Lancea sacra -święta włócznia i jej polskie wspomnienie
Heilige Lanze
W drugi piątek po Niedzieli Wielkanocnej świat katolicki czci święto Włóczni Pańskiej. Święto nieco zapomniane chociaż sama broń relikwiarz przechowywana jest obecnie skarbcu Schatzkammer w wiedeńskim Burgu. Jest to typ włóczni skrzydełkowatej posiadającej grot o wymiarach 50,8 cm długości i 7,9 cm szerokości, który jest kilkakrotnie przełamany i połączony trzema skuwkami: żelazną z czasów Ottona III, srebrną z czasów cesarza Henryka IV, złotą z czasów cesarza Karola IV, w części górnej grot przepruty jest na wylot połówką żelaznego gwoździa " Arma Christi" z Drzewa Krzyża Świętego. Gwóźdź w pozycji pionowej zamocowany wąskim splotem srebrnego drutu."
Kopia
Włócznia ze zbiorów Wawelu
Stare legendy mają to do siebie, że dotykając ich zawsze, wcześniej czy później dotkniemy rzeczy autentycznej. To właśnie odróżnia je od współczesnej SF. Bezcennym i legendarnym przedmiotem narodowej kultury i wręcz mitologii jest przechowywana w skarbcu Katedry na Wawelu kopia włóczni św. Maurycego. Legendarna, starsza niż Państwo Polskie, nabrała wartości bezcennego autentyku. Przez wiele lat rzucała samą swoją obecnością na kolana tych przedstawicieli narodu, którzy dopuszczeni w jej pobliże dostrzegali św. Przedmiot w królewskich rękach, chwila ta zawsze była najbardziej uroczysta. Jest to rzecz którą na pewno miał w ręku kiedyś Bolesław Chrobry. To Ona jako przedmiot największej narodowej dumy zabija, na obrazie mistrza Matejki, głównego wroga Polski, Mistrza Zakonu Krzyżackiego w Bitwie pod Grunwaldem. To było coś więcej niż kij osiki w serce wampira. Wszystkim pobierającym nauki w szkołach podczas lekcji historii na ogół mówiono, że Otton III wręczył Bolesławowi Chrobremu na znak uznania, włócznię św. Maurycego i prawie wszyscy wierzyli, że wręczył włócznię autentyczną.
Tylko historycy wiedzieli, że mógł jedynie wręczyć kopię przedmiotu, ponieważ autentyczna włócznia była symbolem koronacyjnym cesarzy niemieckich, którego pilnie strzegły cesarskie skarbce. Gall Anonim pisząc historię Polski wspomina cyt.:
"I zdjąwszy z głowy swój diadem cesarski włożył go na głowę Bolesława na przymierze przyjaźni i na chorągiew tryumfalną dał mu w darze gwóźdź z Krzyża Pańskiego z włócznią św. Maurycego."
Święta Włócznia
Historia włóczni określanej różnymi nazwami : Lancea Sacra, Sancta et Crucifera Imperialis Lancae, Arma Christi, Heilige Lanze , czy Lanca Longinusa jest długa, pełna luk, legend i historii. Droga którą przebyła do lat współczesnych jest charakterystyczna dla wszystkich głównych Arma Christi relikwii Męki Pańskiej. Kojarzona jest z zabitym w latach 286-290 rzymskim oficerem legii tebańskiej chrześcijaninem i męczennikiem św. Maurycym, który stacjonując za czasów cesarza rzymskiego Dioklecjana w szwajcarskim Agaune, poniósł wraz z całym legionem śmierć męczeńską nie chcąc przed wyruszeniem na wojnę oddać zwyczajowej czci bogom Rzymu. Nie była Ona jednak jego bronią tylko relikwią, ponieważ wg legendy to Nią właśnie, inny oficer rzymski imieniem Longin późniejszy męczennik i święty miał przebić bok Pana Naszego Jezusa Chrystusa na Krzyżu. Dla zwiększenia czci relikwii chrześcijanie (na polecenie cesarzowej św. Heleny- 248 do 348r.) rozcięli na pół jeden z gwoździ, które przebijały na Krzyżu Chrystusa Pana i połowę wprawili w ostrze włóczni mocując ją tam drutem jako, że kucie młotem św. Przedmiotu źle się kojarzyło. Ź ródła bizantyjskie podają około roku 565, że w Jerozolimie w bazylice Konstantyna jest relikwia krzyża utworzonego z drzewca świętej włóczni. Konstantynopol chroniąc relikwie przed nadciągającym islamem doceniając też ich ogromną wartość materialną gromadził w swoich murach wszystkie ówczesne relikwie chrześcijaństwa i tak Święta włócznia znalazła się w bazylice Hagia Sophia w Konstantynopolu. Było to jedynie drzewce. Legendarne opowiadanie z okresu pierwszej wyprawy krzyżowej podaje, że rycerze krucjaty otoczeni przez wielokroć liczniejsze wojska muzułmańskie, wyczerpani walką zaczynali tracić nadzieję na przeżycie, wtedy właśnie kapelan rycerzy ksiądz Piotr Barthelemy otrzymał widzenie. W czasie snu apostoł św. Andrzej, wskazał mu miejsce gdzie pod ziemią leżał grot włóczni. Uwierzono w prawdziwość objawienia. Do poszukiwań wybrano 12 z nich i w miejscu wskazanym we śnie wykopano grot. Cud odnalezienia relikwii świętej broni sprawił, że rycerze ruszyli do walki co jest faktem i pokonali w głównym uderzeniu otaczające ich armie Turków. Konstantynopol zgromadził w swoich murach ogromną ilość /około dwóch trzecich/ wszystkich bogactw Europy i Azji. Nadchodził okres, kiedy to o potędze nie miały decydować tylko ilości podbitych ludów czy siła władzy, ale wielkość posiadanego majątku. W roku 1204 kolejna wyprawa rycerzy europejskich do Jerozolimy przerwała ten okres świetności. Zatrzymując się dla odpoczynku pod murami Bizancjum pod wodzą rycerza księcia Baldwina napadła na miasto rabując, a następnie wywożąc do swoich europejskich zameczków olbrzymie skarby Konstantynopola. Balwin który obwołał się cesarzem spłacił wspierającym go Wenecjanom dług finansowy przekazując im między innymi relikwię grotu włóczni. Bizantyjska rodzina Laskaris zniosła ten cios i wkrótce cesarz Teodor I Laskaris (1204-1222 dziad św.Kingi królowej polskiej) w znacznej części odtworzył świetność cesarstwa jednak już bez zabranych relikwii.
Losy włóczni przedstawiają się dość zawile, była ponoć obecna w bitwie pod Poitiers w 732 roku i Karol Młot, dzięki temu pokonał Arabów? W swym skarbcu posiadał ją też Karol Wielki. Po śmierci cesarza Karola Wielkiego włócznia św. Maurycego trafiła do skarbca władców Burgundii. A stolicą tego państwa było St. Maurice, dawne Aquauenum, gdzie zginął św. Maurycy. Potem w 815 roku właścicielami włóczni w dość niejasnych okolicznościach stali się królowie Burgundzcy. W ich rękach relikwia nie pozostała długo, od króla burgundów Rudolfa II w zamian za znaczną część Szwabii i odpowiednią ilość złota odkupił ją król niemiecki Henryk I Ptasznik (919-936). Zaś po nim włócznie otrzymał jego syn Otton I, który do Magdeburga do opactwa St. Maurice sprowadził relikwie przyszłego patrona Cesarstwa i któremu przypisywał swój wielki sukces nad Węgrami nad rzeką Lech . Cesarz niemiecki Henryk I Ptasznik pokazał ją jako swój trybut.
Włócznia, ten symbol Świętego Cesarstwa Narodu Niemieckiego, którą chciał władać nawet Hitler przechowywana obecnie w austriackim narodowym skarbcu jest zresztą wg. niektórych źródeł też kopią, wykonaną w VIIIw. za panowania Karola Wielkiego. Dla pokazania całego kolorytu sprawy posłużę się fragmentami tekstu Jerzego Madejskiego pt. Święta kopia . Cyt.: "Nasza (polska) Włócznia świętego Maurycego jest więc wczesną, bo liczącą sobie już 1000 lat, a jednocześnie powstałą tuż po wykonaniu oryginału kopią. Lecz kopią w średniowiecznym rozumieniu tego słowa, czyli kopią umowną, bo powtarzającą jedynie wygląd zewnętrzny, a nie konstrukcję oryginału jako, że nasza włócznia jest monolityczną całością. Okucie niczego nie spaja ani niczego w swoim wnętrzu nie kryje, gdyż gwóźdź został jedynie zaznaczony i tym samym istnieje jakoby w domyśle tylko. W swym fizycznym wymiarze, gdyż w istocie średniowiecza kopia przejmowała duchową moc oryginału, podobnie jak stawał się relikwią skrawek materiału otarty o suknię świętego męża."
Wiemy więc o włóczni wszystko lub też tak nam się wydaje, gdyż jednym z największych uroków historii sztuki są niespodzianki. Jest możliwość nagłego odkrycia jakiejś nieznanej informacji, która jak błysk pioruna rozświetla tajemnicę i obala wszystkie dotychczasowe hipotezy, a nawet pewniki, czy też raczej, co za nie uchodziło, bo w tej nauce nic nigdy nie jest tak naprawdę i do końca pewne.
Odkrycie
Grot kopii z Rzeszowa
Cyt: Wiemy więc wszystko poza jednym: nie wiemy, ile podobnych kopii sporządzono i kto je otrzymał poza naszym Bolesławem. Zapewne Stefan Węgierski co poświadcza współczesna miniatura, w której obaj świeżo uhonorowani monarchowie stoją z identycznymi kopiami u tronu Ottona III i z rąk cesarza Henryka IV król Czech Brzetysław II .
I nagle jest kolejna kopia. Kopia która zwyczajem legendarnych przedmiotów wyłoniła się nagle, z pomroki dziejów w sposób zupełnie tajemniczy i godny swojej istoty. Była II wojna światowa i przez Warszawę przewijały się rzesze ludzi oraz liczne armie wożąc ze sobą ,jak to się wtedy nazywało - szaber. Przedmioty różnej wartości, zdobyte w rozmaitych miejscach terenów objętych wojną, przewożone celem zwykłego posiadania czy dalszego handlu. Powstanie Warszawskie wybuchłe nagle, wyrzuciło wszystkich ze zajmowanych przez siebie kwater pozbawiając też często rzeczy osobistych. Po powstaniu istniejące morze gruzów zatarło tak doskonale kontury miasta, że często trudno było ustalić istnienie konkretnego miejsca nawet rdzennym warszawiakom. W gruzach pozostała część znajdujących się tam skarbów. Jako jedni z pierwszych, posiadając specjalne przepustki weszli obok saperów do zaminowanych jeszcze ruin stolicy, wytypowani przez Dowództwo Północnej Grupy Wojsk Armii Czerwonej stacjonujące w odległej Legnicy, polscy rzeczoznawcy mający rzekomo zabezpieczyć, a jak się potem okazało przygotować do wywozu w głąb Rosji walające się pomiędzy gruzami dobra. Pośród nich do stolicy wszedł nie rozpoznany przez czerwonoarmistów, jako specjalista z dziedziny łączności oficer AK, będący przedwojennym oficerem zawodowym, specjalistą z dziedziny łączności i współpracownikiem przedwojennego II Oddziału (wywiadu). Miał za zadanie przyglądać się poczynaniom nowego okupanta. Przebywał właśnie pośród gruzowiska, gdzieś jak mu się wydawało blisko centrum i śledził przebieg widniejących tam kabli telefonicznych kiedy to znalazł. Pod gruzami leżała włócznia świętego Maurycego, wtedy wydawało mu się, że to polski oryginał. Widok rzucił go na kolana i zaraz zrodziła się myśl: zabiorą to sowieci i nie można do tego dopuścić w żadnym wypadku. Powoli schował kopię pod ubranie i szczęśliwie wyniósł z gruzów. Potem trafiła Ona na przechowanie na podstrzyżowską wieś, a następnie do Rzeszowa. Czasy powojenne uniemożliwiały jakiekolwiek przekazanie informacji o znalezisku bez jego utraty bo, przecież wszystko miało stanowić własność komunistów i winno być oddane. Do śmierci znalazca mniemał, że posiada polski oryginał. Potem kopia została w rodzinie. Z czasem okazało się, że polska kopia jest przechowywana wśród skarbów wawelskich i nikt nie potrafił powiedzieć dlaczego jest druga i skąd przybyła do Polski. Może kiedyś uda się to wyjaśnić.
Jan Lucjan Wyciślak
04. 04. 2008r.
RODAKpress