenie „środowisk prawicowych” idiotyzmami, w rodzaju: „nieulegania prowokacjom”, „wyciszenia zbędnych emocji” (jak trafnie zauważa Pani Urszula), „dokonywania pokojowych przemian”, „walki o demokrację”, „jedność prawicy”, „strategię małych kroków” itp. oraz wszechobecne wpatrywanie się w partyjne „pragmatyzmy” i wolę polityków, przy kompletnej rezygnacji z własnych postulatów - a będziemy mieli ten rodzaj amoku, który cechuje ludzi słabych, tchórzliwych i zniewolonych.
Twierdzę więc, że owe „rodzime szatany”, miały bardzo łatwą robotę, bo wykorzystały te same mechanizmy, jakimi od trzech dekad oszukuje się Polaków.
Przede wszystkim – wykorzystały rzecz kardynalną - przeświadczenie, że III RP jest państwem prawa i demokracji, w którym o wyniku wyborów decyduje „gra polityczna” i wolny głos obywateli. Utrwalenie tego mitu, jest największym zwycięstwem właścicieli III RP.

To zaś, że w swoim otoczeniu nie spotkał Pan żadnej osoby podzielającej prezentowane tu poglądy, uważam za oczywiste. Gdybym miał pokusić się o statystykę, typowałbym, że oceny zbliżone do tego, o czym tu rozmawiamy, podziela 2-4 proc. osób zamieszkujących nasz piękny kraj.
I uznałbym to za wynik doskonały. Jak również za dowód, jak łatwą robotę mają kanalie z różnych „klubów miłośników cygar”.
Gdyby było inaczej, po cóż cenzura wobec autora tego bloga, po cóż próby zastraszania, ataki, przemilczanie niewygodnych tez?
Tym proszę się nie przejmować. Raczej robić i mówić swoje, bo te 2-4 procent to dostatecznie duży potencjał i doskonała kuźnia kadr.

Pozdrawiam Pana

***

Ooooooooooooooo jakie to wszystko w tej IIIRP jest do dupy! No dosłownie każdy jeden fircyk, każdy jeden...

Wywalili naszego "Traugutta"!
Liczę, że WOT wykaże niesubordynację.

Pani Halko,

Rozumiem, ale na takie rzeczy nie wolno „liczyć”.
Gdyby „WOT wykazał niesubordynację”, fatalnie świadczyłoby to o Antonim Macierewiczu i jego pracy. To błędne myślenie i kompletnie nierealny scenariusz.
Niesubordynację powinniśmy wykazywać my – Polacy oraz ci wyborcy PiS, którzy dopiero teraz zaczynają przeglądać na oczy. To nie jest zadanie dla formacji wojskowych, ale dla nas.

Pozdrawiam Panią

***

PAMIĘTACIE PAŃSTWO?

Osiem lat w opozycji. Leitmotiv (szczególnie po zamachu smoleńskim):

NIE-DAJMY-SIĘ-SPROWOKOWAĆ-WYCISZMY-ZBĘDNE-EMOCJE-ONI-TYLKO-NA-TO-CZEKAJĄ-NIE-DAJMY-SIĘ-SPROWOKOWAĆ-WYCISZMY-ZBĘDNE-EMOCJE-ONI-TYLKO.....

Dwa i pół roku w rządzie. Leitmotiv - bez zmian. Choć po wczorajszej rekonstrukcji i pozbyciu się szefa MON znacznie nasilony:

NIE-DAJMY-SIĘ-SPROWOKOWAĆ-WYCISZMY-ZBĘDNE-EMOCJE-ONI-TYLKO-NA-TO-CZEKAJĄ-NIE-DAJMY-SIĘ-SPROWOKOWAĆ-WYCISZMY-ZBĘDNE-EMOCJE-ONI-TYLKO.....

Pani Urszulo,

Niech oni nadal rozgłaszają te swoje leitmotivy. Jako człowiek, który nasłuchał się takich bredni w latach komuny, z ust różnych kapusiów i kanalii, nie jestem zaskoczony.
Najwyraźniej są to wytrychy skuteczne, skoro do dziś używają ich „pasący owieczki”.
Sądzę, że wcześniej czy później przyjdzie czas, gdy te zaklęcia przestaną działać i – tak, jak w pewnych środowiskach postępowano w latach komuny – za ich powtarzanie, można będzie dostać w zęby.

Pozdrawiam Panią

***

Szanowny Panie Aleksandrze,

"I sprawa ważna. Proszę nie ufać publicystom prorządowych „wolnych mediów”. Żadnemu z nich –bez wyjątku.
Tu, doskonałą uwagę zamieściła Pani Urszula: „Proszę nie wierzyć Sakiewiczowi, Panie Piotrze! "
==============================================

Dziękuję Pani Urszuli i Panu za tę wskazówkę. Kaczyński umiejętnie odsuwa swoją odpowiedzialność, niech walą jak w bęben w Dudę, a nie we mnie...
Nie sądzę, aby Sakiewicz "podniósł" rękę na dobrodzieja Kaczyńskiego, bo przecież nagle mógłby dopływ gotówki zniknąć.

Chciałbym zwrócić na jeszcze jeden "wątek" rekonstrukcji rządu. Proszę zwrócić uwagę, że w rządzie pojawiły się takie nazwiska jak, Łukasz Szumowski, Teresa Tatiana Czerwińska, Jerzy Kwieciński. POPiS PiS-u pełną gębą, super dobra zmiana.

Pozdrawiam

Piotr K,

Zwróciłem uwagę na logikę tych roszad i „nowe nazwiska”, ale przyznam, że niewiele mnie to obchodzi. Jak i nie zaskakuje. Niech to sobie będzie rząd UW-PO-PSL.
Podtrzymuję opinię, wyrażoną w tekście z maja 2015 roku:
„To nie jest bój o wynik pana Dudy ani o przyszłość prezesa Kaczyńskiego. Nie chodzi też o „naprawę demokracji” lub modernizację tego, czego nie sposób naprawić. Zmiany, jakie proponuje obecna opozycja, są ograniczone do funkcjonalności systemu III RP i w żadnym zakresie nie prowadzą do obalenia komunistycznych fundamentów dzisiejszej państwowości. Nie ma też woli wytyczenia kanciastej granicy, a dychotomia My-Oni od dawna została skazana na zapomnienie. To najistotniejsza bariera przed łatwym optymizmem, ale również wskazówka, w jakim kierunku musi prowadzić długi marsz”.

Wbrew temu, co wypisywali różni podglądacze i egzegeci Ściosa, nigdy nie oczekiwałem od PiS-u żadnej „dobrej zmiany”. Wiem, czym jest ta partia i do czego zmierza, a ponieważ od dawna jest nam nie po drodze, nie interesują mnie ich „dylematy partyjne”.
Dziś zrobili Polakom rząd „okrągłego stołu” i niech martwią się o to ci, którzy muszą żyć z taką hańbą.
Mogę powtórzyć to, co napisałem tu przed rokiem:
„Partia pana Kaczyńskiego już nigdy nie uzyska mojego poparcia ani głosu w tzw. wyborach powszechnych. Tym bardziej, nie dostanie go fałszywy „projekt pijarowski” - Andrzej Duda.
Ubiegając idiotyczne pytania w rodzaju: czy lepiej by rządzili Tusk i Komorowski, odpowiem: lepiej, by zło było jawne i nazywane po imieniu, niż kryło się za fasadą „dobrej zmiany” i czyniło spustoszenie w umysłach moich rodaków.
Lepiej, żeby Polacy zostali siłą doprowadzeni pod mur upodlenia i hańby i musieli spojrzeć w prawdziwe ślepia Obcych, niż stojąc pod tym murem, nie dostrzegali zagrożenia i sławili tych, którzy wiodą ich do zagłady.”

Pozdrawiam Pana

***

https://bezdekretu.blogspot.com/2012/09/co-dalej.html

Minęło ponad pięć lat. Wtedy napisałem w komentarzu:

"Nic się nie zdarzy. I to jest przerażające. Pulpa pozostanie pulpą, aż ulegnie rozkładowi.

Zmienić może to wyłącznie nowa siła polityczna, działająca ponad klasycznymi podziałami polskiej sceny politycznej na chrześcijańską endecję, chrześcijańskich socjalistów, partie chłopskie i wreszcie wszelakie partie zdrady narodowej, głównie komunistyczne, ruso- lub germanofilskie. Partia, która chce zmienić obecny stan rzeczy musi odwoływać się do estetyki i etyki wyborów życiowych i społecznych, nie do wyznawanej wiary lub obyczaju. To, oczywiście, tylko moje zdanie.

Społeczeństwo wymaga szokowej edukacji, bo przecież nie możemy czekać na zmianę ewolucyjną, która zajmie kolejne siedemdziesiąt lat. No i to jest ta trudność - nowoczesna partia, o której myślę, w pierwszej pięciolatce swojego działania może liczyć na bardzo mikry elektorat. Życie małych niedźwiadków, że wspomnę definicję Jensa Bjoerneboe, zawsze przebiega w hipokryzji, cieple i zdradzie. Kryterium uliczne, z tych samych względów, nie wchodzi w grę."

Dziś jesteśmy nie tyle w tym samym miejscu, co dalece bardziej osamotnieni. PiS to jest również partia okrągłostołowej zdrady, a prawda została jeszcze głębiej przysypana kłamstwem oraz workami miedziaków dla pospólstwa.

A jednak: potrzebny jest wstrząs. Tylko wstrząs może ruszyć lawinę.

Panie Przemku,

Napisał Pan: „Dziś jesteśmy nie tyle w tym samym miejscu, co dalece bardziej osamotnieni. PiS to jest również partia okrągłostołowej zdrady, a prawda została jeszcze głębiej przysypana kłamstwem oraz workami miedziaków dla pospólstwa.
A jednak: potrzebny jest wstrząs. Tylko wstrząs może ruszyć lawinę”.
Choć staram się zrozumieć taką logikę, to muszę przyłączyć się do odpowiedzi Pana Kazimierza B.- „Wstrząs już był (Smoleńsk)”.
Prawda, wstrząs już był i wypatrywanie kolejnych, uważam za „czekanie na Godota”. Tamten, największy, historyczny wstrząs, został tchórzliwie „wyciszony” robotą ludzi PiS i dyspozycyjnych mediów. Tak, powie ktoś - jest nam to łatwo oceniać z dzisiejszej perspektywy, ale mam przekonanie, że identycznie ocenią to przyszłe pokolenia.
Teraz mamy kolejny wstrząs i następny dowód, gdzie zmierza partia „dobrej zmiany”.
Ale i on nie wywoła reakcji, bo za kilka tygodni, miesięcy, tylko tu będziemy pamiętali o obecnych wydarzeniach.
O jaki więc wstrząs chodzi?
Gdybym wypatrywał takich, stawiałbym raczej na efekt ekonomiczny.
Z prostego powodu. Społeczności zniewolone, a obojętne na sprawy prawdy czy wolności, odbierają tylko jeden rodzaj bodźców – opróżniających ich kieszeń i michę.
Jest jeszcze jednak wskazówka. Nie przypadkiem, rząd pod wodzą jednego z rozmówców z „Sowy”, taką wagę przykłada do tzw. kwestii ekonomicznych.
Poza intencją „podtuczenia” rozmaitych oligarchów, biznesmenów i „kolegów kolegi”, chodzi przecież o wywołanie pożądanego efektu – wizji pełnej michy i zasobnej kieszeni. Oni wiedzą, że te dobra skutecznie zamykają oczy naszych rodaków i nawet skrócenie łańcucha o kilka oczek, nie wywoła sprzeciwu.
Ten sposób „zarządzania masami”, praktykowany jest od dawna w Rosji czy Chinach, przy czym tam (z powodu totalnego zniewolenia społeczeństw) mógł zostać ograniczony do niektórych wpływowych „elit”, grup zawodowych i mafijnych, które, z kolei, sprawują „zarząd” nad resztą pospólstwa.
Model został wiec sprawdzony i tylko jego fiasko, mogłoby uruchomić jakieś pożądane procesy społeczne.
Dlatego bardziej niż na spektakularny wstrząs, liczyłbym na powolne, ale nieuchronne „otrząsanie” Polaków z wyziewów mitologii i propagandy. Wydarzenie przedwczorajsze, to jeden z ważnych etapów na tej drodze.

***

Dzień dobry.

Nurtuje mnie jedna sprawa. Otóż. Od dłuższego czasu przyglądam się temu wszystkiemu - scenie politycznej, co się dzieje za kulisami i z tego co widzę to ugrupowanie PiS jest wewnątrz podzielone na dwie grupy. Nasuwa mi się pytanie, która grupa naprawdę działa na rzecz Polski. Do pierwszej grupy zaliczyłbym śp. Lecha Kaczyńskiego, Andrzeja Dudę i Jarosława Kaczyńskiego. Ta grupa jest jakby za tym, aby "odłożyć" publikację aneksu. Nie pamiętam, czy dokładnie tak to było, ale wydaje mi się, że Lech Kaczyński nie mówił w wywiadzie, wprost, że aneks nie powinien pozostać opublikowany. Jeżeli mówił że nie może być opublikowany to podawał powód - że zawiera informacje osób na niższych szczeblach - ALE po zatajeniu danych nic nie stoi na przeszkodzie aby został opublikowany. Wiadomo, że śp. Lech Kaczyński przekazał swoją opinię Andrzejowi Dudzie. Andrzej Duda dziś twierdzi, że idzie śladami śp. Lecha Kaczyńskiego i nie jest za publikacją aneksu. Podobnego zdania o dziwo jest Jarosław Kaczyński. Nie wiem czy dobrze rozumuję, ale wydaje mi się, że w aneksie do raportu WSI może być nazwisko Kaczyński (Jarosław?) albo Duda - to by uzasadniało, dlaczego Jarosław chce zwlekać z publikacją aneksu. Do drugiej grupy zaliczam: Antoniego Macierewicza, Jana Olszewskiego i Piotra Bączka, Wojciecha Sumlińskiego. Raczej byłbym skłonny ufać drugiej grupie. Patrząc na doświadczenia p. Sumlińskiego, wojnę z Komorowskim i bity dowód na wiarygodność Sumlińskiego w postaci debaty prezydenckiej Duda-Komorowski (moment gdy Rymanowski pyta Komorowskiego o książkę na jego temat) - nakreśla mi się obraz, że aneks jak najprędzej powinien zostać opublikowany. Jedyne czego nie rozumiem to zwłoka w tej sprawie ze strony Jarosława Kaczyńskiego. Zastanawia mnie czy gdyby dzisiaj jeszcze żył śp. Lech Kaczyński to czy tak samo byłby za natychmiastową publikacją aneksu. Wiem jedno, że Duda jest pochłonięty przez WSI. Może jest szantażowany a może nie. Ale jeśli jakiś polityk chce "gwałtownie" i naciska, żeby pozbyć się Macierewicza to to jest jasny sygnał, że tym naciskającym są smutni faceci w czarnych okularach i garniturach z WSI.
Pytanie jest takie Panie Aleksandrze. Jak Pan ocenia motywy, opinie śp. Lecha Kaczyńskiego i Jarosława Kaczyńskiego ws. publikacji aneksu? Czy śp. Lech Kaczyński zaprzeczył, że aneks nie powinien zostać opublikowany?

Siergiej,

Wielokrotnie odpowiadałem na blogu na tego rodzaju pytania, a ponieważ w Pańskim znajduję szereg błędnych wyobrażeń i nieścisłości, powtórzę.

Nie wiem, dlaczego Lech Kaczyński nie opublikował Aneksu i mogę się jedynie domyślać prawdziwych przyczyn.
Z pewnością, przeszkodą stało się orzeczenie TK z 28 czerwca 2008 roku, w którym znalazło się następujące zalecenie:
"Organy władzy publicznej powinny wstrzymać się z podawaniem do publicznej wiadomości pełnej wersji uzupełnień raportu Przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej bez uprzedniej anonimizacji danych osób objętych raportem. Uzupełnienia do raportu mogą zostać podane do publicznej wiadomości bez takiej anonimizacji dopiero po zapewnieniu osobom zainteresowanym odpowiednich gwarancji proceduralnych”.
Mogę również przypuszczać, że na decyzji prezydenta Kaczyńskiego zaważyły opinie doradców i prawników – w tym A.Dudy. Późniejsze zachowania niektórych współpracowników z Kancelarii Prezydenta, byłyby istotną wskazówką w zakresie motywacji.
Nie wykluczam także, że brano pod uwagę tzw. względy wizerunkowe i wobec szalejącej wówczas kampanii nienawiści do Lecha Kaczyńskiego, zdecydowano o zaniechaniu publikacji.

Nie sądzę jednak, by te okoliczności miały dziś jakiekolwiek znaczenie lub mogły usprawiedliwiać postawę obecnego lokatora Pałacu.
Obecna sytuacja jest zdecydowanie inna, niż w latach 2007-2008.
Pełnię władzy - w tym zarząd nad publicznymi mediami, sprawuje dziś PiS. Nie ma również żadnej "nagonki" na prezydenta ani konfliktu na linii rząd-prezydent. Poparcie dla ujawnienia Aneksu byłoby też zdecydowanie większe niż oczekiwania związane z publikacją Raportu z Weryfikacji WSI w roku 2007.
Nie potrafię też powiedzieć, czy Aneks stwarza zagrożenie dla samej partii pana Kaczyńskiego lub wskazuje na ludzi związanych z PiS.
Jeśli tak by było, to raczej w niezbyt groźnym kontekście. Dość jednak, że mogą się tam znajdować nazwiska czołowych „biznesmenów” (nazywanych przeze mnie kasjerami bezpieki), wzmianki o operacjach finansowych, na których powstawały obecne fortuny czy odniesienia do postaci Kościoła i środowisk związanych z „prawicą”.
Przypomnę również, że Antonii Macierewicz wielokrotnie podkreślał, iż Aneks jest dostosowany do reguł, które prezydentowi narzucił Trybunał Konstytucyjny (chodzi o wymóg anonimizacji danych osób objętych raportem) i nie ma żadnych formalnych przeszkód przed publikacją.
Gdy A.Duda zdecydował o dalszym utajnieniu dokumentu, szef SKW, działając zgodnie prawem, poprosił od zwrot Aneksu do prawowitego właściciela.
Lokator Pałacu zignorował to wezwanie i do dziś nie oddał dokumentu. Co ciekawe- z tego aktu łamania prawa, nie próbuje się Dudę rozliczyć.
Spodziewam się, że w najbliższym czasie nastąpią głębokie zmiany w służbach wojskowych, zatem nikt nie będzie już niepokoił „strażnika Aneksu” takimi drobnostkami.

***

Myślę, że nieustanne pompowanie prezesa, a szczególnie przed świętami, było też w ramach przygotowań do zdymisjonowania Macierewicza. Nawet akcja z Atlasem kotów była skoordynowana z TVNem i innymi ośrodkami. Śmieszne? Bynajmniej. Kto miał wiedzieć o dymisji Macierewicza ten wiedział i spokojnie działał. TVN był w tej operacji od dawna.
Uważam Kaczyńskiego za bardzo podejrzanego człowieka. Podejrzanego dlatego bo jest notorycznym kłamcą i to w sprawach najważniejszych
Głupota elektoratu PiS przewyższa lemingów z PO z tego względu, że taki Tusk okłamywał Polaków jako swoich wrogów, wierny zaś był swojej klice i o jej interesy dbał.
Kaczyński zaś gardzi swoim elektoratem bo to nas okłamywał a nie przeciwników. Zdradził też oczywiście swojego brata i nie ma z tym żadnego problemu – zarówno on jak i elektorat.
Jedyne pytanie względem niego jakie sobie zadaję od 7 lat to jest: czy on jest sterowany za pomocą tajnych technik czy jest głupcem samodzielnie.

Obserwuję też (tylko z doskoku) te wrzutki mobilizujące wyznawców, typu: (kpiąco) Tak, i co jeszcze?! Może Kaczyński też jest zdrajcą?! Oszołomy…
Albo: Co? W Polsce niby jest komunizm? I zagrożona demokracja też??? Co za wariaci…

Światopoglądowo to ja się chyba trochę różnię z Autorem, nie trawię też tych poetyckich wstawek. Ale w polityce interesuje mnie tylko prawda. A ta publicystyka, jak się cały czas okazuje, jest najbliższa prawdy. Zaś z polityków najprawdziwszym człowiekiem jest A. Macierewicz.

Nawet jeśli przyjąć narrację, że A. Macierewicz jest „zbyt kontrowersyjny” i to jest główna przyczyna jego zdymisjonowania, to gdzie on najbardziej budzi te „kontrowersje”? Ano wśród wrogów. Zatem zdymisjonować dowódcę swoich wojsk ponieważ budzi kontrowersje w szeregach wroga mógł tylko „genialny strateg”.

Marcin Ís,

Wyśmienicie Pan to ujął – „zdymisjonować dowódcę swoich wojsk ponieważ budzi kontrowersje w szeregach wroga mógł tylko „genialny strateg”.
Okazuje się, że nawet interpretacja decyzji Kaczyńskiego, przyjęta według norm partyjnie dialektyki, jest kompromitująca dla tego działacza.
Jeśli chodzi o nurtujące Pana pytanie: „czy on jest sterowany za pomocą tajnych technik czy jest głupcem samodzielnie”, skłaniałbym się do odpowiedzi sugerującej dużą autonomie tej przypadłości.
Nie ma takich umysłów i charakterów, które żyjąc w oderwaniu od realiów i będąc przez lata otaczane zgrają klakierów i wazeliniarzy, zachowałyby zdrowy rozsądek. Dla polityka, to środowisko zabójcze, bo wolny od rzeczowej krytyki i uwag ludzi życzliwych, tonie w pysze i niebotycznych kompleksach.

rodakvision1 22 stycznia 2018

Panie Marcinie,

tutaj tylko zauważę, że jest Pan jednym z niewielu konsekwentnie maszerujących #przeciwmitom. Wystarczy wejść na ten hasztag, żeby zobaczyć kto go wytrwale popularyzuje. Moje podziękowanie nic nie znaczy, bo u mety długiego marszu Ona i Polacy podziękują.

Pozdrawiam

***

Szanowni Państwo,

Zaiste przedziwna jest reakcja p. Macierewicza na dymisję. Człowiek honoru, który nawet się na to nie skrzywił? Wprost przeciwnie, zapowiada dalszą, doskonałą współpracę z PiSem! Podobna reakcja do wcześniejszej, ultralojalnej reakcji p. Szydło! To są ludzie, którym Naród zaufał najbardziej i upatrywał w nich, szczególnie w p. Macierewiczu ostatni bastion polskości i patriotyzmu, ostatnią nadzieję Polaków na prawdziwe zmiany! Jeśli PiS jest bestią, a Macierewicz rycerzem bez skazy, to jakimż to cudem po tak haniebnym potraktowaniu brata się nadal z bestią, która mu napluła w twarz?

A może miara oszustwa, jakim częstują nas Wybrani do rządzenia od tylu już lat jest daleko większą, niż ktokolwiek tutaj śmiałby zamarzyć? Pytanie to pozostawiam Państwu do głębokiego rozważenia. Kto Tobą rządzi, Polsko? A my wszyscy, czy nie stoczyliśmy się już do dna absurdu w swojej naiwności?

Pozdrawiam wszystkich serdecznie,
Boże Najwyższy, miej Polskę w swojej opiece!

Szanowny Panie,
moim zdaniem postawił Pan najważniejsze w tej dyskusji pytania!
Ostatnie z nich "A my wszyscy, czy nie stoczyliśmy się już do dna absurdu w swojej naiwności?" ośmielę się uzupełnić następującym: A my wszyscy, czy nie stoczyliśmy się już do dna absurdu w swoim poszukiwaniu nieskazitelności/ideału/doskonałości?
Warto obserwować kolejne wypowiedzi i zachowania p. Macierewicza.
Boże Najwyższy, miej Polskę w swojej opiece!

Panie Aleksandrze, Panie Kazimierzu,

macie rację. Wstrząs już był. Wyraziłem się w sposób niedostosowany do wielkości zdarzenia, które musiałoby nastąpić - coś na miarę iskry rozpalającej wojnę domową.

Okazało się, że zabójstwo niemal stu osób taką iskrą nie jest. Okazało się, że można być nikczemnym tchórzem i oddać kancelarię. Teraz okazało się, że za zupę, emeryturę i "dobry start" dla wnuków można sprzedać pamięć brata, przyjaciół, krewnych, bliskich kolegów.

To, że PiS nie dostanie mojego głosu wyraziłem już rok temu. Teraz natomiast zachęcam młodych ludzi i kolegów, aby PiS zwalczali na równi z partiami zdrady narodowej (PO, Nowoczesna, SLD, Kukiz, inni łańcuchowi peerelowskiego potwora).

Nie jest to tłum. Pana książkę, którą kupiłem i przeczytałem, puściłem w obieg - siedmiu młodych ludzi czeka w kolejce. Mam nadzieję, że puszczą w obieg jeszcze dalej, że kupią dla siebie, bo to chłopcy z entuzjazmem i zdrową niezgodą na świat, w który właśnie wchodzą. Trochę w tym działaniu, tak odczuwam, przypominam Prufrocka (Pan Marcin wierszy nie lubi, ale przecież spointował swoją wypowiedź w sposób jak najbardziej rasowy ;) ):

Nie! Nie jestem Księciem Hamletem, ani być nie miałem;
Jestem kimś z orszaku, kimś raczej, kto sprawi
Zwiększenie progresji, rozpocznie, wystawi
I doradzi księciu; bez wątpienia, wygodne narzędzie,
Pełen szacunku, i rad z przydatności,
Rozsądny, uważny, wzór skrupulatności.
Pełen słusznej mądrości, jednak trochę tępy;
W rzeczy samej, niekiedy bliski śmieszności,
Bliski, niekiedy, Błazeństwa.

[T.S. Eliot Pieśń miłosna Alfreda Prufrocka; tłum. własne]

Ale będę to robić, mimo odczuwalnej śmieszności skali takich wysiłków.

ObserVator,

Ani „PiS bestią” ani „Macierewicz rycerzem bez skazy”.
W takim ujęciu tematu tkwi groźne uproszczenie, które może prowadzić na dalekie manowce.
Ponieważ wielu komentatorów porusza temat wypowiedzi ministra Macierewicza, chcę wyraźnie powiedzieć, że mnie również nie podobają się słowa-”Zrobię wszystko żeby wspierać rząd, szefa MON Mariusza Błaszczaka”.
I nie opatrzę ich żadnym „ale”.
Bo choć rozumiem, czym jest postawa propaństwowa i jaką wagę ma praca nad wyjaśnieniem okoliczności zamachu smoleńskiego, bardziej cenię milczenie niż partyjne deklaracje. Te, uważam za zbędne, o tyle bardziej, że pozycja człowieka wypowiadającego takie słowa, nie jest zależna od wspierania rządu PiS ani osoby M.Błaszczaka. To format ponad polityczny i ponadpartyjny i nie warto go zawężać.
Zwrócę natomiast uwagę, że proponowana na tym blogu optyka niepokładania nadziei i wiary w działania polityków (szerzej – w działania człowieka),nie zna wyjątków. Dlatego słowa o „ostatnim bastionie polskości i patriotyzmu, ostatniej nadziei Polaków na prawdziwe zmiany”, uważam za grubą przesadę.

Co do Pańskiego „ponaglenia” z 13 stycznia - „Jeśli nie zamieści Pan tego wpisu, to siłą rzeczy będę musiał zmienić poglądy na temat poziomu wolności wypowiedzi na Bez Dekretu, oraz istnienia cenzury nieumotywowanej zwalczaniem wulgaryzmów czy dbałością o jakość intelektualną Uczestników blogu” - taką formę szantażu uważam za kompromitującą.
Przez 11 lat blogowania nigdy nie ograniczałem tu - „poziomu wolności wypowiedzi”.
Wiem natomiast, że kłamstwo lub głupota, nie mają nic wspólnego z wolnością. Kłamać lub pleść, co ślina na język przyniesie, nie znaczy – być wolnym.
Jeśli ktoś myli takie rzeczy, nie powinien odwiedzać bezdekretu.

***

Panie Przemku,

Dla III RP błogosławieństwem są ludzie nieświadomi prawdy o tym państwie, kształtujący obraz rzeczywistości na podstawie doniesień „naszych” lub obcych ośrodków propagandy. Błogosławieństwem są rzesze podglądaczy telewizyjnych, przeżuwaczy medialnej papki, odbiorców partyjnej demagogii i precyzyjnie dawkowanych „informacji”.
To najbardziej pożądany typ wyborcy i obywatela.
Nawiązuję do tekstu, pod którym rozmawiamy, bo owa nieświadomość i oparcie wiedzy o świecie na medialnym przekazie „małych demiurgów”, ma źródło w mitologii demokracji. Jest w tym zabobonna wiara, że ludzie takich partii, jak PiS, nie mogą kłamać, a żurnaliści pokazujący się w okienkach tv, pleść bredni. Jest przeświadczenie, że w państwie, które urządza spektakle wyborcze, ma parlament i wzniośle nazywane instytucje, nie może dochodzić do aktów zdrady, gry interesów mafijnych, wielkich oszustw i draństw.
Dlatego za najważniejszy uważam obowiązek „rozpraszania” tej nieświadomości - budzenia wątpliwości i mnożenia pytań, siania niezgody na dyktat „autorytetów” i „prawd objawionych”, namawiania do samodzielnego myślenia i wnioskowania.

Napisał Pan, że zachęca „młodych ludzi i kolegów, aby PiS zwalczali na równi z partiami zdrady narodowej (PO, Nowoczesna, SLD, Kukiz, inni łańcuchowi peerelowskiego potwora)”.
Mnie zaś przypominają się słowa z Ewangelii św.Łukasza - „Komu wiele dano,od tego wiele wymagać się będzie, a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą”.
Słowa, które powinny przerażać. Nie tylko nas, którym dano życie i łaskę wiary i z nich zdamy rachunek przed Bogiem, ale tych, którym zaufały miliony i w nich pokładały nadzieję.
Gdyby odczytać te słowa w kontekście spraw polskich, narodowych, warto zadać sobie pytanie – o ile większa jest odpowiedzialność ludzi PiS od oceny postępków kreatur z PO,N,SLD itd.? Dlaczego większa?
Bo ludzie rozumni, nie wymagają od zdrajców honoru lub uczciwości. Nie byliby rozumni, gdyby tak dalece rozmijali swoje oczekiwania z prawdą.
Wielu ludzi rozumnych pokłada natomiast nadzieje w działaniach „dobrej zmiany”, wielu ufa ludziom tej partii i obdarza ich przymiotami honoru i prawości.
Ci ludzie dostali od nas coś znacznie więcej niż swoje stanowiska i apanaże. Dostali dar zaufania - ze strony najlepszej, bo polskiej części populacji zamieszkującej nasz kraj.
Dostali też -w wielu przypadkach, nasze marzenia o wolnej i Niepodległej.
Jeśli nawet na moim blogu nigdy nie formułowano takich oczekiwań, wiemy, że wielu naszych rodaków tak właśnie postrzega rządy Prawa i Sprawiedliwości.

Gdy zatem mówi Pan o „równym” traktowaniu tej partii z innymi systemowymi tworami III RP, mam nadzieję, że nie będzie to „równość” pomijająca tą ważną okoliczność. Niech Pan ich nie traktuje „na równi”.
Mamy bowiem prawo wymagać od tych ludzi znacznie więcej i stosować wobec nich najostrzejsze kryteria. Ze względu na dany im dar nadziei. Ze względu na ciężar odpowiedzialności.
Dlatego w jednym z listopadowych tekstów napisałem:
„Czy ludzie, którzy po nią sięgnęli – wiedzą co im grozi?
Czy znają karę za uleganie satyra obietnicom?
Za zniweczenie - może ostatnich marzeń.
Jeśli jeszcze wierzą, że Bóg cara zrobił carem - lepiej im było się nie urodzić.
A nam – nie doczekać tej Nocy”.

Myślę, że gdyby udało się obudzić naszych rodaków z tej niewiedzy, gdyby zrozumieli, ile i jak dalece mają prawo wymagać od ludzi chełpiących się patriotyzmem- nie trzeba byłoby żadnego „zwalczania” PiS-u.
Takie partie i tacy ludzie zniknęliby z naszego kraju.
Jak zły sen.

***

NOWE KŁAMSTWA W MIEJSCE STARYCH. - Komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji

=> czyli: "Ścios prawi o zdradzie bezwolnego Kaczyńskiego opanowanego przez kliki."



PIERESTROJKA? - była!

OBALENIE UKŁADU? - było!

NOWE ROZDANIE? - było!

DOBRA ZMIANA? - była!

Koledzy i elektoracie! - OGŁASZAMY: "NOWE OTWARCIE"!

-------------------------------------------------------------

"Instrukcję normalności" wyłożył właśnie red. P. Zaremba w polskatimes.pl (na zesłaniu u "polskojęzycznych"?) - klik

- Najpierw było lirycznie i zarembiście:

Kaczyński mówił krócej niż zwykle. Enigmatycznie w kwestii zamknięcia sprawy Smoleńska, ale przede wszystkim wybrał jedyną możliwą dla siebie metodę w relacjach z tą częścią elektoratu. Droga dobrej zmiany jest kręta, okażcie mi zaufanie, to jedyne, co tak naprawdę padło.

O nic innego nie mógł tych ludzi [TYCH LUDZI ! - dop. UD] prosić, wątpliwe, aby chcieli słuchać bardziej skomplikowanych uzasadnień. Trzeba by je formułować w języku, który na takich zgromadzeniach był zawsze kwestionowany. Krajowych i międzynarodowych uwarunkowań, kompromisów, otwarcia na innych ludzi. Tymczasem w internecie znany bloger Aleksander Ścios związany z Macierewiczem zarzucił de facto już nie tylko prezydentowi Dudzie i premierowi Morawieckiemu, ale i samemu prezesowi zdradę.


- Potem nastąpiła apologia wyciszającego (zbędne emocje) kompromisu, z końcowym "a new hope" i podkreśleniem roli prezesa. ( O której to roli "TACI LUDZIE" - wg P. Zaremby - wiedzieć nie mogą, pomimo że piszą o tym od przeszło 2 lat!)

Rola prezydenta daje jednak nadzieję na większą równowagę różnych państwowych rozwiązań i decyzji. Rola Morawieckiego stwarza z kolei szansę na normalniejszą prawicę, typową dla zwykłych czasów. Dodajmy, w obu przypadkach dzieje się to za zgodą Kaczyńskiego.

-----------------------------------------------------------

I tym optymistycznym akcentem zadowól się wreszcie, "prawicowy elektoracie" i Ty, ob. Ścios wypisujący swoje 'cyrografy z pałacem w imieniu WSI', czy jak tam było!

=> LINK DO KSIĄŻKI GOLICYNA

Macierewicz w TVP INFO – „O tym, że to dymisja, dowiedziałem się, gdy przyjechałem do Pałacu”.

O tym, że to jest dymisja, dowiedziałem się od pana ministra Szczerskiego, gdy przyjechałem do Pałacu – powiedział w programie „O co chodzi” Antoni Macierewicz. – Pomyślałem, że moje diagnozy, które formułowałem od dłuższego czasu potwierdzają się – oświadczył były minister obrony narodowej.

Macierewicz pytany, o czym myślał, kiedy jechał do Pałacu Prezydenckiego po dymisję wyjaśnił, że pismo, które otrzymał, nie zawierało informacji o dymisji.

– O tym, że to jest dymisja, dowiedziałem się od pana ministra Szczerskiego, gdy przyjechałem do Pałacu – powiedział. – Pomyślałem, że moje diagnozy, które formułowałem od dłuższego czasu potwierdzają się – wyjaśnił.

Gość programu pytany, czy odwołanie było dla niego zaskoczeniem, odpowiedział: – I tak, i nie. Jeżeli chodzi o bieżące wydarzenia - tak, było zaskoczeniem. Jeżeli chodzi o pewną ocenę generalną, długofalową, polityczną, nie było zaskoczenia – dodał.

Były szef MON przyznał, że nie uważał, by należało go odwołać. – W tym sensie, że nie składałem dymisji. Ale też - żeby było jasne - w żaden sposób nie mam zamiaru tego kontestować; taką podjęto decyzję polityczną i ja się jej podporządkowuję – zapewnił.

Antoni Macierewicz wyraził przekonanie, że jego dymisja została z zadowoleniem przyjęta w Rosji. – Oni byli – jeśli chodzi o oświat polityczny – zachwyceni tą zmianą – powiedział.

http://www.tvp.info/35642536/o-tym-ze-to-dymisja-dowiedzialem-sie-gdy-przyjechalem-do-palacu

-----------------------------------------

Skoro w piśmie nic nie było o dymisji, to chyba jakieś kałmuckie obyczaje znów zapanowały w pałacu?

I nawet nikt z PiS-owskich tchórzy nie miał odwagi uprzedzić najlepszego ministra rządu - oraz, żeby było śmieszniej! - wiceprezesa PiS?!!! - Przecież podobno "naradzali się"? - Chyba że decyzja zapadła jednak w zupełnie innym gronie?

Pani Urszulo,

To prawda. „Uwalniam” komentarze, gdy tylko mogę, a z wielu względu nie chciałbym pisać, kiedy i jak mogę.
Przyznaję, że jest to spory problem, bo trzeba je odszukać w zalewie spamu, jakim obdarzają mnie różni nieszczęśnicy i kanalie. Bywa, że do stu sztuk dziennie.
Ponieważ (jak Pani trafnie zauważyła) Kopciuszkiem nie jestem, bajkowych pomocników nie posiadam i nie udało się mnie sklonować w „byt zbiorowy”, może się zdarzyć pomyłka lub krótkie przetrzymanie jakiegoś komentarza.
Za to przepraszam.
„Resortowych” wystąpień jest raczej niewiele, bo w służbach wakaty i posucha intelektualna.
„Nieuleczalni wyznawcy prezesa” też nie dopisują, bo ten rodzaj mentalności potrzebuje stadnych uniesień oraz preferuje wazeliniarstwo na forach internetowych, pod tekstami „uznanych” żurnalistów i wypocinami polityków.
Nowym doświadczeniem są natomiast próby literackie ze strony ludzi zafascynowanych partią P.Chojeckiego.
Po tym, jak „odciąłem” się na Twitterze do jakichkolwiek relacji z tym środowiskiem, nawiedzają mnie różni „życzliwi” i „pouczający”. Niektórzy z gotowym zarzutem zdrady, inni z „dobrym słowem”.
Piszę o nowym doświadczeniu, bo dzięki życzliwości tego towarzystwa dowiedziałem się, że istnieję, piszę i bywam czytany, tylko i wyłącznie z powodu przychylności tego pastora i jego akolitów.
Ci ludzie, jak mantrę powtarzają słowa:„ trafiłem tu dzięki (tu nazwa partii)”, „gdyby nie Chojecki nikt by pana nie czytał”, „książka „Nudis verbis-przeciwko mitom” sprzedaje się, bo reklamowali ją w „Idź pod prąd”, ”gryzie pan rękę, która pana karmi”,itp. rewelacje.
Po 11 latach publikowania w sieci dochodzę więc do wniosku, że cały dorobek publicystyczny, tysiące czytelników, publikacje książkowe i gazetowe zawdzięczam wyłącznie panu Chojeckiemu i jego towarzyszom.
Przyzna Pani, że jest to druzgocząca świadomość.

Pozdrawiam serdecznie

***

Gdzieś w 2010,PO zbrodni smoleńskiej,polecono mi tego bloga.Obowiązek czytania,obowiązuje codziennie.Jednak mam wątpliwości,co do koncepcji "długiego marszu".Obawiam się,że po zmarnowaniu szansy jaką stworzyła prezydentura Trumpa, czyli ograniczenia pozycji Niemiec w Europie,pozostanie nam tylko pozycja"na pleckach",nawet z zabronionym merdaniem ogonkiem.Jeśli pomyślę o sytuacji Polski gdyby wygrała Clinton,tylko ciarki ciurkiem.Polska moich marzeń(zaawansowany siódmy krzyżyk na plecach :)) ),nie ma czasu na długie marsze.Młodzi "wykształceni" i na dodatek z dużego miasta(patrz A.Duda),to intelektualny kabaret. Biorąc pod uwagę skalę ogłupienia i dezinformacji młod

Dla otuchy! :-)

Andrzej Kołakowski "Przysięga"

Trudno jest wytrwać, gdy wszystko zdaje się stracone.
Trudno jest marzyć, gdy marzenia Twoje depczą.
Trudno jest stać gdy chcą Cię rzucić na kolana.
Marzyć o słońcu gdy wokoło strugi deszczu.

Lecz przysięgaliśmy na Orła i na Krzyż,
na dwa kolory, te najświętsze w Polsce barwy,
na czystą biel i na gorącą czerwień krwi,
na wolność żywych i na wieczną chwałę zmarłych.

https://www.youtube.com/watch?v=klmHYu4BaAQ

nemo,

Gdyby koncepcja długiego marszu zależała od prezydentury Trumpa lub innych czynników zewnętrznych, nie byłaby nic warta. Wielokrotnie to wyjaśniałem.
Jeśli zaś oczekuje Pan błyskotliwych projektów na tu i teraz lub szybkich rozwiązań, na miarę miesięcy czy kilku lat,nie ma to nic wspólnego z długim marszem.
Muszę też powiedzieć, że mnie nie przeraża "skala ogłupienia i dezinformacji młodego pokolenia". Może poznaję innych młodych ludzi.Przeraża natomiast, jeśli nie dostrzegamy naszej odpowiedzialności, za uwolnienie tych ludzi z pęt ogłupienia i dezinformacji.

Pozdrawiam Pana

***

Panie Aleksandrze

Chciałbym dodać jeszcze, jak natrafiłem na tego bloga. Było to wtedy gdy szukałem w internecie różnych informacji i teori o zamachu w smoleńsku. Akurat wtedy patrzałem za Jurgenem Rothem i jego notatce na której rzekomo znajduje się imię i nazwisko osoby zlecającej zamach i w taki sposób natrafiłem na Pana blog - a konkretniej: KSIĄŻKA ROTHA - W PUŁAPCE DEZINFORMACJI Po zapoznaniu faktycznie zgadzam się że to ma sens. Że faktycznie komuś bardzo zależy na zrobieniu 100 różnych teorii spiskowych po to aby:
1. Nakręcic temat żeby było tego dużo. Po co? Bo jak będzie tego dużo to ludziom to zbrzydnie i nie będą słuchać. TVN24 wykonało tutaj doskonałą robotę.
2. Ośmieszyć "smoleńskich oszołomów" wierzących w brednie o zamachu. Tutaj też TVN24 wykonało doskonałą robotę. Lewackie media utrudniają dojście do prawdy.
Zauważam też, że niektóre media serwują ludziom jakieś nie mające znaczenia ochłąpy o smoleńsku.
Dlatego w 100% zgadzam się z Pana artykułem: KSIĄŻKA ROTHA - W PUŁAPCE DEZINFORMACJI Musimy odróżnić prawdę od kłamstwa.

Siergiej,

Dawno temu, bo w grudniu 2010 roku napisałem tekst „ANATOMIA ROSYJSKIEJ DEZINFORMACJI”. W odpowiedzi na Pana komentarz, pozwole sobie siegnąć po cytat z tego tekstu:
„Warto mieć świadomość, że dla Rosjan kreowanie kolejnych, a nawet najbardziej fantastycznych hipotez nie stanowi najmniejszego zagrożenia. Są wpisane w mechanizm dezinformacji i służą odwróceniu uwagi od kwestii rzeczywiście istotnych. Im więcej tego rodzaju teorii się pojawia, im bardziej są nagłaśniane i komentowane, tym lepiej dla służb kierujących tym procesem.
Groźna byłaby tylko jedna, prawdziwa hipoteza lub wiedza prowadząca do poznania rzeczywistych okoliczności tragedii z 10 kwietnia. Wszystko inne pracuje na korzyść głównych kreatorów dezinformacji; wywołuje szum informacyjny, ośmiesza „teorie spiskowe”, zniechęca osoby powściągliwe w ocenach, utrudnia dotarcie do najważniejszych wątków, przytłacza rozmaitością szczegółów.
Działa niczym wirus atakujący system immunologiczny organizmu, by uodpornić go na działanie prawdy. Gdy zostanie ona odkryta – kto wówczas w nią uwierzy?
Wielu ludzi, przyjmujących przekazy inspirowane przez Rosjan, analizujących filmy, publikacje, zeznania świadków czy przecieki ze śledztw, działa w dobrej wierze i ma szczerą intencję zmierzenia się z materią dezinformacji. Popełniają jednak kardynalny „grzech pychy” jeśli sądzą, że prawda o smoleńskiej tragedii znajduje się na wyciągnięcie dłoni i wystarczy sklecić kilka hipotez, by zburzyć cały gmach kłamstwa.
Nie tylko nie doceniają przeciwnika, którym jest państwo traktujące dezinformację jako środek prowadzenia wojny, ale często stają się nieumyślnymi rezonatorami fałszerstw, blokując sobie i innym drogę do prawdy. Łatwość, z jaką przyjmuje się nawet najbardziej nieuprawnione i fantastyczne teorie lub powtarza ewidentne brednie dowodzi, że jesteśmy podatni na dezinformację w stopniu wprost zatrważającym, a zatem całkowicie bezbronni wobec mistrzów kłamstwa”.

Biorąc pod uwagę tę podatność, można przyjąć, że ponad 90 proc. wszelkich analiz, hipotez oraz tzw. pewnych przekazów w sprawie Smoleńska, należy zaliczyć na poczet udanych kampanii dezinformacji, za którymi stoją tajne służby. Każda kolejna i powielanie już istniejących stanowi rodzaj dezinformacyjnego „perpetuum mobile” – napędzając proces, u którego kresu będzie zawsze ślepy zaułek.
Książki Rotha zaliczam do tej właśnie kategorii, a ludzi, którzy bezrefleksyjnie powielają ich tezy, do groźnych rezonatorów dezinformacji.
By zobrazować istotę sowieckiej/rosyjskiej metody, przypomniałem kiedyś pewną historyjkę, której sens warto przemyśleć.
W 1945 r., polsko-sowiecki patrol prowadził niemieckiego jeńca. Nagle czerwonoarmista polecił Niemcowi, aby ten go kopnął. Niemiec się wzbraniał, zatem Rosjanin poparł polecenie wymownym gestem pepeszy. Zdesperowany jeniec kopnął wiec rozkazodawcę. Ten serią z automatu natychmiast zabił nieszczęśnika. Zdumiony Polak zapytał - dlaczego sojusznik nie zabił od razu, a kazał się kopnąć. “Nu! ty durak! – usłyszał w odpowiedzi – nie znajesz czto my nie agresory”.

Pozdrawiam

***

Nie rozumiem awersji P.T. Gospodarza wobec ipp.tv ale poczekam, może zrozumiem później.
Teraz chciałbym tylko zasygnalizować swoje odczucia po pasjonującej lekturze " Nudis Verbis", tym bardziej że minęło od tego trochę czasu. Otóż jest w tej książce zawarty dynamizm i wręcz zapowiedz akcji, której, wprawdzie nienazwanym wprost, bohaterem ma być pan Min. Macierewicz. I w tym miejscu się zatrzymam bo.... też rzecz wymaga wg. mnie czekania.
Wódz musi mieć czas na rozpoznanie zmienionej nieoczekiwanie sytuacji. Jestem pewien, że pozycja szefa podkomisji nie jest ostatnim, przedemerytalnym słowem tak dzielnego Rycerza. Zresztą, już widać, że Jego wrogowie to przewidują i drżą wściekle...

jan kowalski,

W kwestii oceny postawy Trumpa, zalecałbym analizę faktów, nie wyobrażeń i politycznych projekcji.
Od wielu lat obecny prezydent USA ma doskonałe i bardzo ścisłe relacje ze środowiskami żydowskimi. Jego zięć, Asthon Kutcher zajmuje ważną pozycję w administracji i m.in. jest rzecznikiem interesów żydowskich.
Zachowanie Trumpa w sprawie ustawy 447 senatu USA, będzie ważnym testem dla propagandowej tezy o szczególnie „przyjaznych” relacjach tego prezydenta z obecnym rządem.
Nie mam przy tym wątpliwości, że zdolni propagandyści z „wolnych mediów” potrafią objaśnić wyborcom pana Kaczyńskiego każdą decyzję Trumpa.

***

Szanowni Państwo,
Wywiad z p. Macierewiczem z 18.01.2018 w "Rozmowach niedokończonych" został już zauważony przez p. Ściosa na TT, mimo to chciałbym zwrócić uwagę na znamienną rzecz. W czasie pytań telefonicznych zadzwoniła pewna pani z pytaniem o ocenę odnośnie: 1) postawy prezydenta podczas zawetowania ustaw dotyczących sądów, 2) nielogicznej z punktu widzenia wyborców PIS rekonstrukcji w rządzie i 3) nieopublikowania aneksu zarówno przez L. Kaczyńskiego jak i teraz PAD. "Kwestia aneksu do raportu z WSI jest dobrym punktem wyjścia do porozmawiania o tych kwestiach" powiedział były minister ON. P. Macierewicz tłumaczył dalej śp. L. Kaczyńskiego wyrokiem TK nakazującym utajnienie nazwisk, podkreślał jak ważnym dokumentem jest aneks oraz to, że obecny prezydent ma obowiązek publikacji. Niepokoją za to słowa pana Macierewicza, żeby "odłożyć w tym temacie na bok" pana J. Kaczyńskiego, bo "on nie ma żadnych uprawnień do rozstrzygania nt losu raportu". Kończy swoją wypowiedź tezą, że "opublikowanie raportu (...) i wyjaśnienie dramatu smoleńskiego będzie bardzo istotnym krokiem (...) sprawiającym, że pozostałe pytania jakie pani formułuje (...) przestaną być aktualne".

Podsumowując - jeżeli aneks jest odpowiedzią na pierwsze dwa pytania, to WSI nie tylko ma prezydenta, ale teraz także rząd. Pozostaje pytanie, czy p. Macierewicz broni braci Kaczyńskich przez (nie?)uzasadnioną lojalność, czy też "dobra zmiana" świadomie przyjęła warunki "wygrania" wyborów odcinające JK od decyzyjności w nadziei, że "jakoś to będzie"???
W mojej ocenie p. Macierewicz zna prawdę i jest teraz wybitnie dobry moment na uświadomienie Polaków, czy PIS przeliczył swoje siły, czy też nigdy nie zamierzał złamać porozumień magdalenkowych. Jeżeli tę sprawę przemilczy, Polacy będą mieli prawo wrzucić go do jednego worka z obecnym rządem, mimo niepodważalnych zasług.

Rafał Stańczyk,

Temat „naprawy pojęć” poruszyłem w wielu tekstach i to zadanie uważam za fundamentalne.
W „PRZEGRANA WOJNA – (2) TERAPIA” pisałem, że za pierwszy i nieodzowny warunek walki z zagrożeniami wewnętrznymi uważam przeprowadzenie wielowątkowej terapii językowej - semantycznej.
Chodzi o odbudowę podstawowego systemu pojęć, zniszczonych lub zdewaluowanych w okresie okupacji komunistycznej i trzech dekad pseudo państwowości III RP.
W życiu publicznym (w świadomości społecznej) trzeba przywrócić znaczenie słowom definiującym zagrożenia i opisującym stan rzeczywisty. Określenia „zdrada”, „dywersja”, „dezinformacja”, „wojna informacyjna”, „wroga propaganda”, „operacja wojny hybrydowej” itp. - muszą być sprecyzowane na nowo i włączone do języka publicznego (ustawy, regulacje prawne, przekaz medialny). Trzeba zaprzestać traktowania ich jako niewygodnych, a często „kontrowersyjnych” epitetów i przyjąć, że opisują autentyczne zachowania. Należy stosować je w odniesieniu do działań przedstawicieli partii politycznych i mediów i używać adekwatnie do obszaru zagrożeń. Penalizacja tych czynów powinna skutkować wprowadzeniem dotkliwych kar pozbawienia wolności, ograniczenia lub zakazu działalności poszczególnych partii politycznych i ośrodków medialnych.
Bez przeprowadzenia takiej operacji, nie ma mowy o zrozumieniu istoty zagrożeń związanych z wojną hybrydową i działaniem politycznej agentury wpływu. Ponieważ wymaga to rozstania z miazmatami poprawności politycznej i rezygnacji z języka dogmatyki III RP, jest to zadanie niewykonalne dla obecnych elit politycznych.

„Rewolucja semantyczna” potrzebna nam jest w każdym obszarze życia społecznego. Nie wolno jednak wierzyć, że dokonają jej ludzie z partii pana Kaczyńskiego. Ich niezdolność – widoczna na każdym kroku, do rozstania z mitologią III RP, dyskwalifikuje te postaci jako odnowicieli życia publicznego.
Pierwszy z brzegu przykład -dzisiejszych deklaracji polityków PiS o „walce z faszyzmem” i „bezwzględnym zwalczaniu czcicieli Hitlera”, wygłaszanych w rytm prowokacji obcych ośrodków propagandy. Nie tylko pokazują one podległość tych ludzi wobec politpoprawnych, lewackich dyrdymałów, ale intencję fałszowania pojęć, wśród których określenia „faszysta” i „komunista”, mają dalece różne znaczenie. Ci pierwsi zasługują na „bezwzględne traktowanie”, ci drudzy, na „zrozumienie postaw” i „współpracę”.

Napisał Pan też: "dychotomia wielokrotnie podkreślana na tym blogu nie do końca jest prawdą w mojej opinii. Dychotomia wskazywałaby, że nasz naród jest podzielony na dwie grupy. W rzeczywistości mała grupka onych steruje bezwolnymi masami, dbającymi jedynie o prywatne bezpieczeństwo podczas napełniania żołądka w „znośnych” warunkach. Obok tej masy pozostała tylko grupka ludzi, dla których są wartości większe od ludzkiego życia, bo rozumieją, jak mało warte może być życie w upodleniu chociażby. Walka w tych warunkach nie jest starciem patriotów z obcymi. To jest walka o umysły wspomnianych mas”.
Być może niezbyt uważnie zapoznał się Pan z moimi tekstami, bo nigdy nie pisałem, jakoby naród polski był podzielony na dwie grupy.
Takie fałszywe podziały propagują ludzie obecnej władzy i ci z wyborców PiS, którzy w Onych chcą widzieć „przeciwników politycznych” i ludzi „inaczej myślących”.
Naród jest tylko jeden i należą do niego również ci, którymi kieruje „mała grupka onych”. Dlatego wyrzucenie owej „małej grupki” poza nawias społeczeństwa (i narodu) oraz pozbawienie ich wpływu na umysły Polaków jest proste – pod tym wszakże warunkiem, że dostrzegamy to zagrożenie i chcemy je zlikwidować.
Póki -wzorem rządzących III RP mitomanów, będziemy ich definiować, jako Polaków (choć oni sami zrezygnowali z wszelkich znamion polskości) – nigdy nie przejdziemy najważniejszego etapu długiego marszu.

***

!!!

Nie tylko wiceminister B. Kownacki został odwołany z MON. Zdymisjonowano także wiceministrów D. Smyrgałę i B. Grabskiego, dyrektora generalnego B. Ścibuta oraz dyrektorów departamentów i wyższych urzędników MON.

O dymisjach byłych podwładnych na Twitterze =>Antoni Macierewicz‏ @Macierewicz_A

(1/3) W związku ze zdymisjonowaniem podsekretarzy stanu @DoSmyr i B. Grabsiego oraz dyrektora generalnego B. Ścibuta a także dyrektorów departamentów i wyższych urzędników #MON, składam im wszystkim serdeczne podziękowania za pełną poświęcenia służbę Polsce.

(2/3) To wyrazy wdzięczności za ponad dwuletnią pracę nad odbudową Wojska Polskiego, organizacją #szczytNATO, wkład w obecność w Polsce sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych i @NATO, budowę Wojsk Obrony Terytorialnej i modernizację armii.

(3/3) Szczególne podziękowania przekazuję zespołowi ministra @DoSmyr za skuteczne przygotowanie planów i rozmów dotyczących utworzenia w Polsce stałych baz i zwiększenia kontyngentu wojsk amerykańskich.

FURIA

Wściekła furia, z jaką niszczone są w MON najdrobniejsze ślady po Macierewiczu sięga, moim zdaniem, głębokich pokładów psychiatrii i przywodzi na myśl pytanie:

"JAKIE CI DOBRODZIEJSTWO UCZYNIŁEM, CZŁOWIEKU, ŻE MNIE TAK NIENAWIDZISZ?"

Myślę, że to nie tylko odwet sołdatokratów z WSI, ale także osobista zemsta małego nienawistnika.

Pani Urszulo,

a którego "małego nienawistnika" ma Pani na myśli? Dudaczewskiego, czy samego prezesa? Bo pasuje do obu.

Dawno już przyszło mi do głowy, że niezależnie od "genialnych strategii", intryg WSI, cyrografów z czerwonym diabłem itp. jest w tym też element osobistej rywalizacji. Zdaje się, że prezesunio nie lubi, kiedy ktoś wyrasta ponad niego, i zaraz go chlast! Równo z trawą. Tak samo robił ongiś Chyży Rój.

Pozdrawiam Panią

Pani Urszulo,

Rozpowszechnianie kłamstw, jakobym Dudzie, Morawieckiemu i Kaczyńskiemu zarzucał zdradę, ma określony cel. Narracja łgarzy zawsze zawiera istotny element – wzmiankę, iż Ścios jest „człowiekiem Macierewicza”, a zatem wyraża opinie swojego pryncypała.
Jest w tym rys esbeckiej metody, o której wspominałem w tekście „Esbecki gambit”. Jedna z metod pracy operacyjnej SB polegała bowiem na atakach wymierzonych w rodzinę, bliskich oraz osoby z otoczenia figuranta. Sięgano po nią tym chętniej, jeśli sam figurant – z powodu pozycji społecznej, autorytetu lub środowiskowej reputacji, znajdował się poza zasięgiem bezpośrednich działań esbeków, zaś klasyczne metody operacyjne (podsłuchy, inwigilacja, prowokacje) nie przyniosły spodziewanych rezultatów.
Atak na osoby bliskie czy współpracowników stosowano wtedy, gdy (mimo usilnych starań esbeków) nie potrafiono znaleźć żadnego „haka” ani skutecznego komprmateriału na samego figuranta. Zastraszając i nękając ludzi z jego otoczenia, liczono nie tylko na pozyskanie takich narzędzi, ale też na wzbudzenie w figurancie poczucia „winy” („to przez ciebie muszą cierpieć bliskie ci osoby”) oraz zmuszenie go do określonych zachowań, ustępstw i rezygnacji.

„Nowatorstwo” tych, którzy dziś sięgają po tą metodę polega na zastosowaniu podwójnego fałszu: raz, w odniesieniu do fałszywej postaci „człowieka Macierewicza”, dwa, w kłamstwie na temat tego, co ów człowiek rzekomo napisał.
Utrzymywanie, jakoby autor tego bloga był związany z Antonim Macierewiczem, ma wytworzyć przeświadczenie, że treści tu prezentowane oddają rzeczywiste poglądy szefa MON i są elementem „gry” prowadzonej przez samego Macierewicza. Jeśli więc Ścios zarzuca zdradę najważniejszym politykom III RP i oskarża ich o związki z WSI (nagroda dla „bystrego”, który znajdzie takie twierdzenia w moich tekstach) – oznacza to, że tak naprawdę myśli Antoni Macierewicz i według takich poglądów będzie postępował.
Na potrzeby tej esbeckiej metody, umocniono nawet brednię tak absurdalną, jakobym był Mariuszem Maraskiem. Tylko skończony idiota lub ktoś kompletnie nieznający realiów tego państwa mógłby uwierzyć, że obecny szef CEK NATO od 11 lat prowadzi działalność blogerską i publicystyczną, czym naraża siebie i swoich przełożonych oraz sprawia wielką gratkę obcym służbom wywiadowczym.
Nietrudno więc zrozumieć, że logika tych kłamstw zawsze jest skierowana przeciwko Antoniemu Macierewiczowi.
Nie o moją, nieznaczącą osobę tu chodzi lecz o uderzenie w człowieka, którego nienawidzą wszelkie miernoty i kanalie.

Pozdrawiam serdecznie

***

Drodzy Państwo
Nie podoba mi się to co widzę. Wywalili "dobrozmianowcy" człowieka wielce zasłużonego i bezgranicznie oddanego polskim sprawom. Wywalają ludzi prawych z nim powiązanych. Czystki jak w latach pięćdziesiątych, jak jakaś dezynfekcja po paskudnej dżumie
Pan Antoni natomiast nadstawia nie tyle drugi, co trzeci policzek. Zaiste postawa godna pochwały, ale u sióstr franciszkanek, a nie u wielkoformatowego polityka jakim jest Pan Macierewicz. Są granice partyjnej lojalności! Co się dzieje? Doprawdy trudno rozeznać.
Pozdrawiam.

10.01.2018r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet