Mroczne dziedzictwo - Tadeusz Witkowski
 


Mroczne dziedzictwo

Ujawniona przeze mnie w ubiegłym roku sprawa księdza Michała Czajkowskiego doprowadziła do polaryzacji postaw wielu polskich katolików, ale też zmieniła atmosferę, w jakiej mówi się o lustracji. Raport zaprzyjaźnionych z księdzem profesorem redaktorów "Więzi" ("T.w. 'Jankowski'. Historia współpracy", nr 7-8, 2006 r., s. 81-140) potwierdził moją wiarygodność, zarazem jednak zobowiązał mnie w jakimś sensie do dalszych poszukiwań i wyjaśnienia kilku spraw, które zdaniem zespołu analizującego teczkę pracy TW "Jankowski" pozostawały co najmniej wątpliwe. Rezultaty owych poszukiwań przerosły moje oczekiwania, obawiam się jednak, że dla osób wierzących i związanych przed laty z opozycją antykomunistyczną mogą być bardziej szokujące niż mój artykuł opublikowany w "Życiu Warszawy" 17 maja ubiegłego roku.

W poszukiwaniu klucza

Wśród pochodzących z początku lat sześćdziesiątych materiałów wywiadu, które włączono do teczki agenta "Jankowskiego" (IPN BU 01168/385), znalazły się między innymi notatki z obrad biskupów polskich w Rzymie 24 i 31 października oraz 7 i 14 listopada 1963 roku, na których brak było adnotacji dotyczących źródła pochodzenia. "Z pewnością nie były to zapiski własne 'Jankowskiego', gdyż nie miał on takiej pozycji, by uczestniczyć w posiedzeniach biskupów - napisali autorzy raportu. - Nie można jednak wykluczyć, że maszynopis powstał z notatek sporządzonych przez inną osobę na potrzeby Episkopatu i dostał się do rąk wywiadu PRL. Jaką drogą, trudno dociec" (s. 100).

Ze stanowczym zaprzeczeniem, iż podobne fakty mogły mieć miejsce, spotkało się również kilka informacji z raportów Adama Pietruszki. W związku z wizytą delegacji Konferencji Episkopatu Niemiec (3-5 czerwca 1982 r.), której program miał dostarczyć Pietruszce tw "Jankowski", autorzy raportu powołali się na biskupa Orszulika, według którego "ks. Czajkowski nie miał żadnego tytułu do uczestnictwa w tej wizycie. Tym bardziej zatem nie mógł na bieżąco znać treści rozmów. Sądzimy zatem - piszą redaktorzy miesięcznika - że w tym przypadku Pietruszka włożył do teczki 'Jankowskiego' informacje uzyskane od innego duchownego-tajnego współpracownika" (s. 130).

Ponieważ możliwości takiej nie dało się z góry wykluczyć, sięgnąłem po dostępne teczki kilkunastu duchownych, których nazwiska pojawiały się w różnych okresach czasu w materiałach dotyczących ks. Czajkowskiego, nie wyłączając późniejszego Prymasa Polski, arcybiskupa Józefa Glempa. To, co w nich znalazłem, pozwoliło mi z całą pewnością lepiej zrozumieć nie tylko konkretny przypadek współpracy duchownego z organami bezpieczeństwa, lecz także kulisy kilku istotnych wydarzeń z najnowszej historii Polski.

Kandydat

Gdyby przyszło mi wskazać na zbiór dokumentów obrazujący wzorcową (trudno powiedzieć na ile typową) postawę "duchownego wobec SB" bez wahania sięgnąłbym do materiałów zgromadzonych w latach siedemdziesiątych właśnie w teczce księdza Józefa Glempa. Nazwisko ks. Prymasa znalazło się w Aktach Osobowych (nazywanych niesłusznie listą Wildsteina) dlatego tylko, iż służby wytypowały go jako kandydata na tajnego współpracownika. Udostępniono mi je w postaci trzydziestu pięciu klatek mikrofilmu przechowywanego pod sygnaturą IPN BU 001043/1893. Nie ma w nich nic, co przypominałoby historię heroicznych zmagań niektórych księży z aparatem ucisku, a pomimo to pozostają świadectwem mądrej i zarazem zdecydowanej odmowy współpracy z organami bezpieczeństwa. Z jednej z notatek funkcjonariusza SB, majora Cz[esława] Wiejaka wynika, iż w 1972 próbował spotkać się z ks. Glempem w swoim "domu" (czyt. w "lokalu konspiracyjnym"). Ksiądz doktor "na rozmowę wyraził zgodę warunkując jednak[,] by odbyła się u niego w miejscu pracy (Sekretariat Prymasa[,] ul. Miodowa 17)". "Próbowałem go przekonać - napisał funkcjonariusz - że jest to miejsce oficjalne, urzędowe, a zatem nieco dla mnie i dla niego krępujące. Ponieważ argumenty te nie skutkowały[,] wyraziłem gotowość skorzystania ze złożenia mu wizyty prywatnie u niego w mieszkaniu.

Ks. Glemp oświadczył, że u siebie zasadniczo nikogo nie przyjmuje."

Major Wiejak nie dawał przez jakiś czas za wygraną i rozważał możliwość "rzekomo przypadkowego spotkania" w mieście, ale widocznie nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu, skoro pod cytowaną "Notatką dot. ks. dra J. Glempa" z dnia 30.08.72 r. dopisał odręcznie: "Dwukrotnie kontaktowałem się telefonicznie z wym.[ienionym]. Nie chciał się zgodzić na rozmowę. Gotów jest rozmawiać ale tylko u siebie w miejscu pracy, oficjalnie. [.]" Nic dziwnego, że 30 marca 1979 roku, przekazując teczkę ks. Glempa Naczelnikowi Wydziału I Biura "C" MSW, Naczelnik Wydziału I Dep. IV płk mgr Zenon Płatek podsumował sprawę w jednym krótkim zdaniu: "Z dalszego opracowania w/w zrezygnowano z uwagi na zdecydowaną odmowę utrzymywania kontaktów z pracownikiem SB".

Gdyby wszyscy duchowni trzymali się w tamtych czasach linii postępowania, którą przyjął ks. Glemp, nie byłoby dziś zapewne obaw przed lustracją w Kościele. W praktyce sprawy wyglądały jednak różnie. Wśród księży (szczególnie tych zajmujących ważniejsze stanowiska w kuriach, zgromadzeniach zakonnych i w parafiach) zdarzały się przypadki traktowania kontaktów z SB jako swego rodzaju formy uprawiania polityki, która mogłaby przynieść korzyści Kościołowi i zarazem pomóc duchownemu w realizowaniu jego osobistych aspiracji. Trudno powiedzieć, jaki był procent rzeczywistych "pozyskań" wśród całego duchowieństwa, jako że duża część teczek została zniszczona. Z moich wstępnych szacunków opartych na lekturze tego, co mogłem znaleźć na mikrofilmach wywiadu cywilnego (bez uwzględniania danych ewidencyjnych), wynika, że o różnych formach współpracy można mówić w przypadku mniej więcej dwudziestu procent księży opracowywanych pod kątem pozyskania. Nie zawsze ci, których traktowano jako już pozyskanych, okazywali się w praktyce użytecznymi agentami i nie wszyscy działali zgodnie z oczekiwaniami służb, ale też nie ma zasadniczych powodów, aby całkowicie kwestionować wiarygodność danych, które się zachowały.

Muzyka tajemnych sfer

Najbardziej bulwersujące wydało mi się to, co znalazłem wśród materiałów dotyczących agenta, działającego w Rzymie w latach 1963-70. W zmikrofilmowanej teczce księdza Czajkowskiego wspomniany jest on mimochodem tylko raz w raporcie rezydenta wywiadu noszącym datę 27 grudnia 1963 roku, pojawia się tam jednak wyłącznie pod pseudonimem "Ignacy" jako osoba omawiająca jakiś konfliktowy temat z Prymasem Wyszyńskim. Pod właściwym nazwiskiem występuje za to kilka razy w IV tomie teczki pracy "Jankowskiego". Miałem przez jakiś czas wątpliwości, o kogo w istocie chodziło. Dane personalne zawarte w materiałach przechowywanych pod sygnaturą IPN BU 01940/74 zgadzały się w prawie stu procentach z danymi późniejszego biskupa pomocniczego Diecezji Gnieźnieńskiej, ks. Jerzego Dąbrowskiego. "Prawie" gdyż jako miejsce urodzenia agenta podano Liszkowice zamiast Liszkowo a w zapisanej odręcznie dacie urodzenia, 26 III 1931 roku pomylono miesiąc, wpisując rzymską trójkę zamiast czwórki (26 IV 1931). Ale o pomyłkę w przepisywaniu cyfr z niewyraźnego manuskryptu bardzo łatwo (obie cyfry rzymskie składają się z trzech kresek), podobnie jak o przeinaczenia w nazwach miejscowości (Liszkowice to wieś w parafii Liszkowo w Archidiecezji Gnieźnieńskiej). Pewne wątpliwości pozostawiały również inne dane biograficzne osoby, której poświęcono zaledwie 24 klatki mikrofilmu, ale za to tylko takie, które nie mogły pozostawić żadnych złudzeń co do roli, jaką odegrała w historii. Dokumenty mówiły o urodzonym w roku 1931 ks. Jerzym Dąbrowskim pozyskanym do współpracy przez Wydział IV KW MO w Warszawie (wojewódzki odpowiednik Departamentu IV) 9 września 1962 roku "na zasadzie lojalności" i "przejętym na kontakt Dep. I MSW" 10 grudnia 1962 roku w związku z wyjazdem na studia muzykologiczne w Papieskim Uniwersytecie Gregorianum w Rzymie. Trudność w tym, że żaden z ekspertów, z którymi sprawę konsultowałem, nie kojarzył późniejszego biskupa sufragana z muzykologią, a informacje dostępne w Internecie były niezwykle skąpe. Problem rozwiązały nekrologi i notatki prasowe wydrukowane po śmierci biskupa 14 II 1991 roku (zginął w wypadku samochodowym w drodze z Gniezna do Warszawy). W 5 numerze "Więzi" z 1991 roku w rubryce "Zmarli" można znaleźć krótki biogram biskupa, a w nim takie zdania:

"Święcenia kapłańskie otrzymał w Gnieźnie 25 maja 1956 r. Pracował jako wikariusz i prefekt szkół podstawowych w kilku parafiach diecezji. W 1963 r. został skierowany na studia muzykologiczne do Rzymu, gdzie w Instytucie Muzyki Sakralnej przy Papieskim Uniwersytecie Gregorianum doktoryzował się w 1970 r.

Po powrocie do kraju pracował jako duszpasterz akademicki w kościele św. Anny w Warszawie i prowadził zajęcia z muzykologii w ATK. Od 1977 roku pracował w Sekretariacie Prymasa Polski."

Wszystko się zgadzało. To późniejszy Zastępca Sekretarza Konferencji Episkopatu Polski był osobą dostarczającą wywiadowi cywilnemu PRL materiały z posiedzeń Episkopatu Polski podczas II Soboru Watykańskiego i najwidoczniej to właśnie je sfotografowano i dołączono do teczki ks. Czajkowskiego.

"Byliśmy mile zaskoczeni, gdy podczas pobytu na Soborze polskich biskupów 'Ignacy' [pseudonim ks. Dąbrowskiego] z własnej woli przyniósł i zadeklarował dostarczać kolejno następne protokóły z posiedzeń episkopatu polskiego odbywanych w Rzymie - napisał w jednym z raportów oficer wywiadu 'Wilski'. - Dostarczył prawie z wszystkich posiedzeń. Były to dokumenty o dużej wartości operacyjnej. W tym okresie 'Ignacy' dostarczył też szereg informacji o tematyce watykańskiej." I dalej: "[.] 'Ignacy' wraca z szansą awansu w kraju. Nie jest zdekonspirowany. Jest dojrzalszy i mający większe doświadczenie życiowe. To wszystko wymaga odpowiednich form postępowania z nim. Moim zdaniem należy w dalszej współpracy z nim w kraju jeszcze silniej zaakcentować płaszczyznę równego partnerstwa, dialogu. Zaniechać żądania spraw małostkowych a skoncentrować się na sprawach zasadniczych." ("Charakterystyka t.w. 'Ignacy'" datowana 21.7.1970 r.)

Pytania bez odpowiedzi

"Ignacy" był ponad wszelką wątpliwość świadomym, wynagradzanym za współpracę agentem. Zachowała się fotokopia odręcznie sporządzonego i podpisanego jego właściwym imieniem i nazwiskiem pokwitowania na 80 tysięcy lirów z datą 9 listopada 1965 roku. Co więcej, był to agent, który zgodził się na kontynuowanie współpracy w kraju. Wygląda jednak na to, że prawie wszystkie dokumenty mówiące o jego późniejszych kontaktach z organami bezpieczeństwa zostały zniszczone. Być może więc nigdy nie dowiemy się, na ile pozostał lojalny wobec swoich świeckich mocodawców, na ile zaś prowadził własną grę. A może jeszcze ktoś inny brał w tej grze udział? To, co się zachowało, świadczy, iż rezydentura wywiadu w Rzymie nie była w stu procentach przekonana o jego lojalności. Niektórych zadań nie wykonał. Polecono mu zainstalować podsłuch w pomieszczeniach Papieskiego Instytutu Polskiego. Kilka raportów opowiada o perypetiach towarzyszących instalacji nadajnika, która w rezultacie nie przyniosła pożądanych wyników. "Były podejrzenia, nie potwierdzone jednak, że przy zakładaniu mikrofonu do podsłuchu rozmów kard. Wyszyńskiego nie postąpił świadomie według otrzymanych poleceń" (dok. cytowany).

Z zachowanych materiałów wynika, iż ks. Dąbrowski cieszył się wielkim zaufaniem Prymasa Tysiąclecia i z całą pewnością miał dostęp do ważnych dokumentów. Jakież korzyści mogłyby jednak płynąć dla Kościoła z działalności podwójnego agenta, który zapewne wiele wiedział o politycznych planach Stolicy Apostolskiej i znał niejedną tajemnicę polskich hierarchów, ale bez aktywnej pomocy funkcjonariusza służb specjalnych nie byłby w stanie zdobyć informacji o planowanych przedsięwzięciach organów bezpieczeństwa wobec władz kościelnych?

Zastanawiające są dalsze losy księdza Jerzego Dąbrowskiego. Był referentem w Sekretariacie Episkopatu Polski (od roku 1977) i w Sekretariacie Prymasa Polski (od roku 1979). Mianowany sufraganem gnieźnieńskim i tytularnym biskupem Tomascani (1982) awansował do stanowiska zastępcy Sekretarza Konferencji Episkopatu Polski. To on interweniował u generała Kiszczaka (w lipcu 1985) w sprawie zwolnienia z aresztu Adama Michnika i 31 sierpnia 1988 roku wraz ze Stanisławem Cioskiem uczestniczył w spotkaniu ówczesnego szefa MSW z Lechem Wałęsą. Pod jego opieką od połowy lat osiemdziesiątych działał nieformalnie w siedzibie Instytutu Prymasowskich Ślubów Narodu Klub Myśli Politycznej Dziekania założony przez Stanisława Stommę. W ciągu kilku lat przez klub przewinęło się wiele środowisk ówczesnej opozycji, z której wyłoniły się późniejsze elity polityczne. Od grudnia 1989 roku był biskup Dąbrowski przewodniczącym Zespołu Pomocy Kościelnej dla Katolików w ZSRR, a przecież służby sowieckie musiały wiedzieć o jego agenturalnej przeszłości. Nie są mi znane okoliczności jego śmierci, sądzę jednak, iż należałoby je zbadać raz jeszcze, mimo że od wypadku, w którym zginął, upłynie w lutym szesnaście lat.

Nazwisko ks. Jerzego Dąbrowskiego pojawia się, jak wspomniałem, w IV tomie teczki pracy t.w. ps. "Jankowski" kilkakrotnie, a redaktorzy "Więzi" skomentowali jeden dokument w taki oto sposób:

"Informacje pochodzące pośrednio od Jana Pawła II znajdujemy w notatce Pietruszki z 27 lutego 1982 r. Mowa tam jest o rozmowie 'Jankowskiego' z bp. Jerzym Dąbrowskim, który opowiadał o spotkaniu przedstawicieli Rady Głównej Episkopatu z Papieżem. [.] Komentarz Pietruszki: 'Tw. przekazał wiadomości o poglądach papieża, które uzyskał jego rozmówca wprost od Prymasa'. Ks. Czajkowski nie pamięta dzisiaj takiej rozmowy z bp. Dąbrowskim. Informacji nie sposób dalej weryfikować, gdyż bp Dąbrowski nie żyje." ("Więź" s. 126)

Znane są przypadki szczególnej ochrony wysoko uplasowanego źródła informacji, ale też żaden z zajmujących się służbami specjalnymi historyków, z którymi konsultowałem sprawę, nie spotkał się z sytuacją, w której informacje uzyskane z takich źródeł świadomie przypisywano agentowi niższego szczebla. Z drugiej strony, trudno uwierzyć, by w odstępie dwudziestu lat doszło do podobnych pomyłek funkcjonariuszy dwu różnych departamentów MSW. Obawiam się, że nie poznamy całej prawdy, dokąd nowych i zarazem wiarygodnych dokumentów związanych z tą sprawą nie przedstawią reżyserzy spektaklu sprzed lat, wysoko postawieni funkcjonariusze komunistycznych służb.

Wyznawcy ideologii moralnego konserwatyzmu (jak Alasdair MacIntyre) twierdzą, iż deterministyczny charakter przyszłości pochodzi z przeszłości. Nie sądzę, by obrachunki z tym wszystkim, co kładzie się cieniem na polskich troskach o lepsze jutro, wymagały jakichś dodatkowych uzasadnień. Ksiądz Czajkowski i biskup Jerzy Dąbrowski żyli w mrocznych czasach. Ciemne karty historii, którą współtworzyli, dopominają się dziś światła. Nie łudźmy się, że pogrążeni w mroku przeszłości i sparaliżowani lękiem przed trudną i niekiedy bolesną ale w końcu wyzwalającą prawdą będziemy w stanie zrozumieć dzień dzisiejszy i opisać w jasnych kolorach nadzieje wiązane z przyszłością narodu.

Tadeusz Witkowski
"Wprost", 7 stycznia 2007 (wersja oryginalna)

27.01.2007r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet