Małżeństwo i rodzina według Kanta cz.1
Przy lekturze racjonalistycznych pism Kanta należy wciąż pamiętać o jego odrzuceniu wiary jako łaski Bożej.
W prawdzie Kant, wywodzący się z długiej tradycji protestanckiego pietyzmu, nie wyklucza, że poza "rozumem" człowieka istnieje rzeczywistość, ale sam opowiada się za niepoznawalnością jej istoty. Stąd ten filozof z Królewca reprezentuje pogląd słusznie nazwany "agnostycyzmem" w sensie subiektywistycznego idealizmu.
By zrozumieć jego idealistyczne pojęcie małżeństwa i rodziny, warto najpierw rozważyć w jego myśli pojęcie Boga i wynikające z niego skutki prawno-moralne, stanowiące fundament dla życia małżeńsko-rodzinnego.
Sprzeczność w myśli Kanta
Z pewnością posiadający nieprzeciętny talent myślenia spekulatywnego Kant doskonale zdaje sobie sprawę z tego, iż z sobie wiadomych racji nie potrafi dotrzeć do poznania istoty rzeczywistości w ogóle. Jeżeli tak, to dlaczego tenże sam Kant twierdzi, że "poznanie rozumu [.] zajmuje się tylko formą intelektu i rozumu samego" oraz "ogólnymi regułami myślenia w ogóle", przecież pojęcie "formy rozumu" jest artykulacją uprzedniego poznania natury tegoż rozumu?
Jeżeli jego filozofia byłaby konsekwentna, to Kant musiałby zawiesić sąd nad istotą ludzkiego ducha, którą stanowi m.in. władza poznawcza czy wolitywna. On zaś postąpił w kształtowaniu swojego myślenia sprzecznie z pierwotnie przyjętą tezą o zasadniczej niepoznawalności tego, co jest - łącznie z istnieniem prawdziwego Boga i zdecydował się na osądzenie całej rzeczywistości, ale wyłącznie z pozycji swojego "czystego rozumu" i swojej "czystej woli".
Według Arystotelesa, zaistnienie sprzeczności w sferze poznania - tak przecież systemowego u Kanta - czyni ją zasadniczo niewiarygodną. Na jakie zatem zasadnicze trudności naukowe i praktyczne np. w rozumieniu małżeństwa i rodziny oraz ich moralności naraża wszystkich myślących ta idealistyczna forma relatywizmu? Uzewnętrzni je najpierw krótkie spojrzenie na jego pojmowanie Bytu Objawionego Boga.
"Bóg" "ideą" "praktycznego rozumu"
Kanta Wielowiekowa tradycja rozumowego poznania istnienia prawdziwego Boga z kontemplacji stworzeń, nie mówiąc już o ściśle chrześcijańskiej nauce katolickiej na ten temat, załamuje się w myśli Kanta, który wychodzi w swoim idealizmie od tezy, iż "egzystencja Boga w przestrzeni zawiera sprzeczność". Dlatego też historii Jezusa z Nazaretu, cokolwiek byłoby w niej "widziane jako rzeczywiście Boskie Objawienie", nie powinno się "narzucać żadnemu człowiekowi jako wiary w to, co jest w niej wymagane do zbawienia". Tamta "święta historia" nie powinna mieć też "żadnego wpływu na przyjęcie moralnych maksym" przez człowieka.
"Królestwo Niebieskie" jest przez Kanta spłaszczone do "symbolicznego wyobrażenia" m.in. w celu "ożywienia nadziei i odwagi" życia ludzkiego. Najwyraźniej dokonuje on relatywizacji Chrystusa jako prawdziwego Mesjasza w jego komentarzu do słów Zbawiciela: "Królestwo Boże jest bowiem pośród was" (Łk 17,21). Kant mniema, iż słowa te nie ukazują prawdy o Boskości Syna Człowieczego, lecz "tylko poznane przez rozum" "królestwo [.] moralne". Jezus jako "Nauczyciel Ewangelii" jest dla niego wyłącznie "pięknym Ideałem" człowieczeństwa, ale też nikim więcej ze względu na "niemożliwość" stwierdzenia "a priori i obiektywnie" "tajemnicy" Boskości w Osobie wcielonego Syna Bożego.
Relatywizacja Trzech Osób Boskich
Prawda Boga w sensie rozumu klasycznej metafizyki oraz nabudowanej na niej nauki katolickiego chrześcijaństwa ani nie jest dla Kanta przedmiotem zainteresowania jego idealistycznego rozumu ("czym Bóg jest sam w sobie" - w "jego naturze"), ani jego subiektywistycznej "wiary czystego rozumu", którą on klasyfikuje podobnie jak Marcin Luter jako "uczucie", a nie jako "cnotę Boską" wlaną w ludzki rozum w celu doskonalszego poznania Prawdy o Bogu w Trójcy Świętej Jedynym. Zaś "wiara", według Kanta, "nie zawiera właściwie żadnej tajemnicy, ponieważ ona wyraża jedynie moralne zachowanie się Boga do rodzaju ludzkiego". Ten typ wiary Kant nazywa "ogólną prawdziwą wiarą religijną" "w Boga", który jest: 1) "wszechmogącym Stwórcą Nieba i Ziemi, tj. moralnie jako świętym Prawodawcą", 2) "Żywicielem rodzaju ludzkiego, dobrym Rządcą i moralnym Opiekunem jego", 3) "Zarządcą jego własnych świętych praw, tj. sprawiedliwym Sędzią".
Przy lekturze racjonalistycznych pism Kanta należy wciąż pamiętać o jego odrzuceniu wiary jako łaski Bożej, co można dostrzec w odniesieniu do wiary w Trójcę Świętą, która według niego "przekracza wszystkie ludzkie pojęcia" i dlatego jest "całkowicie niezrozumiała", a "w wierze Kościoła" jako "antropomorfizującym symbolu" "niczego najmniejszego nie przysparza do moralnego postępu" ludzi.
Kant nawiązuje do biblijnej i kościelnej wiary w Boga jako "Ojca", "Syna" i "Ducha Świętego", ale zauważa, że nie powinno się "wzywać" Boga "w wielopostaciowej Osobowości", "ponieważ to oznaczałoby różnorodność istot", a Bóg pozostaje według Kanta "zawsze tylko jednym przedmiotem (Gegenstand)" i to tylko "czystego rozumu praktycznego". Dla niego "wiara w Boską Naturę w tej potrójnej jakości" jest po prostu "klasyczną formułą wiary kościelnej", której wielu ludzi nie jest w stanie przyjąć: "Prosta wiara literalna raczej pogarsza usposobienie religijne aniżeli doskonali". Zredukowanie Trzech Osób Boskich do "trzech jakości" oznacza de facto zanegowanie istnienia wszystkich Osób Boskich w Trójcy Świętej i zredukowanie Ich do trzech "sposobów" istnienia bóstwa, co faktycznie uczynił wcześniej także Luter jako "ojciec" wiary Kanta i jego protestanckich przodków.
Nie Bóg, lecz "czysty rozum"
Arystoteles i św. Tomasz z Akwinu jako przedstawiciele filozofii realistycznej nauczają zgodnie z bytowością realnie istniejącego Boga i realnie istniejącego człowieka o obiektywnych, czyli niezależnych od samego człowieka oraz absolutnie wiążących każdego i powszechnych, czyli istniejących w każdym człowieku zasadach moralnych wyprowadzonych z natury naszego człowieczeństwa. Według Doktora Anielskiego, tenże Bóg jest osobowym Stwórcą człowieka jako osoby i jego rozum jest zdolny do poznania swojej ludzkiej istoty, a także do poznania istoty widzialnego kosmosu w tym celu, aby w sposób moralnie dobry żyć, tzn. myśleć, miłować, tworzyć język i działać.
Kant natomiast twierdzi, iż "każdy przepis" moralny, który opiera się na "doświadczeniu" siebie jako realnej osoby ludzkiej, względnie na "racjach empirycznych", "może nazywać się wprawdzie regułą praktyczną, ale nigdy prawem moralnym". Przykłady "przykazania: nie powinieneś kłamać" czy też "pozostałych właściwych praw moralnych", co stanowi normy Dekalogu, nie obowiązują w myśli Kanta ze względu na to, że są przez Boga chrześcijańskiego, jak uczy św. Paweł, "wpisane w ludzkie serce" i jako takie "święte, sprawiedliwe i dobre" (Rz 7,12), lecz tylko dlatego, że pojawiają się według Kanta "a priori w pojęciach czystego rozumu" i nazywają się "prawami a priori" "łącznie z ich zasadami". Można je w "ich czystości i prawdziwości", według niego, znaleźć tylko i wyłącznie w jego "filozofii czystej", poza którą "nie może istnieć żadna inna filozofia moralna". Gdyby ktokolwiek miał wątpliwość, co stanowi teoretyczną podstawę filozofii moralności Kanta, to on sam wyjaśnia, iż jest nią "już przekazana krytyka czystego spekulatywnego rozumu", w której wszystkie zasady i kategorie bytu, poznania i myślenia, czyli treści poznawcze Boga, człowieka i świata, są wyłącznie natury "a priori", tzn. określone w sensie materialnym i formalnym przez samego Kanta "tworzącego najwyższą zasadę moralności".
Subiektywistyczny "obowiązek"
Z jednej strony Kant precyzyjnie odczytuje miejsca w "Piśmie św.", które nauczają, iż "Bóg jest Miłością" oraz nakazują "miłować swojego bliźniego", a także "naszego nieprzyjaciela", ale z drugiej strony kwestionuje on, że człowiek może to uczynić ze "skłonności", czyli ze swojej wolnej i zdolnej do miłości bliźniego osoby ludzkiej. A zatem według niego, "miłość jako skłonność nie może zostać nakazana", co jednak czyni Słowo Boże w Biblii w przykazaniach miłości: "Będziesz miłował Boga" i "będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego". Kant sądzi, że jest to możliwe, ale tylko "z obowiązku", który jednak jest określany tylko przez "czysty rozum" i "czystą wolę" idealizmu Kanta, a nie przez Boga jako najwyższego Prawodawcę. Na tej drodze człowiek spełniający taki "obowiązek" zyskuje "wartość moralną" konieczną dla uzyskania jego ostatecznej "szczęśliwości", a to oznacza, że "jedynie on (obowiązek) może zostać nakazany", a nie urzeczywistnienie rozumnej i wolnej do dobra struktury naszej ludzkiej natury, dzięki której człowiek uczestniczy w Boskim porządku i powinien go zrealizować zgodnie z zamysłem Boskiego Stworzyciela i Zbawiciela. To z kolei oznacza, iż "moralna wartość postępowania nie leży więc w skutku [.] ani też w jakiejkolwiek zasadzie postępowania", lecz w narzuconym sobie samemu "obowiązku".
Dalej także naturalny "zamiar" człowieka nie stanowi podstawy "wartości moralnej" "postępowania z obowiązku", lecz tkwi on jedynie w "subiektywnej" lub "formalnej zasadzie chcenia", czyli w "maksymie", którą proponuje Kant. Stąd "obowiązek jest koniecznością postępowania ze względu na szacunek dla prawa", ale to "prawo" jest przecież "subiektywne", co nie przeszkadza Kantowi, by nazwać je "przykazaniem". A zatem "bezpośrednie określenie woli przez prawo i świadomość jego nazywa się szacunkiem, tak że on postrzegany jest jako skutek (oddziaływania) prawa na podmiot, a nie jako przyczyna tego". Kant twierdzi, że "przedmiotem szacunku jest więc jedynie prawo i to takie, które nakładamy sobie sami, ale jako konieczne w sobie". Jak człowiek może to osiągnąć, skoro nie ma - według Kanta - rzekomo dostępu do istoty swojej natury, a tym bardziej do Istoty Boskiej jako Praracji obiektywnego prawa moralnego? Kant odpowiada: "Nie powinienem nigdy postępować inaczej, aniżeli tak, że ja mogę także chcieć, aby moja maksyma stała się prawem ogólnym", czyli obowiązującym wszystkich, co stanowi treść tzw. imperatywu kategorycznego tego protestanckiego filozofa z Królewca.
cz.2
Filozof z Królewca za "obłęd" przyjmuje realność łaski Bożej oraz "wiarę" w nadprzyrodzone wspieranie człowieka z pomocą "środków łaski".
A żeby móc zrozumieć pojęcie "małżeństwa" jako tylko "umowy", i to w sensie subiektywistycznym, a nie jako także sakrament Kościoła św., warto najpierw rozważyć zasadnicze problemy Kanta ze zgodnym z prawdą rozumieniem Kościoła Chrystusowego jako wspólnoty Bosko-ludzkiej, założonej dla zbawienia człowieka przez wcielonego Syna Boga Ojca i zarazem Syna Człowieczego narodzonego z Niepokalanej Matki Maryi Jezusa z Nazaretu.
Zaledwie naszkicujemy kilka aspektów tej brzemiennej w negatywne skutki - także dzisiaj - problematyki wiary w Boga w tym idealizmie. Czym jest sakrament inicjacji chrześcijańskiej?
Chrzest święty jako "pokrewny z pogańskim zabobonem"
"Pierwsze przyjęcie na członka Kościoła", tzn. "jeden raz dokonane uroczyste poświęcenie dla wspólnoty Kościoła" w religii "chrześcijańskiej przez chrzest" posiada dla Kanta "wielorakie" znaczenie. Jeżeli sam człowiek przyjmuje go świadomie, a tym samym "swoją wiarę wyznaje sam" albo jeżeli aktu chrztu dokonuje się na małym dziecku, za którego religijne wychowanie przejmuje odpowiedzialność jakiś "świadek", to w obu przypadkach chodzi w chrześcijaństwie katolickim o zobowiązanie wobec "czegoś Świętego" oraz o "jednorazowe obmycie wszystkich grzechów", co jest według tego filozofa racjonalisty ewidentnym "obłędem" i jako taki "prawie" czymś "więcej aniżeli pogańskim zabobonem".
Co zatem Kant myśli o Eucharystii, względnie o bezkrwawej Ofierze Boskiego Zbawiciela?
Msza św. jako "obłęd religii"
Kant pisze, że Msza św. to "wielokrotnie powtarzana uroczystość odnowienia, kontynuacji i dalszego rozrostu wspólnoty Kościoła według praw równości (Komunia)", która stosownie do przykładu "Założyciela takiego Kościoła (równocześnie także na Jego pamiątkę)" czerpie "radość" z brania udziału w tej samej uczcie eucharystycznej i "zawiera coś trochę wielkiego", "ożywiając braterską miłość".
Według Kanta, "przyjęcie" jednak "zdania do artykułów wiary", że "Bóg z celebracją tej uroczystości", czyli Mszy św. w Kościele katolickim, "powiązał szczególne łaski", zamiast potraktować ją jako "zwyczajne działanie kościelne", jest "obłędem religii, który nie inaczej może oddziaływać, jak tylko właśnie przeciwko jej duchowi". To jest "idolatria", jeżeli dochodzi do "uwielbienia Boga w osobowości Jego nieskończonej dobroci pod imieniem jednego Człowieka", czyli Jezusa, co jest sprzeczne dla Kanta z nakazem biblijnym, by "nie czynić sobie żadnego obrazu Boga", tzn. także aby "nie wiązać" żadnych "szczególnych łask" Bożych ze "zmysłowym wyobrażeniem ogólności religii" w "celebracji tej uroczystości" bezkrwawej Ofiary Bosko-ludzkiego Odkupiciela.
"Wiara w cuda" Jezusa "obłędem"
Kant tworzy "religię moralną", która ma dopomóc człowiekowi uwewnętrznić swoją postawę, czyli wypracować w nim "usposobienie serca do zachowywania wszystkich ludzkich obowiązków" jako "ustanowionych przez Boga", co "musi uczynić zbędnymi" "wszystkie cuda" Chrystusa, ponieważ są one zawsze jakimś uzewnętrznieniem np. w "kulcie", co stoi według Kanta w sprzeczności z Boskością, ale tylko jako "ideą regulatywną" jego "praktycznego rozumu".
Wprawdzie Kant przyznaje, iż "Osoba Nauczyciela", tzn. Jezusa w "Jego pełnym czynów życiu i cierpieniu" jest "samym cudem" i "tajemnicą", ale jego "typ myślenia" "czystego rozumu" jako myślenia "w duchu i w prawdzie" już więcej "nie potrzebuje żadnych cudów". Tylko wiara prymitywna potrzebuje "cudów", ponieważ ludzie reprezentujący ją nie pojmują, że "cuda" są po prostu "wydarzeniami w tym świecie", których "przyczyna" "pozostaje dla nas nieznana i musi taka pozostać". Te zjawiska "dzieją się według obiektywnych praw doświadczenia" i dlatego też Kant uważa za "niemożliwe przyjęcie" ich jako objawienia jakiejś nadprzyrodzoności, co oznacza według niego "wiarę-obłęd". Dla niego "wiara w tajemnice" jest również "obłędem" z racji tego, iż "nie możemy sobie utworzyć żadnego pojęcia" w "rozumie" o tym, co tajemnicze.
Co więcej, Kant klasyfikuje "cuda" jako "teistyczne" i "diabelskie", przypisując tym samym upadłym aniołom zdolność czynienia nadprzyrodzonych i tylko Bogu właściwych czynów-cudów. Obstawanie przy "cudach" jest ostatecznie "upokarzającym" człowieka "sposobem myślenia", które należy według Kanta oczywiście odrzucić.
"Wiara w środki łaski"
Filozof z Królewca za "obłęd" przyjmuje realność łaski Bożej oraz "wiarę" w nadprzyrodzone wspieranie człowieka z pomocą "środków łaski", które "skutkują" w adekwatny sposób, czyli "wywierają nadprzyrodzony wpływ moralny" na obdarowanego człowieka łaską, co jest dla niego "fantastycznym obłędem". A przecież żadna osoba stworzona: anioł czy człowiek, nie potrafi istnieć i działać analogicznie do swojego Boskiego Stwórcy w sposób doskonały, jeżeli zabraknie mu łaski jako daru koniecznego dla jego stworzonej pełni. Jeżeli łaska jest wykasowana, to co Kant może pomyśleć o zdefiniowanych prawdach wiary katolickiej, powstałych przecież z inspiracji Ducha Świętego prowadzącego Kościół ku wiecznemu oglądowi Prawdy i Miłości Bożej?
"Wady dogmatu"
Do przyjęcia "dogmatu" ani "nie uprawnia poznanie rozumu" ludzkiego, który jest tutaj pojęty istotowo subiektywistycznie, "ani interpretacja Pisma Świętego" - także w świetle tak określonego rozumu idealistycznego pojętego subiektywistycznie, co oznacza, iż według Kanta zdefiniowana w każdym dogmacie "doctrina sacra" Urzędu Nauczycielskiego Kościoła katolickiego jest sprzeczna z "czystym rozumem" i z Biblią jako objawionym Słowem samego Boga, ale reflektowanym z pozycji zrelatywizowanego i zasadniczo zobowiązanego względem protestanckiego myślenia monistycznego. Tak oto wielowiekowa "nauka święta" Kościoła opartego na Apostole Piotrze załamuje się w samym jej sercu, czyli w każdym dogmacie, będącym obiektywnie świętym, najwspanialszym i szczytowym osiągnięciem ducha ludzkiego, inspirowanym pełnią darów Ducha Świętego oraz każdorazowo ogłaszanym przez osobę Piotra św. i jego następców.
Kościół nie jest "Boski" i "papieski"
Z jednej strony Kant przyznaje, że "utworzenie moralnego narodu Boga" nie jest "dziełem człowieka", lecz "może być tylko (dziełem) oczekiwanym od Boga samego". W tym sensie Kościół jest, według Kanta, zredukowany do "etycznej wspólnej istoty", istniejącej "pod Boskim prawodawstwem moralnym", czyli ten "Kościół zewnętrzny jest rzeczywistym zjednoczeniem ludzi w całość, która harmonizuje z tamtym Ideałem", tzn. z Jezusem. Kościół zatem nie jest dla Kanta rzeczywistością Bosko-ludzką, lecz tylko "moralnym Królestwem Boga na ziemi", tj. ludzką.
Kant opowiada się za "jedynym Kościołem" oraz przeciwko "podziałom" Kościoła na "sekty", które niszczą jego "powszechność", ale pojętą subiektywistycznie, którą może utworzyć "jedynie" jego "czysta wiara religijna" jako "wiara rozumu" nabudowana nie jest na "tradycji", lecz "tylko na Piśmie Świętym" w interpretacji protestanckiej. Według Kanta, "nie ma żadnej normy wiary Kościoła jak tylko Pismo i żadnego innego interpretatora jego jak tylko religii rozumu i uczoności". "Prawdziwy Kościół" wyróżnia w jego filozofii idealizmu "nie wiara historyczna" oparta na "Objawieniu", lecz "całkowicie zbudowana na rozumie".
Następną cechą Kościoła jest jego "czystość" moralno-religijna jako wolność od "ciemnoty zabobonu i obłędu iluzji" oraz sama "zasada wolności" stojąca u podstaw zjednoczenia się wszystkich jego członków.
W sposobie koegzystencji Kościół nie może być "monarchistyczny", czyli kierowany przez "papieża i patriarchów", ani też "arystokratyczny", czyli apostolski w sensie władzy "biskupiej". "Klerykalizm jest w ogóle uzurpatorskim panowaniem duchowieństwa nad umysłami poprzez to, że ono daje sobie autorytet poprzez wyłączne posiadanie środków łaski". Dla niego podział na "świeckich" i "duchownych" jest czymś sztucznym, ponieważ decydująca jest jakość "czystego rozumu" jako najważniejszego kryterium "jednej (prawdziwej) religii", tzn. religii racjonalistycznej Kanta.
Zbędne "nabożeństwo"
Wprawdzie Kant uwzględnia "chodzenie do Kościoła", które stanowi "bezpośrednio wiążący obowiązek", ale "jako uroczyste zewnętrzne nabożeństwo w ogóle w Kościele" jest ono wyłącznie "zmysłowym przedstawieniem wspólnoty wierzących" i jako takie niekonieczne, co więcej, zbędne dla "każdej jednostki".
"Modlitwa" jako "zabobonny obłęd"
Obnażenia swojego jednowymiarowego myślenia racjonalistycznego Kant dokonuje przy opisie "modlitwy" człowieka religijnego do Boga w sensie prywatnym czy eklezjalnym w postaci "ukształtowanego nabożeństwa". Jeżeli człowiek dopatruje się w zwrocie ku Bogu, którego "egzystencji" "nie może być całkowicie pewny", zdobycia "środków łaski", to jest to "zabobonny obłęd", będący niczym innym jak tylko "prostym wyrażonym życzeniem", niemającym "bezpośrednio żadnego związku z podobaniem się Bogu" i dlatego też nie można "modlitwy" polecić "każdemu" jako "obowiązku".
Według Kanta, sam "Nauczyciel Ewangelii" wyraził "ducha modlitwy" w "postanowieniu prowadzenia dobrego życia", a nie w tym, aby "udzielić człowiekowi mocy działania nadprzyrodzonego", "ponieważ jest to sprzeczność". Dlaczego Kant tak myśli? Z jednej racji, a mianowicie on nie dopuszcza myśli o tym, że osoba ludzka jako podmiot może w aktach działania czerpać moce ze swojej natury duchowo-cielesnej oraz z Natury samego Pana wszechrzeczy na drodze uczestnictwa w życiu Bożym w formie różnych łask i darów, dzięki wsparciu których człowiek działa doskonale.
Ks. prof. Tadeusz Guz,
kierownik Katedry Filozofii Prawa KUL
Małżeństwo i rodzina według Kanta cz.3 i 4
29.06.2015r.
Nasz Dziennik